Aktualizacja strony została wstrzymana

Jakuba Bermana Antybiografia komunisty – Piotr Gontarczyk

Inwigilacji Jakuba Bermana przez SB autorka jego biografii poświęciła dwukrotnie więcej miejsca niż kwestii jego odpowiedzialności za zbrodnie aparatu bezpieczeństwa

Papier jest cierpliwy – to porzekadło jak ulał pasuje do książki Anny Sobór-Świderskiej „Jakub Berman. Biografia komunisty”. Chociaż bohater książki był jednym z kilku najważniejszych architektów systemu komunistycznych represji, mordercą zza biurka, to jednak autorka biografii przedstawia go jako miłego, inteligentnego pana o świetnej aparycji, o którego odpowiedzialności za zbrodnie niewiele konkretnego możemy powiedzieć. Bo „to się samo kierowało”, jak powtarza autorka za zeznaniami Stanisława Radkiewicza, szefa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, opisującego mechanizm stalinowskich represji.

Złowrogi obraz Bermana nie wynika dla autorki z odegranej przez niego roli w stalinowskiej Polsce, lecz jest… skutkiem „marcowej propagandy”, działań SB i Stowarzyszenia Grunwald. Rola szarej eminencji, jaką Bermanowi zwykle przypisywano, to tylko „mit zakorzeniony w historii”. Anna Sobór-Świderska zaprezentowała doprawdy nowatorskie spojrzenie na Jakuba Bermana. Problem w tym, że mocno zafałszowane.

Metoda wycinanek

Jedną z podstawowych metod pracy autorki są tak zwane wycinanki. Bierze się książkę, wybiera pasujący fragment i pomija to, co dużo ważniejsze. Tak zrobiła autorka ze wspomnieniami ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce Artura Blissa Lane’a, cytując jego ocenę Bermana jako „człowieka wybitnie inteligentnego, spokojnego w zachowaniu, noszącego się z godnością”, a jego stanowisko jako czwarte pod względem ważności w rządzie. Pominęła natomiast dalszą istotną opinię: „Miałem się później dowiedzieć, że był jednym z głównych agentów Kremla w Polsce, jednym z kierujących marionetkami. Do wniosku takiego doszliśmy na podstawie rozmów nie tylko z przedstawicielami rządu polskiego, którzy przy wielu okazjach mówili, że zanim udzielą odpowiedzi na konkretne pytanie, muszą się najpierw skonsultować z Bermanem, ale również z kolegami z korpusu dyplomatycznego, którzy określali go jako człowieka, który stoi za tym wszystkim i wie, jak się załatwia sprawy”.

W taki sam sposób wykorzystano wspomnienia sekretarza Bieruta – Stanisława Łukasiewicza. Zwracał on uwagę na „świetny garnitur, jakich po wojnie raczej się nie widziało, piękną lśniącą białą koszulę i bardzo gustowny krawat” Bermana. Pominięto natomiast charakterystyczną opowieść o tym, jak – nie znając jeszcze Bermana – Łukasiewicz nie chciał go połączyć z Bolesławem Bierutem i co z tego wynikło: „Bierut wezwał mnie zaraz po coś do swojego gabinetu i obaj panowie popatrzyli na mnie, jak na jakiś eksponat. Zrozumiałem potem, że Berman spełniał w rządzie rolę szarej eminencji, ale chodziło o to, żeby tego nie ujawniać”.

Kto miał zaświadczyć, że Jakub Berman jednak był szarą eminencją, skoro wypowiedzi wszystkich, którzy o tym mówią, po prostu wycięto?

Niemal nieobecne są relacje ofiar aparatu bezpieczeństwa nadzorowanego przez Bermana, opinie prasy podziemnej i emigracyjnej. Wiele innych źródeł, które podważają nadto cukierkowy obraz stalinowskiego zbrodniarza, zostało w książce zniekształconych lub zdezawuowanych. Autorka pisze na przykład: „Wielu historyków powołuje się na informacje [Józefa] Światły i powtarza jego wersję wydarzeń, trochę zapominając, że została ona częściowo spreparowana w celu kompromitacji ekipy stalinowskiej w Polsce”. Sobór-Świderska nie dokonywała w tej materii jakichkolwiek analiz, a jej wywody na temat nie mają naukowych podstaw.

W podobny sposób autorka potraktowała obszerny wywiad z Jakubem Bermanem, który Teresa Torańska opublikowała w książce „Oni”. Czytamy, że relacja została… spreparowana przez Torańską: „Można odnieść wrażenie, że część pytań została dopisana do wypowiedzi Bermana”. Jeżeli oskarża się kogoś o fałszerstwo, to należałoby pokazać dowody, bo wrażenia autorki to jednak trochę za mało.

Ważne, ale niekorzystne dla Bermana relacje są przedstawiane jako mało wiarygodne i dezawuowane przez znacznie mniej wiarygodne źródła . To nie są przypadki incydentalne, tylko konsekwentne budowanie, także za pomocą wspomnianych wcześniej wycinanek i fałszywego opisu wydarzeń.

Czerwone okulary

Jednym z ważniejszych elementów pracy badacza historii najnowszej jest umiejętność zachowania dystansu w stosunku do źródeł proweniencji komunistycznej. Chodzi o to, żeby nie patrzeć na świat przez czerwone okulary. Czy autorka temu zadaniu podołała?

Problem dobrze ilustruje fragment, w którym jest mowa o zaangażowaniu Bermana w akcje propagandowe na terenie okupowanej przez ZSRR od jesieni 1939 r. Białostocczyzny. Jak jego działalność definiuje autorka? „Udział Jakuba Bermana (…) oznaczał opowiedzenie się za przynależnością ziem Kresów Wschodnich II RP do ZSRR, co zresztą było zgodne z poglądami komunistów polskich w sprawach narodowościowych”.

Na terenach, na których agitował Berman (województwo białostockie), mieszkało około 70 proc. Polaków, pozostali to Żydzi, potem Białorusini i inne narodowości. Interpretacja biografki Bermana nie ma nic wspólnego nawet z „poglądami komunistów polskich w sprawach narodowościowych”, bo przecież Białostockie zamieszkiwali w większości nie Białorusini, lecz Polacy. To nawet nie jest pogląd naukowy, tylko powtarzanie komunistycznej propagandy.

Książka w wielu kwestiach jest opisem historii widzianej oczami PZPR. Czytelnik nie znajdzie więc podstawowych informacji dotyczących skali stalinowskich represji, pokazowych procesów czy sądów kiblowych, za pomocą których eksterminowano niepodległościowe elity. Nie ma sprawy Emila Fieldorfa „Nila”, rotmistrza Pileckiego czy uwięzienia prymasa Wyszyńskiego. Do centralnego problemu historii Polski urasta „sprawa Lechowicza-Jaroszewicza” – typowa partyjna dintojra w melinie.

Zachwiane proporcje

Najbardziej widowiskową porażką autorki jest próba zmierzenia się z dokumentacją proweniencji policyjnej, obecnie przechowywaną w IPN. Chodzi o akta sprawy operacyjnej prowadzonej w stosunku do Bermana na przełomie lat 60. i 70. Liczą kilkaset stron, są to głównie materiały z podsłuchu w mieszkaniu Bermana, wobec którego nie podejmowano aktywniejszych działań. Zdziwienie budzi fakt podniesienia w sumie sprawy dość incydentalnej do rangi podrozdziału. Inwigilacji Bermana autorka poświęciła 30 stron książki. To dwukrotnie więcej niż liczy rozdział dotyczący odpowiedzialności Bermana za stalinowskie represje.

Ten fragment pracy jest także napisany innym niż reszta językiem. O ile wcześniej w ocenach i interpretacjach autorka zachowywała daleko idącą ostrożność, o tyle tutaj oderwała się od źródeł i dała upust nadmiernej fantazji. Większość jej kluczowych interpretacji jest niezgodna z prawdą.

Nie zgadzają się nawet najprostsze fakty. Autorka na różne sposoby przekonuje, że inwigilowanie Bermana od połowy lat 60. jest dowodem, że w ten sposób „komunistyczna służba specjalna (…) przygotowywała grunt pod wydarzenia marcowe”. Ale w aktach nie ma żadnych wskazówek na ten temat. Pisze również, że „SB chciała w nim widzieć człowieka, któremu marzy się powrót na scenę polityczną i drobna rewolucja w partii”. Twierdzenie równie nieprawdziwe jak poprzednie i wiele następnych.

Akta IPN dawały ogromną szansę na pokazanie ideowej ewolucji Bermana i jego sposobu myślenia. Biografka skupiła się natomiast na wymyślaniu tego, czego w dokumentach nie ma, i opisywaniu rzeczy miałkich i wręcz trzeciorzędnych.

Poglądy miał jak partia

Anna Sobór-Świderska ma problemy z ustaleniem w biografii Bermana rzeczy podstawowych. Takich chociażby, jak jego poglądy polityczne w czasach II Rzeczypospolitej: „nie wiemy, w jakim stopniu podzielał idee ogłaszane na kongresach Międzynarodówki Komunistycznej, czy w pełni popierał program KPP w kwestii granic, niepodległości Polski”. Dobrze wiemy, jakie poglądy prezentował Jakub Berman, bo KPP to partia, w której o kwestionowaniu zasadniczych, antypolskich tez programowych nie mogło być mowy. Swój stosunek do spraw polskich udowodnił jako sowiecki agitator w Białymstoku,funkcjonariusz Kominternu i członek Biura Politycznego KC PPR/PZPR. Po co więc autorka mnoży rzekome wątpliwości wokół oczywistych rzeczy?

Równie mało wiarygodnie Sobór-Świderska pisze o powojennej roli Bermana w aparacie partyjnym, szczególnie jeśli chodzi o odpowiedzialność za działania bezpieki: „Nie można (…) demonizować Bermana i zrzucać odpowiedzialności za całokształt zbrodni aparatu bezpieczeństwa tylko na niego. Oprócz spraw bezpieczeństwa odpowiadał za politykę ideologiczną partii, kulturę, propagandę, sprawy zagraniczne, ale także częściowo za kontakty z Kościołem katolickim”. To tak, jakby powiedzieć, że kierowca nie mógł być odpowiedzialny za całokształt spowodowanego wypadku samochodowego, bo bywało, że czasem jeździł hulajnogą i rowerem.

Wysiłki autorki zmierzające, jak sądzę, do rozmycia rzeczywistej roli Jakuba Bermana nie przyniosą poważniejszych sukcesów. Za dużo na ten temat zachowało się dokumentów, zbyt poważny jest dorobek innych naukowców. Można go pomijać, naginać czy wręcz przeinaczać, jak czyni to autorka, a nawet nadmiernie puszczać wodze fantazji. Tylko, że taka działalność niewiele ma wspólnego z nauką.

Piotr Gontarczyk

Anna Sobór-Świderska „Jakub Berman. Biografia komunisty”, IPN, Warszawa 2009 r.

Rzeczpospolita

Za: Konfederacja Polski Niepodległej | http://www.kpn-1979.pl/articles.php?article_id=446

Skip to content