Aktualizacja strony została wstrzymana

Kazanie na Uroczystość św. Tomasza z Akwinu – ks. Jan Jenkins, FSSPX

Drodzy uczniowie, drodzy wierni, drodzy przyjaciele,

W dniu dzisiejszym obchodzimy wspomnienie świętego Tomasza z Akwinu, które dokładnie rzecz biorąc przypada w niedzielę, ponieważ jednak niedziela jest dniem odpoczynku a święty Tomasz jest tak drogi naszym sercom, wspominamy go w naszej szkole nieco wcześniej. Z pewnością znacie już dobrze życie świętego Tomasza i sami wyjaśnicie w trakcie dyskusji, dlaczego jest on patronem naszej szkoły. Dlatego w dniu dzisiejszym chciałbym zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami mówić na temat cnoty, a będzie to cnota w szczególny sposób bliska świętemu Tomaszowi. Święty Tomasz kochał mądrość, a cnotą w sposób najbardziej podobną do Bożej mądrości jest cnota roztropności.

Pismo Święte wielokrotnie wychwala tę cnotę. Cała Księga Przysłów mówi konieczności jej posiadania i o tym, w jaki sposób ją osiągnąć: „Osiągnij mądrość i za wszelką posiadłość twoją nabywaj roztropności; uchwyć się jej, a wywyższy cię; będziesz wysławiony od niej, gdy ją obejmiesz; da na głowę twoją pomnożenie łaski i koroną ozdobną nakryje cię” (Przys 4,7-9).

Zaprawdę, roztropność stanowi zwieńczenie wszystkich naturalnych cnót, jest niejako cnotą, która kieruje i rządzi wszystkimi innymi. Jest to specjalna cnota zakorzeniona w naszym intelekcie, a jej przedmiotem jest nie tyle prawda, co odpowiednie działanie. Innymi słowy jest to niejako ta część naszej duszy, która kieruje nasze działania ku określonemu celowi. Wszyscy wiemy, że generalnie mamy czynić dobro a unikać zła, gdy jednak dochodzimy do konkretnych okoliczności musimy ocenić, czy nasze aktualne postępowanie doprowadzi nas do wiecznej szczęśliwości, czyli jest moralnie dobre, czy też nie doprowadzi nas do upragnionego celu. Co więcej, musimy wcielić ten osąd w praktyce – nie zastanawiać się jedynie nad tym, ale to uczynić.

Każda cnota polega na znajdywaniu słusznego środka pomiędzy dwoma ekstremami. Na przykład by być odważnym, musimy unikać tchórzostwa, musimy też jednak wystrzegać się lekkomyślności. Potrzebujemy specjalnej cnoty, dzięki której będziemy w stanie precyzyjnie wybrać i zastosować właściwy środek stosowny do konkretnych okoliczności. Nie jesteśmy abstrakcyjnymi istotami poświęcającymi cały czas na myślenie o ty, co jest dobre – chcemy to dobro osiągnąć. Musimy więc wdrażać nasze idee w życie. Wszystko to rządzone jest przez cnotę roztropności, która ukierunkowuje nasze działania na cel i stosownie do tego celu dobiera środki. W pewnym sensie nawet cnoty teologiczne wiary, nadziei i miłości rządzone są przez roztropność, gdyż wszystko, co czynimy, dokonuje się w określonym miejscu i czasie, w określonych okolicznościach, a roztropność pozwala rozsądzić, co powinniśmy uczynić w konkretnych warunkach.

Rozumiemy więc, że cnota ta jest niezwykle ważna dla naszego życia moralnego i duchowego, gdyż jest ona niejako sterem, kierującym całą istotą ludzką. Musimy unikać grzechu, i to właśnie dzięki tej cnocie unikamy katastrof będących skutkiem niebezpiecznych okazji. Musimy czynić dobro, musimy więc sterować statkiem naszej duszy ku silnemu prądowi i najlepszym środkom do jego osiągnięcia. Jak widzicie, roztropność pochodzi w dużej mierze z doświadczenia – z poznawania co jest użyteczne a co nie w danych okolicznościach.

Pod wieloma względami cały system edukacji skonstruowany jest w tym właśnie celu, by wykształcić tę cnotę w waszych duszach, byście po samodzielnym wyjściu w świat, byli przygotowani nie tylko do unikania pewnych niebezpieczeństw współczesnego życia, ale również byli w stanie zdziałać coś pozytywnego, być narzędziami zdatnymi do uleczenia waszego społeczeństwa i waszego kraju. Bez cnoty roztropności skończycie jako bardzo inteligentny idiota, z głową pełna idei, pozbawiony jednak zdrowego rozsądku – w gruncie rzeczy byłoby to czymś gorszym, niż nie uczenie się w ogóle. Angielski poeta Aleksander Pope powiedział kiedyś słusznie:

A little learning is a dangerous thing;
drink deep, or taste not the Pierian spring:
There shallow draughts intoxicate the brain,
and drinking largely sobers us again
[An Essay on Criticism, 1709]

Mała wiedza jest rzeczą niebezpieczną – a każda wiedza bez roztropności znaczy bardzo niewiele. Przyjrzyjmy się więc bliżej tej cnocie, a ponieważ tak często jej obecnie brakuje, być może łatwiej będzie zrozumieć ją rozważając wady, jakie koryguje.

Dwie główne wady przeciwne cnocie roztropności to oczywiście nieroztropność, oraz opieszałość. Nieroztropność przejawia się głównie poprzez pochopność, gdy ktoś działa bez zastanowienia, pod wpływem namiętności lub kaprysu. Jej przejawem jest też nierozwaga, gdy ktoś nie chce się nad czymś zastanowić, lub też nie bierze pod uwagę czegoś, co jest istotne dla dokonania prawidłowego osądu. Mamy też ludzi niestałych, bardzo nieroztropnych, gdyż bardzo szybko odstępują bez wystarczającego powodu od słusznego osądu, jaki poczynili. Możecie sobie pewnie wyobrazić, że nienawiść, gniew lub chciwość często popychają ludzi do nieroztropności.

Opieszałość jest wadą, której skutkiem jest brak dbałości o skuteczne przeprowadzenie tego, co powinno zostać zrobione. Ktoś zdecydował, być może mądrze, jaki jest najlepszy sposób osiągnięcia danego celu, nie czyni tego jednak, lub czyni w sposób niewłaściwy. Istnieje wiele wad wpływających destrukcyjnie na roztropność, szczególnie niszczycielskie są jednak podstępność i skłonność do oszustwa, ponieważ będące ich skutkiem czyny nie mogą być roztropne, gdyż dążą do osiągnięcia celu za pomocą nieuczciwych metod. Opieszałymi są zazwyczaj ludzie, którzy nie chcą wcielić w życie planu, na którzy sami się zdecydowali. Jest też coś, co moglibyśmy nazwać roztropnością światową, czy też doczesną – widoczna jest ona u ludzi przebiegłych, którzy mogą osiągnąć zamierzony cel, nie są jednak roztropni w ścisłym znaczeniu tego słowa, ponieważ nie są cnotliwi, jeśli posługują się niegodnymi środkami.

Jak możecie sobie wyobrazić w przypadku tak wzniosłej cnoty, dla jej doskonałości konieczne jest posiadanie wielu elementów składowych. U świętego Tomasza możemy dostrzec je wszystkie w stopniu heroicznym i nawet samo wspomnienie o kilku z nich ukazuje nam w pewien sposób wielkość jego duszy.

Po pierwsze, by być roztropnym, należy mieć w pamięci wiedzę o przeszłości. Innymi słowy, na podstawie własnych przedsięwzięć, czy też uczynków innych ludzi należy wyciągać wnioski o tym, co należy czynić, a czego unikać w danych okolicznościach. Jest to jeden z powodów, dla których poznawanie przez was historii ma tak wielkie znaczenie. Ponieważ nie macie w swych życiu jeszcze zbyt wielkiego doświadczenia, musicie przyglądać się temu, co inni czynili w przeszłości. Częstokroć przeszłość pełna jest pomyłek – i stanowi dla nas lekcję, czego powinniśmy unikać, jest też jednak również pełna tryumfów, widzimy ludzi wszystkich wieków realizujących swe cele dzięki cnocie roztropności.

Analizując przeszłość dostrzegamy również znaczenie Tradycji, przejmowania nauk od tych, którzy nas poprzedzali. Z definicji osoba, która gardzi Tradycją, nie może być roztropna. Rewolucjonista jest zawsze nieroztropny, gdyż nie chce pamiętać o tym, co inni zdziałali czy zadecydowali w przeszłości, a co gorsza, gardzi samą przeszłością.

U świętego Tomasza widzimy jednak wspaniałą pamięć i głęboką wiedzę, obejmujące całą chrześcijańską i pogańską tradycję, jest on prawdziwym wzorem roztropności.

Musimy jednak nie tylko pamiętać o przeszłości, ale też posiadać prawdziwe rozumienie teraźniejszości. Musimy oceniać, czy to co czynimy tu i teraz jest właściwym sposobem postępowania, a by być do tego zdolnym, musimy potrafić osądzać to, co jest wokół nas, by dostrzec cel jego istnienia. Nie jest dobrze myśleć, że wszystko jest w porządku, tylko dlatego, że chcemy, by było w porządku. Nie możemy być jak protestanccy romantycy, którzy oscylowali od depresji do ekstazy wskutek swych poglądów na temat, jak rzeczy powinny wyglądać, musimy widzieć rzeczy takimi, jakimi są, co bardzo często różni się diametralnie od tego, jakimi być powinny. Nie chcemy też wpadać w rodzaj bizantyjskiego mesjanizmu, czy też ulegać dziwacznym przekonaniom o posiadanej misji, bez uwzględniania rzeczywistych trudności w jej realizacji. Oba te ekstrema prowadzą do katastrofalnych grzechów przeciwko roztropności, częstokroć pociągając za sobą dodatkowo zgubę innych.

A ponieważ często brakuje nam jasnego poglądu na wszystko, co nas otacza, potrzebujemy też innego jeszcze elementu składowego roztropności, który nazywamy uległością, czyli skłonnością do przyjmowania pouczeń. Gdy jesteśmy młodzi i niedoświadczeni, musimy przyjmować rady tych, którzy doświadczenie posiadają, i to właśnie nazywamy uległością. Jest to w szczególny sposób cnota uczniów, nawet po łacinie termin ten brzmi docilitas, co pochodzi od słowa docere, czyli nauczać, co oznacza, że nie można być nauczanym, nie posiadając choć w najmniejszym stopniu cnoty uległości.

Istnieje jeszcze wiele innych elementów składowych cnoty roztropności, których omówienie zajęło by nam zbyt wiele czasu. Roztropność przychodzi z wiekiem, możecie więc sobie wyobrazić, jak długo musiałoby trwać kazanie, by omówić tę cnotę w pełni. Człowiek roztropny musi działać stosownie i we właściwym momencie, podejmując decyzję szybko w sprawach które są pilne i wyczekując na odpowiedni moment w kwestiach ważniejszych. Jest to cnota zwana dalekowzrocznością lub przenikliwością, cechuje ona człowieka mądrego i rozsądnego. Istnieją inne jeszcze cnoty mające za przedmiot sam rozum, dotyczące tego jak osądzać i roztrząsać dane kwestie oraz inne cnoty pozwalające ocenić, które okoliczności są ważniejsze od innych, oraz umożliwiające dostrzeżenie przeszkód i niebezpieczeństw, których należy unikać.

Wszystkie te cnoty, integralne elementy cnoty roztropności są niejako włóknem, którego sploty tworzą ducha katolickiego, określanego często jako cnota Romanità. To właśnie różni nas od protestantów i prawosławnych, nawet na poziomie naturalnym. To właśnie naturalna cnota rzymskiej roztropności została pod wpływem cywilizacji łacińskiej przeobrażona, skorygowana i uwznioślona przez łaskę. Jedynie cywilizacja łacińska posiada właściwe rozumienie pojęcia dobra wspólnego, daje rozumienie, że postęp na drodze do celu warty jest małych ustępstw, że nie powinno się oceniać czynów ze względu na krótkotrwały efekt, ale długofalowe skutki. Rzymianie byli świadomi znaczenia właściwej organizacji, i to nie tylko w podboju, ale i budowaniu. Rzym dał podbitym ludom tysiąckroć więcej, niż kiedykolwiek im zabrał – budując cywilizację tam, gdzie dotąd były jedynie dzikie plemiona walczące pomiędzy sobą. Dał tym ludom zdolność do samodzielnego rządzenia. Dał im to, co nazywamy roztropnością, stanowiącą niejako urodzajną glebę, na której mogło wzrastać Słowo Boże, przynosząc plon stokrotny.

Jeśli dzisiejszemu światu brakuje czegoś, to jest to zwłaszcza cnota roztropności. Roztropność wyszydzana jest często jako przejaw słabości czy nieuczciwości, twierdzi się, że potrzebujemy raczej jawnego i zdecydowanego działania niż dyplomacji i długo obmyślanych planów. Zafascynowani perspektywą natychmiastowego zysku i bogactwa przypominamy małpę, która wyciąga łapę do otworu pułapki, ale pochwyciwszy przynętę nie jest w stanie jej wciągnąć, a myśliwy łatwo może ją ogłuszyć i schwytać. Głupia i smutna sytuacja, przywodzi na myśl współczesną politykę, sterowaną przez ludzi nieroztropnych.

Chociaż w każdym prawdziwie katolickim kraju istnieje głęboko zakorzeniona świadomość wielkości Rzymu, niemniej jednak cnota Romanità została w Polsce w znacznym stopniu zapomniana. Wskutek smutnych kolei losów zapomniano, co to znaczy być imperium. Zapomniano, jak to jest posiadać kilka narodowości żyjących pod jednym rządem, na terytorium, które wielkością rywalizować mogło z Cesarstwem Rzymskim. Zapomniano, jak to jest być odpowiedzialnym nie tylko za siebie, ale też za innych, a nawet za całe chrześcijaństwo jako jego wschodnia straż. Zapomniano w pewnym sensie o konieczności posiadania cnoty roztropności.

Jednak podobnie jak ognisko rozdmuchać można na nowo od tlących się jeszcze węgli, tak też przy cierpliwej i roztropnej pracy również Romanità może zapłonąć tak jasno, jak niegdyś. A dla tego zadania nie moglibyśmy wybrać dla naszej szkoły patrona lepszego, niż święty Tomasz z Akwinu. Wypowiadajmy dziś ze szczególną żarliwością słowa, które wypowiadamy każdego poranka, byśmy „dzięki wylaniu na nas Ducha Mądrości mogli dobrze zrozumieć to, czego nauczałeś, a naśladując Ciebie mogli mieć udział zarówno w Twojej nauce jak i w Twej świętości”. Amen.

Ks. Jan Jenkins, FSSPX

Za: Kazanie na każdą Niedzielę - czwartek, 4 marca 2010 | http://kazanieniedzielne.blogspot.com/2010/03/na-uroczystosc-sw-tomasza-z-akwinu.html

Skip to content