Aktualizacja strony została wstrzymana

Usta-usta Tuska, czyli o smoleńskiej umowie

Kilka dni temu, portal „Wpolityce.pl” podał do publicznej wiadomości to, o czym widzieli wiedzieli już dawno oszołomy, spiskowcy i paranoicy smoleńscy. Otóż wyżej wymieniony portal opublikował oficjalną odpowiedź Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na zapytanie jednego z pełnomocników rodzin Smoleńska. W piśmie stoi czarno na białym, że wszelkie decyzje dotyczące postępowania w sprawie katastrofy były podejmowane ustnie.

Konsultacje w tym zakresie były dokonywane na bieżąco i roboczo, w czasie umożliwiającym natychmiastowe podjęcie badania przyczyn katastrofy, dlatego nie miały formy dokumentów w rozumieniu art. 6 ust. 2 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej.

Krótko mówiąc, sprawa załatwiona na gębę. Źadnego dokumentu regulującego współpracę. Ni słówka, nawet na marnym skrawku papieru. Zero. Nul. Trudno sobie wyobrazić, żeby w normalnym, cywilizowanym kraju, którego najważniejsi ludzie – prezydent, dowódcy wojskowi, szefowie instytucji publicznych – giną w niejasnych okolicznościach na terenie obcego państwa, doszło do podobnego procederu. Tymczasem polski premier, wespół z rosyjskim odpowiednikiem ustalają sobie ustnie, jak będzie wyglądała współpraca. Trudno sobie wyobrazić coś takiego tym bardziej, że oddając na przykład, głupi telefon komórkowy do komisu trzeba podpisać świstek, ponadto, niech państwo spróbują adoptować metodą usta-usta porzuconego zwierzaka ze schroniska.

Po ponad półtora roku od 10 kwietnia 2010 news ten w zasadzie nie dziwi. Premier nie podpisał żadnej umowy, bo jest niekompetentnym chłopcem w krótkich spodenkach, tchórzem albo zdrajcą. A może wszystko naraz, licho wie. To i tak nie ma większego znaczenia, bo już jedna z wymienionych wyżej trzech opcji dyskwalifikuje go nie tylko na stanowisku szefa rządu, ale i jakiejkolwiek funkcji publicznej w jakimkolwiek poważnym kraju. Na nasze nieszczęście, jak wiadomo, nie żyjemy w poważnym kraju. Źyjemy w Polsce.

W Polsce, jak się okazuje, można nie tylko na gębę prowadzić dochodzenie w sprawie śmierci prezydenta, wysokich urzędników państwowych, generałów i innych zasłużonych dostojników. Można też w ogóle nie mówić o tym. Bo, po co? Źeby sprawiać premierowi przykrość? Toć on, na czele swojej drużyny z mozołem działa na placu pt. Polska w Budowie (w przerwach między urlopami, naturalnie); mają media mu zawracać zatroskaną głowę jakimiś umowami, podpisami? Podobnie było z uwagami RP do raportu tandemu Anodina – Morozow. Nikt pod nimi się podpisał; pod oficjalnym dokumentem rządowym nie ma żadnych personaliów; a co, potrzebne to komu? Przynajmniej nikt z nazwiska nie naraził się pani generał A.

Milczenie mediów w sprawie oficjalnego przyznania się do karygodnego zaniedbania, działania na szkodę Rzeczypospolitej przez rząd tuskowy, jest gorzej niż haniebne. Taki news, znów posłużę się frazą – w normalnym, cywilizowanym państwie – wywołałby polityczne trzęsienie ziemi, a media wyłyby nad sensacją i zmieszały premiera i jego ekipę z błotem. Nie tylko dlatego, że 10 kwietnia ubiegłego roku stało się coś więcej niż oddanie telefonu do komisu (proszę wybaczyć te słowa), ale także z tego powodu, jak wiele w trakcie tak zwanego śledztwa było nieprawidłowości, zaniedbań, dezinformacji, matactw, czy mówiąc wprost fałszerstw. Przecież za to wszystko odpowiedzialna jest nie tylko strona rosyjska. Ktoś na ten ruski model pozwolił. Spotkał się w namiocie z rosyjskim odpowiednikiem i tam metodą usta-usta porozumiał się z nim. I cisza…

Media nie wyją. Nikt, poza garstką „oszołomów” z niezależnych mediów i blogerów nie podnosi kwestii. Za to jest Sikorski i jego wizje, listy Muchy do Platiniego, Źołądkowy Gorzki i jego Rodzynek z gównianego EIN, minister wielu imion i jego antycypacje wojenne oraz zielone karty, i paru innych prymitywnych sztukmistrzów z nędznego cyrku…

Nie wiem, może Tadeusz Borowski jest zbyt mocny, żeby kończyć jego cytatem ten tekst. Ale w świetle tego, co się działo, co się dzieje i co będzie się dziać, trudno mi od niego uciec…

Zostanie po nas złom żelazny i głuchy drwiący śmiech pokoleń.

Rossonero
 

Za: Katastrofa smoleńska - ROSSONERO Blog ( 05.12.2011) | http://lubczasopismo.salon24.pl/katastrofa/post/370491,usta-usta-tuska-czyli-o-smolenskiej-umowie

Skip to content