Aktualizacja strony została wstrzymana

Inaczej będzie! – Stanisław Michalkiewicz

Dawno, dawno temu, delegacja Polonii Amerykańskiej molestowała prymasa Stefana Wyszyńskiego, żeby biskupem dla Polonii zagranicznej był inny kandydat, niż wyznaczony. Prymas wysłuchał spokojnie licznych argumentów, po czym wypowiedziawszy dwa słowa: „inaczej będzie” – delegację pożegnał. Historia, jak wiadomo się powtarza, ale jako farsa, toteż widok przedwyborczych kongresów, podczas których nasi Umiłowani Przywódcy odgrzewają swoje półgęski programowe drugiej świeżości, budzi najpierw „śmiech pusty, a potem litość i trwogę”.

Śmiech pusty – na widok Umiłowanych Przywódców, którzy, jeden przez drugiego odgrażają się, czego to nie zrobią, że w stawie zapalą wodę, a w ogóle to będą dusić ludzi gołymi rękoma. Litość i trwoga – bo przecież każde dziecko wie, a jak nie wie, to powinno dostać dwójkę, albo nawet pałę z Wiedzy O Społeczeństwie, że każda ustawa, żeby trafić do laski marszałkowskiej, to znaczy – trafić pod obrady tubylczego Sejmu, musi mieć certyfikat zgodności z prawem Unii Europejskiej – a więc m.in. dyrektywami Komisji Europejskiej, która zasypuje nimi nasz nieszczęśliwy kraj w tempie co najmniej jednej dziennie.

A to jeszcze nic – bo w traktacie lizbońskim zawarta jest zasada lojalnej współpracy, zgodnie z którą każdy nieszczęśliwy kraj członkowski UE MUSI powstrzymać się przed każdym działaniem, które MOGŁOBY zagrozić realizacji celów Unii. A kto wie, co mogłoby zagrozić realizacji celów Unii? Wiadomo – tylko władze Unii Europejskiej, bo któż inny może kompetentnie określić zarówno cele Unii, jak i możliwe zagrożenia? W tym kontekście patetyczne deklaracje naszych Umiłowanych Mężyków Stanu, czego to oni nie zrobią, są rodzajem groźnego kiwania palcem w bucie – już abstrahując nawet od istnienia razwiedki, kontrolującej wszystkie istotne elementy państwa, jak i miłościwie nakręcającej większość naszych Umiłowanych Przywódców. Oni zresztą zdają sobie z tego sprawę, chociaż oczywiście wolą głośno o tym nie wspominać.

Jednak – jak powiada Pismo Święte – „z obfitości serca usta mówią” – toteż nawet przy okazji owych patetycznych deklaracji oliwa na wierzch wypływa. Oto 19 czerwca program na najbliższe wybory zaprezentował prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Polska ma być demokratyczna, solidarna, a nawet bezpieczna. No i pięknie – ale „Polska, żeby realizować ten program, musi być Polską demokratyczną, praworządną, a W JAKIEJŚ MIERZE (podk. SM), bo i ta sprawa stanęła w ostatnich latach pod pewnym znakiem zapytania, Polską suwerenną” – dodał prezes Kaczyński. No proszę: suwerenną „w jakiejś mierze”! A w jakiej konkretnie? Ano w takiej, jaka wynika choćby z traktatu akcesyjnego i traktatu lizbońskiego. One to bowiem zostały ratyfikowane „w ostatnich latach”, kiedy to sprawa suwerenności stanęła – jak to delikatnie ujął prezes Kaczyński – „pod pewnym znakiem zapytania”. To akurat nieprawda, bo pod żadnym – ani „pewnym”, ani nawet niepewnym „znakiem zapytania” sprawa suwerenności nie „stanęła”.

Obydwa traktaty, a zwłaszcza – traktat lizboński, suwerenności Polskę pozbawiły, a w każdym razie – pozbawiają w tempie stachanowskim. Oto niedawno rosyjski minister Ławrow, niemiecki minister Westerwelle i szef naszej – pożal się Boże – dyplomacji, minister Sikorski spotkali się gwoli ustanowienia małego ruchu granicznego między Polską i obwodem królewieckim. I minister Ławrow sobie tego życzył i minister Sikorski, a nawet minister Westerwelle, chociaż Niemcy z obwodem królewieckim nie graniczą – ale na wszelki wypadek zgodził się na to nawet i on. I co? Ano nic. Ministrowie złożyli wniosek w tej sprawie do jakiegoś ludowego komisarza w Brukseli, bo decyzja należy do niego.

I dopiero w takim kontekście można spojrzeć na te wszystkie przedwyborcze odgrażania. Wszystko one zostaną oczywiście spełnione, jakże by inaczej – ale tylko „w jakiejś mierze”, to znaczy w takiej, na jaką pozwoli Bruksela. Wszystko to przypomina rozmowę Małego Księcia z Królem. Król przedstawił się jako władca absolutny, wobec czego Mały Książę poprosił go, by zarządził zachód słońca. Król spojrzał w kalendarz, po czym rzekł: zarządzam zachód słońca o godzinie 19,15 – i zobaczysz, jaki mam posłuch! No tak, ale „Mały Książę” Antoniego de Saint-Exupery jest książką dla dzieci – co prawda „od lat 10 do 100”, niemniej jednak – dla dzieci, podczas gdy nasi Umiłowani Przywódcy te wszystkie przechwałki wygłaszają na trzeźwo i – dla dorosłych.

Ale to doprawdy drobiazg w sytuacji, gdy niezależnie od deklaracji programowych, wygłaszanych przez naszych Umilowanych Przywódców, w „Gazecie Wyborczej” przemówił Jan Tomasz Gross w rozmowie pod tytułem: „Żydzi, wracajcie. Cudowne”. Chodzi o ocenę pomysłu rzuconego przez Ruch Odrodzenia Żydowskiego w Polsce, by do naszego nieszczęśliwego kraju przybyło co najmniej 3 miliony Żydów. „Światowej sławy historykowi” pomysł ten szalenie się spodobał, chociaż na tym etapie pojmuje go jeszcze „w sposób metafizyczny”. No, to nic nie szkodzi – ale pieniądze, te 65 miliardów dolarów, jakie pod pretekstem „odzyskiwania mienia żydowskiego” zamierza z Polski jeszcze w tym roku wyszlamować Izrael do spółki z Agencją Żydowską, już nie są „metafizyczne”, tylko jak najbardziej prawdziwe.

Skoro „światowej sławy historyk” na łamach żydowskiej gazety dla Polaków opowiada takie rzeczy, to nieomylny to znak, iż program instalowania Żydolandu w naszym nieszczęśliwym kraju jest bardziej zaawansowany, niż nam się wydaje. Kiedy bowiem przygotowania do wojny nie wykraczają jeszcze poza umizgi dyplomatyczne, stosukowo łatwo je ukryć. Kiedy jednak wojska koncentrują się nad granicą, to tego już ukryć niepodobna – więc ścisłe kierownictwo „GW” najwyraźniej uznało, że nadszedł czas, by mniej wartościowy naród tubylczy zacząć z tą możliwością oswajać. Zatem – wszystko wskazuje, że – niezależnie od tego, co w przedwyborczym amoku wygadują nasi Umiłowani Przywódcy – inaczej będzie!

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Nasza Polska”   28 czerwca 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2097

Skip to content