Stefczyk.Info: Mijają miesiące, a pana nie ma w telewizji. Nie ma szans?
Nie pytał pan TVP?
Ależ pytałem, nawet pana prezesa Brauna. Dyrektora Jedynki pana Piotra Radziszewskiego, którego znam jeszcze z okresu współpracy z TVN też podpytywałem czy nie warto by tego uruchomić. Bo to taka przerwana kadencja się zrobiła. A przecież format „Siary w kuluarach” rozwijał się ciekawie i widzowie nas polubili! Ale nic – cisza.
Jaki jest pana zdaniem tego powód?
Trudno powiedzieć. Zapewne pani Schymalla podjęła decyzję o zaprzestaniu produkcji naszego programu, sama przeminęła z TVP, ale nie ma odważnego, który by cofnął jej decyzję. A przecież satyra powinna być w telewizji publicznej, zgodnie ze słowami biskupa Krasińskiego: „Satyra mówi prawdę, względów się wyrzeka. Chwali urząd, czci króla, a sądzi człowieka”
Podoba się panu ogólnie obecna telewizja?
Mam za sobą, w różnych formach, 30 lat pracy w telewizji. Pamiętam czasy Krwawego Macieja z lat gierkowskich, kabaret Olgi Lipińskiej, miewałem programy w stacjach prywatnych. Więc z jednej strony mam do tego dystans. Ale z drugiej należę do ludzi, którzy krzyczą na telewizor, wrzeszczą. Ostatnio znowu częściej. Nie mogę słuchać tych propagandowych kitów. I najczęściej po prostu wyłączam. Nawet wiadomości telewizyjne, bo ci ludzie, którzy tam zostali, z małymi wyjątkami, są trudni do strawienia. A to co podają nie broni się – za główne informacje robią jakieś nieistotne wydarzenia, a prawdziwe wiadomości dnia są pomijane. Więc nie oglądam. Czasem robię wyjątek, ostatnio dla Teatru Telewizji. Ale mam nadzieję, że to wkrótce pęknie i będziemy mieli prawdziwie niezależne media, w tym prawdziwie publiczną telewizję. Bo coraz więcej ludzi, tak jak ja, na telewizor krzyczy.
[Mik]