W ostatnim półroczu zostały w moim mieście przeprowadzone aż dwa testy syren alarmowych, co prawda pierwszy test nie wzbudził u mnie większego zdziwienia ale drugi jak najbardziej, ponieważ było to niesamowicie głośnie wycie przez bite pięć minut. Było tak głośno że nawet w pomieszczeniu trzeba było prawie że zatykać uszy. Wcześniejsze alarmy były natomiast zawsze słabe i w pomieszczeniach prawie niesłyszalne.

Ponieważ nigdzie nie zapowiadano testu syren alarmowych postanowiłem sprawdzić w internecie i znalazłem jeden malutki komunikat na stronach urzędu miejskiego, który mówił o teście zarządzonym przez wojewodę. Jak wiadomo wojewoda jest przedstawicielem rządu, czyli testy zarządził rząd Tuska.

Moje miasto to nie wyjątek, w zeszłym bowiem tygodniu Teleexpress podał w żartobliwym tonie że Warszawa ma od teraz bardzo nowoczesny system syren alarmowych uzupełniony jeszcze o megafony przez które mogą zostać wygłaszane komunikaty bezpośrednio z centrum dowodzenia. Skomentowano to tak że mieszkańcy słyszą syreny głównie w różne rocznice, takie jak n.p. rocznica wybuchu powstania Warszawskiego, ale nie wspomniano po co nagle była potrzebna modernizacja.

Wnioskując po zwiększonej głośności w moim mieście i doniesieniach Teleexpressu, to modernizacja został przeprowadzona w całym kraju.

Moim zdaniem rząd który nie wyróżnia się żadną działalnością ale za to wyjątkowo gorliwie przeprowadza modernizację syren alarmowych w kraju, zachowuje się podejrzanie. Do czego takie syreny są potrzebne w dzisiejszej zjednoczonej Europie, oprócz do ogłaszania minuty ciszy? Co skłoniło rząd aby w czasie kryzysu i gigantycznej dziury budżetowej wydawać pieniądze na tego typu archaiczne instalacje? Moim zdaniem jedyne jako takie logiczne wytłumaczenie mogło by być że biurokracja UE to wymyśliła albo że ma to jakiś związek z Euro 2012. Wszystkie inne logiczne wytłumaczenia są bowiem raczej niewesołe, oznaczało by to po prostu że rząd WIE że syreny alarmowe będą wkrótce potrzebne.

PLK