Aktualizacja strony została wstrzymana

Na pensji pani Hallowej – Stanisław Michalkiewicz

Przysłowia są mądrością narodów i tacy na przykład Francuzi wymowni mają przysłowie, że „kto raz był królem, ten zawsze zachowa majestat” Niekoniecznie musi zaraz chodzić o króla, bo i inni posiadacze odrobinki majestatu też potrafią zachować go w każdych okolicznościach. Pamiętam jak podczas wycieczki na Roztocze zatrzymaliśmy się w Zwierzyńcu nad Wieprzem w prywatnej kwaterze z ogłoszenia. Właściciel poprosił o dowody osobiste, żeby nas wpisać do zeszytu, a potem oddał nam te „dowodziki” z miną i gestem, po którym nawet na końcu świata można było poznać, że był milicjantem. Dlatego Polacy mają przysłowie, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, a także – że „uderz w stół, a nożyce się odezwą”. I chociaż „La Repubblica” nie jest dziennikiem polskim, tylko włoskim, ale wydają ją socjaliści, których sporo jest nie tylko w Polsce, ale również w Rosji, gdzie mieszkają również Rosjanie, mający z kolei nie tyle przysłowie, co porzekadło, że „łarczik prosto atkrywajetsia”, co się wykłada, że szkatułka po prostu się otwiera. Chodzi o to, żeby nie próbować na przykład otwierać „łarczika” przy pomocy, dajmy na to, zaklęć, albo w przypadku innej skrajności – łomu, tylko zwyczajnie – kluczykiem.

Więc redaktor dziennika „La Repubblica” na łamach swojej gazety podziękował Benedyktowi XVI i „całemu Watykanowi”, że zachował się „spokojnie” i nie wysłał do telewizji i radia batalionu biskupów, żeby robili tam szum z powodu ataku, jaki na papieża przypuściła panna Zuzanna Maiolo, podobno cierpiąca na fioła. Jestem pewien, że socjaliści tak właśnie by zrobili nie tylko w przypadku podejrzenia o zamach, ale w każdym innym, bo robią tak zawsze. Gdyby tak, dajmy na to, jakaś młoda kobieta przewróciła redaktora Adama Michnika, który dla tzw. Salonu pełni obowiązki papieża, to telewizyjnym i radiowym oskarżeniom o „antysemityzm”, „rasizm”, „ksenofobię”, a nawet – o ile to w ogóle możliwe – jeszcze gorsze zbrodnie, nie byłoby końca, a redaktor Michnik, swoim zwyczajem, wytoczyłby jej proces przed niezawisłym sądem i oczywiście go wygrał. Dlaczego jednak akurat redaktor socjalistycznej „La Repubblica” tak się ucieszył z tego, że Benedykt XVI i „cały Watykan” zachowuje się „spokojnie” i nie tylko nikogo nie wysyła do radia ani telewizji, ale nawet nie wytacza energicznej pani żadnego procesu?

Widocznie na ciszy wokół tej sprawy zależy mu bardziej, niż komukolwiek innemu, a skoro tak, to można przypuszczać, że i wie coś, czego inni nie wiedzą. Skąd wie? Dobre pytanie, na które można tylko udzielić ogólnej odpowiedzi, że socjaliści występują nie tylko w Italii, ale również w Szwajcarii, nie mówiąc już o Polsce czy Rosji, gdzie jest ich wprost zatrzęsienie. Ci socjaliści są w większości racjonalistami, to znaczy – wierzą w astrologię i wróżby z kart oraz w opowieści kolportowane przez spółkę Marks&Engels (nie mylić z Marks&Spencer), co nazywają „światopoglądem naukowym”. Z tego powodu pozostają w mniej lub bardziej ostrej opozycji do Kościoła katolickiego, aktualnie personifikowanego właśnie przez Benedykta XVI. W tej sytuacji wzbudzenie w młodej damie fioła na punkcie Benedykta XVI nie jest zadaniem przekraczjącym możliwości sprawnej razwiedki, o których skądinąd wiemy, że takich delikwentów specjalnie sobie hodują tak, jak myśliwi psy, czy sokoły do polowania.

Ciekawe, czy przebywająca na przymusowym leczeniu panna Zuzanna Maiolo w związku z tym puści farbę, czy też prędzej starsi i mądrzejsi spowodują u niej jakiś zator płucny, niczym u Artura Zirajewskiego, który swoimi zeznaniami bezmyślnie obciążył pana Edwarda Mazura, przed którym w Polsce zgina się każde, a przede wszystkim – prokuratorskie kolano? Taki zator znakomicie zakończyłby sprawę i kto wie, czy redaktor dziennika „La Repubblica”, wypełniając przykazanie Lenina o organizatorskiej funkcji prasy, w czyimś imieniu nie przekazuje aby komu trzeba takiego właśnie komunikatu? Rosjanie mają nawet na tę okoliczność specjalne przysłowie, że „kto nie wie, ten śpi w poduchach, a kto wie – tego wiodą w łańcuchach”.

Ten przypadek zwraca naszą uwagę na młode damy, a zwłaszcza – na sposób i cel ich kształcenia, zwłaszcza, że pani minister Katarzyna Hall bardzo stanowczo opowiada się za wprowadzeniem do szkół edukacji seksualnej. Dlaczego pani Katarzynie Hall, piastującej stanowisko ministra edukacji w rządzie premiera Donalda Tuska, a prywatnie małżonce pana Aleksandra Halla, tak bardzo zależy akurat na seksualnym edukowaniu młodych ludzi – tego, ma się rozumieć, nie wiem, ale że zależy – to rzecz pewna. Pewne światło rzuca na tę sprawę publikacja w dzienniku „Dziennik”, o największych ladacznicach w historii. Natchniony autor wymienia takie reprezentantki, jak: sławną nierządnicę Rahab z Jerycha, która izraelskim razwiedczykom umożliwiła opanowanie miasta, za co ci oszczędzili nie tylko ją, ale nawet jej dom, grecką damę i pisarkę („przez łóżek sto przechodzi szparko, stając się damą i pisarką”) Aspazję, no i bizantyjską cesarzową Teodorę, która, zanim została żoną cesarza Justyniana, występowała w cyrku w specjalnych widowiskach – ot na przykład takich, że kładła się na wznak na arenie, służba sypała jej na obnażone krocze ziarna owsa, które następnie, ku uciesze publiczności, wyszczypywały stamtąd gęsi, specjalnie do tego tresowane. Tak w każdym razie pisze o tym, co prawda niechętnie do niej usposobiony, Prokopiusz z Cezarei, ale czyż po tylu wiekach wypada nam zaprzeczać?

Widać zatem, do czego zmierza program forsowany przez panią minister Katarzynę Hall. Co ona będzie miała z tego, że jedne absolwentki, wzorując się, dajmy na to, na nierządnicy Rahab, umożliwią cudzoziemskim razwiedczykom opanowanie naszych miast za cenę pozostawienia zdobywcom agencji towarzyskich wraz z personelem? Co będzie miała z tego, że inne absolwentki, wzorując się na Aspazji, zaklajstrują nasze piśmiennictwo i w ogóle – całą kulturę tak zwaną „literaturą kobiecą”? Wreszcie – co jej z tego przyjdzie, kiedy pozostałe, wzorując się na cesarzowej Teodorze, będą królowały na dansingach i w podrzędniejszych zamtuzach? Jestem pewien, że pani minister Katarzyna Hall nigdy na własne oczy takiego miejsca nie widziała, bo każde inne przypuszczenie byłyby nietaktowne, ale wystarczy rzut oka na światową literaturę, na przykład – ballady średniowiecznego trubadura Franciszka Villona, żeby zorientować się, jak to może wyglądać: „Już zgoda; Małgoś klepnie mnie po głowie, pierdnie siarczyście wzdęta jak ropucha, śmiejąc się swoim picusiem nazowie, życzliwie nóżką przygarnie do brzucha. Schlani oboje śpimy jak barany, a gdy nad ranem burknie jej w żywocie, wyłazi na mnie na jutrzne pacierze. I tak się pławim, leżąc w własnym pocie w bordelu, kędy mamy zacne leże!

Taki mniej więcej ideał edukacyjny zdaje się przyświecać pani minister Katarzynie Hallowej. Jestem absolutnie pewien, że ona sama już nic z tego nigdy nie będzie miała, jeśli oczywiście nie liczyć nagrody od starszych i mądrzejszych, którym dla potrzeb agencji towarzyskich przygotuje kadry spośród przedstawicielek narodu mniej wartościowego. Szkoda tylko, że będziemy musieli za to wszystko sami zapłacić w podatkach, ale taki los wypadł nam za sprawą socjalistów, którzy sądzą, że wszystko wiedzą lepiej. Przewidział to Franciszek książę de La Rochefoucaudl pisząc, że „nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, każdy – ze swego rozumu”. A wyraża się on między innymi w postaci przysłów, wśród których jest również to, że kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać, jak i one.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   Gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl)   13 stycznia 2010

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1087

Skip to content