Obecnie eurodeputowany ma dwa pokoje z łazienką i tapczanem. Projekt przedstawiony przez bardzo wpływowego sekretarza generalnego PE oznacza konieczność zakupu kilku dodatkowych budynków w Brukseli, a Europarlament zajmuje powierzchnię ponad miliona metrów kwadratowych w trzech swoich siedzibach: Brukseli. Luksemburgu i Strasburgu.

„Niech się Pani przyjrzy Kongresowi (amerykańskiemu). My jesteśmy ubogimi dziećmi, w porównaniu z nimi” – powiedziała dziennikarce RMF FM luksemburska deputowana Astrid Lulling. Jej zdaniem warunki pracy w PE wprost urągają podstawowym zasadom prawa pracy. Lulling jest przekonana, że jest tak źle, że sprawą warunków pracy w PE może się nawet zająć belgijska inspekcja pracy. Lulling uważa więc, że trzeba czym prędzej kupić nowe budynki, by nie dopuścić do tej kompromitacji.

Jak podaje stacja radiowa, wielu eurodeputowanych po cichu zgadza się z pomysłem, ale mało chce się wypowiadać do mikrofonu w tej sprawie. „Mamy bardzo komfortowe warunki pracy, w porównaniu p. z posłami w Sejmie” – uważa eurodeputowana Lidia Geriner de Oedenberg i zapowiada, że w imieniu socjalistów będzie głosować przeciwko projektowi, ale europoseł Bogusław Sonik stwierdza, że widziałby „potrzebę takiej dodatkowej przestrzeni, ale niekoniecznie musiałby to być dodatkowy pokój” – mówi mi europoseł Bogusław Sonik. Przyznaje, że czasami jest mu ciasno, bo zatrudnia kilku asystentów i przyjmuje – stażystów.

Z dokumentów wynika, że megalomańscy urzędnicy mają już na oku konkretne budynki. A szef PE Jerzy Buzek dyplomatycznie milczy, ogólnikowo zapewniając o konieczności oszczędzania – komentuje dziennikarka stacji.

(RMF FM/IKa)