Aktualizacja strony została wstrzymana

Rząd pytań bez odpowiedzi – Jerzy Polaczek

Brak stanowczych i wiarygodnych działań władz po upływie 4 miesięcy od smoleńskiej tragedii, sygnały o braku dostępu polskich ekspertów do podstawowych dokumentów smoleńskiego „lądowiska” sprawiają, że zasadne wydaje się rozważenie kwestii umiędzynarodowienia przebiegu śledztwa w tej sprawie

Katastrofa smoleńska nie ma precedensu w historii światowego lotnictwa państwowego, a w historii Polski jest najbardziej dramatycznym wydarzeniem państwowym z uwagi na rozmiar strat. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, ministrowie jego kancelarii oraz rządu, dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, posłowie i senatorowie, przedstawiciele duchowieństwa różnych wyznań, szefowie najważniejszych instytucji państwowych, ikony najnowszej historii Polski – osoby zasłużone w walce o niepodległość i wszyscy inni tragicznie zmarli moralnie zobowiązują nas do tego, aby przyczyny tragicznego wypadku zostały zbadane i ujawnione polskiemu społeczeństwu.

Minęły cztery miesiące od tragedii i nikomu z władz rządowych po stronie zarówno polskiej, jak i rosyjskiej włos z głowy nie spadł, humory dopisują, panuje atmosfera „wzajemnego zrozumienia” oraz satysfakcji ze sprawności państwa, które zdało egzamin z organizacji 96 pogrzebów państwowych. Wybory prezydenckie w Polsce wygrał kandydat, który powołał na prezesa Narodowego Banku Polskiego „zastępcę sekretarza generalnego ONZ” – Marka Belkę, i wygłosił orędzie, w którym zawarto tyle kolejnych obietnic, że – jak określił to jeden z moich przyjaciół – przypominało ono jeden wielki „muchotłok”.
Jako jeden z posłów i świadków zaprzysiężenia nowego prezydenta liczyłem naiwnie, że w wygłoszonym orędziu dobitnie podkreśli on państwową i historyczną konieczność wyjaśnienia przyczyn tragedii smoleńskiej. Nic z tego. Na uroczystość nie została zaproszona córka tragicznie zmarłej pary prezydenckiej, natomiast został na nią zaproszony gen. Wojciech Jaruzelski. Media urządziły przy tym medialną wrzawę wokół tak „istotnej kwestii”, jak tej, czy Jaruzelski przyjdzie na tę uroczystość, czy też nie. Tak wygląda historyczna fotografia „politycznej Polski”, która 1000 dni wcześniej wzięła odpowiedzialność za losy naszego kraju!

To sprawa dla Trybunału…
Rządowy samolot Tu-154M 101 stanowiący własność polskiego MON rozbił się na terenie wojskowego lotniska (niekomunikacyjnego) w Smoleńsku; pilotowany był przez polską wojskową załogę i naprowadzany na pas startowy przez rosyjską wojskową służbę ruchu lotniczego. Tymczasem w Rosji przyczyny tej katastrofy badane są na podstawie przepisów międzynarodowych dotyczących lotnictwa cywilnego przez cywilną rosyjską komisję (MAK), w Polsce zaś przez komisję wojskową (!), powołaną przez ministra obrony narodowej na podstawie niezgodnego z prawem lotniczym rozporządzenia tegoż ministra z 27 kwietnia. Do kosza można wyrzucić również wszystkie uprawnienia, jakie w tym rozporządzeniu MON nadano premierowi Donaldowi Tuskowi. Sprawa ta, jak sądzę, zostanie oceniona w przyszłości w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego.

Śledztwo zabrnęło w ślepą uliczkę
Od ponad czterech miesięcy Donald Tusk uchyla się od udzielenia odpowiedzi, którego dokładnie dnia i w jakim trybie uzgodniono z partnerami Federacji Rosyjskiej sposób badania katastrofy, zwiastujący w nieodległej przyszłości gigantyczne napięcia polityczne wynikające z faktu, że Rzeczpospolita Polska nie trzyma samodzielnie ani nawet wspólnie z Rosjanami „pióra w ręku”. Zamiast wszystkich dywagacji, komentarzy, analiz dotyczących prac rosyjskiego zespołu może wystarczyć wstrząsająca – w moim odbiorze – jednozdaniowa odpowiedź szefa MSWiA Jerzego Millera na moją interpelację do premiera Tuska o podanie składu rosyjskiego zespołu i podziału jego kompetencji: „Z upoważnienia Prezesa Rady Ministrów, uprzejmie informuję, że nie dysponuję przedmiotowymi informacjami” (pismo wysłane 28 lipca br.).
Ostatnio mieliśmy również do czynienia po raz pierwszy od dnia katastrofy z publicznym potwierdzeniem przez przedstawicieli rządu napięcia w relacjach polsko-rosyjskich w sprawie dostępu do wielu kluczowych – co podkreślam z naciskiem – materiałów wyjściowych, niezbędnych do analizy tego, co się stało, a także brakiem współpracy między komisjami polską i rosyjską. Co w tej sprawie ma do powiedzenia szef MSWiA Jerzy Miller? Odpowiadając na moją interpelację dotyczącą prac polskiej komisji, minister stwierdza: „W kwestii zasad współpracy pomiędzy komisją rosyjską a polską Komisją Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego należy nadmienić, że obie komisje działają niezależnie od siebie i nie ma formalnej potrzeby uzgadniania zasad tej współpracy” (pismo wysłane również 28 lipca br.)!
Na marginesie, groteskowo przedstawia się tryb badania katastrofy, zgodnie z którym konstytucyjny minister musi latać do Moskwy i każdorazowo otwierać komisyjnie sejf, w którym przechowywane są czarne skrzynki, zamiast uzgodnić i wyegzekwować ich przewiezienie do Polski, gdyż są one po prostu własnością naszego państwa, a nie jakiejkolwiek linii lotniczej.

Kiedy rozpoczną się przesłuchania?
Wiele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, a także towarzyszący im prawnicy zadają sobie podstawowe pytania o tryb gromadzenia dowodów w odrębnie toczącym się dochodzeniu wszczętym w Polsce przez prokuraturę. Jeśli po czterech miesiącach od katastrofy w Smoleńsku w stosownym trybie prawnym nie doszło do przeprowadzenia przez polską prokuraturę we współpracy z rosyjską „własnych” przesłuchań dwóch wojskowych kontrolerów ruchu lotniczego, to co mówić o niezbędnym i koniecznym przesłuchaniu wysokiego przedstawiciela rosyjskich służb specjalnych, który był obecny jako trzeci w tej „rosyjskiej budzie-wieży” lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Brak polskiego przedstawiciela służb znającego specyfikę lotnictwa, o którego obecność nie zadbały MON, MSZ i podlegające MSWiA Biuro Ochrony Rządu, to jeden z kluczy do tego, co podczas tej tragicznej soboty 10 kwietnia działo się rano na lotnisku w Smoleńsku.

Bierność i bezradność polskiego rządu
W tym kontekście za największe nadużycie uznaję przedstawienie polskiej opinii publicznej w czerwcu przez premiera Donalda Tuska oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera wybiórczych stenogramów z rozmów prowadzonych w kokpicie polskiego samolotu bez równoległej publikacji zapisów rozmów rosyjskich wojskowych kontrolerów lotniska dokumentujących tryb ich pracy, komunikaty i komendy kierowane do załóg samolotów próbujących wylądować tamtego ranka i uzgodnienia dokonywane z „Logiką” w Moskwie.
Każdy kolejny tydzień dokumentuje bierność i bezradność rządu; to ona nas najbardziej upokarza jako obywateli, którzy oczekują, aby po kilku miesiącach od katastrofy mieć wiedzę dotyczącą kwestii podstawowych. Do dzisiaj nie wiemy jako państwo, jaki jest skład rosyjskiego zespołu (MAK) badającego katastrofę, jaki jest aktualny status lotniska w Smoleńsku, jakie posiada dokumenty na wypadek zagrożenia katastrofą lotniczą, czy rosyjscy kontrolerzy wojskowi mieli międzynarodowe uprawnienia – po prostu pozostaje rząd pytań bez odpowiedzi i rząd, który na te najbardziej proste pytania odpowiedzi nie udziela. Mało tego, zarówno ten problem, jak i katastrofa finansów publicznych, podwyżka podatków czy spóźnione działania rządu po powodziach przysłaniane są wykreowanym sporem o upamiętnienie ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.
Brak stanowczych i wiarygodnych działań władz po upływie 4 miesięcy od smoleńskiej tragedii, sygnały o tym, że polscy eksperci nie mają dostępu do podstawowych dokumentów smoleńskiego „lądowiska”, sprawiają, że zasadne staje się rozważenie kwestii umiędzynarodowienia przebiegu tych prac.

Jerzy Polaczek

Jerzy Polaczek jest posłem na Sejm RP, członkiem Klubu Parlamentarnego Polska Plus; pełnił funkcje ministra transportu i budownictwa w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza oraz ministra transportu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 17 sierpnia 2010, Nr 191 (3817) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100817&typ=my&id=my21.txt |

Skip to content