Aktualizacja strony została wstrzymana

Samobójstwo to ostatnia rzecz, jaką mógłby zrobić gen. Petelicki

Rozmowa z Wojciechem Sumlińskim, dziennikarzem śledczym

Był jednym z oficerów bardzo krytycznie odnoszących się do tego, co dzieje się z armią, z „Gromem”, co zrobiono z tą wybitną jednostką. Mówił na przykład, że nasi decydenci zachowują się tak, jakby polskie siły zbrojne doprowadzić chcieli do stanu, w którym pobić je będzie mogła armia skautów – o śmierci generała Sławomira Petelickiego rozmawiamy z Wojciechem Sumlińskim, dziennikarzem śledczym.

Jak przyjął Pan wiadomość o śmierci generała Petelickiego?

– Takiej serii tajemniczych zgonów w ostatnim dwudziestoleciu jeszcze nie było. Co „samobójstwo” to więcej znaków zapytania, zagadek, pytań na które nie ma odpowiedzi. Przypomnę choćby kwestię śmierci Andrzeja Leppera i jego mecenasa Ryszarda Kucińskiego, którzy zginęli w przeciągu kilku miesięcy. Były wicepremier na krótko przed śmiercią wyznał red. Tomaszowi Sakiewiczowi, że dysponuje dokumentami, które, jeżeli wyszłyby na światło dzienne, będą stanowić zagrożenie dla ich życia. I parę miesięcy potem oni tracą życie. A teraz generał Petelicki… Podpisuję się obiema rękami i nogami pod stwierdzeniem, że gdyby odrzucić wariant samobójstwa, to nie znaleźlibyśmy lepszego momentu, w którym ta śmierć mogła zostać „przykryta” lepiej i skuteczniej niż ten dzień, gdy do niej doszło. Był to, jak wiemy, wieczór, w którym cała Polska żyła wielkim wydarzeniem sportowym, najważniejszym meczem piłkarskiej reprezentacji od wielu lat. Sporo ludzi mówi, że samobójstwo to jest ostatnia rzecz, jaką mógłby zrobić generał Petelicki.

Czy znał go Pan osobiście? Jak Pan sytuuje osobę generała Petelickiego w pejzażu barwnych postaci III RP?

– Miałem z nim styczność tylko raz. Rozmawialiśmy, gdy w roku 2003 nazwisko gen. Petelickiego pojawiło się w zeznaniach Jarosława Sokołowskiego ps. „Masa”. W tamtym czasie to, co mówił „Masa” traktowano jako pewnik. Na podstawie jego słów poszedł do więzienia cały zarząd mafii pruszkowskiej. Zdumiewające było tylko to, że gdy Sokołowski mówił o gangsterach, to ich zamykano, a gdy mówił o politykach, to tę część śledztwa marginalizowano i odkładano ad acta. Tymczasem, skoro „Masa” miał być wiarygodny mówiąc o gangsterach, to jest też wiarygodny, gdy opowiada o politykach. Dlatego właśnie, że nie można być tylko do połowy w ciąży, zająłem się tą sprawą i dlatego podjąłem ryzyko ujawnienia tajemnicy państwowej, co nastąpiło na łamach tygodnika „Wprost” w roku 2003, w porozumieniu z wydawcami, Markiem Królem i Stanisławem Janeckim. W tamtym okresie Jarosław Sokołowski dość dużo mówił o generale Petelickim stwierdzając, że zalicza się on do swego rodzaju establishmentu III RP. Według Sokołowskiego, miał on wchodzić w rozmaite przedsięwzięcia  biznesowe i też zapraszać do nich oficerów „Gromu”. Miał bardzo sprawnie poruszać się na styku polityki, wielkiego biznesu, służb specjalnych, no i zorganizowanej przestępczości. Nie chodzi o to, że generał Petelicki był przestępcą, ale na tym styku dochodziło do wielomilionowych transakcji. Jednym z takich interesów, organizowanych przezeń miało być zapewnienie specjalistycznej ochrony  dla gigantycznych przedsięwzięć lokowanych nad zachodnią granicą Polski. „Masa” dość dokładnie opisywał, na czym te przedsięwzięcia polegały. Mówiąc krótko, nie były to czyste interesy. Gdybym zatem miał mówić poprzez pryzmat swojego zainteresowania generałem, na podstawie tego, do czego doszedłem wertując różne dokumenty i akta, to poza tą świetlaną kartą twórcy „Gromu”  była też karta, o której część opinii publicznej nie wie.

W aktach „Masy” generał pojawiał się w jednym szeregu z całą plejadą pierwszoligowej śmietanki politycznej III RP, rozmaitych układów biznesowych i rozmaitych innych.  W trakcie naszej rozmowy nie przeczył, że brał udział w opisanym przedsięwzięciu, tłumaczył to na różne sposoby. Mówił, że nie wiedział o tym, że były to interesy dwuznaczne, trefne , nie miał pojęcia, że stoi za tym przestępczość zorganizowana. Podkreślał, że zarówno on, jak i oficerowie „Grom” są ludźmi honoru i nie uczestniczyliby w operacjach, za którymi stoją ludzie „Pruszkowa”. Koniec końców zresztą, ta operacja miała się ponoć nie udać.

I to był jedyny kontakt między nami, jedyna rozmowa. Natomiast znam ludzi, którzy dobrze znali generała i oni na tę wiadomość zareagowali dokładnie tak samo. Rozmawiałem z trzema takimi osobami, wszystkie twierdzą zgodnie, że samobójstwo to jest najbardziej bzdurna informacja w odniesieniu do generała Petelickiego. Mówiąc krótko, nie wierzą w to ani na jotę.

W  ostatnim czasie, zwłaszcza po katastrofie smoleńskiej generał mocno krytykował zarządzanie polską armią, wręcz jej postępującą destrukcję. W sprawie sytuacji panującej w MON zwracał się m.in. do premiera. Jak ocenia Pan ten aspekt publicznej działalności gen. Petelickiego?

 Był jednym z oficerów bardzo krytycznie odnoszących się do tego, co dzieje się z armią, z „Gromem”, co zrobiono z tą wybitną jednostką. Takich głosów było sporo. Mówił na przykład, że nasi decydenci zachowują się tak, jakby polskie siły zbrojne doprowadzić chcieli do stanu, w którym pobić je będzie mogła armia skautów. Mam kontakt z panią Ewą Błasik, która w naszych rozmowach podkreśla, iż wielu oficerów w mocnych słowach wyraża się o tym, jak niszczona jest polska armia. Generał Petelicki był jedną z tych osób, a ponieważ był bardzo znany, jego głos brzmiał bardzo wyraziście.

Dodam, iż zmarły generał znał bardzo wiele osób ważnych i wpływowych w III RP i wiele tajemnic ich dotyczących. Był postacią przewijającą się przez rozmaite kręgi i sytuacje. Z całą pewnością, tak jak mówili mi ludzie będący dużo bliżej generała niż ja, był on powiernikiem bardzo wielu tajnych informacji. Gdy przypomnę sobie śmierć Andrzeja Leppera, to na samym początku przypominano, że zabrał on do grobu wiedzę o wielu sprawach, które być może już nigdy nie ujrzą światła dziennego. Jedną z takich osób – bardzo dużo wiedzących  i mogących wiele z taką wiedzą zrobić – był również generał Petelicki.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: RoM

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2012-06-18)

Dlaczego zginął Petelicki

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła wczoraj śledztwo w sprawie śmierci gen. Sławomira Petelickiego

Według wstępnych ustaleń generał zginął w wyniku rany postrzałowej głowy; nie stwierdzono innych obrażeń. Zabezpieczono m.in. nagrania z monitoringu w podziemnym parkingu. Ale, jak się okazuje, kamery obserwowały m.in. miejsca, gdzie padł strzał. Jako wstępną kwalifikację prawną postępowania przyjęto art. 151 kodeksu karnego, który przewiduje karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 dla tego, kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na życie. Jak poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Dariusz Ślepokura, kwalifikacja ta przyjmowana jest z reguły przy śledztwach w sprawie samobójstw. – Może się to zmienić, jeśli pojawiłyby się nowe okoliczności – podkreślał prokurator. Potwierdził także, że wstępne oględziny zwłok ujawniły ranę postrzałową głowy wlotową i wylotową oraz że nie stwierdzono jakichkolwiek innych obrażeń. Więcej będzie wiadomo po sekcji zwłok.

Nieżyjącego generała Petelickiego znalazła w sobotę żona w podziemnym parkingu wielorodzinnego budynku, w którym mieszkał na warszawskim Mokotowie. Obok ciała leżała broń, z której padł strzał. Od razu sugerowano, że było to samobójstwo. Wokół śmierci twórcy GROM pojawiło się mnóstwo spekulacji, które miały wskazywać na jego problemy rodzinne, nałóg, chorobę, utratę wpływów. Wiele z tych teorii nie pasuje jednak do wizerunku osoby o silnym charakterze, posiadającej szerokie kontakty w elitach władzy, duże grono wpływowych przyjaciół i ogromną wiedzę na temat życia publicznego.
– Praktyka pokazuje, że jest to zdarzenie dziwne. Trudno przyjąć, że w Polsce ma miejsce wysyp samobójstw znanych osób, ale wygląda na to, że wszystkie te przypadki łączy fakt posiadania przez nie unikalnej wiedzy, która mogła grozić jakimś osobom – komentuje Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej. Przypomina też, że Petelicki był bardzo krytyczny wobec rządu Donalda Tuska po katastrofie smoleńskiej. – Nie mógł zrozumieć, dlaczego rząd nie korzysta z możliwości badania przyczyn tej tragedii przy pomocy NATO i Amerykanów. Był przekonany, że wyjaśnienie katastrofy jest w zasięgu ręki, ale z jakichś powodów państwo polskie nie chce tego zrobić. Uważał, że na terenie Polski ma miejsce rywalizacja różnych obcych mocy – podkreśla Szeremietiew. Jak relacjonuje, znali się bardzo dobrze z Petelickim. – Kiedy AWS doszła do władzy, Petelicki został przywrócony do dowództwa GROM. Dostał nawet szlify generalskie. Z racji swoich obowiązków spotykałem się z nim i przyznaję, że mi zaimponował podczas wspólnych ćwiczeń z Amerykanami na naszym terytorium. Źołnierze GROM i on spisali się wtedy znakomicie – relacjonuje Szeremietiew. Petelicki stanął w obronie ówczesnego wiceszefa MON, gdy ten został oskarżony o nadużycia w resorcie. – Mówił, że absolutnie nie wierzy w to, co mi się zarzuca. Mieliśmy podobne rozpoznanie co do tego, kto inspirował akcję przeciwko mnie, dlaczego tak się stało i jak zostało przeprowadzone – tłumaczy. Co ciekawe, w wydanym wczoraj oświadczeniu Romuald Szeremietiew poinformował, że śmierć Petelickiego zmusiła go do zabrania głosu w swojej sprawie. Pod koniec kadencji rządów AWS Szeremietiew został oskarżony na łamach prasy przez Annę Marszałek i Bertolda Kittla o to, że udostępnił tajne informacje swojemu asystentowi Zbigniewowi Farmusowi. Ten z kolei miał domagać się łapówek od koncernów zbrojeniowych. Pisano także, że wiceminister obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka więcej wydaje, niż zarabia. Po tych publikacjach ówczesny szef resortu obrony Bronisław Komorowski najpierw zawiesił, a później odwołał ze stanowiska swojego zastępcę. We wczorajszym oświadczeniu Szeremietiew napisał: „Oświadczam, że jestem zdrowy, nie mam żadnych kłopotów natury osobistej lub finansowej i nie zamierzam popełniać samobójstwa”. Jak wyjaśnia, ma to związek nie tylko z tajemniczą śmiercią twórcy GROM, ale właśnie z historią fałszywych oskarżeń pod jego adresem. Tłumaczy, że w ubiegłym roku otrzymał z poważnego źródła wiadomość, że w „pewnym wpływowym gronie rozważano kwestię uciszenia mnie na zawsze”. „Nie było pewności, czy decyzja w tej sprawie zapadła” – napisał Szeremietiew. – Te ostrzeżenia wiązały się z wyrokiem uniewinniającym, jaki zapadł w mojej sprawie. Obawiano się, czy nie będę jakoś przeszkadzał. W każdym razie na wypadek mojej śmierci zdeponowałem u zaufanej osoby oświadczenie, w którym zawarłem stosowną wiedzę na temat okoliczności tego, co się stało – ujawnia Szeremietiew.

Maciej Walaszczyk

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 19 czerwca 2012, Nr 141 (4376)

 

Doradca Komorowskiego sugerował by gen. Petelicki „strzelił sobie w łeb”

Przypominamy skandaliczne słowa Tomasza Nałęcza sprzed ok. 2 miesięcy.

Generał Petelicki mówiąc o smsach rozsyłanych przez polityków PO rozsierdził do czerwoności Tomasza Nałęcza, naczelnego harcownika Pałacu Prezydenckiego. Nałęcz w sobie podobnym stylu, z miną pełną obrzydzenia mieszał Petelickiego z błotem, sugerując że za krytykę rządu powinien sobie w łeb strzelić.

Przypomnijmy te słowa, bo w publicznych mediach o nich nie przeczytamy:

13 maja 2012 PJN zaapelowała do prezydenta Bronisława Komorowskiego o zdymisjonowanie jego doradcy, prof. Tomasza Nałęcza, w związku z wypowiedzią, w której wg. PJN obraził on gen. Sławomira Petelickiego. Nałęcz nie kryje zdumienia. – Apel jest niczym żywcem wyjęty z twórczości Mrożka – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. – Gen. Petelickiemu zaszkodziło jego własne zachowanie, które nie było godne generała Wojska Polskiego – dodaje.

Poseł PJN Paweł Poncyljusz powiedział, że Nałęcz w Radiu ZET „w niewybredny i obcesowy” sposób publicznie obraził gen. Petelickiego.

Nałęcz stwierdził, że prawdziwy generał w II RP, gdyby miał krytykować rząd, to pozbawiłby się życia.

To były bardzo ostre słowa, dlatego zwracamy się z apelem do prezydenta o odwołanie z funkcji doradcy prof. Nałęcza – powiedział Poncyljusz.

„W naszej ocenie niedopuszczalne jest, by doradca głowy państwa publicznie obrażał generała wojska polskiego i nie poniósł za to żadnych konsekwencji. Pana reakcja na słowa Nałęcza będzie wyznaczała poziom szacunku Państwa dla swoich obrońców” – czytamy w apelu PJN.

Chodzi o wypowiedź Nałęcza 17 kwietnia w programie „7. dzień tygodnia” w Radiu ZET. Doradca prezydenta skomentował w nim zachowanie gen. Sławomira Petelickiego, które – zdaniem Nałęcza – było niegodne polskiego generała.

Gen. Petelicki powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską że tuż po katastrofie smoleńskiej czołowi politycy PO otrzymali sms-y z instrukcją, jak mają wypowiadać się na temat katastrofy – „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”.

W „7. dniu tygodnia” w Radiu ZET Nałęcz powiedział, że w II RP, którą zajmuje się jako historyk, nie było sms-ów, ale były telefony. –

Źeby w II RP emerytowany generał mówił, co ktoś do kogoś w telefonie powiedział, to by sobie najpierw w łeb strzelił

. To było poniżej honoru polskiego oficera – powiedział Nałęcz.

Doradca prezydenta dodał, że o cudzej rozmowie mogła mówić raczej „

jakaś łajza, a nie generał

„. – Mówię o II RP, może w IV jest inaczej – wyjaśnił.

To właśnie tych słów Nałęcza dotyczy apel PJN. – Ze zdumieniem zapoznałem się z tym apelem, bo jest niczym żywcem wyjęty z twórczości Mrożka – powiedział Nałęcz w rozmowie z Wirtualną Polską. – Apel odnosi się do mojej wypowiedzi sprzed niemal miesiąca. Paweł Poncyljusz siedział koło mnie w studiu Radia ZET i mógł wtedy skomentować tę wypowiedź – dodał.

– PJN przypisuje mi kłamliwie, że powiedziałem, że generał w II RP nie skrytykowałby rządu, a przecież taka sytuacja w II RP miała miejsce. Powiedziałem, że w II RP generał w stanie spoczynku nie opowiadał, co usłyszał, że ktoś komuś powiedział w rozmowie telefonicznej – wyjaśnił doradca prezydenta.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Gen-Petelicki-sam-sobie-zaszkodzil-Nalecz-oburzony,wid,13407684,wiadomosc.html?ticaid=1ea85

Łazarzu, jesteś prawnikiem, czy jest jakiś paragraf na namawianie do popełnienia przestępstwa?

Co teraz czuje Tomasz Nałęcz, jeśli – załóżmy przykładowo – że Petelicki wziął sobie jego słowa do serca?

A może jego słowa były wypuszczonym sygnałem w eter „temu panu już dziękujemy” ?

A teraz wyobraźmy sobie co by się działo gdyby takie słowa powiedział Ziobro np. o Schetynie a miesiąc póxniej znaleziono by martwego Schetynę?

CAŁA POLSKA BY SZALAŁA na czele z gazetą wybiórczą, lisem i olejnik.

A dziś? Dziś mamy festiwal ciszy.

Acontrario

Za: Nowy Ekran (19.06.2012)

 

Wywiad z gen. Petelickim (materiał archiwalny, maj 2011r.)

Polecamy wywiad z gen. Petelickim dla TV TRWAM – link (MP3) Radio Maryja

Skip to content