Aktualizacja strony została wstrzymana

Wpływ „bazy” na „nadbudowę” i odwrotnie – Stanisław Michalkiewicz

Bardzo starzy ludzie pamiętają jeszcze, jak to było za komuny. A było tak, że jak już komuś pozwolono działać „w nadbudowie”, to jednocześnie przydzielano mu „bazę”. I tak na przykład, dla katolików koncesjonowanych jeszcze przez samego Iwana Sierowa, „w nadbudowie” zorganizowano Stowarzyszenie PAX, któremu „w bazie” pozwolono rozwinąć spółkę „Inco-Veritas” istniejącą zresztą do dnia dzisiejszego. Dla innych katolików, to znaczy – koncesjonowanych w roku 1956, którzy „w nadbudowie” działali w Klubach Inteligencji Katolickiej i „Więzi”, utworzone zostało przedsiębiorstwo „Libella” – również istniejące do dnia dzisiejszego. Ale przecież za komuny nie tylko katolicy potrzebowali „bazy” dla utrzymania się „w nadbudowie”. „Bazy” potrzebowali również ci, którzy, dajmy na to, katolikom pozwalali. Raz był to NKWD, innym razem – PZPR Naszej Partii, a jeszcze innym – bezpieka.

Bazy” katolickiej nie ma co porównywać z „bazą”, którą przez okres PRL stworzyła sobie tak zwana „strona rządowa”. Weźmy taki PZPR Naszej Partii. PZPR brała sobie w charakterze „bazy” co tylko chciała i nie było nikogo, kogo by to dziwiło, albo gorszyło. Weźmy choćby takie Przedsiębiorstwo Eksportu Wewnętrznego PEWEX, utworzone bodajże w roku 1972 na bazie sklepów prowadzonych przez Bank PEKAO S.A. PZPR Naszej Partii wyprowadzała sobie stamtąd „wartości dewizowe”, lokując je w szwajcarskich bankach. Informacje o tym Sezamie zostały ujawnione podczas tzw. „afery Oleksego”, która wybuchła w roku 1995 na tle przepychanek miedzy bezpieczniackimi watahami. Józef Oleksy był bowiem funkcjonariuszem AWO – formacji zakonspirowanej przez wojskową razwiedkę nawet przez SB. Jak pamiętamy, zdenerwowany ujawnieniem tego Sezamu prezydent Aleksander Kwaśniewski zagroził, że jeśli ktoś jeszcze piśnie na ten temat słówko, to on zarządzi „lustrację totalną”. Więc Jacek Kuroń i Karol Modzelewski napisali do prezydenta Kwaśniewskiego list, że jeśli tylko Józef Oleksy poda się do dymisji, to znikną wszelkie powody do kłótni. I tak się stało. Ten Sezam pewnie istnieje do dzisiaj. Kto jest Strażnikiem Labiryntu, jaki użytek robi z tej forsy i jak to wpływa na naszą młodą demokrację – najwyraźniej roztrząsanie takich zagadnień nie interesuje poprzebieranych za dziennikarzy, przodujących w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym funkcjonariuszy w mediach głównego nurtu.

Warto tedy dodać, że bywały w PRL okresy, kiedy PZPR Naszej Partii bywał zdominowany przez bezpiekę. Tak było w czasach stalinowskich, a także – po roku 1962 – kiedy to SB znowu zaczęła rekrutować agenturę w PZPR. Absolutne i definitywne zdominowanie PZPR przez bezpiekę wojskową i cywilną nastąpiło po Sierpniu 1980 roku; tajne służby przygotowały nie tylko stan wojenny, ale również – „bazę”, która zaczęła rozszerzać się z szybkością światła zwłaszcza po roku 1985, kiedy w telewizji socjalizm był jeszcze najlepszym ustrojem na świecie – ale wokół przedsiębiorstw państwowych zaczęły powstawać spółki nomenklaturowe, przygotowując w ten sposób komunistyczną nomenklaturę do zajęcia pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych.

Ale przecież i w nomenklaturze istniała ścisła hierarchia. Inną pozycję zajmował w niej towarzysz Szmaciak, a inną – generałowie wojskowej razwiedki, która przygotowała, przeprowadziła i nadzorowała naszą sławną transformacje ustrojową. I jeśli towarzyszom Szmaciakom pozwolono, dajmy na to na doprowadzenie do bankructwa i przejęcie mienia po jednym państwowych przedsiębiorstwach, to z innych państwowych przedsiębiorstw razwiedka utworzyła ścisły rezerwat, zastrzeżony wyłącznie dla niej. W tym rezerwacie znalazł się przede wszystkim sektor finansowy, paliwowy i energetyczny. Źyją jeszcze ludzie pamiętający spektakularne aresztowanie w 2002 roku prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego przez bezpieczniaków z UOP, za co, mówiąc nawiasem, ówczesny szef UOP Zbigniew Siemiątkowski i dygnitarz drobniejszego płazu Ryszard Błeszyński zostali w marcu 2012 roku skazani przez niezawisły sąd. A dlaczego dopiero w marcu 2012 roku? Możliwe, że dlatego, iż dopiero wtedy niezawisły sąd porzucił rozterki, bo dostał w tej sprawie kategoryczny rozkaz od wojskowej razwiedki. Po spektakularnym zatrzymaniu generała Gromosława Czempińskiego w listopadzie 2011 roku, wywodząca się z SB „cywilna” bezpieka mogła spodziewać się najgorszego. Zbigniew Siemiątkowski został przez niezawisły sąd potraktowany w miarę łagodnie, ale już generał Petelicki musiał zakończyć życie „bez udziału osób trzecich”.

I co Państwo powiecie? Ledwie tylko generał Petelicki przeniósł się do innego świata – czy lepszego, to się okaże dopiero po zakończeniu Sądu Ostatecznego – zaraz zaczęły jedno po drugim pruć się przedsiębiorstwa turystyczne i biura podróży. Czyżby ta branża stanowiła fragment „bazy” byłych funkcjonariuszy SB? Wykluczyć tego nie można zwłaszcza, że ukoronowaniem pierwszego etapu kuracji przeczyszczającej było spektakularne bankructwo OLT Exspress, w którym, nawiasem mówiąc, znalazł posadę syn pana premiera Tuska – oraz Amber Gold. Prezes tego ostatniego, pan Plichta twierdzi, że upadek Amber Gold jest następstwem spisku ze strony Komisji Nadzoru Finansowego i ABW, która w ramach akcji „Ikar” doprowadziła do nagłego wypowiedzenia spółce rachunków bankowych w: Meritum Bank ICB S.A., Alior Bank S.A., BGŹ S.A., Bank Zachodni WBK S.A., Volkswagen Bank Polska S.A. – a spółka OLT Express dodatkowo w Banku Millenium S.A. Akcja „Ikar” miała polegać na usunięciu zagrożenia, jakie OLT Express stwarzał dla PLL „LOT”. Czyżby więc PLL „LOT” był elementem „bazy” razwiedki wojskowej?

ABW twierdzi, że pan Plichta wszystko to wyssał sobie z palca. No dobrze – ale pieniędzy chyba sobie nie wyssał – a z informacji prasowych wynika, że pojawił się wprawdzie „znikąd” , ale za to z dużą ilością gotówki. Czy to była jego gotówka, czy też pan P. – podobnie jak wielu innych tubylczych biznesmenów – jedynie zarządzał forsą powierzoną mu przez którąś watahę bezpieczniaków gwoli poszerzenia dotychczasowej „bazy” – tego już się pewnie nigdy nie dowiemy – ale wygląda na to, że i pan P. i forsa pochodziły z niewłaściwej strony Mocy – to znaczy tej, która właśnie przegrała starcie z razwiedką. To oczywiście teoria spiskowa, którą zdecydowanie odrzuca politolog, pan prof. Adam Wielomski, dając do zrozumienia, że razwiedki „nie ma”. Cóż można na to powiedzieć? Na świecie jest sporo ludzi twierdzących, że Boga również „nie ma” i wielu z nich jest też profesorami.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    15 sierpnia 2012

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2585

Skip to content