Aktualizacja strony została wstrzymana

Gdzie jest don Corleone? – Stanisław Michalkiewicz

Ponieważ „cała Polska” aż huczy od komentarzy na temat przyczyn niedoszłego samobójstwa pana pułkownika Przybyła, co to chciał popełnić samobójstwo, ale drgnęła mu ręka i tylko się zadrasnął – ja również powinienem wtrącić swoje trzy grosze – bo jakże by inaczej? Powiem tylko tyle, że – po pierwsze – wyjaśnienia wymagałaby kwestia, czy pan pułkownik Przybył nie potrafi strzelać, czy też przeciwnie – potrafi i to bardzo precyzyjnie – tak, żeby nic złego sobie nie zrobić, a żeby krwi, a zatem – i efektu medialnego było co niemiara. Po drugie – a właściwie po pierwsze – mamy wojnę na górze i to nie między jakimiś głupimi cywilami w rodzaju byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, czy różnych redaktorów, tylko między generałami wojska i bezpieki, co siłą rzeczy musi wyglądać bardziej serio. Jak powiadają wymowni Francuzi – a la guerre, comme a la guerre, co się wykłada, że na wojnie – jak to na wojnie – straty muszą być.

Toteż odkąd katowicka prokuratura kazała zatrzymać „generała Gromosława Cz.” – trup ściele się gęsto, chociaż oczywiście nie w sensie dosłownym, gdzieżby znowu – ale w postaci coraz to nowych zatrzymań pod korupcyjnymi zarzutami – i to gdzie? W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, czy Ministerstwie Środowiska – ale tylko patrzeć, jak surowa ręka sprawiedliwości ludowej dosięgnie i Ministerstwa Obrony. Jakże inaczej – skoro niedoszły nieboszczyk pułkownik Przybył expressis verbis powiedział, że nasze dzielne wojsko, nasza zwycięska armia („armia nasza jest zwycięska, buffalo Bill, buffalo, alfons jest to…” no, mniejsza z tym) w gruncie rzeczy stanowi żerowisko dla zorganizowanej przestępczości. Jeśli to prawda – a jakże może być inaczej, skoro pan pułkownik Przybył prawdziwość swoich słów przypieczętował krwią własną? – to warto jego informacje rozebrać z uwagą.

Wojsko, nawet takie, jak nasza niezwyciężona armia, stanowi strukturę raczej trudno przenikliwą dla rozmaitych głupich cywilów. W struktury wojska łatwiej przeniknąć zorganizowanej przestępczości złożonej, a przynajmniej – zdalnie kierowanej przez wojskowych, to chyba jasne? Ale jakich wojskowych? Przecież nie kaprali, czy sierżantów – bo ci mogą co najwyżej zawłaszczać sobie jakieś nadwyżki z magazynu mundurowego – a nawet nie poruczników, czy kapitanów – ale tuzów znacznie wyższej rangi. Zatem pan pułkownik Przybył mówiąc to, co powiedział, dał do zrozumienia, że źle się dzieje w naszej niezwyciężonej armii, ponieważ psuje się ona od głowy! Ładny interes! Bo przecież na tym nie koniec, że od głowy.

Głowa, to jedna rzecz, a druga – że nasza niezwyciężona armia, jak zresztą każda inna, przez cały czas, to znaczy – przez 24 godziny na dobę pozostaje pod ochroną kontrwywiadowczą! Jakże w takich warunkach nasza niezwyciężona armia mogła stać się żerowiskiem dla zorganizowanej przestępczości? Skoro pan pułkownik Przybył mówił dziennikarzom o tym, jako o rzeczy w wojsku zwyczajnej, to raczej niepodobieństwem jest, by te rewelacje nie były znane „ochronie kontrwywiadowczej” tym bardziej, że przecież nasza niezwyciężona armia nie stała się tym żerowiskiem z dnia na dzień! Takie rzeczy organizuje się całymi latami, zatem nasza niezwyciężona armia musiała stać się żerowiskiem dla zorganizowanej przestępczości jeszcze w czasach, kiedy istniały Wojskowe Służby Informacyjne pod dowództwem generała Marka Dukaczewskiego. Teraz, jak wiadomo, już ich „nie ma” – ale nawet pomijają fakt, iż ta oficjalna nieobecność stanowi tylko wyższą formę obecności – bo w przeciwnym razie któżby co rano nakręcał naszych Umiłowanych Przywódców i media, żeby śpiewały z właściwego klucza – niepodobna nie zauważyć, że WSI coś tam o tej zorganizowanej przestępczości w wojsku musiały wiedzieć. I co? I nic? To byłaby ważna informacja, poszlaka wskazująca, iż te wszystkie struktury nie tylko mogły się przenikać, ale że nie można wykluczyć podejrzenia, iż trzonem struktur zorganizowanej przestępczości w wojsku mogły być WSI. Nie od dziś wiadomo, że najciemniej jest pod latarnią, a i Rzymianie, którzy każde spostrzeżenie potrafili od razu ubrać w pełną mądrości sentencję mawiali: quis custodiet custodes ipsos – co się wykłada, że któż upilnuje samych strażników?

Więc chociaż w ramach eskalacji wojny na górze między bezpieką wojskową, a bezpieką „cywilną”, zapoczątkowanej zatrzymaniem „generała Gromosława Cz”. prawdziwe trupy jeszcze się nie pojawiły – bo w naszym nieszczęśliwym kraju rzadko kiedy coś dzieje się naprawdę i w większości przypadków mamy tylko markowanie rzeczywistych działań – czego znakomitą ilustrację stanowi niedoszłe samobójstwo pana pułkownika Przybyła – ale ofiary już się pojawiły i to nie tylko w postaci odsłaniania coraz to bardziej wstydliwych zakątków naszego życia publicznego, bo również – w postaci obydwu najgłówniejszych prokuratorów – Generalnego, pana Andrzeja Seremeta i wojskowego, pana Krzysztofa Parulskiego, którzy na oczach całej Polski musieli ściągać sobie nawzajem kalesony. Po takim widowisku trudno będzie komukolwiek zachować autorytet – bo wprawdzie do tego, że III Rzeczpospolita to bezpieczniacki Scheiss, zostaliśmy przekonani zaraz po katastrofie smoleńskiej – ale dalsze eskalowanie wojny na górze sprawi, że takie, a nawet jeszcze gorsze widowiska będą się powtarzały coraz częściej. Dlatego albo Nasza Złota Pani, albo jakiś inny don Corleone będzie musiał zakończyć sekwencję wydarzeń zapoczątkowaną zatrzymaniem „generała Gromosława Cz.” wesołym oberkiem, bo w przeciwnym razie zachwiać się mogą fundamenty III RP, położone oku przez „człowieków honoru”.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    17 stycznia 2012

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2359

Skip to content