Aktualizacja strony została wstrzymana

Wiktoria politycznie niepoprawna – Piotr Doerre

Kiedy Polacy nie mogą zdobyć się na nakręcenie choćby jednego filmu propagującego nasze dziejowe dokonania, inne narody prowadzą w najlepsze własną politykę historyczną za pomocą kinematografii. Dobrze więc, że przynajmniej włoski reżyser w swoim najnowszym obrazie o bitwie wiedeńskiej przypomina jedną z najpiękniejszych kart polskiego oręża.

Przed trzema laty Brytyjska Partia Narodowa, występująca w obronie miejsc pracy zabieranych ponoć Anglikom przez między innymi polskich imigrantów, posłużyła się chwytliwym hasłem „Bitwa o Anglię”, jednak strzeliła sobie w stopę, umieszczając na plakacie swej kampanii zdjęcie symbolizującego najsłynniejszą bitwę powietrzną II wojny światowej myśliwskiego Spitfire’a, który – jak się okazało – należał do polskiego asa z legendarnego dywizjonu 303! Kiedy ktoś wytknął to zaskoczonym angielskim nacjonalistom, okazało się, że po prostu nie mieli oni pojęcia, że brytyjskiego nieba przed hitlerowską Luftwaffe bronili w roku 1940 jacyś Polacy, a biało”‘czerwona szachownica na burtach samolotu jakoś z niczym im się nie skojarzyła. Nic zresztą dziwnego, że nie mieli pojęcia, bo powszechna wiedza historyczna budowana jest współcześnie przez popkulturę.

Inni potrafią, a my?

Wiedzą o tym doskonale Czesi, którzy nakręcili świetny obraz o swoich wspaniałych, choć znacznie mniej licznych od Polaków lotnikach służących podczas Bitwy o Anglię w dywizjonach RAF. Kiedy wbity w fotel podziwiałem brawurowo nakręcone przez twórców Ciemnoniebieskiego świata sceny podniebnych walk, zastanawiałem się, dlaczego w naszym kraju przez tyle lat nie powstał film gloryfikujący udział w zmaganiach na brytyjskim niebie naszych pilotów, którzy przecież stanowili drugą po samych Anglikach (a gdyby wziąć pod uwagę skuteczność w walce – bezsprzecznie pierwszą) nację broniącą Albionu? Wpływ, jaki na polski przemysł filmowy wywierają intelektualni bandyci, wmawiający Polakom, że są narodem patologicznie zanurzonym we własnej historii, tłumaczy ten fakt tylko częściowo. Jak bowiem można było zlekceważyć tak doskonałe z punktu widzenia PR całego polskiego narodu okazje, jakimi były sześćdziesiąta i siedemdziesiąta rocznica Bitwy o Anglię i nie uczynić nic, co przypominałoby światu o naszym w niej udziale? Dopiero w tym roku rozeszła się wieść, że reżyser i aktor Jerzy Skolimowski pisze scenariusz filmu poświęconego Dywizjonowi 303…

Wspomniany Jerzy Skolimowski wziął również udział w innym filmie, upamiętniającym udział Polaków w nie mniej ważnym wydarzeniu historycznym, którym warto pochwalić się przed Europą i światem. Już za rok będziemy obchodzić 330. rocznicę wiedeńskiej wiktorii Jana III Sobieskiego. Co prawda i tym razem nasza kinematografia nie była w stanie wygenerować samodzielnie dzieła odpowiedniej rangi (a tyle mówiło się o Melu Gibsonie w ekranizacji Victorii autorstwa Cezarego Harasimowicza…), wzięła jednak udział w międzynarodowej produkcji stworzonej pod przewodnictwem Włochów, której efekt w październiku bieżącego roku wejdzie na ekrany kin.

Reżyser nie kryje poglądów

Reżyser Bitwy pod Wiedniem Renzo Martinelli – nieznany dotychczas szerszej widowni w Polsce – należy do tych twórców filmowych, którzy lubią łączyć fotel reżyserski z biurkiem scenarzysty. Tak jest i tym razem – mamy więc pewność, że autor w pełni identyfikuje się z opowiadaną historią. Nie jest mu też obca, o czym świadczy choćby jego poprzedni film o cesarzu Fryderyku I Barbarossie (Klątwa przepowiedni), tematyka historyczna, choć traktuje ją po swojemu, wplatając liczne wątki nadprzyrodzone czy zgoła fantastyczne. Tym, co wyróżnia jednak prawie wszystkie filmy Martinellego to publicystyczne, konserwatywne przesłanie. Tak było zarówno w przypadku dramatu Porzus opowiadającego o masakrze dokonanej przez partyzantów z komunistycznej Brygady Garibaldiego na katolickich żołnierzach Resistenza Italiana, jak i Placu pięciu księżyców demaskującego Czerwone Brygady oraz Szlachetnego kamienia, w którym reżyser podjął temat terroryzmu islamskiego (po jego premierze musiał ponoć korzystać z osobistej ochrony w obawie przed zamachem). Nie dziwi więc, że jego najnowszy film w oryginale nosi tytuł September Eleven 1683 w oczywistym nawiązaniu do słynnych zamachów z 11 września 2001, będących – zwłaszcza dla Amerykanów – symbolem starcia między Zachodem a światem islamu.

Z katolickiej perspektywy

Wydarzenia przedstawione w Bitwie pod Wiedniem odbiegają nieco od historii, jaką znamy. To właściwie nawet lepiej – mamy bowiem okazję porównać naszą – polonocentryczną (i bardzo dobrze, zresztą) wizję – z nieco inną perspektywą. Tym bardziej, że jest to perspektywa jak najbardziej katolicka.

Otrzymujemy więc nie tyle klasyczny film kostiumowy czy fabularyzowany paradokument, ale barwną, nieco fantastyczną opowieść, umieszczoną w siedemnastowiecznej Europie oglądanej ze specyficznego, bo włoskiego punktu widzenia, z silnym akcentami publicystycznym i, co tu ukrywać, niezbyt poprawnym politycznie przesłaniem.

Poznajemy oto historię bł. Marka z Aviano, kapucyńskiego zakonnika, wspaniałego kaznodziei, dokonującego cudownych uzdrowień, który miał w dzieciństwie zetknąć się z innym ważnym uczestnikiem wydarzeń roku 1683, przyszłym wielkim wezyrem Kara Mustafą, który przypadkiem (jak się okazuje, nie ma przypadków!) uratował mu życie. Tak związał się los tych dwóch ludzi, którzy spotkali się ponownie jeszcze tylko raz w życiu – pod Wiedniem.

Wcześniej jednak przeżywający rozmaite wizje i natchnienia ojciec Marek, grany w filmie przez Fahrida Murraya Abrahama (warto odnotować, że jego rodzice byli syryjskimi chrześcijanami), znanego choćby z genialnej roli Salieriego w Amadeuszu Formana, dowiaduje się o przygotowaniach sułtana Mehmeda IV do wielkiej wojny przeciw chrześcijaństwu. Udaje się do Wiednia, na dwór cesarza Leopolda (w tej roli Piotr Adamczyk), aby go nakłonić do ożywienia ducha Lepanto i zawiązania antytureckiej Ligi Świętej z Polską, Wenecją i mniejszymi państwami niemieckimi. Cesarz nie chce słyszeć o sojuszu, nie wierzy bowiem, że Porta Otomańska złamie pokój, nazywa przy tym profrancuskiego króla polskiego Jana III barbarzyńcą z krucyfiksem. Film nie wystawia zresztą Leopoldowi laurki: kiedy przychodzi wreszcie godzina próby i Turcy ruszają na Austrię, ucieka on z zagrożonego oblężeniem Wiednia, a konie jego karety niemal tratują ludzi idących w przebłagalnej procesji ulicami miasta. Nie zawodzi natomiast Sobieski (Jerzy Skolimowski), który – jak wiemy – przybywa z odsieczą i objąwszy dowództwo nad siłami sprzymierzonych, rozbija w pył wojska Kara Mustafy (Enrico Lo Verso), samodzielnie prowadząc szarżę swych skrzydlatych rycerzy.

Choć większość scen bitewnych rozgrywa się bez udziału Polaków, ta ostatnia szarża z pewnością usatysfakcjonuje polskiego widza. Nie pozostawia bowiem wątpliwości, kto rozstrzygnął bitwę na korzyść strony chrześcijańskiej. Autorzy filmu nie ukrywają zresztą, że zwracają się do odbiorcy polskiego, przez nawet niezbyt zawoalowane odwołania do współczesnej Polski, takie jak choćby obraz Czarnej Madonny i współczesne polskie godło na sztandarze czy Marek z Aviano przemawiający do wojsk chrześcijańskich – Polaków, Niemców i innych nacji – z krucyfiksem Jana Pawła II. Nie bez znaczenia jest również udział licznych polskich aktorów: oprócz Skolimowskiego i Adamczyka, w filmie występują: Alicja Bachleda”‘Curuś (księżna Eleonora Lotaryńska), Daniel Olbrychski (generał Kątski), Borys Szyc (hetman Sieniawski) i Wojciech Mecwaldowski (Franciszek Kulczycki).

Islam zdemaskowany

Przekaz obrazu jest jasny: islam zawsze chciał zniszczyć naszą cywilizację i zdobyć całą Europę. Taki był jego cel w XVII wieku, taki jest również teraz. Europejczycy różnych nacji tylko wówczas będą mogli mu się przeciwstawić, jeśli zjednoczeni powrócą do swoich korzeni, ożywią w sobie wiarę i żyć będą w zgodzie z tradycją. Jeśli odnajdą na nowo swą chrześcijańską tożsamość. Martinelli propaguje zresztą tolerancyjną postawę w stosunku do samych innowierców – główny bohater chętnie rozmawia z muzułmanami, a nawet broni jednego z nich przed linczem ze strony chrześcijańskich sąsiadów – nie pozostawia jednak żadnych wątpliwości co do swego prawdziwego zdania na temat ich religii. Tylko jedna prawda jest prawdziwa – mówi kapucyn z Aviano.

W bardzo ciekawy sposób – ustami Kara Mustafy – komentowana jest też polityka króla Francji Ludwika XIV, który tradycyjnie już sprzyja ekspansji Turków, licząc na zniszczenie przez nich potęgi znienawidzonych Habsburgów. Kara Mustafa śmieje się z Ludwika, wyznając szczerze, że kiedy padnie Wiedeń, jego wojska pod sztandarem Mahometa pójdą nie tylko na Rzym, ale również na Paryż. Czyż nie jest to ostrzeżenie dla środowisk laickich współczesnej Europy, które w ślepej nienawiści do chrześcijaństwa nie cofną się nawet przed próbą rozprawienia się z nim rękami muzułmanów, niepomne, iż same staną się następnym celem?

Piotr Doerre

Artykuł Piotra Doerre został opublikowany w 28. numerze dwumiesięcznika „Polonia Christiana”. Magazyn jest  już dostępny w kioskach, dobrych salonach prasowych oraz na stronach ksiegarnia.piotrskarga.pl i pismo.poloniachristiana.pl

 

Za: Polonia Christiana - pch24.pl (2012-09-12) | http://www.pch24.pl/wiktoria-politycznie-niepoprawna,5745,i.html

Skip to content