Roman Graczyk, były redaktor „Tygodnika Powszechnego”, ukończył książkę ujawniającą kilku nieznanych dotąd agentów SB w tym środowisku „Tygodnika Powszechnego”. Krakowskie wydawnictwo „Znak” odmówiło jej publikacji.
Nad książką, która ukaże się na rynku za kilka miesięcy, Graczyk pracował trzy lata. W redakcji „Tygodnika” spędził osiem lat, nadal publikuje na jego łamach teksty i czuje się z gazetą związany. Obecnie w krakowskim Instytucie Pamięci Narodowej.
Książka powstała na podstawie akt bezpieki i nagrań m.in. wielogodzinnych rozmów z żyjącymi jeszcze ludźmi uwikłanymi w tę współpracę. Ujawnia nazwiska dziesięciu współpracowników SB, w tym czterech osób niegdyś „wysoko postawionych w środowisku Tygodnika”, których uznaje za współpracowników Służby Bezpieczeństwa.
Prezes „Znaku” wyjaśnia, że nie zgadza się na publikację książki ponieważ uważająca niesprawiedliwą dla środowiska „Tygodnika”.
Roman Graczyk twierdzi z kolei, iż dodatkowym powodem, dla którego wydawnictwo na publikację książki się nie zdecydowało jest fakt, iż z jej łamów wyłania się większe uwikłanie środowiska „Tygodnika” w system komunistyczny, zwłaszcza w pierwszych latach jego pracy, niż wiele osób dotąd sądziło.
– Część publikacji „Tygodnika” z lat 50. dowodzi, że ich autorzy naprawdę wierzyli w szybki awans i rozwój PRL. Uważali, że nie byłoby go w Polsce kapitalistycznej. Z czasem to się oczywiście zmieniało. Choć przed wydaniem książki nie zamierza ujawniać żadnych nazwisk, przyznaje, iż fakt współpracy z bezpieką jednej z osób, o których pisze mocno nim wstrząsnął.