Okoliczność, że polityk plecie głupstwa, to jedno, ale czemu człowiek rozumny miałby je popełniać?
Kiedy w jakimś państwie władzę nazbyt długo sprawują ludzie intelektualnie tępi, lecz przy tym przebiegli i uważający się za mądrych, państwo to skazane jest na zagładę. Pewną tym bardziej, gdy większość obywateli, w pogardzie dla polskości, tresowana grepsem sączącym się z plazmowego telewizora z największym ekranem w gminie, pozwala sobie wmawiać – wbrew faktom – przekonanie o świetlanej przyszłości swojej, swoich dzieci i wnuków.
Sytuacja Polski i Polaków staje się dramatyczna w pierwszym rzędzie o tyle, że „największe zagrożenie dla wolności człowieka powstaje wówczas, kiedy się go zniewala, mówiąc jednocześnie, że czyni się go wolnym”(Jan Paweł II). I doprawdy niewiele trzeba, by zrobione zostało wszystko to, co z polskością i Polakami dzisiaj już zrobione być może, bez specjalnej obawy o jakoweś powszechne protesty zniewalanych oraz skutecznie ogłupianych ludzi.
Ujmując rzecz w innych słowach, ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej, przynajmniej w wymiarze Europy (precyzyjniej: w wymiarze Unii Europejskiej), wydaje się kwestią czasu. Tym bardziej, że tak wielu Polaków tak ochoczo i tak dobrowolnie wdycha tuskokomorowszczyznę.
Upiorna, samobójcza tendencja. Niczym stado rzeźnego bydła, zbliżamy się do wrót ubojni. Tak wolni i na tyle suwerenni, na ile pozwolą nam Berlin do spółki z Moskwą.
…A potem Europa, starym zwyczajem sprzedajnej kokoty, otrzepie ręce.
Krzysztof Ligęza