Aktualizacja strony została wstrzymana

Zagadka notatki Szelepina – dr Witold Wasilewski

W początku marca 1940 r. ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria skierował do Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików) adresowane do „towarzysza Stalina” pismo z projektem decyzji o likwidacji polskich jeńców. Większość Polaków przewidzianych do wymordowania przetrzymywano w obozach specjalnych NKWD w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie: „14 736 byłych oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, żandarmów, służby więziennej, osadników i agentów wywiadu: ponad 97% narodowości polskiej”; pozostałą grupę spośród „18 632 (wśród nich 10 685 Polaków)” przetrzymywano w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi.

Wniosek został rozpatrzony przez Biuro Polityczne 5 marca 1940 roku. Na dokumencie, na którym wpisano tę datę, obok parafy wnioskującego Berii znalazły się podpisy: Józefa Stalina, Klimienta Woroszyłowa, Wiaczesława Mołotowa i Anastasa Mikojana, oraz adnotacja sekretarza o zaakceptowaniu decyzji również przez Michaiła Kalinina i Łazara Kaganowicza. Postanowienie Politbiura potwierdzone zostało w decyzji z 5 marca 1940 r. sporządzonej wyciągiem z protokołu nr 13. Decyzją tą członkowie Politbiura Komitetu Centralnego WKP (b) skazali na zagładę 25 700 Polaków.

Tajna notatka szefa KGB do I sekretarza KPZR z 1959 roku

Wedle datowanej na 3 marca 1959 r. notatki szefa KGB ZSRS Andrieja Szelepina dla sekretarza generalnego KPZS Nikity Chruszczowa, na podstawie decyzji z 5 marca 1940 r. wykonanej przez „specjalną trójkę NKWD ZSRR rozstrzelano 21 857 osób”. W rozwinięciu szef sowieckiej bezpieki precyzyjnie co do liczby, ale dość ogólnikowo, jeśli chodzi o opis geograficzny zbrodni, stwierdza, że ofiar z Lasu Katyńskiego w obwodzie smoleńskim było 4421, w Starobielsku w obwodzie charkowskim 3820, w Ostaszkowie w obwodzie kalinińskim 6311, zaś w innych obozach i więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi 7305.

Zgodnie z dzisiejszą wiedzą, opartą również na wielu innych dokumentach, a także ekshumacji w Katyniu w 1943 r. i późniejszych ekshumacjach w Charkowie-Piatichatkach, Miednoje i podkijowskiej Bykowni, jeńców Kozielska rozstrzelano w Lesie Katyńskim, w daczy NKWD lub wprost nad dołami śmierci, w których ukryto ciała; jeńców Starobielska rozstrzelano w Charkowie i tam też na obrzeżu miasta blisko wsi Piatichatki pogrzebano; jeńców Ostaszkowa rozstrzelano w Kalininie (Twerze), a ciała ukryto koło oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów miejscowości Miednoje. Równolegle dokonano mordu na więźniach przetrzymywanych na zagarniętych przez Związek Sowiecki ziemiach II Rzeczypospolitej, którego to wątku jednak w notatce nie rozwinięto. NKWD zrealizowało zbrodniczą akcję na Polakach z trzech obozów specjalnych i więzień „rozładowania” w kwietniu i w maju 1940 roku.

Wartościowy „podarunek” prezydenta FR Borysa Jelcyna

Notatka Andrieja Szelepina wraz ze stanowiącym jej załącznik projektem decyzji Prezydium KC KPZS z 1959 r. została przekazana Polsce przez prezydenta Borysa Jelcyna 14 października 1992 r. wraz z około dwudziestoma innymi dokumentami przechowywanymi w Pakiecie nr 1, w Teczce Specjalnej. Osobaja Papka, czyli Teczka Specjalna z pieczęcią „Ściśle Tajne” (Sow. Siekrietno), była przez kilkadziesiąt lat zdeponowana w sektorze nr 6 w tajnej części Archiwum KC WKP (b) – KPZR. Zgromadzono w niej najważniejsze i zarazem najtajniejsze dokumenty na temat najpierw zatajonej, a następnie zakłamanej zbrodni. Stały dostęp do niej miał tylko szef sowieckiego państwa i szef archiwum. Już w momencie przekazania Polsce jednostronicowej, odręcznie napisanej notatki, a właściwie jej kopii – bo pamiętajmy, że zawsze, kiedy mówimy o przekazywanych z Moskwy dokumentach, są to w rzeczywistości tylko ich kopie – było jasne, że ma ona bardzo istotną wartość jako źródło historyczne.

Wartość krótkiej notatki i jeszcze bardziej lapidarnego jednozdaniowego załącznika z marca 1959 r. dla poznania tragicznego zagadnienia samej Zbrodni Katyńskiej jest znacząca. Zbiorcza informacja Andrieja Szelepina stanowi do dziś ważne potwierdzenie faktycznej liczby Polaków z całą pewnością zgładzonych w oparciu o decyzję z 5 marca 1940 roku. Zgodnie z szeregiem ujawnionych w kilku etapach w latach 90. zeszłego stulecia szczegółowych materiałów operacyjnych i sprawozdań NKWD z okresu wojny liczba pomordowanych była zbliżona do 22 tysięcy.

Andriej Szelepin nie podał natomiast precyzyjnie wszystkich miejsc mordów i ukrycia zwłok, zbijając, ze względu na syntetyczny charakter notatki, w jedno miejsca przetrzymywania i wymordowania oraz ukrycia ciał ofiar. Jest to dotkliwy brak, gdyż cały czas – wbrew często pochopnie powielanym sądom – nie znamy miejsc ukrycia zwłok zdecydowanej większości ofiar Zbrodni Katyńskiej, w części której dotyczyła ona więźniów z tzw. wschodniej Ukrainy i Białorusi.

Czego się tylko domyślamy i czego nadal nie wiemy

W oparciu o wykopaliska i dokumenty możemy jedynie z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa wskazać na Bykownię pod Kijowem jako miejsce ukrycia części zwłok ofiar z ukraińskiej listy i z mniejszą już pewnością Kuropaty pod Mińskiem dla ofiar z listy białoruskiej. Nie wiemy, gdzie leżą zwłoki więźniów wysłanych do Charkowa i Chersonia, a być może i w inne miejsca, bądź rozstrzelanych w więzieniach na anektowanych ziemiach Rzeczypospolitej. Odtworzenie miejsc mordów na tych Polakach opiera się w rzeczywistości tylko na domniemaniu, iż wskazane w ekspediującym Polaków z zachodnich obwodów ZSRS rozkazie Ławrientija Berii więzienia docelowe w Mińsku, Kijowie, Charkowie, Chersoniu są miejscami mordu, co nie jest pewne.

Pewność dałyby nam dokumenty NKWD opisujące przebieg tej części zbrodni, których Polska nigdy nie otrzymała. Odpowiedź na kluczowe pytania mogłyby przynieść też tzw. teczki osobowe ofiar tworzone w czasie śledztwa za ich życia i kończone protokołem z egzekucji, który rozstrzygnąłby kwestię miejsca ich zgładzenia. Nawet tylko ta ostatnia makabryczna sowiecka „sprawka” z wykonania przez NKWD wyroku śmierci na mocy decyzji Politbiura WKP (b) z 5 marca 1940 r. byłaby niezwykle cennym źródłem wiedzy o zbrodni ludobójstwa i jednostkowym losie jej ofiar. Tymczasem, co może zdziwić nawet interesującego się historią sprawy katyńskiej Czytelnika, nie dysponujemy ani takimi teczkami, ani pojedynczymi protokołami – również w odniesieniu do wszystkich pozostałych ofiar zbrodni, czyli także tych pochodzących z obozów w Kozielsku, Starobielsku, Ostaszkowie, o których – jak się okazuje – wiemy wcale nie aż tak daleko więcej. Polska nigdy nie tylko tych dokumentów nie otrzymała, ale także karmiona była z Moskwy przekazem o niezachowaniu się ich w rosyjskich archiwach. Podobnie rzecz ma się z tzw. listą białoruską, czyli imiennym wykazem pomordowanych przetrzymywanych przed kaźnią w więzieniach na terenie Białoruskiej SRS – najbardziej znanym, ale nie jedynym źródłowym ogniwem brakującym nam do osiągnięcia poziomu wiedzy o mordzie katyńskim, który można uznać za satysfakcjonujący w odniesieniu do międzynarodowej zbrodni o tak wielkim znaczeniu w naszej narodowej historii.

Czy notatka Szelepina wyjaśnia luki w dokumentacji?

Pismo szefa KGB z 1959 r. do Nikity Chruszczowa wiąże się wprost z kwestią luk w dokumentacji. Notatka ta stanowi klucz do zagadki braku wielu kluczowych dokumentów Zbrodni Katyńskiej, a może raczej należałoby powiedzieć, że rozstrzygnięcie tajemnicy notatki jest kluczem do wyjaśnienia większości wątpliwości związanych ze zniknięciem bądź jednak tylko brakiem dostępu do wielu dokumentów.
Rola jednej kartki papieru w bardzo ważnym wątku sprawy katyńskiej jest wyjątkowa. O ile do kwestii historii zbrodni notatka z 1959 r. jest źródłem ważnym, ale przecież tylko jednym z wielu – obok kluczowej notatki szefa NKWD Ławrientija Berii, na której podpisali się Stalin i pozostali zbrodniarze, wyciągu z protokołu Politbiura WKP (b) z 5 marca 1940 r. ze zbrodniczą decyzją oraz wielu dokumentów operacyjnych wytworzonych przez NKWD – o tyle dla historii dziejów dokumentacji katyńskiej jest źródłem najważniejszym i równocześnie najbardziej zagadkowym.

Zagadka notatki Andrieja Szelepina i jej waga w sprawie katyńskiej tkwi w tej części dokumentu, która była istotnym powodem jego powstania, oraz w jej załączniku. Szef KGB nie napisał bowiem do Chruszczowa po to, aby opowiedzieć mu o zbrodni. Chruszczow, jako aktualny szef państwa, miał dostęp do kluczowych dokumentów na jej temat, w tym do protokołu z 5 marca 1940 r., zaś jako szef partii na Ukrainie w 1940 r. miał o niej już wówczas przynajmniej wyrywkową wiedzę. W latach 50. XX w. Chruszczow miał okazję przypomnieć sobie o zbrodni, kiedy w 1952 r. Biuro Polityczne WKP (b) odrzuciło prośbę Komisji Izby Reprezentantów USA o pomoc w badaniu zbrodni oraz w 1956 r., kiedy kongresmani USA prosili go w liście, już jako I sekretarza KPZR, o ujawnienie prawdy.

Tajemnice odręcznie spisane

Zasadnicza treść notatki zawierała się w jej drugiej części, brzmiącej:
„Od momentu przeprowadzenia wymienionej operacji, tj. od 1940 roku, żadnych informacji związanych z tą sprawą nikomu nie udzielano i wszystkie akta w liczbie 21 857 przechowywane są w opieczętowanym pomieszczeniu.
Z punktu widzenia Organów Sowieckich wszystkie te akta nie przedstawiają ani operacyjnej, ani historycznej wartości. Wątpliwe jest, by mogły one przedstawiać rzeczywistą wartość dla naszych polskich przyjaciół. Przeciwnie nawet, jakkolwiek nieprzewidziana niedyskrecja może doprowadzić do zdekonspirowania przeprowadzonej operacji, ze wszystkimi niepożądanymi dla naszego państwa następstwami. (…)
W związku z wyżej powiedzianym wydaje się celowe zniszczenie wszystkich akt ewidencyjnych dotyczących osób rozstrzelanych w 1940 roku w ramach wyżej wymienionej operacji.
Dla odpowiedzi na potencjalne pytania po linii KC KPZR bądź Rządu Sowieckiego można pozostawić protokoły posiedzeń trójki NKWD, która osądziła wymienione osoby na karę rozstrzelania, i akta dotyczące wykonania decyzji i przechowywać je można w specjalnej teczce.
Projekt decyzji KC KPZR w załączeniu”.
Załączony do notatki jednozdaniowy projekt decyzji zakładał zezwolenie KGB na likwidację wszystkich akt związanych z operacją przeprowadzoną zgodnie z decyzją KC WKP (B) z 5 marca 1940 r., z wyjątkiem protokołów posiedzeń trójki NKWD ZSRS.
Projekt „Decyzji Prezydium KC KPZR” znalazł się w Pakiecie nr 1 przechowywanym w Teczce Specjalnej w formie złożonej przez Szelepina, czyli bez wpisanej daty dziennej, co każe go traktować jako wniosek, a nie decyzję, choć sam fakt znalezienia się projektu w Teczce Specjalnej, którą autor proponował założyć, sugeruje, że projekt KGB został przekuty w decyzję polityczną. Pozwala przyjąć roboczą hipotezę o zaakceptowaniu i realizacji decyzji zniszczenia części ważnych dokumentów.
Zwraca uwagę, że cytowana notatka Szelepina dla Chruszczowa, wraz z załącznikiem, została sporządzona przez jej autora odręcznie. Była to praktyka absolutnie wyjątkowa, znamionująca najwyższy, ponadstandardowy poziom utajnienia sprawy. Odręczny zapis stosowano bardzo rzadko. Dość powiedzieć, że w Pakiecie nr 1, zawierającym bardzo newralgiczne, pochodzące z kilkudziesięcioletniego okresu istnienia ZSRS dokumenty, był to jedyny dokument napisany ręcznie. Normą było pismo maszynowe. Skreślenie notatki odręcznie oznaczało rezygnację przez autora z pomocy maszynistki, czyli osoby wielokrotnie sprawdzanej pod kątem zaufania i dyskrecji, która zawodowo nie widziała i nie pamiętała przepisywanego tekstu, było więc wyrazem najwyższej ostrożności. Tym sposobem droga dokumentu do adresata – faktyczna, gdyż nie chodziło tu o formalny obieg, którego sekretarka nie była ogniwem – została przez Szelepina skrócona do zupełnego już minimum, poprzez wyłączenie z niej nawet etatowej maszynistki KGB. Świadczyło o wadze, jaką szef tej instytucji przypisywał w 1959 r. zachowaniu tajemnicy o zbrodni popełnionej na mocy decyzji podjętej 5 marca 1940 roku.

Co dalej z propozycją KGB?

Propozycja zakładała zniszczenie pozapolitycznej dokumentacji sprawy Katynia, czyli nie obejmowała dokumentów wytworzonych przez kierownictwo ZSRS, które znalazły się w Teczce Specjalnej. Szelepin, jak można przypuszczać na podstawie enigmatycznego w brzmieniu dokumentu, chciał w pierwszym rzędzie zniszczyć wspomniane już teczki osobowe ofiar wraz z kartami ewidencyjnymi wysyłanymi do centrali w Moskwie z obozów za ekspediowanymi na śmierć jeńcami, a być może także inne dokumenty sprawozdawcze i operacyjne NKWD.
Pełna realizacja zwłaszcza tego ostatniego zadania byłaby bardzo pracochłonna, rozciągnięta w czasie i ze względu na sposób obiegu i archiwizacji dokumentów trudna do wykonania w stopniu oznaczającym wyczyszczenie archiwów raz na zawsze ze wszystkiego.

Należy zwrócić uwagę, że ujawnione kilka lat temu przez Ukraińską Służbę Bezpieczeństwa dokumenty wprost wskazały na niszczenie na Ukrainie dokumentów Zbrodni Katyńskiej już na początku lat 50. XX wieku. Ilość materiału i przechowywanie ich nie tylko w organach republik i obwodów, ale także w Moskwie, i odwrotnie – nie tylko w terenie, ale i w centrali, sprawiały jednak, że zawsze istniało ryzyko przetrwania części dokumentacji. W efekcie dysponujemy dziś tzw. listą ukraińską, czyli wykazem imiennym zamordowanych więźniów z zachodnich obwodów Ukraińskiej SSR. Przetrwała ona pomimo czyszczenia archiwów na Ukrainie, czyli skądinąd w republice związkowej, z której pochodzili i w której rozwinęli karierę… Chruszczow i Szelepin.
Oznacza to, że część dokumentów, nawet w wypadku podjęcia w 1959 r. decyzji o kompleksowym niszczeniu dokumentów, o ile nie wprowadzono jej w życie drobiazgowo i nie kontynuowano procederu bardzo długo, miała szansę przetrwać w sowieckich archiwach i trafić do nas w latach 90. XX wieku. Przy założeniu wydania decyzji „zniszczyć” przez Nikitę Chruszczowa tym właśnie można tłumaczyć fakt, iż do lat 90. XX w. przetrwało wiele dokumentów operacyjnych NKWD. Podczas gdy inne, w tym indywidualne teczki oficerów WP, policjantów i innych ofiar, zostały, wedle możliwego, choć – podkreślmy – niepewnego scenariusza, zniszczone w oparciu o decyzję z 1959 roku.

Co z innymi dokumentami?

Nie można jednak wersji wydarzeń zakładającej zniszczenie dużej i ważnej części dokumentacji uznać za niepodważalne i ostateczne wytłumaczenie braku w ujawnionej dotąd dokumentacji katyńskiej długiego szeregu dokumentów.

Czy rzeczywiście w 1959 r. zniszczono właśnie te dokumenty, których brak teraz odczuwamy jako dojmującą lukę źródłową na drodze poznania całokształtu przebiegu Zbrodni Katyńskiej? Nie można, jak stwierdziliśmy wyżej, całkowicie tego wykluczyć. Część dokumentów, których dotąd – jak twierdzą Rosjanie – nie odnaleziono w archiwach rosyjskich, stanowiła sygnalizowane w notatce z 1959 r. stosunkowo łatwe do kompleksowego zniszczenia elementy dokumentacji, czyli teczki osobowe i określone kategorie dokumentów, jak np. protokoły egzekucji.
Z drugiej strony brak jednak również masowej dokumentacji operacyjnej NKWD pozwalającej odtworzyć np. miejsca mordu i ukrycia zwłok więźniów, a nawet list ekspedycyjnych czy innych wykazów więźniów pozwalających zrekonstruować tzw. listę białoruską ofiar, czyli w większości dokumentów zaliczających się do kategorii „akt dotyczących wykonania decyzji”, a więc zgodnie z projektem Szelepina nigdy nieprzeznaczonych do zniszczenia. Trudno uwierzyć, że te akta – wcześniej nieskopiowane – spłonęły.

Kwestią otwartą pozostaje też dotarcie do – zgodnie z literalnie czytaną przewodnią notatką szefa KGB – nieprzewidzianych w złożonej w 1959 r. propozycji do zbrakowania protokołów posiedzeń trójki NKWD, których istnienie potwierdził Szelepin, a którymi do dziś nie dysponujemy i których powstanie, wobec szybkości zbrodniczej operacji „rozładowania” w 1940 r. i roli w niej 1 Wydziału Specjalnego NKWD, w ogóle może budzić zdziwienie. Należy dążyć do wyjaśnienia tych kwestii i udostępnienia całej ocalałej dokumentacji.

Gdzie są protokoły zniszczenia?

Wbrew pozorom należy także nadal intensywnie prowadzić dalsze poszukiwania archiwalne (czyli żądać od strony rosyjskiej działania) w odniesieniu do wspomnianych zindywidualizowanych teczek ofiar i innej dokumentacji, która być może rzeczywiście została zniszczona zgodnie z notatką z 1959 roku.

Nie ma w powyższym postulacie nic nadzwyczajnego. Przyjmując bowiem, że decyzja o niszczeniu dokumentacji została w 1959 r. podjęta, można założyć istnienie innych, wprost potwierdzających ten fakt dokumentów z 1959 r., ewentualnie z lat 60. XX wieku. W momencie tzw. brakowania sporządzano bowiem zawsze protokoły zniszczenia poszczególnych jednostek i zespołów dokumentów i wytwarzano korespondencję dotyczącą przedsięwzięcia. Dokumenty informujące o niszczeniu poszczególnych partii materiałów, a nawet pojedynczych teczek sporządzano standardowo i nie ma podstaw, by przypuszczać, że tym wypadku praktyka była odmienna. Oznacza to, że osoby publiczne powinny domagać się ujawnienia i przekazania dokumentacji z Rosji, a historycy powinni następnie ją głęboko przebadać i opisać.

A może dokumenty przetrwały?

Drugie wyjaśnienie zagadki notatki szefa KGB zasadza się na przyjęciu założenia, iż złożony przez Andrieja Szelepina projekt kompleksowej likwidacji dokumentów Nikita Chruszczow po prostu odrzucił. Źadnych dokumentów w oparciu o postanowienie z 1959 r. nie zniszczono, a te, które dotąd ujawniono, są tego najlepszym dowodem. Propozycja Andrieja Szelepina pozostała na papierze, a wszystkie najważniejsze dokumenty, włącznie z wymienionymi w notatce z 1959 r. kategoriami, przetrwały aż do dziś.

W związku z hipotetyczną możliwością zachowania praktycznie całości dokumentacji katyńskiej i – dodajmy – kierując się taką nadzieją, musimy równolegle do domagania się dokumentów potwierdzających zniszczenie ważnych składowych dokumentacji katyńskiej w oparciu o decyzję z 1959 r. stale i niezmiennie żądać od Rosjan przekazania nam – alternatywnie wobec tych pierwszych – wszystkich sygnalizowanych wyżej i wielokrotnie wymienianych w dyskusjach nad aktualnym stanem badań nad Zbrodnią Katyńską dokumentów, w tym: teczek osobowych jeńców i więźniów, protokołów z egzekucji, imiennych wykazów zamordowanych na Białorusi oraz dokumentów operacyjnych NKWD wskazujących nieznane dotąd miejsca ukrycia zwłok.
Na te wszystkie dokumenty bądź na wiarygodne, udokumentowane potwierdzenie ich rzeczywistego zniszczenia w okresie sowieckim czekamy. Na razie bez skutku.

Dokumenty ze śledztwa nr 159 milczą

Nadzieję części Polaków na zdobycie pełniejszej wiedzy o zbrodni na rodakach wzbudziły informacje o przekazaniu polskim władzom w latach 2010-2011 – na mocy decyzji politycznej premiera Władimira Putina podjętej po tragedii smoleńskiej – kopii kolejnych tomów akt rosyjskiego śledztwa karnego nr 159.

Niestety, dotychczasowe, cały czas zresztą bardzo wyrywkowe informacje wskazują na brak w kolejnych tomach, tak szumnie darowanych Polsce, najważniejszych dokumentów. Znajduje się tam natomiast masowa dokumentacja operacyjna NKWD, głównie powielająca, a tylko w nielicznych miejscach poszerzająca naszą aktualną wiedzę o już rozpoznanych aspektach Zbrodni Katyńskiej. W kopiach akt znajduje się m.in. dokumentacja odnosząca się do różnych ofiar NKWD jeszcze z lat 30. XX w., a także cała masa dokumentów wytworzonych przez samych śledczych w latach 90. XX w., a nawet kserokopie publikacji drukowanych. Kserokopie akt ze śledztwa nr 159 przekazywane były – o czym nie wszyscy wiedzą bądź pamiętają – do Polski wiele lat przed anonsowanym w ostatnim okresie „ociepleniem stosunków”. Wśród dokumentów przekazanych w okresie premierostwa Władimira Putina nie ma natomiast żadnych materiałów porównywalnych wagą do tych, które otrzymaliśmy w latach 90. XX w. wprost z archiwów rosyjskich. Dodajmy – o ile wiemy, nie ma, gdyż dostęp polskich historyków do włączonych do polskiego śledztwa katyńskiego kopii dokumentów śledztwa rosyjskiego jest ograniczony, wręcz iluzoryczny.

Nadal więc czekamy, kiedy wprost z rosyjskich zasobów archiwalnych otrzymamy ważne, niezbędne do pełniejszej rekonstrukcji katyńskiej zbrodni dokumenty bądź też upewnimy się, nie na zasadzie zaufania, ku któremu nie ma racjonalnych podstaw, a na bazie innych dokumentów, o bezpowrotnej utracie tych najbardziej pożądanych świadectw. Świadectw, zaznaczmy, oczekiwanych także przez Rodziny Katyńskie, w wielu wypadkach nieznające miejsca ukrycia zwłok bliskiej osoby, a w niektórych niemające nawet potwierdzenia jej śmierci, nie mówiąc o poznaniu bliższych okoliczności kaźni. Sukcesorzy oprawców winni są tę prawdę całemu Narodowi Polskiemu, którego unicestwieniu służyć miała Zbrodnia Katyńska.

Dr Witold Wasilewski
Instytut Pamięci Narodowej

Za: Nasz Dziennik, Środa, 7 marca 2012, Nr 56 (4291) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120307&typ=my&id=my09.txt

Skip to content