Aktualizacja strony została wstrzymana

Smoleńsk rok później. Teoria non grata – Leszek Szymowski

Polska prokuratura i rosyjscy „śledczy” muszą oficjalnie informować, że hipoteza na temat zamachu w Smoleńsku została wykluczona z powodu braku dowodów. Inaczej doszłoby do gigantycznego skandalu międzynarodowego ze szkodą dla nich i dla polskich władz.

Nie ma przesłanek uzasadniających tezę o zamachu, więc ta hipoteza śledcza została wykluczona – powiedział w piątek na konferencji prasowej prokurator generalny RP Andrzej Seremet. W ten sposób szef polskich śledczych odpowiedział na pytanie, czy są jakieś przesłanki przemawiające za tym, że prezydent Kaczyński został zamordowany. Według Seremeta, jest to niemożliwe, bo nie ma na to żadnego dowodu. Rzecz jasna, nie można w sposób wyczerpujący tego uzasadnić, bo akta są wciąż chronione tajemnicą śledztwa. Jak na ironię, konferencja odbyła się 1 kwietnia, co można odczytać jako primaaprilisowy żart i kpinę ze społeczeństwa.

Kłamstwo goni kłamstwo

Co takiego zrobiła prokuratura nadzorowana przez Andrzeja Seremeta, aby dojść do prawdy? W książce „Zamach w Smoleńsku” (wyd. Bollinari Publishing House, 2011) przedstawiłem to dokładnie krok po kroku (dostępna tutaj). Z ciekawszych faktów warto przypomnieć, że pierwszym problemem prokuratury było to, że w Ministerstwie Sprawiedliwości i w Prokuraturze Generalnej nie było pieniędzy przeznaczonych na wypadek nagły, a z konta resortu nie można było pobrać pieniędzy, bo bank w sobotę był nieczynny, zaś karty umożliwiającej wypłatę z bankomatu nie było w resorcie… ani jednej (sic!). W końcu prokuratorzy musieli pojechać do Smoleńska, używając własnych, prywatnych pieniędzy i prywatnych kart kredytowych. Gdy wrócili, musieli niepotrzebnie tracić czas na załatwienie formalności umożliwiających ubieganie się o zwrot pieniędzy. Na miejsce tragedii polscy prokuratorzy dotarli wieczorem – wcześniej się nie udało przybyć. Z kolei prokurator Marek Pasionek – najbardziej doświadczony spośród polskich śledczych – część czasu w Rosji spędził na zwiedzaniu Moskwy, ponieważ przełożeni spóźnili się z wysłaniem do Rosji dokumentów poświadczających, że jest oficjalnym przedstawicielem strony polskiej. Podobnych przykładów „rzetelności” polskiej prokuratury były dziesiątki.

Transmisję konferencji prasowej prokuratora Seremeta z pewnością oglądali najbliżsi Przemysława Gosiewskiego i Zbigniewa Wassermanna, którzy od wielu miesięcy nie mogą wymóc na prokuraturze, by dokonała ekshumacji zwłok, o którą wnioskowali już latem. Z pewnością dla tych krewnych słowa Seremeta brzmiały niezwykle „wiarygodnie”.

Sposób weryfikacji

Jestem ciekaw, w jaki sposób weryfikowano wersję o zamachu. Kilka miesięcy temu, po jednym z artykułów w „NCz!” zostałem przesłuchany w wojskowej prokuraturze jako świadek w sprawie katastrofy. Przesłuchująca mnie prokuratorka chciała dowiedzieć się, dlaczego forsuję tezę o zamachu. Tłumaczyłem, że wynika to z logicznych przesłanek, z polityki imperialistycznej Rosji, z zachowania samych Rosjan po katastrofie, wreszcie z tego, co wydarzyło się w Polsce, kto przejął później władzę i jak układają się relacje z Rosją. Padło więc pytanie, kto miałby zabić prezydenta. Odpowiedziałem, że moim zdaniem rosyjskie służby specjalne. Wtedy padło kolejne pytanie: czy świadek widział lub słyszał rozmowę lub był obecny na spotkaniu, w trakcie którego wydano wyrok śmierci na Kaczyńskiego lub był świadkiem jakiegokolwiek innego zdarzenia wskazującego na organizację zamachu (sic!!!). Zgodnie z prawdą od-powiedziałem, że nie. Wówczas postraszono mnie odpowiedzialnością karną za składanie fałszywych zeznań itp. Jeśli cała hipoteza zamachu była weryfikowana w taki sam sposób, jak wyglądało przesłuchanie mojej osoby, to nic dziwnego, że prokurator Seremet mógł w piątek niefrasobliwie tę tezę wykluczyć, patrząc prosto w oczy telewizyjnych kamer.

Niewygodna teza

Trzeba wziąć pod uwagę, że prokurator Seremet musiał być obarczony politycznym pragmatyzmem. Ten zaś wymusza dzisiejsza rzeczywistość. Po 10 kwietnia niepodzielnie sprawująca władzę Platforma Obywatelska zapowiadała nowy rozdział w historii polsko-rosyjskich stosunków. Polega on na tym, że Polska ustępuje Rosji we wszystkim, a Rosja w rewanżu nie daje Polsce nic. Po 10 kwietnia przetrzebiono i częściowo spalono archiwa przejęte po byłych Wojskowych Służbach Informacyjnych i zdeponowane w Pałacu Prezydenckim. Umożliwiło to zlikwidowanie materiałów kompromitujących ludzi związanych z WSI, co z kolei tamtemu środowisku bardzo pomogło. Od 10 kwietnia ludzie dawnej WSI trafiają znów na atrakcyjne posadki w instytucjach podległych prezydentowi (m.in. w BBN), co pomaga Rosji kontrolować jedną swoją agenturę przy pomocy drugiej agentury. Polska zdecydowała się również na umorzenie Gazpromowi ponad 1,2 mld złotych długu, w zamian za co podpisano nową umowę gazową, jeszcze bardziej niekorzystną dla Polski niż poprzednia. Polska przestała również popierać aspiracje niepodległościowe Gruzji i wycofała się z odbudowy suwerenności energetycznej.

Ten sposób rozumienia „dobrych” relacji polsko-rosyjskich jest dla nas perspektywą zgubną, ale wymusza to, by o wschodnich sąsiadach wypowiadać się zawsze w samych superlatywach.

Bez wyjścia

Prokurator Andrzej Seremet nie miał więc innego wyjścia niż powiedzieć, że nie ma żadnych oficjalnych przesłanek uwiarygodniających tezę o zamachu. Takie stanowisko oczywiście świadczy o prokuratorze generalnym jak najgorzej. Tym bardziej jeśli weźmie się pod uwagę, że część dowodów uwiarygodniających tezę o zamachu znajduje się w depozycie tajnym wojskowej prokuratury. Są tam m.in. wyniki ekspertyz aparatów telefonicznych pasażerów tupolewa. Wynika z nich, że co najmniej z kilku telefonów zarejestrowano połączenie wychodzące w czasie zbliżonym do katastrofy lub bezpośrednio po niej. Przykładem może być choćby telefon należący do śp. Zbigniewa Wassermanna, włączony na terenie Rosji 10 kwietnia nad ranem. Utajniono również ekspertyzę fonoskopijną wykonaną w Laboratorium Kryminalistycznym ABW, która wykazała, że tajemnicze odgłosy zarejestrowane na filmie nagranym w Smoleńsku telefonem komórkowym to wystrzały z pistoletów typu Makarow – używanych bardzo często przez rosyjskich milicjantów i funkcjonariuszy tajnych służb. Te i inne ekspertyzy opatrzone zostały klauzulami „Tajne” lub „Ściśle tajne”.

Zgodnie z ustawą takimi gryfami mogą być opatrzone jedynie dokumenty zawierające informacje, „których ujawnienie spowodowałoby istotną szkodę dla bezpieczeństwa państwa”. Czy naprawdę ujawnienie, że telefon Zbigniewa Wassermanna został włączony po oficjalnym momencie katastrofy, to informacja, która może wywrócić Polskę do góry nogami?

Skandal dyplomatyczny

Wyobraźmy sobie sytuację, że prokurator Seremet i prokurator Parulski odpowiedzieliby inaczej: hipoteza zamachu jest nadal weryfikowana. Oznaczałoby to, że dwóch najważniejszych polskich prokuratorów oficjalnie przyznaje, że nie wykluczono jeszcze wersji zakładającej, że polski prezydent mógł zostać zamordowany przez Rosjan. Jaka byłaby reakcja? Ambasador rosyjski musiałby złożyć formalny protest wobec działań polskiego rządu. Sprawa wywołałaby skandal dyplomatyczny na arenie międzynarodowej, bo zostałoby to odebrane jako oficjalne oskarżenie Rosji przez urzędnika państwa polskiego.

Bez precedensu

Sprawa byłaby o tyle precedensowa, że w najnowszej historii nie jest znany przypadek, aby jedno państwo oskarżało drugie o zabójstwo swojego prezydenta. Wyjątkiem są republiki lub terytoria aspirujące do niepodległości (np. Czeczeni oskarżają Rosjan – zupełnie zresztą słusznie – o zabójstwo prezydenta Dżochara Dudajewa). Gdyby więc prokurator Seremet lub prokurator Parulski stwierdzili, że doszło do zamachu, byłaby to rzecz absolutnie niebywała. Mogłoby to bowiem zostać odebrane jako oficjalne oskarżenie Rosji o morderstwo polityczne na głowie suwerennego teoretycznie państwa. Trudno sobie wyobrazić, aby pozostało to bez reakcji. Rosjanie musieliby odpowiedzieć ostro, potem zaczęłyby się sankcje i międzynarodowa awantura.

Ponieważ i Polska, i Rosja należą do ONZ, organizacja formalnie byłaby zobowiązana do wyjaśnienia sprawy. To można byłoby zrobić tylko w jeden sposób: powołując specjalną komisję do jej wyjaśnienia. Taki pomysł podchwyciłyby państwa rywalizujące z Rosją (USA, Chiny, Japonia, Indie). Działanie jakiegokolwiek tworu oczywiście musiałoby obnażyć prawdziwą rolę Rosjan, ale pokazałoby też katastrofalną nieudolność polskiego rządu i polskiej prokuratury. Prawda byłaby więc niewygodna zarówno dla strony polskiej, jak i rosyjskiej. Tym bardziej że samego Tuska postawiłoby to w dwuznacznym świetle w oczach rosyjskich mocodawców. Temu wszystkiemu zapobiegło jedno zdanie wypowiedziane przez prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.

Co będzie dalej, łatwo przewidzieć. Zaczną się dalsze oskarżenia strony polskiej i dalsze obarczanie winą Bogu ducha winnych pilotów. Będzie też utrwalanie serwilizmu wobec Rosji, nazywanego „przyjaźnią” lub „dobrymi stosunkami”. Matuszka Rossija po wypowiedziach Seremeta może być spokojna. W końcu sam Tusk nazywał tego ostatniego człowiekiem godnym zaufania…

Leszek Szymowski

Za: Najwyższy Czas! (09/04/2011) | http://nczas.home.pl/wazne/katastrofa-w-smolensku-rok-pozniej-teoria-non-grata/

Skip to content