Aktualizacja strony została wstrzymana

Polsko-Ukraińskie „Pojednanie”. Tragiczna zagrywka Powłokomą – Jan Lucjan Wyciślak

„W Pawłokomie spoczywa 366 Ukraińców zabitych w 1945 r. przez oddział AK Józefa Bissa „Wacława” w odwecie za uprowadzenie i zamordowanie 11 Polaków”. Tej treści informacje podawane są coraz częściej przez polskie media w oparciu o komunikaty, przygotowane przez organizacje ukraińskie w sprawie upamiętnienia tamtejszych miejsc powojennych tragedii. Obok nich można spotkać podobnie tragiczne w skutkach nieprawdziwe wypowiedzi, dotyczące innych miejsc na terenie Polski. Natomiast już całkowicie przemilczane są masowe zbrodnie ludobójstwa, popełniane przez Ukraińców na Polakach z Wołynia czy też Wschodniej Małopolski.

„21 marca 1945 r. 2 Samodzielny Batalion Operacyjny Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego dokonał pacyfikacji wsi Lubliniec Stary, w wyniku której zamordowano co najmniej 58 osób. Ten sam batalion 5 kwietnia dokonał napadu na wieś Gorajec (pow. lubaczowski) i zamordował co najmniej 155 osób, w tym kobiety i dzieci. Wieś obrabowano i spalono. Identycznie wojsko postąpiło 2 marca z mieszkańcami i wsią Zaliski”. Pod tymi informacjami widnieją nieraz podpisy autorów z tytułami profesorskimi. Nikt tego nie prostuje – mimo, że jak wykazują dane – jednostek ludowego Wojska Polskiego wtedy w kraju nie było, bo jeszcze walczyły o Berlin i Pragę, były jedynie oddziały Czerwonej Armii.

Nic się nie zgadza
Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaś nie bardzo był polski. Dopiero próbowano powołać taką formację (wzorowaną na Wojskach Wewnętrznych NKWD) uchwałą Rady Ministrów z 26 marca 1945 r. Z powodu braku odpowiednich działań organizacyjnych, ponownie podjęto tę uchwałę 24 maja 1945 r. i rozpoczęto formowanie 15 pułków wojsk bezpieczeństwa. Wojska nadal nie było, a milicja (w jej skład na tym terenie w początkowym okresie masowo wchodzili żołnierze AK i innych organizacji niepodległościowych) całkowicie nie panowała nad sytuacją i nie zapewniała ochrony polskiej ludności cywilnej. 19 kwietnia 1945 r. rozkazem organizacyjnym Dowództwa KBW (wg Etatu nr. 0012/1-7) powołano: samodzielny batalion (późniejszy 2 batalion 1 Brygady KBW) w Górnym koło Sokołowa (woj. rzeszowskie) oraz 2 samodzielny batalion operacyjny w Lubaczowie. 16 października 1946 r. rozkazem organizacyjnym 028/E/Org. Dowódcy KBW utworzono w Rzeszowie 4 Brygadę, powołując do niej 2394 poborowych (rozpoczęto szkolenie ich przy ul. Langiewicza i Dąbrowskiego), wydzielono z nich w ramach Grupy Operacyjnej KBW „Wisła” grupy: GO „Dynów”, GO „Sanok”, GO „Sieniawa” i GO „Przemyśl”. Od 25 maja 1945 r. do 15 maja 1947 r. oddziały KBW przeprowadziły na terenie kraju 6358 akcji przeciwko podziemnym formacjom, głównie polskiej konspiracji niepodległościowej.
12 kwietnia 1947 r. do działań przeciwko UPA sformowano w Rzeszowie Dywizję KBW, którą dowodził ppłk Wincenty Rożkowski, a od maja płk Edward Kuźmicz. Dodatkowo utworzono 3 Brygadę (d-ca ppłk Piotr Raługin), która liczyła ogółem 4528 żołnierzy. Od 24 kwietnia 1947 r. postanowiono przeznaczyć oddziały KBW do działań przeciwko UPA: 1 Brygada – Cisna, 2 Brygada – Berehy Górne, 3 Brygada -Ustrzyki Górne. (Berehy Górne i Ustrzyki Górne były wtedy na terenie ZSSR). Tak rozpoczęto akcję „Wisła”.
A więc mamy zupełnie inne daty i działania, ale propagandziści z Ukrainy wszystko wiedzą lepiej. Podobnie jest również z komunikatami o Pawłokomie.

Droga do Pawłokomy
Gdy w połowie 1942 r. zaczęto tworzyć (przy współudziale Niemców) oddziały UPA na terenach okupowanej Małopolski Wschodniej, a po tamtejszych wsiach zaczęły rozchodzić się jej rozkazy, typu: „Będziemy prowadzić śmiertelną walkę z Polakami i bolszewikami, aż do wyzwolenia się z niewoli”, wkrótce rozpoczęła się rzeź ludności polskiej na niespotykaną we współczesnej historii skalę. W polskich wsiach jednorazowo mordowano setki, a często i tysiące osób (Huta Stepańska, Wola Ostrowska itp.). Polskie wsie, zaskoczone tymi wydarzeniami, nie miały jeszcze zorganizowanej samoobrony. Oddziały AK były zbyt słabe, aby skutecznie walczyć z Niemcami i UPA. Na terenach nad Sanem aktywne od początku wojny elementy nacjonalistów ukraińskich nasiliły denuncjacje i donosy do niemieckich władz okupacyjnych, by ich rękami rozpocząć likwidację swoich dotychczasowych sąsiadów – Polaków. Wkrótce zaczęto obserwować, że również na terenach nad Sanem i Bugiem zaczyna powstawać UPA. Zbliżający się szybkimi krokami front sowiecko-niemiecki przyniósł częściowe uspokojenie sytuacji, bo większość oddziałów UPA przeszła w rejony środkowych Karpat, chcąc tam się schować i doczekać swobodnej możliwości działania na terenach opanowanych przez Sowietów.
Wkrótce też wraz z przesuwającym się frontem zaczęły się ich powroty. UPA – niszczone na terenach Wschodniej Małopolski przez sowiecką partyzantkę i oddziały NKWD – szukały spokoju na ziemiach „Zakierzońskiego Kraju”. Fala mordów przesuwała się w kierunku obecnych granic Polski, by już wkrótce je przekroczyć. W latach 1939-1946 zginęło z rąk UPA około 160.000 ludzi, z tego 120.000 Polaków i 40.000 Ukraińców, przeciwnych polityce Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Dodać do tych strat należy mordy popełnione na Polakach przez pulki policyjne SS Galizien (byli to Ukraińcy w służbie niemieckiej) oraz sporadyczne akty zemsty Polaków na Ukraińcach.
Przy licznych tego typu wcześniejszych akcjach w marcu 1943 r. policja ukraińska złożyła kolejny donos do Gestapo. W jego wyniku czterech mieszkańców tej wsi zostało aresztowanych i osadzonych w Oświęcimiu, gdzie zginęli: Franciszek Guc, Jan Kosztowski, Andrzej Łach, oraz Anna Szpak – Ukrainka, sympatyzująca z Polakami.
Dowodzący rejonem UPA „Zachód” Mirosław Onyszkiewicz „Orest” wydał obwieszczenie, by do 6 kwietnia 1944 r. wszyscy Polacy bez wyjątków opuścili opanowane przez UPA części województw: rzeszowskiego i lubelskiego w myśl haseł: „Ukraina bude no bez Lachiw”. Meldunki polskich oddziałów partyzanckich mówiły o tragicznym losie kolejnych polskich wsi, palonych zarówno nocami jak i we dnie.
W kwietniu 1944 r. policja ukraińska z Jawornika Ruskiego aresztowała pięciu mieszkańców Pawłokomy pod zarzutem przynależności do AK i posiadania broni. Aresztowanymi byli: Jan Kuś, Jan Radon, Jan Ulanowski, Maria Ulanowska i Katarzyna Kocyło oraz jeden mieszkaniec z Dylągowej. 25 kwietnia próby odbicia aresztowanych dokonał oddział AK, dowodzony przez ppor. Aleksandra Grubę ps. „Sęp”. Podczas ataku na posterunek w Jaworniku Ruskim, został on spalony wraz kilkoma sąsiednimi budynkami. Zabito jednego i raniono dwu policjantów oraz zabito kilku stawiających opór Ukraińców, mieszkańców wsi, w tym sołtysa. Aresztowanych Polaków jednak nie uwolniono, ponieważ na posterunku już ich nie było. Zaginęli bez wieści. Terenowe kierownictwo AK podjęło decyzję o karaniu nacjonalistów ukraińskich współpracujących z okupantem niemieckim i podejrzanych o donosy do gestapo. W latach 1943 – 1944 wydano i wykonano wyroki śmierci na Ukraińcach: Mikołaju Lewickim, Iwanie Karpie, Iwanie Szpaku i Eugeniuszu Trojanie.
25 kwietnia 1944 r. w południe, w rewanżu za Pawłokomę, policja ukraińska i cywile z bronią otoczyli wieś Dylągową, zganiali ludność z pól do domów, zabili mężczyznę z Górnej Dylągowej a drugi został ranny. Pozostałych mężczyzn zgromadzili na Karasiówce – łącznie 150 ludzi. Udało się ich uratować jedynie dzięki interwencji oficera Wehrmachtu, sprzyjającego Polakom. Na terenach wsi nad Sanem polska ludność zaczynała tworzyć oddziały samoobrony.
W pierwszych dniach września 1944 r. przybyli ze Lwowa do Jarosławia ppłk Franciszek Rekucki „Topór”, Komendant Okręgu Lwów organizacji „Nie” oraz mjr Bolesław Tomaszewski „Warta”, szef sztabu Okręgu. Zaczęli organizować zgrupowanie lwowskich oddziałów leśnych „Warta” na Rzeszowszczyźnie, które miały służyć pomocą terroryzowanym mieszkańcom tych ziem i czekać z odsieczą dla Lwowa, gdyby udało się odzyskać od Sowietów tereny wschodnie. Wraz z nimi nadeszły szczegółowe wieści o krwawych poczynaniach ukraińskich nacjonalistów na Kresach.
Tymczasem oprócz mordowanej ludności zaczęli też ginąć polscy księża katoliccy. Zamordowani przez UPA zostali:
Ks. Franciszek Stańko 29 czerwca 1941 Równe (pracował w Tarnawce Piątkowej)
ks. Marcin Kędzierski – 12 czerwca 1943 Jarocin
ks. Michał Kucab – 9 luty 1944 Zarzecze
ks. Józef Chmurowicz – 19 luty 1944 (Lesko więzienie)
ks. Albin Harnaś – 21 luty 1944 Szutowa
ks. Jan Mazur – 11 lipca 1944 Tarnawka
ks. Józef Kopeć – 12 lipca 1944 Borowica
ks. Marceli Zmora – 13 lipca 1944 Husaków
ks. Franciszek Pasiak (który był poszukiwany przez UPA) – uszedł z życiem.
Ks. Józef Zuba – 16 lipca 1948 Wielowieś (zginął z rąk nacjonalistów ukraińskich).
W styczniu 1945 r. oddział UPA w sile około 60 ludzi i uprowadził ze wsi 12 mieszkańców Pawłokomy, a byli to: Stanisław Banaś, Marek Diablik, Edmund Dzióbczyński, Andrzej Łańczak, Jan Marszałek, Kacper Radon (sołtys), Antoni Trojan, Ignacy Wilk (delegat do Gminnej Rady Narodowej), Katarzyna Kosztowska (29 lat, Ukrainka sprzyjająca Polakom), dwaj nieznani milicjanci pełniący służbę w Dynowie, nieznana kobieta ok. 45 lat (przebywała w tym czasie u Antoniego Trojana). A także 3 z Dynowa – Jan Gąsecki i dwaj bracia Gierul. Wszyscy oni, 15 osób przepadło bez śladu.
W 1945 r. UPA zaczęła rozgłaszać, że będzie dążyć wszelkimi sposobami do całkowitego wypędzenia ludności polskiej także z tych terenów. Likwidowano posterunki milicji, coraz częstsze były mordy. Tereny nad Sanem, w tym teren wokół wsi Pawłokoma – gdzie w okresie międzywojennym lokalne statystyki wykazywały, że zamieszkuje ją 1.253 osoby, w tym 898 deklarowało zdecydowanie narodowość ukraińską a 273 zdecydowanie polską – zaczęły się szczególnie aktywizować. Nie tylko ukraińscy sąsiedzi wstępują do nowych formacji UPA, ale po wsiach zaczęto tworzyć zaplecze techniczne tej formacji: magazyny, fabryczki sprzętu, broni, bunkry itp.

Rozpaczliwe próby samoobrony
Polscy mieszkańcy Pawłokomy widzieli, że ani wojsko ani milicja nie stara się zapewnić im bezpieczeństwa. Wystraszeni mieszkańcy niedalekich wsi Kalwaria Pacławska i Nowosiółki Dydyńskie zaczęli pisać do „władzy” petycje, by ta przysłała wojsko, a ich samych ewakuowała za San. Wojska jednak nadal nie było a terror narastał. Komitet Wojewódzki PZPR w Rzeszowie skarżył się władzom, że nie ma wojska ani amunicji, aby chronić masowo likwidowane posterunki milicji. W ściśle tajnej instrukcji KC PPR nr 1/26/45-Z z 1945 r. zalecono: „Broń Ukraińców jest skierowana wyłącznie przeciw faszystom z AK. W porozumieniu z NKWD nie dopuszczać, aby wojsko lub milicja interweniowały w tym kierunku. Działać przy tym bardzo OSTROŻNIE”.
Tymczasem 19 stycznia 1945 r. rozkazem komendanta głównego Armii Krajowej gen. Leopolda Okulickiego nastąpiło rozwiązanie AK. Żołnierze tych oddziałów zaczęli stopniowo opuszczać szeregi leśnych oddziałów. Broniąca dotychczas ludności formacja przestawała istnieć.
Na prośbę okolicznej ludności polskiej w nocy z 1 na 2 marca 1945 r. w rejonie plebani w Dylągowej dokonano koncentracji członków polskiej samoobrony z Dynowa, Bartkówki i innych miejscowości oraz resztek poakowskiego oddziału por. Józefa Bissa „Wacława”, liczącego wtedy już tylko około 40 osób.
3 marca 1945 r. przybyłe do Pawłokomy oddziały starały się uzyskać od przebywających tam mieszkańców członków UPA wiadomości, gdzie znajdują się uprowadzeni ostatnio Polacy. Okrążający wieś oddział „Wacława” osłaniał jedynie stronę wschodnią – na wypadek, gdyby Ukraińcom z Pawłokomy przyszła odsiecz UPA – ponadto mieli też za zadanie blokować ewentualną ucieczkę upowców ze wsi. Było kilka takich prób przebicia się upowców. Jednego uciekającego z bronią na pewno zastrzelono, a drugiego prawdopodobnie, kilku zaś złapano z bronią. Byli to dawni policjanci ukraińscy w służbie niemieckiej, a obecnie w służbie UPA. Kilkuosobowa grupa z oddziału „Wacława” dokonała rewizji na wieży cerkiewnej, gdzie znaleziono łuski od naboi i metalową taśmę od CKM. Przypadkowe podpalenie dwu domów ukraińskich w pobliżu cerkwi pozwoliło stwierdzić, że broń – a szczególnie amunicję i granaty – mieli Ukraińcy ukrytą w budynkach mieszkalnych. Podczas pożaru tych dwu domów kanonada rozrywających się pocisków karabinowych i granatów wskazywała, że było ich tam sporo. Podczas rozmów z Ukrainkami dowiedziano się, że UPA posiada bunkry „gdzieś na wzgórzach niedaleko Pawłokomy. Tam mają się ukrywać upowcy, tam mają magazyny żywności, broni i amunicji”. Tę informację potwierdził również zatrzymany w Dylągowej Ukrainiec z dokumentami na nazwisko Teofil Szpak. Ale nie potrafił dokładnie określić, gdzie te bunkry są.
Nie mogąc otrzymać informacji o zabranych ze wsi w styczniu Polakach, oddzielono wszystkich mężczyzn, którzy byli lokalnymi członkami i współpracownikami UPA w wieku od 17 do 75 lat. Wszystkie kobiety z dziećmi pod eskortą wyprowadzono ze wsi w kierunku Piątkowej, tam zwolniono i kazano im iść na Ukrainę. Wypędzone ukraińskie kobiety z dziećmi udały się ze skargą do sowieckiego komendanta wojennego w Sanoku. Wkrótce wysłany został oddział NKWD, który dokonał w połowie kwietnia 1945 r. w Dynowie i jego rejonie aresztowania 282 Polaków, podejrzanych o udział w akcji odwetowej w Pawłokomie.
Z tej grupy 82 skazano na więzienia i łagry i zesłano w głąb ZSSR. Władze Polski Ludowej również dokonały aresztowań kilkunastu Polaków, podejrzanych o udział w akcji odwetowej w Pawłokomie. Część z nich skazano na więzienia do 6 lat. Tymczasem zatrzymanych we wsi Ukraińców – mężczyzn poddano przesłuchaniu, które sprowadzało się do dwu pytań: „Kto uprowadził Polaków – mieszkańców Pawłokomy? Jeżeli zostali zastrzeleni, to gdzie są zakopane ich zwłoki?”
Brak odpowiedzi na zadane pytania i próby pogróżek ze strony zatrzymanych sprawiły, że podjęto decyzję o rozstrzelaniu wszystkich zatrzymanych mężczyzn pochodzenia ukraińskiego. Wydzielona grupa samoobrony wyprowadziła ich na cmentarz, gdzie wykopano dwa doły. W czasie późniejszych przesłuchań na UB zeznawano, że rozstrzelano od 120 do 150 Ukraińców. Żyjący do dziś świadkowie tragedii mówią, że było ich około 80. Zwłoki zasypano ziemią. Obie te mogiły istnieją po dziś dzień. Nikt nie podjął się dotychczas ekshumacji grobów, aby dokładnie ustalić liczbę ofiar. Nikt nie słucha żyjących jeszcze polskich świadków wydarzeń, liczą się natomiast tylko informacje ukraińskie.

Dalsze mordy ukraińskie na Polakach
W czerwcu 1945 r. powstał w Rzeszowie Wojewódzki Komitet do Walki z Bandytyzmem, w składzie: przewodniczący – wojewoda podkarpacki, członkowie – zastępca d-cy 9 DP, Jan Mirek – członek PPS, Piotr Świetlik -członek SL, Stefania Romaniuk – sekretarz KW PPR, szef WUBP – Władysław Sobczyński. To głównie od nich pochodzi informacja o zastrzeleniu „300 mieszkańców Pawłokomy”. Polskich ofiar pogromów nie zdążono jeszcze policzyć. 21 kwietnia 1945 r. w odwecie za udział mieszkańców w napadzie na Pawłokomę została spalona przez oddziały ukraińskie wieś Borownica. Zabito tam co najmniej 27 osób.
18 maja oddziały UPA napadły na wsie Radków, Jachowce, Rzeplin i Posadów, w których spalono większość zabudowań i zabito około 60 osób.
7 lipca 1945 roku została zamordowana przez miejscowych „striłciw” z SKW „Smicha” i „Jastruba” Polka Karolina Kaszycka, powracająca z przymusowych robót z Niemiec.
3 października 1945 r. sotnie UPA „Hromenki” i „Buriaki” spaliły wsie: Dylągowa, Bartkówka, Jączki, Sielnicę.
W nocy z 4 na 5 października 1945 r. bojówki UPA dokonały napadu na Pawłokomę, zasiedloną po likwidacji Ukraińców Polakami. Spaliły większość budynków polskich i poukraińskich oraz zamordowały 5 napotkanych Polaków.
W dniu 12 lutego 1946 r. w nocy banda UPA uprowadziła z Pawłokomy 13 osób. Z grupy tej zwolniła – z nieustalonych przyczyn – czteroosobową rodzinę Fedzugów, a jednej osobie Emilowi Michalikowi udało się uciec i dzięki temu ocalał. Pozostałych 8 osób zostało zamordowanych w rejonie Woli Wołodzkiej. Byli to: Jan Marszałek 37 lat, Józef Pantol 25 lat, Władysław Ulanowski 24 lata, Andrzej Żańczak 45 lat.
W marcu 1946 roku zostało zamordowanych trzech mieszkańców Pawłokomy, (którzy mieszkali czasowo po zachodniej stronie Sanu).
23 października 1946 roku podczas napadu bojówki UPA został zastrzelony w czasie ucieczki Ludwik Potoczny. Natomiast Józefa Łach (12 lat) i Zbigniew Biela (około 11 lat) – utopili się w Sanie podczas ucieczki.
Strona polska przystąpiła jednak do kontruderzeń i 15 kwietnia oddział Batalionów Chłopskich przeprowadził antyupowską akcję w Małkowie, 17 kwietnia połączone oddziały Narodowej Organizacji Wojskowej „Mewy” i „Wołyniaka” zastrzeliły – według źródeł ukraińskich – co najmniej 358 mieszkańców wsi Piskorowice. Polskie źródła podają liczbę 140 osób, w tym 10 Polaków. 6 czerwca oddziały Narodowych Sił Zbrojnych „Szarego”, „Sokoła”, „Zemsty”, „Romana” i „Jacka” dokonały pacyfikacji wsi Wierzchowiny. Do dziś nie można ustalić tam prawdziwej liczby ofiar i przebiegu wypadków, ale po tym UPA poczuła strach. Likwidowano jej zaplecze, więc organizacja przestała czuć się bezpiecznie.
W miesiącach kwiecień – maj 1945 r. w Siedliskach i Rudzie Różanieckiej UPA (zmuszona tymi wydarzeniami) rozpoczęła rozmowy z przedstawicielami WiN i resztkami poakowskiego zgrupowania „Warta”. Ich efektem było polsko-ukraińskie zawieszenie broni. Do wielu wsi, za wyjątkiem Pawłokomy, bardzo powoli zaczęło powracać poczucie bezpieczeństwa.

Efekty „pojednania”
Polityczny cel, zamierzony przez współczesne organizacje ukraińskie, kultywujące dzieje UPA, zostaje powoli osiągany. Liczne komunikaty o rzekomych zbrodniach AK wykazują, że Armia Krajowa to bandyci, pacyfikujący ukraińskie wsie i ludność cywilną. W ten sposób stawia się w Polsce znak równości między Armią Krajową, którą alianci uznali za formację kombatancką a zbrodniczą UPA. Strona polska przystępująca do porozumienia dotychczas nawet nie chciała policzyć i określić imiennie polskich ofiar upowskich mordów. To tylko w II Rzeczpospolitej za obrażanie honoru polskiej armii karano więzieniem. Dziś można to robić bezkarnie.
W wyniku obecnego „pojednania” polsko-ukraińskiego postanowiono na żądanie strony ukraińskiej upamiętnić nie tylko ofiary w Pawłokomie. Organizacje ukraińskie w kolejności dążą do dalszych tego typu pomników podając dowolnie duże, przez nikogo nie udokumentowane liczby ofiar w kolejnych miejscach. Podczas obecności w polskim rządzie Janusza Onyszkiewicza i Jacka Kuronia zawieszono uchwalanie przygotowanej już ustawy, potępiającej zbrodnie Ukraińskiej Powstańczej Armii.

** ** **
Setki postawionych dotychczas nielegalnie w Polsce wschodniej pomników upamiętniających „bohaterów” z UPA mają pozostać nienaruszone. Wystąpiono oficjalnie z pismem o likwidację wszystkich pomników, postawionych polskim milicjantom poległym w walkach z UPA, jako „upamiętnieniom okresu komunistycznego niegodnym dalszego zachowania”. Efektem propozycji porozumieniowych polsko-ukraińskich jest pismo domagające się budowy w Rzeszowie cerkwi prawosławnej (autokefalicznej) w okolicach dawnej Ruskiej Wsi, jako miejscowości zamieszkałej podobno niegdyś (w XV wieku!) przez Ukraińców. Postanowiono również, że w XVIII-wiecznym katolickim dotychczas kościółku pod wezwaniem św. Trójcy w Rzeszowie, obecny wiekowy ołtarz zostanie zastąpiony ikonostasem. Zapadły już takie decyzje.
W przygotowaniu są dalsze propozycje. Tymczasem nie został nawet dokończony Cmentarz Lwowskich Orląt (którego wygląd i tak rażąco odbiega od stanu przedwojennego – usunięto na skutek żądań ukraińskich część polskich symboli i zmieniono treść napisów), mimo to został pośpiesznie otwarty na skutek starań Andrzeja Przewoźnika i Aleksandra Kwaśniewskiego. O reszcie nawet się nie wspomina. Biedne polskie stowarzyszenia, jak choćby „Pamięć” z Nadwórnej na Ukrainie, porządkujące dawne polskie kresowe cmentarze – na próżno zabiegają o jakiekolwiek środki finansowe na swoją działalność. Jak na razie takie są realne dotychczasowe efekty fałszywego „pojednania”.

Przedruk za: pojskiejutro.com Tygodnik internetowy nr 210 [15.5.2006]

 

Skip to content