Aktualizacja strony została wstrzymana

Móżdżek dinozaura – Stanisław Michalkiewicz

Wśród niepokojących wiadomości, jakie nadchodzą z naszego nieszczęśliwego kraju, pojawiła się również i ta, że nie udało się ustalić sprawcy wyginięcia dinozaurów. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że niezależna prokuratura pod przewodnictwem pana Andrzeja Seremeta prowadzi również takie śledztwo, ale właściwie – dlaczego nie – zwłaszcza gdyby jego wszczęcie nakazały niezależnej prokuraturze Siły Wyższe, w osobie, dajmy na to, generała Gromosława Czempińskiego? W końcu dinozaury to nie jest tylko sprawa odległej przeszłości, o czym świadczy choćby wiosenne przebudzenie SLD-owskiego Parku Jurajskiego. Ledwo tylko słoneczko zaczęło mocniej przygrzewać, a już osobnicy sprawiający wrażenie żywych skamielin, nie tylko natychmiast się przebudzili, ale złożyli dowody niezwykłego wigoru i planów na przyszłość.

Kto wie, czy w związku przyczynowym z tym wiosennym przebudzeniem nie pozostaje zagadkowe samobójstwo pana Andrzeja Leppera, który, zdaje się, zamierzał jednym susem wskoczyć na powrót w samo centrum politycznej sceny przy pomocy siły nośnej w postaci afery o zasięgu międzynarodowym. Taka aferą mogły być tajne więzienia CIA w Polsce – a to już z dinozaurami i ich zagadkowym wyginięciem pozostaje w coraz ściślejszym związku. Na szczęście dla nich pan Andrzej Lepper taktownie się powiesił, a niezależna prokuratura nie tylko przezornie odczekała z sekcją aż trzy dni, żeby wszystkie miazmaty miały czas się rozłożyć na pierwiastki kwadratowe, ale od razu, złotymi ustami swego rzecznika wykluczyła udział osób trzecich – całkiem tak samo, jak w przypadku katastrofy smoleńskiej. W dalszym ciągu zagadkowy pozostaje ewentualny udział w tej sprawie osób drugich, które – jak wiadomo, potrafią nawywijać wcale nie gorzej od osób trzecich – ale osoby drugie – zwłaszcza gdy są nimi drugie osoby w państwie – pozostają poza wszelkim podejrzeniem, niczym żona Cezara.

Ile zwyczaj umieszczania żon Cezarów poza wszelkim podejrzeniem jest wart – o tym informuje nas wyczerpująco w swoich „Źywotach Cezarów” rzymski dziejopis Swetoniusz Trankwillus, pisząc o Messalinie, że narzekała, iż natura nie uczyniła jej większych otworów w piersiach, żeby również i z nich mogła zrobić odpowiedni użytek. Ale w jurysprudencji jest trochę inaczej niż w życiu; tam królują tak zwane fikcje prawne, na czele których stoi konstytucyjna zasada, głosząca, ze Polska jest „demokratycznym państwem prawnym”. W tym sformułowaniu widać osobliwe poczucie humoru ówczesnej „bandy czworga”, która najwyraźniej uparła się zakpić z mniej wartościowego narodu tubylczego nastręczając mu konstytucję z takimi i podobnymi im nonsensami. Wiadomo przecież, że demokracja polega na tym, iż każdorazowo przyznaje się rację większości; im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja. Tymczasem państwo prawne ma opierać się na zasadach niewrażliwych na mniemania Większości. Zatem „demokratyczne państwo prawne” to mniej więcej to samo, co „żonaty kawaler”. W przyrodzie, gdzie kiedyś dominowały dinozaury, nie ma takiego zwierzęcia. Ono istnieje wyłącznie w imaginacji „bandy czworga” – więc nic dziwnego, że pod rządami takiej konstytucji nasz nieszczęśliwy kraj co i rusz wstrząsany jest jakimiś paroksyzmami.

Wiadomość o niemożności ustalenia przyczyny wyginięcia dinozaurów jest niepokojąca również z innego, nie tylko prawniczego powodu. Antoni Słonimski twierdził, że osobiście nie może przeboleć zagłady dinozaurów z tego względu, że móżdżek dinozaura był podobnież idealną zakąską do wódki – o czym wspomniał mu w sekrecie pewien baaardzo stary pijak. Czy jednak dinozaury rzeczywiście wyginęły? Jeśli nawet, to musiało to być bardzo niedawno, bo ja sam w dzieciństwie czytałem książkę, gdzie czarno na białym było napisane, że nad Londynem właśnie przeleciał olbrzymi ptrerodaktylus. Skoro cenzura w PRL przepuściła taką rewelację, to z całą pewnością musiała to być prawda – bo inaczej Gomułka by nie pozwolił.

Ale nie potrzebujemy odwoływać się nieustannie do PRL-u bo najwięcej dowodów na istnienie dinozaurów można znaleźć w Internecie, zwłaszcza teraz, kiedy kampania wyborcza wkracza w decydującą fazę. Ot na przykład pewien dinozaur o pseudonimie operacyjnym „Mark” bombarduje mnie od pewnego czasu listami w poczcie elektronicznej, w których przytacza opinie innych dinozaurów na temat Prawa i Sprawiedliwości oraz Jarosława Kaczyńskiego. Te dinozaury mogłyby być wdzięcznym obiektem dla jakiegoś naturalisty, co to wykopuje i nazywa glisty, bo znaczna część spośród nich sprawia wrażenie jadowitych.

Jadowite dinozaury? Kto wie, co tam Służba Bezpieczeństwa wyhodowała w swoich laboratoriach? Teraz wszystkie one zostały oddane na służbę Platformie Obywatelskiej i Sojuszowi Lewicy Demokratycznej – temu ostatniemu zgodnie z francuskim przysłowiem, że on revient toujours a son premier amour – bo wiadomo nie od dziś, że prawdziwą a ponadto jedyna miłością bezpieczniaków – oprócz oczywiście Związku Radzieckiego, który zmienia położenie i raz jest na Wschodzie, a innym razem – na Zachodzie – jest Sojusz Lewicy Demokratycznej, podczas gdy PO, to tylko taka tymczasowa, pokątna kochanka, którą bezpieka prędzej czy później stłamsi i zostawi z dzieckiem. I to właśnie jest ta najbardziej niepokojąca sprawa; co się wylęgnie z sodomii dinozaurów z dajmy na to – panem premierem Tuskiem. Nic dobrego – to rzecz pewna, z pewnością jakieś monstrum piekielne, którego boi się tknąć nawet niezależna prokuratura i stąd akcja dezinformacyjna, której celem jest nie tyle wmówienie opinii publicznej, że nie można ustalić przyczyny wyginięcia dinozaurów, ale przede wszystkim – że dinozaury wyginęły.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl)    29 września 2011

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2211

Skip to content