Aktualizacja strony została wstrzymana

Wajda w świetle dokumentów MSW PRL

Dodano: 2010-07-1 2:30 pm

Ze zgromadzonych przez MSW, a znajdujących się obecnie w IPN akt wynika, iż działalność Andrzeja Wajdy mogła stanowić dla komunistycznych władz w Polsce wentyl bezpieczeństwa

Malowany opozycjonista

Zausznik Bronisława Komorowskiego, reżyser Andrzej Wajda, który przypomniał o sobie jadowitym atakiem na pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu oraz swoim wystąpieniem w trakcie kampanii prezydenckiej, kiedy krzyczał o „wojnie domowej” i podziękował „przyjaciołom z TVN i z tej drugiej”, pokazał po raz kolejny twarz filmowca o politycznym zaangażowaniu. Wajda i jego „antykaczyzm” nie wziął się znikąd. Antypolski, antykościelny, łasy na tytuły filosemita, który karierę filmową zawdzięcza opinii opozycjonisty względem komunistycznej władzy w Polsce – taki obraz znanego reżysera Andrzeja Wajdy emanuje z dokumentów zgromadzonych przez bezpiekę. Notatki, sporządzone na potrzeby Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, nie pozostawiają złudzeń co do charakteru prowadzonej przez Wajdę działalności. Warto w tym momencie zauważyć, iż jego twórczość, chociaż nadal uchodzi za antykomunistyczną, przez ówczesne władze była nie tylko tolerowana, lecz również nagradzana. O ile postać tego reżysera budziła w środowisku filmowym zupełnie uzasadnione emocje, podobnie zresztą jak i ostatnie skandaliczne wypowiedzi dosyć dobrze wpisujące się w palikociarską, przedwyborczą retorykę Platformy Obywatelskiej, o tyle należy owe emocje odłożyć na bok, pozostawiając miejsce dla analizy faktów. Te ostatnie są bezlitosne: w dokumentach widać wyraźnie, że Andrzej Wajda był niejako „na specjalnych prawach” i owe „prawa” starał się maksymalnie egzekwować. „Cz. Petelski stwierdził wręcz, że <>, który – jak napisano w jednym z uzupełnień do zgromadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej materiałów – chce zostać socjalizmu”.

Tacy artyści jak Andrzej Wajda – a jest to bezsprzecznie zdolny artysta – bez względu na to, czy zdają sobie sprawę, czy nie, są emisariuszami zręcznie działającego systemu Chruszczowa, wysyłanymi na Zachód jako pułapka dla głupców. Partia prowadzi ich na smyczy, nawet gdy im się użycza trochę wariackiego urlopu; gdy go jednak nadużywają, gwizdem przywołuje się ich w odpowiednim momencie do porządku. Ci młodzi ludzie, którzy stoją do dyspozycji elastyczniejszego obecnie systemu propagandy Związku Radzieckiego, są, właściwie dzięki tej giętkości i pozornej artystycznej wolności, bardziej niebezpieczni niż nudni i ciężcy bardowie Źdanowa. Wystarczy obejrzeć film Wajdy, aby się o tym przekonać. Aby się móc im przeciwstawić, należy ich poznać. Dla dobra Zachodu” („Neue Zurcher Zeitung”).

„Męczeństwo” Wajdy

Dlaczego władze zdecydowały o wejściu na ekrany „Człowieka z marmuru”, mimo że w założeniu stanowił uderzenie w system? „Z powyższych wywodów i przytoczonych faktów wynika, że negatywne opinie na temat filmu, a raczej aktualnego jego wydźwięku […] reprezentowane były przez osoby decydujące o losach filmu przed jego premierą i zmierzały do wstrzymania jego eksploatacji. Opinie te i decyzje wstępne zostały jednak – co również wynika z logicznego toku myślenia, nie z posiadania nieoficjalnych wiadomości – uchylone przez czynniki zwierzchnie […]” – czytamy w jednej z notatek sporządzonych przez MSW. Notatka nie wyjaśnia jednak, dlaczego film został dopuszczony. Zapewne nie dlatego, iż Wajda miał zagrozić, że zrezygnuje z pracy w Polsce, chociaż zapowiedział to w wywiadzie dla „Le Point” [30 maja 1977 roku]. Zresztą najlepszym dowodem „siły przebicia” szantażów Wajdy była groźba, iż nie weźmie on udziału w imprezie filmowej w Helsinkach „z uwagi na niedopuszczenie filmu do retrospektywy jego dzieł” – w festiwalu udział wziął. „A. Wajda ostatecznie przyjął propozycję wyjazdu do Helsinek w dniach 19 sierpień – 13 wrzesień, ale jedzie tam jako reprezentant sztuki teatralnej” – stwierdzono w dokumencie MSW z 16 sierpnia 1977 roku. Wajda nie miał żadnych problemów, aby mimo swojego „antykomunistycznego zaangażowania” pojawiać się na salonach zarówno Zachodu, jak i Wschodu Europy. Bez problemu otrzymał zaproszenie do Związku Sowieckiego. „Jestem szczęśliwy, że niezależnie od tego, jakie zdanie mają o mnie władze, mogę pokazać w Moskwie nawet te filmy, których nie mogę dzisiaj pokazać u siebie” – nie mógł nachwalić się współpracy z ZSRR. MSW zdawało sobie sprawę, że „wielokrotne wyjazdy A. Wajdy na Zachód wykorzystywane były do działalności politycznej, częstokroć skierowanej przeciwko polityce kulturalnej państwa” [załącznik do informacji dziennej, z 4 maja 1984 roku]. Dlaczego mimo to nie zabroniono mu wyjazdów? Kim był dla nich Wajda, że pozwalali mu na tak daleko posuniętą swobodę?

Oskar dzięki PRL

„W środowisku filmowców panuje pogląd, że Wajda systematyczne przechodzi na pozycje antysocjalistyczne. Jego przekorna i opozycyjna postawa ma wynikać m.in. z niezamieszczenia pozytywnych recenzji w prasie krajowej o filmie oraz braku rozmów z nim jako twórcą na określonym szczeblu administracyjnym” – czytamy w zgromadzonych aktach. Na swojej działalności politycznej Andrzej Wajda robił karierę filmową. 20 lutego 1982 roku minister J. Tejchma poinformował A. Wajdę, iż „Człowiek z żelaza” został wycofany przez stronę polską z konkursu. Wajda po tym komunikacie stwierdził, iż w powstałej sytuacji ma zapewnionego „Oscara”, ponieważ decyzja ta spowoduje, iż jurorzy będą, w aktualnej sytuacji politycznej, głosować za nim.

Załącznik do informacji dziennej z dnia 05.05. 1982. Opinia K. Kutza na temat postaw A. Wajdy i K. Zanussiego: Reżyser filmowy Kazimierz Kutz, oceniając obecną postawę A. Wajdy, stwierdził, że wymieniony wspaniale się urządził za granicą. Potrafi zawsze znaleźć się w środku aktualnych wydarzeń, wykorzystując sytuację dla realizacji własnych interesów. Przykładem tego jest okres zafascynowania „Solidarnością” i uzyskania dzięki temu „Złotej Palmy” na Festiwalu Filmowym w Cannes. Ponieważ zdaje sobie sprawę, że z „Solidarności” już nic nie wydusi, odpiął noszoną ostentacyjnie plakietkę tego związku i zachowuje się wg Kutza tak, jakby tego faktu nie było.

Popularności nie ujęły Wajdzie pojawiające się w jego filmach liczne błędy merytoryczne i przekłamania, żeby wymienić tylko trzy z nich:

„Lotna”

Film „Lotna” z 1959 r. to klasyczny obraz przedstawiający żołnierzy polskich jako głupców, którzy szarżują konno z szablami w dłoni na niemieckie czołgi. Ta scena filmu przeszła do historii jako jeden z większych paszkwili historycznych Wajdy. Sam reżyser przyznał, że był to jego najgorszy film, jednak do dzisiaj jest on wciąż przypominany widzom kolejnych pokoleń w swojej pierwotnej wersji. Co ciekawe, scena szarży ułańskiej na czołgi w pełni wpisuje się w propagandę III Rzeszy. Otóż nie kto inny jak Josef Goebbels, minister propagandy hitlerowskich Niemiec, przedstawiał zdemoralizowanych Polaków rzucających się na koniach i z lancami na oddziały niemieckie. Nie inny obraz przedstawił Wajda w filmie „Lotna”. Niemiecka propaganda w „Lotnej” nie uszła również uwadze komunistycznych recenzentów. „[…] Wajda sięgnął po Źukrowskiego i z jego smutnej książki (noweli) LOTNA zrobił swój pierwszy barwny film pełen omyłek i jawnej nienawiści do przedwojennego wojska polskiego, któremu przypisał chamstwo, rzucanie się z szablami na czołgi”. W rzeczywistości nigdy nie doszło do rzekomej polskiej szarży na niemieckie czołgi. Stefan Kisielewski, niezapomniany „Kisiel”, zapisał w swoich „Dziennikach”: „(…) w kinie widziałem po raz pierwszy 'Lotną’ Wajdy. To ostatnie oburzyło mnie okropnie choćby jako żołnierza Kampanii Wrześniowej. Jak można było na tle narodowego dramatu wykoncypować tak niesmaczną bzdurę (…) to już tajemnica tego reżysera (Wajdy – dop. red.), który nie wiedząc o tym, lubuje się w karykaturowaniu polskości” (S. Kisielewski, „Dzienniki”, Warszawa 1996, s. 311).

„Popiół i diament”

Film Wajdy „Popiół i diament” jest klasycznym przykładem twórczości przydatnej dla propagandzistów PRL. Zwłaszcza że ich teorie na temat złej Armii Krajowej wypowiada były akowiec – Wajda (w swoim oficjalnym życiorysie Wajda twierdzi, że był łącznikiem w AK), artysta o zabarwieniu antysystemowym, co de facto tylko pomnażało skuteczność przesłania tego i innych filmów reżysera. W książce „Diament odnaleziony w popiele” Krzysztof Kąkolewski dowodzi, że powieść Jerzego Andrzejewskiego była propagandową mistyfikacją, a wydarzenia autentyczne bardzo różniły się od fabuły „Popiołu i diamentu” oraz że autentyczna i jednoznacznie negatywna postać Jana Foremniaka miała niewiele wspólnego z budzącym współczucie komunistą Stefanem Szczuką w powieści Andrzejewskiego. Jednak Wajda zabrał się za ekranizację filmu, gdzie zestawił na pierwszym planie „dobrego” komunistę ze „złym” akowcem. Pisarz katolicki Jerzy Zawieyski, mówiąc o powieści Andrzejewskiego oraz o filmie Wajdy, konkludował: „Świetna, drańska powieść. Świetny, kłamliwy film”. Zakamuflowanych estetyzującymi smaczkami aluzji antykomunistycznych trzeba się bowiem w filmie Wajdy dopiero domyślić, gdy tymczasem wulgarny donos na Armię Krajową jest w nim wyraźny i jednoznaczny.

„Danton”

Film Wajdy „Danton” kończy się sceną, gdzie mały chłopiec w kąpieli recytuje „Prawa człowieka i obywatela”. Po pożodze rewolucji francuskiej i milionach ofiar została spuścizna praw człowieka… Oczywiście sprawa wielkiej rewolucji jako matki komunizmu (jak ujmował to np. ks. prof. Michał Poradowski) to zupełnie inna kwestia, jednak warto zwrócić uwagę na percepcję tego filmu przez bezpiekę PRL, co rzuca światło na ciekawą sytuację, jaka miała miejsce we Francji po prezentacji filmu. Tak opisuje to notatka z 1983 r. dot. filmu „Danton” w reż. Andrzeja Wajdy: „[…] W związku z wydarzeniami w kraju w końcu 1981 strona francuska nadała temu przedsięwzięciu zupełnie inny wymiar. […] Od tej chwili równolegle ze >sprawą Dantonasprawa A. Wajdy<, którego niektórzy dziennikarze uważali za internowanego bądź aresztowanego. Staje się on jednym z bardziej znanych artystów zagranicznych we Francji, zyskując popularność jako w pewnym sensie uosobienie niezależności i kontestacji wobec władzy w kraju […]”. Dzięki temu otrzymał nagrodę Louis Delluc. Eksperci w dziedzinie dziejów rewolucji francuskiej mieli do tego filmu poważne zastrzeżenia merytoryczne, co postawiło francuskie ministerstwo kultury w trudnej sytuacji, jako że pokryło ono większość kosztów. Sprawa ta Wajdzie jednak nie zaszkodziła. Nadal udzielał wywiadów.

„Katyń”

Długo oczekiwany i zapowiadany przez Wajdę film „Katyń” podobnie jak cała twórczość reżysera wpisuje się w jego metodykę niedopowiedzeń, swoistego przyłożenia akcentów i sprytnych przekłamań, które zacierają prawdziwy obraz wydarzeń historycznych. Wajda w filmie o wydarzeniach poprzedzających Katyń uwypuklił bestialstwo nazistów, a złagodził okrucieństwo Sowietów. Pokazuje to m.in. scena dramatycznego zaaresztowania profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, po której widz może wywnioskować, że Niemcy dokonali na nich mordu, a przecież większość z nich wróciła potem do Krakowa. Całość zaś mordu katyńskiego, który był niebywałą i niespotykaną w historii zbrodnią ludobójstwa pokazany jest w jednej scenie rozstrzelania oficerów. Kaci tamtych czasów pokazani są jak gdyby bezosobowo. Nigdzie nie pojawia się nazwisko Stalina czy Berii. Jak pisze prof. Jacek Trznadel „Jedynym Rosjaninem z krwi i kości w filmie Wajdy jest >dobry Rosjanin<… Moim zdaniem, film jest zbyt uładzony, niewyraźny i nie odegra roli, jaką mu się przypisuje: nie odkrywa prawdy, lecz ją zamazuje”.

Wajda bezpieczny

Andrzej Wajda opisywany był w notatkach i sprawozdaniach bezpieki na tysiącach stron dokumentów. W ocenie MSW jedną z istotniejszych przesłanek, które zapewniały Wajdzie czołową pozycję wśród filmowych twórców, była „w odczuciu środowiska, kontynuowana polityka jednoczesnego stałego uczestnictwa w życiu politycznym i kulturalnym kraju oraz państw zachodnich oraz ścisłe związanie się z przedstawicielami kręgów kultury żydowskiej między innymi w Izraelu”. Często otrzymywał propozycje z Izraela. Współpracował m.in. z izraelskim Teatrem Narodowym Habimah. Niejako przy okazji „Abraham Gardon, wykładowca Wydziału Filmowego Uniwersytetu w Tel Awiwie zaprosił A. Wajdę na spotkanie i dyskusję ze studentami i wykładowcami Wydziału […]”. Często był zapraszany na różnego rodzaju imprezy, w tym m.in. poproszono go o prelekcję podczas 11 dni książki żydowskiej w 2008 roku. Powiązaniom natury zawodowej towarzyszyły relacje na szczeblu towarzyskim. Mimo iż obracał się także w kręgach „Solidarności”, jego działalność nie nosiła znamion opozycyjnej. W sporządzonej w Warszawie 23 września 1986 r. tajnej notatce czytamy: „[…] Stwierdzić należy, iż pomimo stworzonego wokół niego klimatu politycznego, jak również przejawów jego kontestacyjnej i opozycyjnej postawy do władz PRL, A. Wajda nigdy nie zaangażował się w działalność struktur podziemnych. W okresie obowiązywania stanu wojennego podporządkował się rygorom z niego wynikającym, a po jego zniesieniu nie podjął działalności konspiracyjnej, kontynuując pracę twórczą”. Jego lojalność względem komunistycznych władz była na tyle daleko posunięta, że kiedy podczas dyskusji nad filmem A. Holland „Bez znieczulenia”, reżyserka stwierdziła, iż „w Polsce panuje ustrój totalitarny, z którym należy w zdecydowany sposób walczyć, gdyż, jak wykazuje to film, ustrój ten może zniszczyć najbardziej wartościowych ludzi”, przywołał ją do porządku. Nic zatem dziwnego, że Andrzej Wajda nie miał w zasadzie żadnych problemów z uzyskaniem paszportu, mimo że prowadził „szkodliwą działalność polityczną”. „W związku z wniesionym przez Departament III MSW postanowieniem o zastrzeżeniu wyjazdów zagranicznych wobec A. Wajdy do numeru OE-IV-0168/84 z 20 stycznia 1984 r. informuję, że wyrażamy zgodę na wyjazd wyżej wymienionego do Francji na podstawie paszportu prywatnego z literką >S< ważnego na wszystkie kraje Europy” – czytamy w dokumencie wydanym przez Dyrektora Departamentu III MSW gen. bryg. H. Dankowskiego.

„Informacja, Tajne, Warszawa dn. 24 maja 1983 r.: K.Kutz uważa, że A. Wajda nie wykazywał nigdy większego zainteresowania Zespołem i podległymi mu pracownikami. W swej działalności twórczej opierał się w znacznym stopniu na pracy młodych, utalentowanych współpracowników, których wykorzystywał i dzięki którym osiągał sukcesy artystyczne. K. Kutz uważa Wajdę za człowieka próżnego, egoistycznego, nieodpowiedzialnego, koniunkturalistę posiadającego wyjątkową zdolność do wykorzystywania wszystkich nadarzających się okazji dla osiągania korzyści osobistych (zarówno materialnych, jak i prestiżowych). […] Krytykuje Wajdę za dwulicową postawę, która z jednej strony pozwala mu na zabieganie o splendory i nagrody państwowe w kraju, z drugiej zaś nie przeszkadza w tendencyjnych i fałszywych ocenach sytuacji w kraju dokonywanych za granicą z pozycji „politycznego emigranta”, którym nie jest, a bardzo stara się być. […] Poglądy Kutza na temat A. Wajdy podziela jego bliski znajomy – kompozytor Wojciech Kilar.

Ciemne zaułki reżyserskich finansów

Władze PRL miały poważne zastrzeżenia co do legalności postępowania Andrzeja Wajdy w kwestiach finansowych. Obywatel PRL nie mógł rozporządzać za granicą wartościami dewizowymi bez wymaganego zezwolenia. Wajda skutecznie się od tego uchylał. Nie ubiegał się o zgodę na rozporządzanie wartościami dewizowymi poza granicami kraju, „nie sprowadził do kraju ani samodzielnie, ani przez NBP żadnej przyznanej mu nagrody; nie zgłaszał posiadanego mienia poza granicami kraju, ani utraty tegoż mienia” – czytamy w sporządzonej w tej sprawie notatce. Problemy te podejmowała niskonakładowa prasa. Pojawił się w Warszawie trzeci numer pisma „Margines”, odbijanego techniką powielania. W piśmie w artykule pt. „Kryminalne kulisy kina moralnego niepokoju” czytamy: „[…] prezes [Andrzej Wajda – przyp. red.] dla przyciągnięcia głośnych nazwisk uruchomił tzw. fundusz popierania twórczości. Pieniądze z tego funduszu, jak wykazały kontrole NIK, MSW i CKKP wypłacane były w formie comiesięcznych >zachętkopertowych< w wys. średnio 200000 zł, a trafiały się także takie po 500 tys. i 600 tys. zł. Kto korzystał z tych pieniędzy. Na pierwszym miejscu plasuje się pan prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich – Andrzej Wajda, który powyższym sposobem zarobił w TV przeszło milion zł. Niezależnie od tych łapówek niezarejestrowanych w wydziale finansowym A. Wajda zarobił tylko jako kierownik zespołu X w 1977 roku 1 310 000 zł, 1978 – 7 923 000 zł, 1979 – 800 867 zł, 1980 – 1 242 895 zł. Jak na lata kryzysu to całkiem dobrze, nie wymieniamy tu innych zarobków i wpływów dolarowych”. Dalej czytamy: „Wydział Finansowy Warszawa – Źoliborz podsumował Wajdę zgodnie z obowiązującymi przepisami za rok 1980 domiarem w wys. 950 000. Prezes Wajda załatwił sobie w Ministerstwie Finansów umorzenie 500 tys., a pozostałe 450 tys. rozłożono mu na raty”. Zdaniem autora artykułu, Ministerstwo Finansów początkowo odmówiło, ale po interwencji ministra Mariana Krzaka – umorzyło część domiaru. W aktach MSW nie było adnotacji, że te informacje są fałszywe. Część z nich została potwierdzona. „W 1980 r. A. Wajda zwrócił się z prośbą do ministra finansów o zmniejszenie mu podatku wyrównawczego za 1979 r. w kwocie 955 453 zł poprzez odliczenie mu kwoty 900 000 zł z podstawy naliczania podatku. Prośbę tę uzasadnił potrzebą przeprowadzenia remontu domu, który posiada charakter zabytkowy. Koszt remontu miał wynieść ok. 900 000 zł. Decyzją ministra finansów A. Wajda uzyskał zgodę na odliczenie mu z podstawy wymiaru podatku kwoty 900 000 zł w przypadku wykazania rachunków za remont tego domu do wysokości tej kwoty. W rzeczywistości A. Wajda wykazał się rachunkami na kwotę 90 000 zł. Połowa tej kwoty, a więc 45 000 zł została odjęta od podstawy naliczenia mu podatku wyrównawczego, w wyniku czego A. Wajda zapłacił za 1979 r. podatek wyrównawczy o 33 750 zł niższy” – czytamy w aktach MSW.

Wajda’89

Andrzej Wajda w 1989 r. został wybrany na senatora z Suwalszczyzny. Niewiele miał wspólnego z tym regionem. Nie mógł znać jego problemów i potrzeb. Jednak upragniony mandat zdobył. Przez wkład finansowy Wajda został współwłaścicielem „Gazety Wyborczej” wraz ze Zbigniewem Bujakiem i Aleksandrem Paszyńskim. Wajda i wspólnicy w 1990 roku przekazali gazetę osobom, które uczestniczyły w powstaniu spółki „Agora”. „GW” miała reprezentować w mediach stronę „Solidarności”, jednak szybko okazało się, że reprezentuje jedynie wąskie środowisko. W 1990 r. Komisja Krajowa „Solidarności” zakazała „Gazecie Wyborczej” używania logo „Solidarności” i motta. Działalność senatorska Wajdy również wpisywała się w jego światopogląd, który niewiele miał wspólnego z ideałami Jerzego Popiełuszki czy tysięcy Polaków, którzy chcieli, aby zamiast portretów czerwonych towarzyszy nad Polską zawisnął w końcu krzyż i zatriumfowały jego prawa. W 1990 roku senator Andrzej Wajda głosował za uchyleniem ustawy o zakazie aborcji, co najlepiej pokazuje jego postawę w sprawach życia.

***

Tak wyglądała droga Wajdy od lat 50. do transformacji z 1989 r. Okres lat 90. aż do dzisiaj wymagałby osobnego artykułu. Dodać jednak warto, że właśnie Wajda i pokrewne mu środowisko stanowi dzisiaj trzon osób wspierających kampanię wyborczą Bronisława Komorowskiego. Wydaje się, że wiele mówi to o samym kandydacie Platformy Obywatelskiej na urząd prezydenta Rzeczypospolitej.

Robert Wit Wyrostkiewicz
Anna Wiejak

Artykuł ukazał się w tygodniku „Nasza Polska” Nr 26 (765) z 29 czerwca 2010 r.
Collage na podstawie zdjęć z archiwum IPN

Za: Nasza Polska | http://naszapolska.pl/index.php/component/content/article/1227-qnpq-nr-25-wyrostkiewiczawiejak-wajda-w-wietle-dokumentow-msw-prl

Skip to content