Aktualizacja strony została wstrzymana

Pakt fiskalny odbiera suwerenność finansową – Tomasz Cukiernik

Niebezpieczeństwo unijnego paktu fiskalnego nie polega na jego „radykalnych” regułach dotyczących finansów publicznych, lecz na fakcie, że głęboko ingeruje on w suwerenność finansową państw członkowskich.

Celem tzw. paktu fiskalnego, czyli „Traktatu o stabilności, koordynacji i zarządzaniu w Unii Gospodarczej i Monetarnej”, którego zasady mają zostać realizowane na mocy umowy międzyrządowej przez 17 państw strefy euro oraz osiem krajów spoza strefy euro (bez Wielkiej Brytanii i Czech), jest wprowadzenie dyscypliny budżetowej i porozumienie o powołaniu stałego funduszu ratunkowego dla strefy euro. Umowa uzgodniona na brukselskim szczycie 30 stycznia br. ma zostać podpisana podczas kolejnego unijnego szczytu w marcu br. i wejść w życie 1 stycznia 2013 roku (jeśli do tego czasu zostanie ratyfikowana przez 12 z 17 państw strefy euro).

Najważniejsze założenia paktu fiskalnego:
â–  deficyt budżetowy poniżej 3 proc. PKB;
â–  dług publiczny poniżej 60 proc. PKB;
â–  nowa reguła wydatkowa – roczny deficyt strukturalny poniżej 0,5 proc. nominalnego PKB;
â–  zwiększona kontrola UE nad pilnowaniem dyscypliny finansowej;
â–  automatyczne sankcje za nadmierny deficyt budżetowy;
â–  o wysokości kary finansowej do 0,1 proc. PKB kraju ma orzekać Trybunał Sprawiedliwości UE;
â–  dochody z kar mają zasilać nowy fundusz ratunkowy dla strefy euro;
â–  z unijnych funduszy pomocowych będą mogły korzystać tylko te państwa, które podpiszą pakt.

Z ekonomicznego punktu widzenia pakt fiskalny nie jest niczym złym. Nie posuwa się co prawda do takich „radykalnych” rozwiązań jak zakaz deficytu budżetowego i finansów publicznych czy konieczność stopniowej redukcji długu publicznego, jednak z punktu widzenia eurosocjalistów te postanowienia z pewnością i tak są dość skrajne. Prowadzą w dobrym kierunku, nie zapominajmy jednak, że podobne zasady, ustalone traktatem z Maastricht, miały być przestrzegane przez państwa strefy euro i nic z tego nie wyszło. Nawet Niemcy i Francja przekraczały dopuszczalne deficyty, nic sobie z tego nie robiąc, nie mówiąc już o płaceniu przewidzianych kar. Podobnie może być i w tym przypadku. A wtedy na nic zdadzą się nawet najbardziej ostre reguły wydatkowe, uchwalone i zatwierdzone na najwyższym unijnym szczeblu. Jednak pakt fiskalny to nie tylko kwestia ekonomii. Jest on umową międzyrządową, ponadnarodową, która prowadzi do tego, że państwa członkowskie tracą kompetencje i suwerenność na rzecz Brukseli w najważniejszej dziedzinie – finansach publicznych.

Staje się to tym bardziej niebezpieczne, że to unijne instytucje mają pilnować przestrzegania dyscypliny finansowej. Dlatego całkowitą słuszność ma Wacław Klaus, prezydent Czech, który stwierdził, że „unia fiskalna oznacza radykalną likwidację suwerenności europejskich państw” i „właśnie dlatego nie możemy jej zaakceptować”. Swoje poparcie dla paktu wyraził natomiast Jean-Claude Juncker, premier Luksemburga i szef tzw. Eurogrupy, zrzeszającej szefów resortów finansów państw strefy euro. Juncker wyraził nadzieję, że pakt okaże się sukcesem, podkreślając, że każde państwo członkowskie, które wprowadzi zasady hamulca zadłużeniowego do krajowej konstytucji, dążąc do zbalansowania krajowego budżetu, nie będzie mogło wycofać się ze swoich zobowiązań finansowych. Premier Juncker dodał, że jak tylko proces ratyfikacji paktu zostanie rozpoczęty, wszystkie państwa, które go podpisały, będą musiały teraz wprowadzać jego postanowienia do krajowej legislacji. Ponadto uważa on, iż aby wyjść z kryzysu, UE potrzebuje nie tylko konsolidacji budżetowej, ale również wzrostu gospodarczego i zwiększenia zatrudnienia.

Tymczasem Jens Weismann, szef Bundesbanku, skrytykował pakt fiskalny, twierdząc… że nie idzie on zbyt daleko. Jego zdaniem wymagania dotyczące krajowych zasad fiskalnych ciągle pozostawiają wiele miejsca na manewry krajowych władz i nie ma kontroli na europejskim poziomie, co przynajmniej rodzi wątpliwości. Z kolei Michael Link, niemiecki minister do spraw europejskich, oświadczył, że nowe środki, które będą wzmacniać wzrost gospodarczy, będą mogły zostać dodane do traktatu na następnym szczycie Unii Europejskiej, zaplanowanym na marzec. Tymczasem Piotr Moscovici, szef kampanii wyborczej Franciszka Hollande’a, socjalistycznego kandydata na prezydenta Francji, potwierdził, że Hollande nie akceptuje ważności traktatu, uznając, że „traktat, który nie został jeszcze ratyfikowany, nie ma żadnej legalnej wartości”. Natomiast zdaniem Jana Brutona, byłego premiera Irlandii i ambasadora UE w Waszyngtonie, kryzysu w strefie euro nie da się rozwiązać poprzez przekazanie krajowych kompetencji do Brukseli i narzucenie unijnej kontroli nad budżetami państw członkowskich.

Co ciekawe, projekt międzyrządowego paktu fiskalnego ostro skrytykował Europarlament, ale raczej z pozycji politycznych i formalnych, obawiając się przesunięcia tej instytucji na drugi plan. Eurodeputowani poddali w wątpliwość potrzebę zawarcia takiej międzynarodowej umowy, gdyż ich zdaniem jedynie metoda wspólnotowa, czyli obejmująca wszystkie państwa członkowskie, może przekształcić unię monetarną w prawdziwą unię gospodarczą i fiskalną. Z całą mocą zaznaczyli, że unijne prawo jest nadrzędne wobec porozumień międzynarodowych, i podkreślili, że chcą także gwarancji, iż decyzje o wdrożeniu międzyrządowego porozumienia zostaną podjęte pod nadzorem Komisji Europejskiej i Unioparlamentu (tego w Brukseli czy w Strasburgu?).

Tymczasem Niemcy stają się coraz bardziej agresywne w stosunku do innych członków Unii Europejskiej. Jak poinformował „Puls Biznesu”, RFN chce, aby Grecja przekazała część suwerenności w kwestiach podatków i wydatków tzw. komisarzowi budżetowemu strefy euro. Zgodnie z tą propozycją, „komisarz budżetowy” („ludowy”?), wybrany przez ministrów finansów państw strefy euro, miałby prawo weta w zakresie planowania i realizacji przez grecki rząd budżetu, jeśli nie byłoby to zgodne z celami ustalonymi z zagranicznymi wierzycielami. „Komisarz” miałby także nadzorować wszystkie duże wydatki greckiego budżetu. Propozycji tej sprzeciwił się premier Juncker, twierdząc, że byłoby to niedopuszczalne, jeśli miałoby dotyczyć wyłącznie Grecji. Z kolei brytyjscy politycy z Partii Konserwatywnej chcą najzwyczajniej w świecie wyrzucić Grecję ze strefy euro. Aniela Merkel, kanclerz Niemiec, uważa, że przyszłość Europy powinna być oparta na modelu federalnym i że do rozwiązania obecnego kryzysu Eurokołchozu potrzebna jest… głębsza integracja. Jej zdaniem, to unijne instytucje, a nie rządy narodowe, powinny mieć ostatnie słowo. Oczywiście w takiej sytuacji Niemcy jako państwo suwerenności nie stracą, jeśli same będą zarządzały całą Unią Europejską. Co innego pozostałe kraje. Choć na przykład Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, też nie widzi problemu w zrzeczeniu się przez Polskę przynajmniej części suwerenności na rzecz Niemiec.

Pakt fiskalny skrytykował nawet Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu, który uważa, że dokument ten stawia Komisję Europejską w roli „złego policjanta” i jest tylko „potrzebny politycznie Niemcom, żeby uzasadnić w oczach swego społeczeństwa ewentualne wzięcie na siebie większej odpowiedzialności za całość Europy”. Komisarz Lewandowski powiedział nawet, że Polska była pod presją, by podpisać pakt.

Także związki zawodowe zamierzają podjąć ogólnoeuropejski protest przeciwko nowemu paktowi fiskalnemu. W zamian za to związkowcy z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji proponują inny system, który miałby zapewnić wzrost gospodarczy. Zdaniem związków zawodowych, wzywanie do oszczędności i dyscypliny budżetowej w czasie kiepskiej koniunktury gospodarczej i wysokiego bezrobocia jest „nie do zaakceptowania”. Z kolei z przeprowadzonego sondażu wynika, że 52 procent Francuzów sprzeciwia się proponowanej unii fiskalnej, a tylko 45 procent popiera ten plan. Obok tradycyjnie antyunijnej Wielkiej Brytanii przeciwko paktowi zbuntowali się czescy politycy.

Podpisanie paktu fiskalnego zdecydowanie odrzucił Wacław Klaus, prezydent Czech, uważając, że „ten traktat jest oparty na założeniu, że ludzie nie są wystarczająco mądrzy i każdy w Brukseli jest mądrzejszy od nich, a przecież nie o to chodzi”. Prezydent Klaus jest zdania, że Czechy nie powinny bardziej integrować się z Unią Europejską. W Czechach pojawił się nawet pomysł referendum w związku z unijnym paktem fiskalnym. – Unia fiskalna na poziomie europejskim całkowicie depcze suwerenność indywidualnych państw, a ostatnie oświadczenia Niemców proponujące, aby Grecja była unijnym protektoratem, tylko do tego zmierzają – powiedział Klaus. – Sądzę, że premier [Piotr Nečas – T.C.] wie, iż kolejny radykalny krok w integracji europejskiej, jakim byłaby zmiana unii monetarnej w fiskalną, to tragiczny błąd – powiedział Klaus. – Już utworzenie unii monetarnej było tragicznym błędem, o czym dzisiaj już wszyscy wiedzą – dodał czeski prezydent. – Nowy traktat fiskalny Unii Europejskiej będzie „trudny do zaakceptowania”, jeśli nie daje państwom spoza strefy euro nic do powiedzenia – powiedział z kolei premier Nečas. – Dla kraju takiego jak Republika Czeska jest bardzo trudną sprawą podpisanie tego rodzaju dokumentu (…), kiedy jego udział w negocjacjach będzie czysto symboliczny – dodał.

Zresztą podobnego zdania jest nawet tak bardzo prounijny do tej pory premier Donald Tusk, który chyba w końcu doszedł do wniosku, że jego podlizywanie się unijnym liderom nic mu nie da. Najpierw wychodził przed szereg, by szastać pieniędzmi polskich podatników na rzecz europejskich bankrutów, a teraz też zaczyna się buntować. Polski rząd jako strona nowego traktatu chciał tylko uzyskać status obserwatora we wszystkich szczytach strefy euro bez prawa głosu przy podejmowaniu decyzji – i nawet na to nie zgodzili się unijni decydenci, przede wszystkim z Francji.

Może teraz premier Tusk posłucha prof. Krzysztofa Rybińskiego, byłego wiceprezesa NBP, który uważa, że Polska nie powinna podpisywać paktu, „bo po co dobrowolnie ryzykować kary przewidywane przez pakt”?

Buntują się też kraje będące unijnymi płatnikami. Słusznie nie chcą płacić na innych. Jak podało RMF FM, kanclerz Merkel ostrzegła, że „Niemcy nie mają nieograniczonych możliwości wspierania zadłużonych państw eurolandu”. – Nie ma sensu obiecywać coraz więcej pieniędzy, jeśli nie będziemy walczyć z przyczynami kryzysu – powiedziała Merkel. – Jesteśmy solidarni, ale nie można zapominać też o odpowiedzialności za siebie. Także Niemcy muszą uważać, by w końcu nasze siły się nie wyczerpały, bo nasze możliwości też nie są nieskończone. A to nie pomogłoby Europie – dodała. I wydaje się, że to właśnie w tym miejscu następuje pęknięcie, które w rezultacie doprowadzi do trwałego rozpadu Unii Europejskiej. Chodzi o pieniądze, których brakuje nawet najbogatszym płatnikom. Dlatego nie chcą się oni nimi dzielić z państwami-biorcami unijnej pomocy. Mianowicie siedem państw-płatników netto (Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Finlandia, Holandia, Szwecja i Austria) zażądało znacznych cięć w unijnym budżecie na lata 2014-2020. Źądają zmniejszenia unijnego budżetu o ponad 10 procent – z 972 miliardów euro o co najmniej 100 miliardów euro.

Coraz bardziej dojeni unijni podatnicy powoli nie dają już rady europejskiemu fiskalizmowi. Cała nadzieja Unii Europejskiej w Chinach. Prezydent Bronisław Komorowski już był w Pekinie i nic nie wskórał. Ale mamy w Unii poważniejszych polityków. Podczas spotkania z kanclerz Anielą Merkel, która też pielgrzymowała do Państwa Środka, Wen Jiabao, premier ChRL, powiedział, że Chiny „rozważają większy udział” w funduszach ratunkowych Unii za pośrednictwem tymczasowego Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji Finansowej i przyszłego stałego Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji. Mówi się o kwocie 100 miliardów dolarów z sumy 3,2 biliona dolarów rezerw walutowych, jakimi dysponują Chińczycy.

Tomasz Cukiernik

Za: Najwyższy Czas! (11/02/2012) | http://nczas.home.pl/wazne/pakt-fiskalny-odbiera-suwerennosc-finansowa/

Skip to content