Aktualizacja strony została wstrzymana

Godnie i bez rozterek – Stanisław Michalkiewicz

Osiołkowi w żłoby dano: w jednym siano, w drugim siano… Bo demokracja polityczna polega nie tylko na tym, by osiołek mógł sobie wybrać, ale również, a może nawet przede wszystkim na tym, by wybrał prawidłowo, to znaczy – żeby wybrał to, co przeznaczył mu do wybrania starszy i mądrzejszy gospodarz. Bo pomyślmy tylko sami, jakby wszystko wyglądało, gdyby osiołkowi pozostawić samodzielny wybór? „Trup baronowo, grób baronowo, plajta, klapa, kryzys, krach!” I to kusi i to nęci tak, że wreszcie „oślina pośród jadła z głodu padła”. Dlatego właśnie demokracja musi być sterowana. Jak zauważyła Caryca Leonida, „gdy car prorocze ma widzenia, zawsze je spłyci cham i łyk. Dlatego muszą być więzienia, turma i łagier, kat i stryk”. Z drugiej jednak strony nikt nie zaprzeczy, że osiołkowi nie tylko przysługuje „przyrodzona i niezbywalna godność”, ale w dodatku – ona właśnie stanowi podobnież „źródło jego wolności i praw”. Tak zapisano w art. 30 tubylczej konstytucji, więc musi to być prawda, bo czyż, dajmy na to, Aleksander Kwaśniewski, czy Tadeusz Mazowiecki poświadczyliby nieprawdę? No, może kiedyś tam, w koszmarnych czasach komunistycznych – ale przecież nie teraz, kiedy mamy przecież „demokratyczne państwo prawne, urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej” – a pilnuje tego aż siedem tajnych służb, nie licząc oczywiście tej najważniejszej, której już „nie ma”, a po której pozostał tylko ślad na niebie w postaci stowarzyszenia SOWA, kierowanego przez generała Marka Dukaczewskiego.

Dlatego, żeby osiołkowi zaoszczędzić rozterek, a zarazem niczego nie ująć z jego „przyrodzonej i niezbywalnej godności”, starszy i mądrzejszy gospodarz zarówno w jednym, jak i w drugim żłobie umieszcza to samo siano. Więc chociaż Ojciec Narodów i Chorąży Pokoju miał świętą rację mówiąc, że w demokracji ważniejsze od tego, kto głosuje jest to, kto liczy głosy, to przecież nie powiedział wszystkiego – że mianowicie najważniejsze jest przygotowanie osiołkowi bezpiecznej i godnej alternatywy. A wiadomo, że osiołek sam sobie takiej alternatywy przygotować nie może, bo co by wtedy stało się z „przyrodzoną i niezbywalną godnością”? Źołnierz sobie nie wojuje, kucharz sobie nie gotuje, toteż i alternatywę muszą osiołkowi sporządzić starsi i mądrzejsi. Dlatego właśnie uchwalona została zmiana ustawy o prokuraturze, w której postanowiono oddzielić urząd ministra sprawiedliwości od urzędu prokuratora generalnego, zaś prezydentowi umożliwić dokonanie wyboru tego ostatniego spośród dwóch kandydatów przedstawionych z jednej strony przez Krajową Radę Sądownictwa, a z drugiej – przez Krajową Radę Prokuratury. Słowem – w jednym siano, w drugim siano – ale wszystko odbyło się „z godnościom osobistom” – bo właśnie pan prezydent spośród dwóch podstawionych mu kandydatów wybrał pana sędziego Andrzeja Seremeta, który odtąd będzie przez 6 lat nadzorował całą prokuraturę. Ciekawe, ilu konfidentów mają tajne służby w prokuraturze i niezawisłych sądach – bo że mają, to rzecz pewna. Jakże inaczej spośród tysięcy corocznych absolwentów można by wyselekcjonować kilkudziesięciu aplikantów? Toteż nic dziwnego, że sprawę pani Alicji Tysiąc niezawisły sąd w podskokach wykorzystał do założenia wszystkim knebla – bo jak dotąd nie zdarzyło się, by któryś ukąsił rękę, która daje mu „broń i władzę” („w Urzędzie dają broń i władzę – a wkoło kraj, jak Zachód Dziki!”) – i dlatego właśnie demokracja nasza staje się z roku na rok, a nawet z miesiąca na miesiąc coraz bardziej, jak to mówią, „przewidywalna”.

Nie tylko przewidywalna, ale również coraz bardziej paternalistyczna. Niestety jest to paternalizm nieco inny, niż w demokracjach wcześniejszych. Weźmy taką Francję z połowy ubiegłego wieku i Fernanda Pouillona Wspaniałego. Kiedy przyjechał do swego zamku, powiedział do miejscowego mera: „jako kasztelan mam zamiar, zgodnie z tradycją, bronić swoich kmiotków. Muszę w tym celu zostać senatorem z okręgu Cloyes. Liczę na pana. Mam pieniądze i koneksje. Przeprowadzimy kampanię bez precedensu. Proszę mi dać listę ludzi w potrzebie i innych”. I zaczęło się. Na sam remont zamku Pouillon wydał co najmniej 200 mln franków – a zatrudniał tylko miejscowych. Co trzecia rodzina dostała od niego w prezencie telewizor, a na Boże Narodzenie wszystkim dzieciom podarował zabawki. O odzieży i zasiłkach dla najbiedniejszych nawet szkoda mówić – a wszystko z pieniędzy ukradzionych spółdzielcom, którzy uwierzyli, że wybuduje im mieszkania. Sprawa wprawdzie wyszła na jaw, ale przez niezależną prokuraturę została sprawnie zatuszowana gdy okazało się, że zbytnia wnikliwość może zachwiać fundamentami demokracji i społecznego ładu. A w jaki sposób nasi okupanci poczynają sobie ze swoimi kmiotkami?

Właśnie zasiadająca w Sejmie banda faszystów uchwaliła ustawę o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu. Pretekstem jest oczywiście dbałość o zdrowie swoich kmiotków, a właściwie – niewolników. Jak niewolnicy będą mniej chorować, to więcej forsy odbieranej im pod pretekstem leczenia, można będzie albo rozkraść zwyczajnie, albo w tak zwanym majestacie prawa, to znaczy – przeznaczyć na sfinansowanie wesołych synekur dla członków faszystowskich gangów i ich pociotów. To jest wprawdzie bardzo ważne, ale jednak nie najważniejsze, bo najważniejsze są pedagogiczne zalety ustawy. Ustanawiając np. oczywiście absurdalny zakaz palenia na wolnym powietrzu, a także – w pomieszczeniach prywatnych, sejmowi faszyści dają swoim niewolnikom do zrozumienia, że oto właśnie przyznali sobie nieograniczone kompetencje, dzięki czemu, jak tylko zechcą, mogą zabronić im WSZYSTKIEGO i to w tak zwanym majestacie prawa. Ponieważ pretekstem jest zdrowie, to mogą niestety liczyć na poparcie tych wszystkich, dla których życie – a nie wolność – jest „wartością najwyższą”. Oczywiście zakaz palenia na wolnym powietrzu to tylko początek – to program pilotażowy, który ma utorować wprowadzenie przepisowej paszy, zarówno w oborach publicznych, jak i chlewikach prywatnych – oczywiście przy zachowaniu dla każdego osiołka dwóch żłobów. Co prawda w każdym z nich będzie to samo siano, ale to nic nie szkodzi, skoro dzięki temu osiołki będą miały iluzję wyboru, co pozwoli im na zachowanie „przyrodzonej i niezbywalnej godności”.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Najwyższy Czas!”   12 marca 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1546

Skip to content