Aktualizacja strony została wstrzymana

O związkach przyczynowych – Stanisław Michalkiewicz

Patrzą i widzą wszystko oddzielnie; że dom, że Stasiek, że koń, że drzewo” – tak poeta charakteryzował przed wojną „strasznych mieszczan”. Nie dotyczyło to ani chłopów, ani proletariatu, ani – tym bardziej – Żydów, bo chociaż proletariat i Żydzi też mieszkali w miastach, ale „strasznymi mieszczanami” w rozumieniu poety przecież nie byli. Bycie „strasznym mieszczaninem” wiązało się bowiem nie tylko z przynależnością do mniej wartościowego narodu tubylczego, ale i pewnym, co tu dużo ukrywać – pogardzanym sposobem postrzegania świata.

Taki na przykład proletariusz kierował się w myśleniu przede wszystkim nienawiścią klasową, a o tym, jak postrzegał świat, możemy dowiedzieć się z krótkiego wierszyka „Wiosna poety proletariackiego”: „I znowu wiosnę widzą me klasowo nastawione oczy. Precz z rządem, wiwat KPP i półgodzinny dzień roboczy!” Jak postrzegają świat Żydzi – o tym zdążymy się przekonać, kiedy w podarunku od losu nasz mniej wartościowy naród tubylczy już niedługo otrzyma szlachtę jerozolimską.

Bo każdy postrzega świat po swojemu i takiemu na przykład prokuratorowi świat jawi się jako obszar zaludniony przez ponad 6 miliardów osób podejrzanych. Wszystkich pewnie przesłuchać się nie da, ale trzeba próbować. Z kolei tajniak chciałby wszystkich zinwigilować – i tak dalej. No dobrze – wróćmy jednak do poety i jego niechęci do „strasznych mieszczan”. Co go tak zniechęciło? Zacytowany fragment sugeruje, że do strasznych mieszczan zniechęciła go ich niechęć do zauważania związku przyczynowego. Bo chyba właśnie z tego powodu widzieli wszystko „oddzielnie” nieprawdaż?

Jeśli tak, to nie da się ukryć, że świat współczesny stał się jeszcze bardziej mieszczański niż ten przedwojenny. Większość ludzi nie postrzega żadnych związków przyczynowych, podobnie zresztą, jak większość mediów. Inna rzecz, że interesowanie się związkami przyczynowymi bywa w wielu przypadkach zakazane i to pod rygorem odpowiedzialności sądowej; jeśli nawet nie teraz, to z pewnością będzie już w niedalekiej przyszłości.

Na przykład narastające napięcie w amerykańskich finansach publicznych. Właściwie nie wiadomo skąd się ten cały kryzys finansowy wziął, chociaż wszyscy dookoła intensywnie tłumaczą jego przyczyny. Cóż jednak z tego? Prof. Gwiazdowski opowiedział mi o rozmowie dwóch ekonomistów. Pierwszy powiada, że ani w ząb nie może zrozumieć, na czym właściwie ten cały kryzys finansowy polega. Na to drugi: to ja ci to zaraz wytłumaczę. Na to pierwszy: ba! Wytłumaczyć, to i ja potrafię! No i tłumaczą – ale nie spotkałem się jeszcze z przypadkiem, by któryś zauważył związek przyczynowy między kryzysem finansowym w USA, a ogromnym wpływem lobby żydowskiego, czy ściślej – izraelskiego na politykę tego państwa. Może żadnego związku przyczynowego między kryzysem, a tym wpływem nie ma, ale ta rzucająca się w oczy powszechna niechęć do sprawdzenia, czy aby nie ma go na pewno, wzbudza podejrzenia, że nie tylko jest, ale że jego odkrycie mogłoby być kłopotliwe.

Tymczasem niechęć do postrzegania związku przyczynowego może być przyczyną nie tylko trudności z poznaniem mechanizmu kryzysu finansowego, ale nawet kryzysu wiary. Na przykład z opisu stworzenia świata w biblijnej Księdze Rodzaju wynika, że wszystko, co Pan Bóg stworzył, było nie tylko „dobre”, ale nawet – „bardzo dobre”. To skąd w takim razie wzięło się na świecie zło? Takie pytanie u wielu ludzi podkopuje zaufanie nie tylko do Biblii i uważają, podobnie jak Doda Elektroda, że to są sagi spisane przez „facetów naprutych winem i palących jakieś zioła”, ale nawet do Pana Boga – że to jakiś wyrafinowany złośliwiec.

Tymczasem wystarczy uświadomić sobie, że stwarzając świat, Pan Bóg stworzył również zasadę go porządkującą – właśnie w postaci związku przyczynowego. To dzięki niemu możemy świat zrozumieć, bo w przeciwnym razie jawiłby się nam w postaci chaotycznego kłębowiska. Gdyby zatem nie było związku przyczynowego, to nie moglibyśmy zrobić żadnego użytku z naszego rozumu, a kto wie, czy w ogóle byśmy go posiadali? Zatem związek przyczynowy jest oczywiście „dobry”, a nawet – „bardzo dobry”. No a co ze złem? Ano – zło, czy to, co pod tą nazwą rozumiemy, to tylko skutki, często odległe, jakichś ginących w mroku dziejów przyczyn. Zresztą niekoniecznie ginących w mroku dziejów. Na przykład w roku 1992, przy okazji debaty nad konstytucją, poseł UPR Janusz Korwin-Mikke wysunął propozycję, by konstytucyjnie zakazać uchwalania budżetu z deficytem, zaś każdą próbę obejścia tego zakazu surowo karać jako kradzież zuchwałą. Wysoka Izba przyjęła tę propozycję wybuchem wesołości, a szyderstwom w niezależnych mediach nie było końca.

No a teraz, po niecałych 20 latach, nikt nie ma pojęcia, co zrobić z gigantycznym długiem publicznych, a nawet – jak zahamować stachanowskie tempo z jakim przyrasta. Zatem – niewola, w jaką nasz mniej wartościowy naród tubylczy z każdym dniem pogrąża się coraz głębiej i którą postrzega jako wielkie zło – jest tylko prostym i łatwym do sprawdzenia następstwem lekkomyślności i głupoty, która skłaniała go do politycznego popierania filutów obiecujących mu gruszki na wierzbie. Co więcej – wygląda na to, że zdecydowana większość naszego mniej wartościowego narodu tubylczego nadal usposobiona jest niechętnie do postrzegania tego związku przyczynowego, upatrując nawet w tej niechęci symptom nowoczesności i przynależności do „Europy”.

Czegóż w związku z tym możemy się spodziewać? „Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” – przestrzega Platon, podobnie zresztą, jak sam Pan Jezus, który świętej siostrze Faustynie Kowalskiej pewnego razu opowiedział, jak uczy rozumu zatwardziałych grzeszników: upominam ich – powiada – głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody mogące doprowadzić do opamiętania, a kiedy nic nie pomaga – spełniam wszystkie ich pragnienia.

Nie da się ukryć, że z tego punktu widzenia sytuacja naszego mniej wartościowego narodu tubylczego w roku wyborczym dobrze nie wygląda – tym bardziej, że nawet nie będzie można sprawdzić, czy istnieje związek przyczynowy między wyrokiem uniewinniającym żołnierzy oskarżonych o zbrodnie wojenną w Nangar Khel i „błędem pilota”, jaki podobno eksperymentalnie miała potwierdzić komisja ministra Millera badająca przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Najwyższy Czas!”   10 czerwca 2011

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2077

Skip to content