Aktualizacja strony została wstrzymana

Zapomniany ubek

Czy dawny „ludowy” partyzant, ubek w randze wiceministra bezpieczeństwa publicznego, i milicjant (zastępca komendanta głównego MO) Jan Ptasiński, stanie przed sądem? Choćby za to, że pacyfikował poznański czerwiec 1956 r., a potem marzec 1968 r.? Nic na to nie wskazuje. System III RP chroni takich jak on.

Dziś Ptasiński jest działaczem kombatanckim, pisarzem i publicystą. Przed wojną był murarzem.

Jana Ptasińskiego do bezpieki skierowała komunistyczna partia, której zaufanym działaczem był od 1943 r. Dwa lata później uczestniczył w porwaniu i zamordowaniu działacza PSL-u Wacława Milczarczyka. Ta sprawa nigdy do końca nie została wyjaśniona.

„Zasłużoną” funkcję wiceszefa MBP pełnił przez dwa lata – od 5 grudnia 1952 r. do 9 grudnia 1954 r. Dbał o właściwą świadomość klasową ubeckich szeregów, tropił wrogów – wewnętrznych i zewnętrznych. Po rozwiązaniu MBP Ptasińskiego przeniesiono do powstałego na jego miejsce Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego przy Radzie Ministrów. Tam też nadzorował – z ramienia PZPR-u – bezpieczniackie kadry. Znów był zastępcą, ale – tak jak w MBP – niezwykle wpływowym.

Podczas narady kierownictwa MBP w listopadzie 1954 r. (na krótko przed rozwiązaniem resortu, kiedy władze wiedziały już, że Józef Światło – sam obciążony zbrodniami stalinizmu – wybrał wolność w USA) Ptasiński mówił: „Nasz aparat stoczył wiele zwycięskich walk z bandami, jak też na »cichym froncie«. Duży jest wkład aparatu w dzieło utrwalania władzy ludowej. Te osiągnięcia zawdzięczamy mądremu kierownictwu naszej partii”.

Zaufanemu towarzyszowi i doświadczonemu ubekowi partia wyznaczała odpowiedzialne zadania, kierując go na najtrudniejsze odcinki walki z „kontrrewolucją”. Kiedy w czerwcu 1956 r. wybuchło poznańskie powstanie, Jan Ptasiński „przypadkowo” znalazł się w Moskwie. W porozumieniu z Rosjanami, a może nawet z ich polecenia, miał nadzorować przeprowadzanie pacyfikacji w Polsce. Sowiecki wariant „pomocy” dla bratniej partii w przełomowych dla władz  PRL-u momentach realizował też później…

W styczniu 1968 r. Ptasiński ponownie pojechał do Moskwy, tym razem na dłużej. W stolicy Kraju Rad objął stanowisko ambasadora PRL. Dla nikogo nie było tajemnicą, że jest jednym z przywódców antysemickiej frakcji Mieczysława Moczara. Sam przyznawał, że z tow. „Mietkiem” pozostawał „w bliskich stosunkach przyjacielskich aż do dnia jego śmierci”. Rola Ptasińskiego w Marcu ’68 musiała być podobna do tej, jaką odegrał podczas poznańskiego Czerwca ’56. To m.in. potwierdzałoby tezę, że nad wydarzeniami antysemickimi w Polsce Moskwa miała ścisły nadzór.

Prócz Moczara, wzorem dla Jana Ptasińskiego był również Władysław Gomułka. Później, gdy Ptasiński zajął się pisarstwem (to częsta praktyka wśród ubeków), wiele artykułów poświęcił towarzyszowi „Wiesławowi”, wychwalając jego „polską drogę do socjalizmu”. W 2002 r. ten murarz-literat napisał o swoim idolu: „Używając słów Juliana Marchlewskiego, powiedzieć trzeba o nim: »Twardy był człowiek i twardy miał żywot. (…) Proletariuszem był. Z tych robociarzy polskich, których żadna moc nie złamie«”. W swoich książkach i artykułach na łamach „Głosu Kombatanta Armii Ludowej” Jan Ptasiński (czasem pod pseudonimem Leszek Sławomirski) wychwala wielkie czyny „ludowej” partyzantki i trudne początki „ludowej” władzy. Temida III RP nigdy poważnie się nim nie zainteresowała.

Tadeusz Płużański
GPC

Za: Publikacje "Gazety Polskiej" (23.07.2012) | http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/435874,zapomniany-ubek

Skip to content