Aktualizacja strony została wstrzymana

Perpetuum mobile – Stanisław Michalkiewicz

Pewien lekarz psychiatra opowiadał w towarzystwie o swoim pacjencie, który trafił do szpitala z powodu uporczywych prób skonstruowania perpetuum mobile. – Nie można mu tego w żaden sposób wyperswadować – mówił – a w dodatku nie ma żadnych kwalifikacji. Nieprawdopodobny wariat. Bo przecież – dokończył z błyskiem w oku – perpetuum mobile wynajdę ja!

W początkach naszej sławnej transformacji ustrojowej pojawiły się w Polsce mafie, z których największą sławę zyskała pruszkowska i wołomińska. Zajmowały się one rekietem, czyli wymuszaniem haraczy, porywaniem ciężarówek z ładunkiem, handlem narkotykami, prostytucją, hazardem – jak to mafiozi. Toczyły między sobą walki, co objawiało się również w strzelaninach w miejscach publicznych – mimo to jednak ówczesne władze utrzymywały, że żadnych mafii w Polsce nie ma. To gorliwe zaprzeczanie istnieniu mafii nasuwało podejrzenia, że między tymi gangsterami a władzami państwowymi istnieją jakieś niejasne powiązania. I rzeczywiście. Do wiadomości publicznej przedostawały się informacje o wspólnych biesiadach, ale nikt nie zniżał się do ich komentowania. Przeciwnie – były one kwitowane wyniosłym, wzgardliwym milczeniem. Tak mijały lata kiedy nagle policja zaczęła odnajdywać zwłoki przywódców i uczestników najsławniejszych gangów. Przy niektórych znajdowano nawet notesy z ciekawymi nazwiskami, ale jakimś tajemniczym sposobem takie znaleziska gdzieś znikały. Ludzie podejrzliwi, których na tym świecie pełnym złości przecież nie brakuje, twierdzili, że w związku z przewidywanym Anschlussem Polski do Unii Europejskiej przedstawiciele władzy postanowili pozbyć się swoich kłopotliwych przyjaciół. Jeśli tak rzeczywiście było, to było to całkowicie zrozumiałe. Jakże tu bowiem brylować na europejskich salonach, jedząc wytworne bezy i różne takie, prowadząc wyrafinowaną konwersację o sprawach nader światowych również w obcych językach, kiedy w każdej chwili mógłby się tam pojawić jakiś „Baranina”, „Dziad”, czy „Wariat” i po chamsku wtrącić się do wytwornej konwersacji, z żądaniem przysługi w zamian za wyświadczone wcześnie dobrodziejstwa? Coś takiego gorsze jest od śmierci, więc nic dziwnego, że w tych warunkach nasi Umiłowani Przywódcy mogli dojść do wniosku, że dla własnego bezpieczeństwa i prestiżu należy tych wszystkich gangsterów pozabijać. No tak – ale co z dochodami z rekietu, prostytucji, hazardu i innych lukratywnych przedsięwzięć? Człowiek łatwo przyzwyczaja się do dobrego, więc takich gwałtownych zmian woli unikać. No dobrze, ale jak? Nie było innej rady, jak zająć się procederem samemu, oczywiście – o ile to możliwe – w formach bardziej cywilizowanych. Miało to jednak swoje konsekwencje, że od tej pory, w przypadku konfliktu interesów, ostatnie słowo nie należało już do „towarzysza Mauzera” tylko do „Dziennika Ustaw” lub „Monitora Polskiego”, gdzie jak wiadomo, ogłaszane są ustawy lub rozporządzenia. Perpetuum mobile zostało więc skonstruowane, ale – jak każda maszyna – czasami się psuje, no i wtedy muszą być podejmowane działania doraźne – na podobieństwo walki rządu premiera Tuska z właścicielami sklepów z „dopalaczami”.

Zebrało mi się na te wspominki, bo właśnie dostałem pismo od pełnomocników stacji telewizyjnej TVN, z żądaniem przeprosin i wpłacenia 50 tysięcy złotych na rzecz PCK, z powodu naruszenia dóbr osobistych tej stacji, która poczuła się dotknięta sformułowaniem: telewizyjna ekspozytura Wojskowych Służb Informacyjnych. Wprawdzie expressis verbis nie napisałem, że chodzi właśnie o TVN, więc w pierwszej chwili trochę mnie zaskoczyło, że akurat te nożyce się odezwały, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że mogła ona odnieść takie wrażenie z kontekstu. Czy jednak bycie ekspozyturą Wojskowych Służb Informacyjnych może być dyfamujące, nawet dla stacji telewizyjnej? Przecież Wojskowe Służby Informacyjne – oczywiście wtedy jeszcze pod inną nazwą – nie tylko przygotowały i przeprowadziły, ale – już pod nazwą własną – również skutecznie nadzorowały przebieg naszej sławnej transformacji ustrojowej, strzegąc naszej młodej demokracji przed działaniami destabilizującymi ze strony równych samozwańczych lustratorów i innych ekstremistów, co to posługując się językiem nienawiści, nieustannie „jątrzą” i „dzielą naród”, usiłując opóźnić nadejście upragnionej jedności moralno-politycznej. Wrogowie naszej młodej demokracji usiłują wbić klin między Wojskowe Służby Informacyjne, a zdrowe siły naszego miłującego pokój społeczeństwa, co skłoniło generała Marka Dukaczewskiego do obrony dobrego imienia WSI przy pomocy specjalnie utworzonego stowarzyszenia Sowa. Tymczasem można odnieść wrażenie, że odcinając się od powiązań z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, stacja TVN siłą rzeczy staje w jednym szeregu z nieprzyjaciółmi WSI. Jakże bowiem inaczej można odczytać pogląd, że imputowanie powiązań z tymi służbami narusza dobra osobiste – w tym przypadku – reputację? Cóż takiego złego uczyniły WSI, żeby się od nich w ten sposób odcinać? Przecież były, a właściwie nadal są – chociaż pod inną postacią – gwarantem naszej młodej demokracji i jej najtwardszym jądrem. To dzięki nim pojawił się, utrzymuje się i krzepnie u nas model kapitalizmu kompradorskiego, który wyznacza kształt naszej rzeczywistości ekonomicznej i politycznej, zasadniczo aprobowanej przez wszystkie zdrowe siły, wśród których stacja TVN zajmuje miejsce szczególne. Czyż bez aprobaty WSI możliwy byłby zarówno Anschluss Polski do Unii Europejskiej, albo ratyfikacja traktatu lizbońskiego – również zasadniczo aprobowane przez TVN? Nie da się ukryć, że dobrze to nie wygląda, nawet gdyby intencją autorów listu było tylko zamknięcie gryzipiórkowi niewyparzonej gęby i zniechęcenie ewentualnych naśladowców do wtykania nosa w nieswoje sprawy przy pomocy niezawisłych sądów, którym w ten sposób zostałaby powierzona misja orwellowskiej Policji Myśli.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Najwyższy Czas!”   15 października 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1795

Skip to content