Źołnierze Armii Krajowej, którzy narażali swoje życie dla Ojczyzny podczas II wojny światowej, nie mają prawa do refundacji leków. Znaczna ich część znajduje się w bardzo ciężkiej sytuacji życiowej, utrzymując się z głodowych rent inwalidzkich. Na bezpłatne leki mogą liczyć jedynie kombatanci, którzy stali się inwalidami podczas wojny. Pozostali, nawet ci z I grupą inwalidzką, muszą radzić sobie sami.
Anna Zielińska z Warszawy w wieku 15 lat walczyła w Powstaniu Warszawskim w szeregach Zgrupowania Armii Krajowej „Zaremba-Piorun”. Dostała się do niewoli niemieckiej. Udało się jej zbiec z transportu do Oświęcimia. Obecnie ze względu na martwicę siatkówki jest niewidoma; poza tym porusza się o kulach. Leczenie jest kosztowne. – Jestem po operacji nowotworu złośliwego, biorę również leki na oczy, m.in. witaminy, które nabywa się bez recepty. Jestem inwalidką pierwszej grupy, pobieram rentę inwalidzką w wysokości 788 zł, a dodatek kombatancki wynosi 150 złotych – mówi „Naszemu Dziennikowi” Anna Zielińska. Podkreśla, że dopłat do leków nie udziela opieka społeczna, a możliwości Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych są bardzo ograniczone.
– Zgodnie z prawem urząd nie może udzielić „dotacji na leki”. Jednak jeśli dana osoba znajduje się w trudnej sytuacji materialnej i nie ma za co wykupić leków, to może zwrócić się z wnioskiem do kierownika UdSKiOR o udzielenie doraźnej pomocy pieniężnej – twierdzi Tomasz Lis, szef Biura Dyrektora Generalnego UdSKiOR.
Anna Zielińska przyznaje, że zwróciła się do urzędu z prośbą o pomoc i ją otrzymała – raz na rok dostaje zapomogę w wysokości 600 zł, ale to zdecydowanie za mało. Lis wskazuje, że kombatanci mogą wystąpić z prośbą do Narodowego Funduszu Zdrowia o przyznanie bezpłatnych leków. Zgodnie z ustawą o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych bezpłatne zaopatrzenie w leki oznaczone symbolami „Rp” lub „Rpz” przysługuje następującym grupom: kombatantom – inwalidom wojennym, inwalidom – osobom represjonowanym, czyli więźniom obozów niemieckich i sowieckich, którzy doznali tam trwałego uszczerbku na zdrowiu, ich małżonkom pozostającym na ich wyłącznym utrzymaniu, wdowom i wdowcom po zmarłych inwalidach wojennych oraz osobach represjonowanych uprawnionych do renty rodzinnej – wylicza Lis. Problem jednak w tym, że Anna Zielińska nie może z tego skorzystać, bo nie ma statusu inwalidy wojennego, więc w świetle obowiązującego prawa refundacja jej nie przysługuje. – Potrzebna jest ustawa, ale kiedy ona powstanie? Chyba wtedy, kiedy już nas nie będzie…? – podsumowuje Zielińska.
Zaskoczeni problemami kombatantów są posłowie z sejmowej Komisji Zdrowia. Przewodniczący komisji Bolesław Piecha (PiS) przypomina, że ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych „była już nowelizowana kilka lat temu”. – Wtedy poszerzono krąg osób uprawnionych do bezpłatnych leków o represjonowanych, inwalidów wojennych i wojskowych. Dla mnie zaskoczeniem jest to, o czym słyszę. Nie spotkałem się z taką grupą osób – stwierdza Piecha i obiecuje, że osobiście się tym problemem zajmie.
Piotr Olechno, doradca ministra zdrowia, przyznaje, że słyszał o kłopotach kombatantów z dostępem do bezpłatnych leków. Na nasze pytanie, czy resort zamierza znowelizować istniejącą ustawę, by poszerzyć zakres świadczeniobiorców, odpowiada, że „być może prace nad tym trwają”.
(Imię i nazwisko zmieniono na prośbę bohaterki artykułu).
Jacek Dytkowski