Aktualizacja strony została wstrzymana

Tęsknota – Stanisław Michalkiewicz

Ileż subtelnej ironii i mądrości przynoszą nam przysłowia! Oto na przykład Francuzi wymowni mają przysłowie, że „lepiej tęsknić, niż nie tęsknić wcale”. I rzeczywiście – człowiek tęskni za kimś lub za czym, czego nie ma – bo jeśli ma, to oczywiście już nie tęskni. Dlaczego jednak tęsknić jest „lepiej”, niż nie tęsknić wcale? Wyjaśnia to starożytny filozof Platon, przestrzegając przed pochopnym spełnianiem marzeń: „Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” Ciekawe, że w tym samym duchu wypowiadał się również Pan Jezus objawiając się św. Faustynie Kowalskiej. Pewnego razu opowiadał jej, jak postępuje z zatwardziałymi grzesznikami; upominam ich – powiada – głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody mogące skłonić do opamiętania, a jeśli nic nie pomaga – spełniam wszystkie ich pragnienia.

Ciekawe, czy słyszał o tym wszystkim artysta Rafał Betlejewski, który wpadł na pomysł, by w ramach autopromocji fotografować się z „warszawiakami” pod napisem „Tęsknię za tobą, Żydzie!” Podobno, gdy pan Betlejewski ten napis na ścianie malował, zatrzymała go policja pod zarzutem szerzenia antysemityzmu. Okazuje się, że w dobie politycznej poprawności trzeba bardzo uważać nawet na to, za czym, czy za kim się tęskni. Rzecz w tym, że w kołach policyjnych słowo „Żyd” najwyraźniej uchodzi za nieprzyzwoite. Wprawdzie policja nasza podobno stopniowo odchodzi od tradycji personifikowanej przez Feliksa Dzierżyńskiego, ale niełatwo zerwać z tradycją, która w międzyczasie zdążyła zejść do poziomu instynktów. Chodzi o to, że w swoim czasie słowo „Żyd” uchodziło za nieprzyzwoite również w miłującym pokój Związku Radzieckim, gdzie w rezultacie używano zastępczego określenia „Jewriej”. Źeby nawet mimowolnie nie wymówić zakazanego słowa „Żyd”, praworządni ludzie sowieccy unikali na przykład używania słowa „ażidat’” (oczekiwać), a zamiast niego mówili „ajewrieiwat’”. Okazało się, że ta sowiecka ostrożność przetrwała nie tylko w policji, ale również – na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie władze poradziły panu Betlejewskiemu, by tęsknił sobie ogólnie i jeśli już nie może wytrzymać, to żeby fotografował się z warszawiakami pod napisem „Tęsknimy za Wami”.

Czasami wyobrażam sobie, jak wyglądałby świat, gdyby nie było II wojny światowej i Holokaustu. Żydów byłoby pewnie ze 40 mln (…) w samej Polsce mieszkałoby pewnie ze 6, może 7 mln” – napisał w „Rzeczpospolitej” były ambasador Izraela w Warszawie, pan Szewach Weiss. Historycy powiadają, że snucie tego rodzaju fantazji nie ma większego sensu, chociaż oczywiście nie przeczą, że może fantazjującemu dostarczyć różnych inspiracji. Wydaje się jednak, że niekoniecznie muszą mieć rację, a już na pewno jej nie mają w przypadku fantazji snutych przez pana Szewacha Weissa. Okazuje się bowiem, że w sprzyjających okolicznościach tego rodzaju fantazje mogą stać się ważnym, a nawet kluczowym elementem tak zwanej „polityki historycznej”, która z kolei ma doprowadzić do osiągnięcia założonych celów. Zrozumiemy to łatwiej, gdy tę nostalgiczną fantazję uzupełnimy wcześniejszymi przemyśleniami pana Szewacha Weissa, sprzed kilku lat: „Mord na nich trwa nadal, przecież nie narodziły się dzieci tych zamordowanych rodziców, którzy tak marzyli o swoich synach i córkach. Gdyby nie doszło do Zagłady, teraz byłoby 30-35 mln Żydów. Niestety nie wolno mówić o Zagładzie w czasie przeszłym – ona trwa dalej.

Nawiasem mówiąc, warto zwrócić uwagę, że pan Weiss stanowczo sprzeciwia się porównywaniu holokaustu do aborcji, chociaż zaprezentowany sposób myślenia wydaje się skłaniać do całkiem odmiennego wniosku. No tak – ale nie chodzi przecież o wszystkie dzieci, tylko o dzieci „zamordowanych rodziców”, które w innych okolicznościach by się narodziły, a potem – miałyby własne dzieci, które z kolei miałyby następne – i tak dalej, aż do skończenia świata. W ten oto sposób pozorna nostalgiczna historyczna fantazja przekształca się w moralne, a nawet quasi-prawne uzasadnienie roszczeń finansowych, jakie organizacje przemysłu holokaustu mogą kierować pod adresem świata nie tylko pod pretekstem zadośćuczynienia rzeczywistym ofiarom prześladowań, ale również – zadośćuczynienia ofiarom potencjalnym, które wskutek tych prześladowań się nie urodziły. W tej sytuacji nietrudno się domyślić, że wymieniana również przez pana Szewacha Weissa kwota 65 miliardów dolarów, które Polska powinna by wypłacić tytułem realizacji żydowskich roszczeń finansowych, może okazać się zaledwie pierwszą ratą, bo – po pierwsze – roszczenia z tytułu nienarodzenia mogą być jeszcze większe od wartości opuszczonych nieruchomości, a po drugie – obejmują one nie tylko jedno pokolenie, ale niezliczony łańcuch przyszłych pokoleń nienarodzonych – a więc kolejne transze odszkodowań, kolejne dostawy łodzi podwodnych coraz to nowszych generacji, słowem – niezliczone kupony do obcinania! Kto by pomyślał, że pan Szewach Weiss ma taki znakomity dryg do interesów?

Ciekawe, czy pan Rafał Betlejewski wziął te wszystkie okoliczności pod uwagę, kiedy podejmował decyzję, by w ramach autopromocji dać wyraz swojej nieutulonej tęsknocie za „Żydem”. Na jego usprawiedliwienie i usprawiedliwienie wszystkich, którzy gotowi są fotografować się pod tego rodzaju napisami można podnieść, że – po pierwsze – nie manifestują tego naprawdę, a tylko gwoli autopromocji lub w nadziei, że jakaś właściwa osoba ich zauważy, a po drugie i przede wszystkim – że chodzi im nie tyle o spełnienie pragnień co raczej o samą tęsknotę. A z dwojga złego „lepiej tęsknić, niż nie tęsknić wcale”, co już dawno zauważyli Francuzi wymowni i nawet podnieśli to spostrzeżenie do rangi przysłowia.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Nasza Polska”   30 marca 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1567

Skip to content