Aktualizacja strony została wstrzymana

Tu-154 nie ściął brzozy – przeleciał nad nią – wywiad z Antonim Macierewiczem

Rozrzut i kształt szczątków oraz wygląd miejsca, na którym te szczątki leżą, wykluczają możliwość roztrzaskania się samolotu przez uderzenie w ziemię – z Antonim Macierewiczem, szefem zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, rozmawiają Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski.

 

Jakie szanse mają Polacy, by poznać prawdę o Smoleńsku, skoro wyniki badań amerykańskich autorytetów naukowych – prof. Kazimierza Nowaczyka, które dostarczył Pan prokuraturze, premierowi Tuskowi i ministrowi Millerowi, i prof. Wiesława Biniendy, eksperta NASA – zostały zignorowane?

Badania, które zapoczątkowali prof. Nowaczyk i prof. Binienda będą kontynuowane niezależnie od sytuacji politycznej w Polsce. W miniony poniedziałek otrzymałem analizę prof. Nowaczyka rekonstruującą trajektorię poziomą lotu Tu-154, z której wynika, że polski samolot przeleciał ok. 4 m nad brzozą. Najpóźniej w połowie października przedstawimy wyniki tej analizy podczas telemostu, podobnie jak zrobiliśmy to w przypadku poprzednich analiz prof. Nowaczyka i prof. Biniendy. Wiemy więc już na podstawie profesjonalnych badań, że uderzenie w brzozę nie mogło spowodować urwania skrzydła, odwrócenia samolotu i roztrzaskania maszyny o ziemię. Jeśli samolot zahaczyłby o drzewo, skrzydło odcięłoby jego pień. Ale wiemy też, że polski tupolew nie mógł ściąć brzozy, ponieważ przeleciał nad nią. A przecież – jak twierdzi MAK i komisja ministra Millera – zniszczenie skrzydła przez brzozę było bezpośrednią przyczyną katastrofy.

Powiedział Pan, że trwają prace nad odtworzeniem ostatnich sekund lotu tupolewa, wraz komputerową rekonstrukcją wraku. Czy są już wyniki tych badań?

Rekonstrukcja wraku na podstawie zdjęć jest już prawie zakończona. Materiałem zgromadzonym przez zespół parlamentarny zajmują się teraz dwa amerykańskie laboratoria. Do zespołu, którym kierują prof. Nowaczyk i prof. Binienda, dołączyli specjaliści z firmy Boeing. W nasze badania zaangażowała się także firma, lider w dziedzinie modelowania i symulacji ciągłej. Jej specjalnością są w szczególności: aerodynamika, zastosowania o charakterze militarnym, balistyka, zwłaszcza badania uderzenia obiektu w cel. Została wykonana przez te firmy symulacja uderzenia zrekonstruowanego samolotu w ziemię, wstępna analiza potwierdza diagnozę, którą przekazywaliśmy opinii publicznej. Rozrzut i kształt szczątków oraz wygląd miejsca, na którym te szczątki leżą, wykluczają możliwość roztrzaskania się samolotu przez uderzenie w ziemię. Kształt szczątków i ślady na ziemi wyglądałyby inaczej, gdybyśmy mieli do czynienia z rozpadem samolotu na skutek upadku. To są ciągle wstępne analizy – całość przedstawimy opinii publicznej, gdy otrzymamy komplet badań z USA.

Z badań wynika, że zanim samolot spadł na ziemię, coś musiało się zdarzyć wcześniej?

Tak, tragedia zaczęła się jeszcze w powietrzu, gdy przestało działać zasilanie elektryczne.

Zgłaszają się do zespołu parlamentarnego, którym Pan kieruje, renomowane firmy światowe, zajmujące się badaniem katastrof lotniczych. Dlaczego tak się zaangażowały w wyjaśnienie tej sprawy?

To pokazuje, jak poważnie światowe ośrodki badające katastrofy samolotowe traktują tę tragedię. Gdy zespół parlamentarny upublicznił wyniki badań prof. Nowaczyka i eksperta NASA prof. Biniendy, w Polsce zapanowała cisza. Źadne media – poza telewizją Trwam i „Gazetą Polską” – nie podjęły tematu. W świecie ekspertów i profesjonalistów w USA wręcz wrze na ten temat. W środowiskach tych istnieje bowiem świadomość konieczności zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, zwłaszcza wobec fałszywych – co już nie ulega wątpliwości – informacji MAK i komisji ministra Millera.

Dlaczego wcześniej naukowcy światowi nie zajęli się wyjaśnianiem przyczyn tej katastrofy?

Nie badali dotychczas tej katastrofy, ponieważ wersja MAK i ministra Millera była w pełni akceptowana przez polskie władze i żaden ośrodek naukowy w Polsce ich nie oprotestował. Rząd Donalda Tuska nie wnosił zastrzeżeń do ustaleń rosyjskich dotyczących samego przebiegu katastrofy – jedynie je powielił w polskim raporcie. Nikomu na świecie nie przyszło do głowy, że premier kraju, którego prezydent i ogromna część elity państwa zginęli w katastrofie, może akceptować kłamstwo na temat jej przyczyn. Wyniki badań prof. Nowaczyka i prof. Biniendy ukazały skalę oszustwa niespotykaną w historii badania katastrof lotniczych i były ogromnym wstrząsem dla całego środowiska profesjonalistów i ekspertów. Dlatego ludzie ci podejmują własne badania i oferują nam swoją pomoc, wiedzę, doświadczenie i sprzęt. Światowe instytucje zajmujące się bezpieczeństwem lotów i badaniem katastrof podejmują takie analizy także ze względu na bezpieczeństwo przyszłych lotów i interesy wielkich firm produkujących samoloty.

Czy po prezentacji wyników badań prof. Biniendy i prof. Nowaczyka prokuratura wojskowa zwróciła się do zespołu parlamentarnego o udostępnienie tej wiedzy?

Nie, nie zwróciła się. Nie odpowiedziała nawet na pismo w tej sprawie, które wysłałem jako przewodniczący zespołu parlamentarnego. Już dawno temu przekazałem komplet wyników badań prof. Nowaczyka i prof. Biniendy premierowi Tuskowi, ministrowi Millerowi i prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Seremetowi ze wskazaniem, że mogło dojść do przestępstwa sfałszowania dokumentu państwowego, jakim jest raport ministra Millera. Dotychczas nie dostałem odpowiedzi na moje pisma. Przemilczano to, choć prokuratura ma obowiązek w ciągu miesiąca zdecydować, czy otrzymane materiały wskazują na możliwość popełnienia przestępstwa, czy nie.

Ale przecież prokuratorzy pojechali niedawno do Rosji badać wrak.

Zdziwiło mnie, że polscy prokuratorzy wrócili ze Smoleńska i Moskwy z pustymi rękami- nie pobrali żadnych próbek, nie wykonali żadnych analiz fizycznych. Zrobili zdjęcia samolotu i zapowiedzieli przygotowanie jego trójwymiarowej rekonstrukcji. Chcę poinformować, że takie prace zespół parlamentarny prowadzi już od czterech miesięcy, właśnie je kończymy. Mamy rekonstrukcję 80 proc. samolotu. Wszystkie te materiały zostały przekazane i będą podstawą prac prowadzonych przez ekspertów NASA. Prokuratura już dawno powinna zbadać np., kto i dlaczego przeniósł o ok. 30 m statecznik samolotu – na zdjęciach zrobionych bezpośrednio po katastrofie znajduje się on w zupełnie innym miejscu niż na fotografiach dokumentujących stan wraku robionych w następnych dniach.

Prof. Binienda podczas telemostu – kiedy wyjaśniał, jakie badania wykonał, udowadniając, że brzoza nie mogła urwać skrzydła Tu-154 – wyznał na koniec, że jest zdumiony, iż po opublikowaniu tych badań nie zadzwonił do niego żaden dziennikarz z Polski.

To tragiczne wydarzenie powinno poruszyć sumienia wszystkich. Na pokładzie Tu-154 były osoby reprezentujące różne opcje polityczne. Dramat śmierci ministra Jerzego Szmajdzińskiego jest dla mnie równie wielki, jak śmierć osób, które były mi bardzo bliskie, i każda z nich wymaga wyjaśnienia.

Ostatnio pojawiły się szokujące informacje dotyczące wyników sekcji zwłok ministra Zbigniewa Wassermanna. Czy nie jest to wystarczający powód, by przeprowadzić ekshumacje ciał kolejnych ofiar?

Już sam fakt, że – jak podały media – tylko ok. 7 proc. informacji zawartych w oficjalnym protokole z sekcji zwłok okazało się zgodne z prawdą, powinien zobligować prokuraturę do natychmiastowego wydania decyzji o wszczęciu z urzędu ekshumacji ciał wszystkich ofiar. Prokuratura polska jest także współodpowiedzialna za skalę oszustw w tym śledztwie – przez półtora roku powtarzano kłamstwa o solidnej, profesjonalnej pracy rosyjskiej prokuratury, nie zgadzano się też na ekshumację w Polsce. Pamiętam słowa prokuratora Krzysztofa Parulskiego, który na posiedzeniu Komisji Obrony Senatu zarzekał się, że nie pozwoli na żadną ekshumację, dopóki nie otrzymamy z Rosji ostatniego dokumentu dotyczącego tragedii smoleńskiej. To było jawne działanie na szkodę śledztwa. Powinno dojść do wymiany osób, które podejmowały takie decyzje. Prokuratura powinna też podjąć zaniechany wątek śledztwa, że za katastrofą może stać udział osób trzecich.

Prorządowe media od wielu tygodni przekonują, że w czasie kampanii wyborczej temat Smoleńska powinien zniknąć, że „granie Smoleńskiem” to chwyt wyborczy poniżej pasa.

„Gra Smoleńskiem” to nie tyle nawet chwyt poniżej pasa, ile dowód nieprawdopodobnego cynizmu. Z oburzeniem patrzę na zachowanie rządu Donalda Tuska, który podtrzymuje kłamstwo smoleńskie. Jednak dla mnie i całego zespołu parlamentarnego najważniejsze są teraz ustalenia naukowców amerykańskich. Jestem przekonany, że już wkrótce dowiemy się, co naprawdę było powodem śmierci naszych Przywódców i Przyjaciół.

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski

Za: Publikacje Gazety Polskiej (06.10.2011) | http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/350528,tu-154-nie-scial-brzozy-przelecial-nad-nia | Tu-154 nie ściÄ…ł brzozy – przeleciał nad niÄ…

Skip to content