Wczoraj na Klubie Polskim w Europarlamencie wystąpił Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski.
Mówił o priorytetach polskiej prezydencji.
I ja tam byłem i z Ministrem pogadałem.
Niczego sobie pan minister. Już nie chce dorzynać watah. Prezencja, aparycja, zgrabne zdania, składne wypowiedzi. No i ta kultura osobista, która nie pozwoliłaby mu zapewne usiąść, gdy goście stoją.
Sam doświadczyłem tej kultury. Chciałem zadać ministrowi pytanie, ale przewodniczący obradom Klubu poseł Jacek Saryusz-Wolski nie chciał dopuścić mnie do głosu. Awantura wisiała w powietrzu. I wtedy minister Sikorski wstawił się za mną – proszę bardzo, niech Pan Poseł Wojciechowski pyta…
Zapytałem rzecz jasna o rolnictwo, którym głównie się zajmuję w Europarlamencie.
Dlaczego rząd myśli tylko o bezpieczeństwie obronnym i energetycznym, a nie myśli o bezpieczeństwie żywnościowym? Dlaczego rolnictwo i nie jest priorytetem polskiej prezydencji?
Zwróciłem uwagę, że w ciągu pierwszych 10 lat członkostwa polscy rolnicy dostali o 20 miliardów euro mniej pomocy niż rolnicy włoscy, chociaż w Polsce ziemi uprawnej jest więcej niż w słonecznej Italii. Podniosłem też, że jeśli niesprawiedliwy system dopłat się nie zmieni, w kolejnych siedmiu latach polscy rolnicy dostaną o kolejne 10 miliardów euro mniej niż Włosi, że o Niemcach nie wspomnę, w proporcji do nich stracimy dwadzieścia parę miliardów euro.
I zapytałem, co pan minister już zrobił i co zamierza zrobić w ramach prezydencji, żeby te niesprawiedliwości zlikwidować i dopłaty rolnicze wyrównać?
Saryusz-Wolski wiedział co robi, nie chcąc dopuścić mnie do głosu. Doskonale wiedział, o co będę pytał i chyba też wiedział, co minister jest w stanie odpowiedzieć.
A minister odpowiedział po pierwsze, ze sam jest rolnikiem bo ma czternaście hektarów ziemi.
– Nie jest dobrze – pomyślałem sobie. Dość już nabroił jeden rolnik w rządzie, a tu jest i drugi, a kto wie, może tych chłopo-ministrów jest w rządzie jeszcze więcej, co wcale polskiemu rolnictwu dobrze nie rokuje.
No bo utyra się taki minister w gospodarstwie, nasieje, naorze, krów nadoi i potem nie ma już siły ani głowy do polityki.
Chłopo-minister Sikorski powiedział następnie, że na wsi polskiej jest dobrze, w porywach wręcz bardzo dobrze, a rolnicy są radośni i szczęśliwi. Źadna grupa społeczna tak się obecnie nie cieszy, jak rolnicy, którzy dostali z Unii fury pieniędzy.
Skoro więc jest dobrze, to już nie potrzeba, żeby było lepiej, aby nie przedobrzyć.
Chłopo-minister Sikorski przyznał też z czarującym uśmiechem, że w sprawach rolnictwa to on jest laik, ale na szczęście jest w rządzie inny chłopo-minister Marek Sawicki, który taki ma w Unii taki respekt i szacunek, że on już na pewno polskie rolnictwo urządzi jak należy.
W większości krajów Unii Europejskiej rolnictwo i bezpieczeństwo żywnościowe jest zbyt ważne, aby pozostawić je wyłącznie w rękach ministra rolnictwa. Ministrowie rolnictwa zajmują sie uprawą buraków, natomiast uprawą europejskiej polityki rolnej zajmują się prezydenci i premierzy.
Minister rolnictwa jest od dobrostanu zwierząt, natomiast dobrostan rolników roztrząsany jest na najwyższym szczeblu. O niemieckich rolników upomina się zawsze kanclerz Merkel, o francuskich prezydent Sarkozy.
O polskich rolników nie upomina się ani prezydent, ani premier.
Prezydent żartował, że dopłaty rolnicze wyrównają się same, więc nie ma się o co upominać. Premier w sprawach wsi milczy, a nawet jeśli w nerwach rzuca we współpracowników mięsem, to nie z powodu rolników bynajmniej te nerwy.
A Minister Spraw Zagranicznych otrzepuje spracowane w gospodarstwie rolnym dłonie i poleca rolników pieczołowitej trosce ministra Sawickiego.
Kluczowe dla przyszłości polskiej wsi sprawy rozstrzygną się zatem w Trójkącie Weimarskim na szczycie: Angela Merkel-Nicholas Sarkozy-Marek Sawicki.
Sukces polskiej wsi murowany.
Doczeka się polska wieś wyrównania dopłat jak karp Bożego Narodzenia…
PS. Ilekroć mówię lub piszę o dopłatach rolniczych, od nie-rolników słyszę pytanie – a co ja będę z tego miał.
Teraz też dzwoni mi w uszach to pytanie, więc daję moją odpowiedź z góry (Answer from mountain) i przytoczę moją rozmowę przedwyborczą ze sprzedawcą koszul na targowisku w Ujeździe koło Tomaszowa Mazowieckiego.
Sprzedawca koszul: – a jak pana wybiorę, to co pan będzie robił w Europarlamencie?
Ja: – będę walczył o wyższe dopłaty dla rolników.
Sprzedawca koszul: – a co ja będę z tego miał?
Ja: – jak rolnik dostanie wyższe dopłaty, kupi u pana jedną, może dwie koszule więcej…
Sprzedawca koszul: – Hm…
Ja: – A poza tym dzięki wyższym dopłatom ten rolnik nie zbankrutuje. Bo jakby zbankrutował, to szukałby innego zajęcia i niewykluczone, że tu, obok pana, próbowałby sprzedawać koszule..
Sprzedawca koszul: – przekonał mnie pan!
Janusz Wojciechowski