Aktualizacja strony została wstrzymana

Stymulatorzy dyskusji o Żydach

 Nie wiem czy was spotykają podobne jak mnie przygody. Na przykład coś takiego – bardzo się staram, żeby nie zawracać ludziom zajętym głowy, jeśli mam coś z kimś załatwić ograniczam się do kontaktów dotyczących tylko tej jednej sprawy i nie wkraczam na inne obszary. Tak jest na przykład z moim sąsiadem, od którego dostaję Internet. Dzwonię do niego dwa razy do roku jak coś jest z tym Internetem nie tak. Podkreślam, że ja ten Internet dostaję, bo na moim dachu tkwi dziwny przekaźnik, który umożliwia sąsiadowi czerpanie zysków z innych abonentów. Ja się zgodziłem na zamontowanie tego urządzenia i dzięki temu nie muszę płacić za Internet. No ale nic nie jest doskonałe i ta sieć, choć bardzo dobra czasem się psuje. W takim wypadku mam w zapasie jeszcze jednego sąsiada, który także jest dystrybutorem, ale nieco słabszym. Jak się popsuje jeden włączam drugiego, ale z tym drugim są kłopoty. Zależy mi więc na tym pierwszym, którego zaczepiam dwa razy w roku i kiedy tylko mogę staram się wyświadczyć mu jakąś uprzejmość. Podwoziłem jego dziecko do szkoły kiedy nie miał samochodu, pisałem mu listy motywacyjne, kiedy starał się o pracę itp. No i on dostał takiego tiku, że kiedy ja zaczynam do niego dzwonić bo coś się dzieje z siecią, on nie odbiera telefonu. Z premedytacją. Jest bowiem przekonany, że ja go nękam. Dzwonię dwa razy w roku, mieszkamy przy tej samej ulicy, trzy domy od siebie, ale on odbiera moje, jakże słuszne pretensje jako nękanie. Wczoraj zreperował mi w końcu ten Internet, ale tylko dlatego, że zadzwoniłem do niego z telefonu dziecka i nie zorientował się w porę kto dzwoni. Jak podniósł słuchawkę było już za późno. Musiał przyjść. Ludzie są bowiem w gruncie rzeczy przyzwoici, mają tylko pewne dziwne ograniczenia, albo są zwyczajnie tchórzami.

Identyczna sytuacja zdarzyła się wczoraj na blogu Krzysztofa Kłopotowskiego. Ja Kłopotowskiego staram się nie czytać, bo to jest stanowczo nie na moje nerwy, ale czasem, dwa razy na rok, przydarzy mi się coś takiego i zawsze potem żałuję. O tym, by wpisywać jakieś komentarze na jego blogu nie ma mowy. To znaczy zdarza mi się to jeszcze rzadziej. No i zdarzyło mi się właśnie wczoraj. Kłopotowski napisał kolejny tekst o tym, że tylko Żydzi mają mózgi i są innowacyjni. Jako przykład zaś tej innowacyjności i geniuszu podał von Neumanna. Ja na to nie zdzierżyłem i napisałem, że von Neuman był wielki nie dlatego, że był Żydem, na Węgrzech przed wojną mieszkała wystarczająca ilość Żydów durniów, żeby rachunek prawdopodobieństwa wykluczył całkowicie takie projekcje. Von Neumann był wielki bo miał dobrego nauczyciela matematyki. Był nim wielki Laszlo Ratz z gimnazjum Fasori w Budapeszcie. Laszlo Ratz – wychowawca noblistów żydowskiego i aryjskiego pochodzenia. Napisałem to wszystko w komentarzu pod tekstem Kłopotowskiego, umieściłem tam te ważne informacje, które durnie zwykle ignorują, bo wolą wierzyć w predestynację i znaki zodiaku niż w metodę i geniusz jednostki. Kłopotowski zaś odpowiedział mi, że jestem niemile widziany bo dużo pieję, ale mało z tego wynika. Po czym oddał się wraz z innymi komentatorami dyskusji o tym czy warto lubić Żydów czy nie, a jeśli tak to za co. Kwestii wychowania, kształcenia, systemu szkół na Węgrzech przed wojną, z których to szkół wyszła elita amerykańskich matematyków i ekonomistów nikt nie podjął, bo wszyscy chcieli gadać o tym czy lubią Żydów czy nie. To jest kochani bez znaczenia, czy wy ich lubicie czy nie. Ważne jest kogo oni lubią. I może się okazać pewnego dnia, że Żydzi wolą na przykład mnie niż Kłopotowskiego mimo jego głupawego zaangażowania i wbrew mojemu w odniesieniu do nich sceptycyzmowi.

Kłopotowski uważa i pisze to wprost, że Żydzi, gdyby przyjechali do Polski uczyniliby z niej regionalne mocarstwo oparte o amerykańskie pieniądze. Zupełnie nie rozumiem dlaczego my nie możemy zrobić tego samego? Może Amerykanom aż tak bardzo nie zależy na mocarstwie w tym regionie, może tradycja – bardzo głęboka – współpracy z Niemcami całkowicie ich zadowala. O tym Kłopotowski nie myśli, bo on myśli o innowacyjności żydowskiej. Podaje przykład jakiegoś faceta, który gromadzi na wielkich serwerach absolutnie wszystkie dane jakie są dostępne. To jest innowacyjność według Kłopotowskiego. Jak głupim trzeba być, żeby uważać prywatną osobę gromadzącą dane o wszystkim za genialnego wynalazcę? Pan ów nazywa się Gilad Elbaz i mówi, że pracuje dla dobra ludzkości. Pamiętam, że w jednej z książek Mackiewicza występował żydowski handlarz żywym towarem. Skupował po wsiach i wysyłał do Argentyny dziewczyny, które pracowały tam w burdelach. Kiedy go przyskrzynili także opowiadał, że jest dobroczyńcą ludzkości, bo te wszystkie Kaśki i Maryśki musiałby pasać gęsi, gdyby nie on. A dzięki niemy – proszę – mogą kąpać się w szampanie kiedy brytyjscy górnicy zjadą z pampasów i bawią się wesoło w Buenos Aires.

Kłopotowski ma ten sam sznyt. Informacje, ważne i ciekawe, odbijają się od niego jak groch od ściany. Imponuje mu za to handlarz danymi, bo zarabia miliardy na swoim przedsiębiorstwie. To się Kłopotowskiemu podoba, ale jest on tym jednocześnie przerażony. Wie jednak – tak nam to opisuje – że światem rządzi rozum poprzez pieniądz. I ja mam nawet na to dobry przykład. Dzięki pieniądzom niewiadomego pochodzenia w Niemczech doszedł do władzy niejaki Hitler. On również wyróżniał się innowacyjnością, chociaż nie był Żydem. Kiedy zaczął rządzić w Niemczech rozum się wprost rozhulał, wszystko było podporządkowane rozumowi, a teoria predestynacji święciła triumfy. A potem jego zbawienny wpływ ogarnął całą Europę. Żydzi jednak nie byli czemuś z tego zadowoleni.

Najbardziej zaś podoba się Kłopotowskiemu, że pan Gilad Elbaz wyniósł z domu kulturę humanistyczną, bo jego ojciec jest profesorem literatury hebrajskiej. Ja nie znam w ogóle literatury hebrajskiej, nie wiem czy jest ona humanistyczna czy nie. Wydaje mi się, że nie, bo humanizm z tego co pamiętam to nawiązanie do antyku. Wiem, że po hebrajsku napisana jest taka książka, która nosi tytuł „Talmud”. Ciekawe na ile języków przetłumaczył ją ojciec Gilada Elbaza i ile z tych tłumaczeń znajduje się w bazie danych stworzonej przez jego syna.  Myślę, że byłoby bardzo wielu chętnych zdecydowanych kupić sobie takie tłumaczenie. Ja na przykład bym kupił. Nie jestem bowiem w ogóle innowacyjny i o tym by nauczyć się hebrajskiego nie może być w moim przypadku nawet mowy.

Jestem także przekonany, że gdyby nie Kłopotowski, Eli Barbur i Stanisław Michalkiewicz w polskiej blogosferze dyskusje na temat Żydów i ich wrodzonych lub nabytych cech byłyby absolutnym marginesem. Ja na przykład nie pisałbym o tym wcale. To jest mój drugi albo trzeci tekst na temat Żydów, i mam tu na myśli teksty sceptyczne, bo napisałem też kilka entuzjastycznych i jeden bardzo smutny.

Coryllus

 

KOMENTARZ BIBUŁY: Z zasady i dla zdrowia psychicznego (własnego i PT Czytelników) nie zajmujemy się produkcją pana K.K, ale tym razem gwoli przestrogi i ku pamięci kronikarskiej prezentujemy filosemickie aberracje ukazane w najnowszym tekście:

Po co nam Żydzi

Posypały się na mnie gromy patriotów za taką myśl: Jeśli ktoś chce, żeby Polska była mocarstwem regionalnym niezależnym od Rosji i Niemiec, to trzeba sprowadzić pół miliona przedsiębiorczych Żydów z Izraela, z pieniędzmi, dobrym wykształceniem, kreatywnymi umysłami i globalnymi kontaktami. Przyjadą nie dla Polski ale we własnym interesie, bo nad Wisłą jest bezpiecznej, niż na Bliskim Wschodzie, gdy Iran zbroi się nuklearnie. A jeśli tu zamieszkają, to przypilnują interesów Polski przez przepotężne lobby żydowskie w Ameryce. Będzie to jednak inna Polska. Taka jest cena za mocarstwo nad Wisłą.

   Zdaję sobie sprawę, że jest to ryzykowny pomysł, więc NIE NAMAWIAM. Ale jeśli ktoś chce koniecznie Polski mocarstwowej, to pokazuję sposób.

   W odpowiedzi odezwały się przekleństwa pod moim adresem oraz obsesja wyzysku i oszustwa przez Żydów. Oczywiście nie można tego wykluczyć. Jadnak całkowicie pomija się niezwykłą żydowską kreatywność cywilizacyjną, na której  wiele moglibyśmy skorzystać ucząc się od nich.

   Oto jeden z wielu przykładów, czym zajmują się ludzie poważni: Już kiedyś o tym pisałem. Gilad Elbaz gromadzi dane, wszystkie, jakie są dostępne, przy pomocy sieci potężnych komputerów. Z pracującymi dla niego inżynierami stworzył oprogramowanie, coś w rodzaju robotów, które przeczesują Internet na potrzeby Google. Stawia sobie cel życiowy: zamierza określić każdy fakt na świecie i je wszystkie zebrać w swojej korporacji pod nazwą Factual. Nie jest marzycielem, ale genialnym praktykiem. Zarobił na tym zamiarze kilkaset milionów dolarów do tej pory, w wieku 41 lat. Jest obecnie chyba najbardziej wpływowym wynalazcą i inwestorem: oprócz prowadzenia Facutal ma udział w 30 początkujących firmach w rejonie San Francisco, które pracują nad zbieraniem danych – WSZYSTKICH, jakie są dostępne.
   Elbaz mówi, że jego kapitał umysłowy i finansowy uważa za dary, które musi wykorzystać aby świat lepiej działał. „Gdyby wszystkie dane były jasne, znacznie mniej ludzi odciągałoby wartość ze świata, a znacznie więcej wartość by dodawało”, powiedział NYT. Od założenia Factual cztery lata temu zebrał wiele miliardów najróżniejszych faktów. Są to publicznie dostępne dane rządowe i korporacyjne oraz informacje o 60 milionach miejsc w 50 krajach, każde określone przez cechy w liczbie od 17 do 40. Są to także informacje o 500 milionach stron internetowych.
   Gdzie on to wszystko trzyma? 500 terabajtów ma w zakładzie blisko swej siedziby. Jest to dwa razy więcej, niżeli zawartość całej biblioteki Kongresu USA. Więcej danych lokuje w gigantycznej „chmurze” komputerowej Amazon.com. Zamierza stworzyć główny, światowy system dokumentacji przy pomocy tysięcy połączonych „chmur” komputerowych. Do końca tego roku zgromadzi 2,7 zettabajtów danych; równowartość 700 miliardów płyt DVD. A to dopiero początek. Dane sprzedaje korporacjom i rządom, by ułatwić im ich zadania.
   Na mnie skóra cierpnie, ale widzę, co rządzi światem – rozum przez pieniądz! – i podziwiam.
   Gilad Elbaz miał od dzieciństwa pasję matematyczną, skończył studia informatyczne oraz ekonomiczne. Na prośbę ojca zainwestował jego oszczędności. Z 30 tysięcy kapitału zrobił po latach 18 milionów dolarów. Dzięki ojcu wyniósł z domu kulturę humanistyczną. Jest synem profesora literatury. Czy muszę dodawać, że jest to literatura hebrajska?

   Światem rządzi rozum przez pieniądz. Jednak można być także – Polakiem zanurzonym w tradycji a skrajnie nowoczesnym. Tylko trzeba TWÓRCZO MYŚLEĆ. Rozważać różne warianty sytuacji w przyszłości, brać pod uwagę rozmaite warunki. A nie powtarzać komunały i napadać na Polaków podważających schematy umysłowe. Bo nam świat ucieka.

Krzysztof Kłopotowski

Za: 'sam sobie sterem’ –  Krzysztof Kłopotowski blog (28.10.2012)

Za: 'baśń jak niedźwiedź' - coryllus blog (29.10.2012) | http://coryllus.salon24.pl/458704,stymulatorzy-dyskusji-o-zydach

Skip to content