Aktualizacja strony została wstrzymana

Szymborska: pytania bez odpowiedzi – Agnieszka Kurnik

Zaledwie kilka dni temu Polskę i świat obiegła nowina o śmierci poetki – Wisławy Szymborskiej. W prasie zaroiło się od kondolencji, życiorysów, wspomnień i różnorakich komentarzy. Przypomniano szczegółowo dokonania twórcze, otrzymane nagrody i wyróżnienia, wśród nich to najważniejsze – przyznaną 3 października 1996 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Pojawiły się też pytania o jej postawę wobec reżimu komunistycznego…

W ostatniej woli Szymborska zastrzegła sobie, że chce być pochowana w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. To właśnie w królewskim mieście upłynęła bowiem zasadnicza część jej życia.

Inspiracje i konwersje

Krakowski „Dziennik Polski” publikuje osobiste wspomnienia sąsiadów noblistki (nr 28 z 3 lutego 2012 r.). W ich opinii była człowiekiem skromnym, taktownym, uprzejmym, ale także ciepłym i troskliwym. Zaznaczając, że zawsze okazywała im głęboki szacunek, podkreślali także to, że nie starała się wynosić ponad innych.

To niewątpliwie kwestia zasad wychowawczych, wpojonych m.in. w jednej z pierwszych szkół, do których uczęszczała. Tak się składało, że zarówno szkołę powszechną, jak i gimnazjum kończyła w Krakowie. Urodzona w podpoznańskim Bninie 2 lipca 1923 r., mieszkała najpierw w Toruniu, by następnie w 1931 r. przeprowadzić się do Krakowa. Po ukończeniu szkoły powszechnej, w 1935 r. rozpoczęła naukę w Gimnazjum Sióstr Urszulanek przy ul. Starowiślnej. Uczyła się tam także po wybuchu II wojny światowej – na tajnych kompletach. Ponoć już wtedy także – wedle słów siostry urszulanki Ewy Dziury – odznaczała się niemałym talentem pisarskim, przejawiającym się w przygotowywanych wówczas wypracowaniach szkolnych.

Co ciekawe, w późniejszej twórczości literackiej sceptyczna wobec istnienia Boga, przyznaje się do ówczesnego „okresu religijnego” w swoim życiu. Nie raziła jej także w żaden sposób religijność otoczenia, przyjmowała ją zupełnie naturalnie. Co zatem wydarzyło się w późniejszych latach? Dlaczego nadszedł moment, w którym w jej życiu zauważalnie „pomalutku, dzień po dniu”, Pan Bóg zaczął „przeprowadzkę z dosłowności do przenośni”? („Noc”)

Źródeł tej postawy poszukiwać należy w czytywanych w okresie młodzieńczym lekturach. Niewątpliwy wpływ na specyficzną „konwersję” światopoglądową wywrzeć musiały dwie postaci świata literackiego: sceptyk i krytyk chrześcijaństwa, noblista Anatol France, którego dzieła stawiała wówczas na pierwszym miejscu, i Fiodor Dostojewski, twórca mrocznego „teatru sumienia”, prezentowanego w powieściach, znanych już wówczas młodziutkiej Szymborskiej. Fascynowała się także Tadeuszem Peiperem i Julianem Przybosiem, z żalem odnosząc się do ich braku w ówczesnej szkolnej edukacji. Lektura France’a niewątpliwie zaważyła na indywidualnym rysie twórczym Szymborskiej. Naśladowca Woltera, z libertyńską krytyką religijności i obyczajowości społecznej, nie mógł pozostać bez echa dla młodzieńczego, chłonnego umysłu poetki. Czy wiedziała wówczas, że France pod koniec życia stał się członkiem Francuskiej Partii Komunistycznej? Co ją w nim fascynowało? To w „Buncie aniołów” France’a znajdziemy tendencyjną falę krytyki chrześcijaństwa, a ostateczna refleksja wypływająca z lektury „Buntu…” niesie myśl o nieograniczonej wolności jednostki, będącej bogiem dla samej siebie.

Jednocześnie przeciwwagę dla tej radykalnej postawy mogła znajdować Szymborska w świecie literackim Dostojewskiego, który za jedno z podstawowych źródeł istnienia zła uważał odrzucenie Boga. Traktował jednocześnie normy etyczne jako te, które stanowi sam Bóg. W ich nieprzestrzeganiu upatrywał istotę dramatu moralnego bohaterów swoich powieści.

Akces do ludzi „objaśniających wszystko”

Tymczasem nadszedł czas II wojny światowej i okupacji: hitlerowskiej i sowieckiej. Niewątpliwie doświadczając boleśnie tragedii tamtego okresu, po wojnie Szymborska zwraca się jednak w stronę ideologii marksizmu-leninizmu-stalinizmu. I to owa ideologia wywiera największy wpływ na kształt jej ówczesnej postawy. Efektem jej przyjęcia są opublikowane kilka lat po oficjalnym debiucie (1945) dwa tomy socrealistyczne: „Dlatego żyjemy” (1952) i „Pytania zadawane sobie” (1954). To stąd właśnie pochodzi cytat o Leninie jako „nowego człowieczeństwa Adamie”.

Po latach, w 1991 r., w związku z otrzymaniem Nagrody Goethego Szymborska próbuje jakoś zmierzyć się z ówczesnym doświadczeniem. Podczas wręczenia nagrody we Frankfurcie nad Menem, w wygłoszonym wówczas przemówieniu, zaznaczając, czym był dla niej akces do grupy ludzi „objaśniających wszystko” na sposób ideologiczny, laureatka powiada: „Są u nas pisarze, którzy oparli się tej pokusie i woleli zawierzyć własnemu instynktowi i sumieniu niż wszelkim pośrednikom. Ja tej pokusie, niestety, uległam, o czym świadczą dwa pierwsze zbiorki wierszy. Sporo lat już minęło od tego czasu, ale pamiętam dobrze wszystkie fazy tego doświadczenia: od radosnej wiary, że z pomocą doktryny widzę świat dużo wyraźniej i szerzej – aż do odkrycia, że to, co widzę tak szeroko i wyraźnie, to już wcale nie jest świat prawdziwy, ale zasłaniająca go sztuczna konstrukcja”. W tym samym przemówieniu nazwie każdą ideologię „instrumentem politycznym”, z którego pisarz w żadnym razie korzystać nie powinien. Zaznaczy, że postawą twórcy winno być „mocowanie się ze światem sam na sam”. Tu właśnie, w ówczesnym wyjawieniu światu wyboru, którego dokonała, widziałabym źródło duchowych rozterek poetki, owocujących twórczym wątpieniem, a zarazem sceptycyzmem wobec Absolutu.

Studiując polonistykę i socjologię, pracując w „Źyciu Literackim”, a nade wszystko będąc członkiem PZPR do 1966 r., bez wątpienia stykała się w „nadmiarze” z marksizmem w ideowych przejawach. Jak zauważył Paweł Mazanka we „Wstępie do przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa”, Marks określa religię jako „opium dla ludu (mas)”, co było ówcześnie „ludowi” sugerowane niejednokrotnie w trakcie rozmaitych szkoleń ideologicznych. Co ważne jednak – jak zaznacza Mazanka – krytyka religii, podejmowana przez Marksa, jest przezeń prowadzona z perspektywy traktowania tej ostatniej jako ideologii. Ten sposób postrzegania religii wywrze znaczący wpływ na marksistowską koncepcję człowieka. Człowiek jawić się będzie ostatecznie jako byt „prometejski”, samowystarczalne względem nadprzyrodzoności sacrum, zamknięte w świecie naocznie doświadczanym, świecie, w którym istnienie Boga jest uzależnione od wiary weń ludzi. Być może zatem Szymborska, ostatecznie rezygnując z wcześniejszych sympatii „prostalinowskich”, nie pożegnała się do końca z tą, sugerowaną przez marksizm, wizją? Nie jest wykluczone, że potraktowała chrześcijaństwo, w którym wyrosła, jako inną formę ideologicznego „zniewolenia” i w odruchu obronnym przed jakąkolwiek ideologią – postanowiła je ostatecznie odrzucić. A może była to całkowicie autonomiczna decyzja, niezależna od wspomnianych wyżej uwarunkowań?

Choć to tylko pewna hipoteza, cała późniejsza twórczość poetki jest niejako konsekwencją dokonania tego wyboru, wyboru dramatycznego. Świadczy o tym tonacja jej niektórych wierszy, jak choćby tych z tomu „Wszelki wypadek” (1972). W „Powrotach” jedyną szansą dalszej egzystencji skrzywdzonej jednostki jest cofnięcie się do biologicznego początku życia (przyjęcie pozycji „embrionalnej”). W „Prospekcie” z kolei, którego motywem przewodnim jest reklama tabletki na wszelkie dolegliwości, pojawi się sugestia niesienia ulgi cierpiącym na nieistnienie Boga. Podobne tony wychwycić można także w wierszach późniejszych, tych z lat 80. i 90. (nie mówiąc o czasie aktualnym), gdy w tle ironicznych komentarzy, sceptycyzmu podszytego dowcipem językowym odczytać możemy zwyczajny ludzki lęk przed niewiadomymi: śmiercią i nicością, wynikającą właśnie z racji nieobecności Bytu Absolutnego.

„Kameralnego” sposób bycia

Pozostaje jednak wiele innych pytań. Postawmy choćby niektóre. Dlaczego, jeśli jej „powtórny debiut” „Wołanie do Yeti”, zrywający z ideologicznym gorsetem, ma miejsce w 1957 r. – autorka pozostaje w PZPR aż do roku 1966 (wyrzucenie z partii Leszka Kołakowskiego)? Wspomnieć także wypada, przypominane przez Stanisława Krajskiego, podpisanie niczym niewytłumaczalnej Rezolucji Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie tzw. procesu krakowskiego – potępienia oczekujących na śmierć księży z tejże diecezji, skazanych bezpodstawnie w tymże procesie. Rezolucja podpisana została 8 lutego 1953 r. Jedynie ingerencja Opatrzności w bieg dziejów uratowała wówczas Szymborską przed wykonaniem wyroku na skazańcach. Nie tylko zresztą ją – wśród podpisujących byli także inni znaczący literaci, decydujący się na ten tragiczny w skutkach krok. W imię czego? Może także to, obok „kameralnego” sposobu bycia, było powodem pewnego „zdystansowania się” Szymborskiej wobec świata dziennikarskiego? Niechęci do udzielania wywiadów? W uwagach poczynionych tuż po śmierci poetki Stefan Chwin sygnalizował ogromną trudność Szymborskiej w kwestii odnoszenia się do współpracy z systemem komunistycznym. Nic dziwnego. Nie chce się wierzyć, by po latach, w świetle biegu życia, nie wracała myślą do tamtych wydarzeń, by nie pojawiły się wyrzuty sumienia i refleksje, by nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i z wagi działań, które były wówczas jej udziałem. Podobnie traumatycznych znaków zapytania i zagadek, dotyczących zarówno wymiaru życia, jak i twórczości poetki jest zresztą znacznie więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Czy uda się je kiedykolwiek rozwikłać? 

Agnieszka Kurnik

Agnieszka Kurnik – dr nauk humanistycznych UJ w zakresie literaturoznawstwa. Obszary zainteresowań badawczych: kultura i literatura współczesna.

Za: Publikacje "Gazety Polskiej" (09.02.2012) | http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/389286,szymborska-pytania-bez-odpowiedzi

Skip to content