Aktualizacja strony została wstrzymana

Tusku – musisz? – Stanisław Michalkiewicz

Jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści” – powiada przysłowie. I rzeczywiście. Kto by pomyślał, że taka pani minister Ewa Kopacz, która nie raz i nie dwa udowodniła, że nawet do trzech nie potrafi zliczyć, może tchnąć tyle energii w niemrawe organy naszego demokratycznego państwa prawnego? Z siebie samej tyle energii wykrzesać by nie mogła, co to, to nie; koń jaki jest – każdy widzi. A jednak energia została wykrzesana, więc w tej sytuacji nie ma innej możliwości, niż tak, że nie tyle panią minister Ewę Kopacz, co organy naszego demokratycznego państwa prawnego ktoś podkręcił. A kto? Ano, pewnie te same Siły Wyższe, które podczas puczu Janajewa w Moskwie wprawiły w ruch silniki czołgów dywizji tamańskiej i kantemirowskiej, dzięki czemu wsparły one Borysa Jelcyna i w ten sposób demokracja w Rosji została uratowana. No dobrze – ale co właściwie uruchomiło te silniki? Jak pamiętamy, czołgi obydwu dywizji nie ruszyły na płomienne wezwania Borysa Jelcyna, tylko dopiero wtedy, gdy wezwania te zostały wsparte listem „grupy intelektualistów i biznesmenów”. Mniejsza już o „biznesmenów”, bo i u nas ich nie brakuje, chociaż oczywiście ruscy mają większy kaliber, co zauważył nawet Bolesław Prus, kreśląc w „Lalce” sylwetkę Suzina na tle naszego skromnego pana Stacha Wokulskiego – ale ci „intelektualiści”. Któż to taki, że ich listy wprawiają w ruch motory czołgów sławnej dywizji tamańskiej? Wydaje się, że nie są to osoby kalibru pani Henryki Krzywonos, chociaż ostatnio i ona jednym susem znalazła się wśród intelektualistów – ani nawet pani filozofowej Środziny, żałośnie umizgującej się do „młodych, wykształconych” na kongresie wyznawców posła Palikota. Tout proportions gardees, znaczy – na terenie kraju tubylczego, przykładem takiego intelektualisty może być generał Sławomir Petelicki, a przede wszystkim – Marek Dukaczewski, co to mógłby wytrzepać z banana nawet prezydenta, więc cóż to dla niego za problem podkręcić trochę niemrawców tworzących organy naszego demokratycznego państwa prawnego? To dla niego mały pikuś, toteż nic dziwnego, że nawet premier Tusk na ten moment porzucił miłosne gruchania i nasrożył się aż do „brutalności”. W rezultacie policja i inspekcja sanitarne w mgnieniu oka pozamykała prawie 800 sklepów z dopalaczami. To znaczy niezupełnie sklepów, tylko przede wszystkim – straganów, w których debiutowali w tym biznesie „młodzi wykształceni”. Oczywiście najsampierw swoje zadania wykonały niezależne media, każdego dnia wynajdując kolejną ofiarę , która po dopalaczach dostała rozwolnienia, więc opinia publiczna na tę brutalność została odpowiednio przygotowana.

Ale przecież „młodzi wykształceni” rozwolnienia miewali i wcześniej, a jednak ani policja, ani inspekcja sanitarna nie była z tego powodu stawiana w stan pogotowia. Co więcej – sklepy z dopalaczami istniały sobie od lat i jakoś nie można było ich w naszym demokratycznym państwie prawnym ruchnąć, podobnie jak konstruktorów krzyża z puszek po piwie. Jak wiadomo, prokuratura umorzyła śledztwo z powodu niewykrycia sprawców, chociaż policja dysponowała filmem, na którym widoczne są ich twarze, więc dla demokratycznego państwa prawnego, które wszystkich podgląda i podsłuchuje, z indentyfikacją nie powinno być najmniejszych problemów. Skoro jednak wykryć ich nie można, to nieomylny to znak, że mogą być oni konfidentami albo policji, albo CBŚ, albo ABW, albo nawet któregoś z klonów Wojskowych Służb Informacyjnych, tzn. SWW, albo SKW. Razwiedka wojskowa bowiem co najmniej od 30 lat zajmuje się polityką, kreując coraz to nowe konfiguracje tubylczych mężyków stanu, kręceniem lodów, tzn. rozkradaniem tubylczego kraju i wysługiwaniem się państwom poważnym, czyli – jak to się dawniej mówiło – zdradą stanu. W tym celu musi mieć rozbudowaną agenturę, którą trzeba przecież wynagradzać, a wiadomo, że każdemu funkcjonariuszy prędzej uschłaby ręka, niż by dał ze swojego, W takim jednak razie razwiedka musi uruchomić jakieś sposoby finansowania agentury i sieć sklepów z dopalaczami jest prawdopodobnie jednym z takich sposobów. W przeciwnym razie fiskus, albo policja już dawno by je pozamykały. Tymczasem – jak wiemy były wobec nich „bezradne”.

Teraz jednak poradziły sobie z nimi w mgnieniu oka. Co się stało? Przecież prawo się nie zmieniło. Najwyraźniej pojawiła się „wola polityczna” No i pięknie, ale co ją właściwie wzbudziło? Wola polityczna i „brutalność” pojawiła się jako skutek konkurencyjnej walki między dwiema, a może nawet trzema bandami tajniaków, a kto wie – może nawet między starym pokoleniem ubeków którzy właśnie próbują przeprowadzić rekonstrukcję tubylczej sceny politycznej na następne dziesięciolecie i na razie nie doszli jeszcze do porozumienia z „młodymi, wykształconymi”? Toteż właściciele stajni, która wystawiła Donalda Tuska, próbują na starcie okulawić szkapy ze stajni konkurencyjnej, odcinając im źródła finansowania poprzez likwidację ich sklepów z dopalaczami. Stąd ta srogość „na granicy prawa”. Ale zaatakowana w ten sposób szajka z pewnością będzie się broniła, więc tylko patrzeć, jak niezawisłe sądy zostaną zalane oburzonymi pozwami. Wnet się posypią piękne wyroki – oczywiście przeciwko Skarbowi Państwa – bo wiadomo, że te zapasy między poszczególnymi bandami naszych okupantów pod dywanem – podobnie zresztą jak wszystko inne – finansować muszą biedni podatnicy. Taki los wypadł nam. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jak mówią Rosjanie -„łarczik prosto otkrywajetsia”. Akcja przeciwko sklepom z dopalaczami pokazała, że całe to demokratyczne państwo prawne i jego funkcjonariusze, to Scheiss pozostający na usługach tajniaczych gangów – bo kiedy tylko razwiedka, albo nawet i zwyczajna mafia zechce, to uruchomi swoje marionetki w konstytucyjnych organach naszego demokratycznego państwa prawnego – choćby nawet niemrawą panią Ewę Kopacz – które na rozkaz każdego puszczą z torbami.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Nasza Polska”   12 października 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1791

Skip to content