Aktualizacja strony została wstrzymana

Puszczanie bąków? – Stanisław Michalkiewicz

3 listopada br. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał wyrok nakazujący Republice Włoskiej wypłacenie pani Soile Lautsi Albertin 5 tysięcy euro tytułem odszkodowania za „straty moralne”, jakich miała doświadczyć z powodu tego, że w sali szkoły, do której uczęszczało jej dziecko, wisiał na ścianie krzyż. Trybunał w Strasburgu uznał bowiem że wieszanie krzyży w klasach szkolnych „narusza prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”, a także – „wolność religijną uczniów”. Wyrok ten wywołał wzburzenie w całej Europie, zwłaszcza w środowiskach katolickich, które poczuły się zaniepokojone takim potwierdzeniem narastającej w Unii Europejskiej tendencji do eliminowania wszelkich śladów chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej. Wprawdzie Trybunał w Strasburgu nie jest organem Unii Europejskiej, tylko Rady Europy, w skład której wchodzi 47 państw, ale to nie ma nic do rzeczy, gdyż tendencja do wypierania z przestrzeni publicznej wszelkich śladów chrześcijaństwa jest widoczna aż nadto również w najważniejszych instytucjach unijnych.

Jest to następstwem przeforsowania poprzez unijne instytucje, opanowane przez socjalistów, komunistów, masonów, sodomitów oraz Żydów, politycznej poprawności, czyli marksizmu kulturowego, jako ideologii obowiązującej i stanowiącej fundament unijnego systemu prawnego. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że marksizm kulturowy jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem, a nawet – do kohabitacji z nim, ponieważ traktuje chrześcijaństwo jako jeden z najistotniejszych, a może nawet najważniejszy fragment „kultury burżuazyjnej”, którą zamierza całkowicie wykorzenić w imię rewolucji socjalistycznej, której pierwszym etapem jest właśnie przebudowa mentalności ludzkiej. Pozostawienie chrześcijaństwa w przestrzeni publicznej oznaczałoby zgodę na oddziaływanie tej religii i tej etyki na ludzką mentalność, co postawiłoby upragnioną rewolucje pod znakiem zapytania.

W ten sposób myślą komuniści, socjaliści i masoni, zwłaszcza z Wielkiego Wschodu. Sodomitów chrześcijaństwo kole w oczy, gdyż sodomię uznaje nie tylko za dewiację w sensie medycznym, ale również – za grzech. Co się tyczy Żydów, to są oni wrogami chrześcijaństwa niejako z natury rzeczy, gdyż chrześcijański uniwersalizm podważa żydowskie uroszczenia do wyjątkowości w całym Wszechświecie i dlatego można spotkać Żydów, a nawet zauważyć ich wyjątkową nadreprezentację we wszelkich inicjatywach wywrotowych, skierowanych jeśli nie na zniszczenie cywilizacji łacińskiej, to w każdym razie – na wykorzenienie chrześcijaństwa.

Ostentacja, jaką zademonstrował Trybunał w Strasburgu w intencji rugowania chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej Europy skłoniła wielu ludzi do obaw, że może to być dopiero wstępem do usuwania chrześcijańskich znaków i symboli nie tylko, dajmy na to, ze szkół, ale również z przestrzeni rozumianej dosłownie, to znaczy – z europejskich krajobrazów. Przecież krzyż może razić sodomitę czy Żyda również przy publicznej drodze, a nawet – na dominującej nad miasteczkiem wieży kościoła. Te obawy spotkały się z lekceważeniem, a nawet pukaniem w czoło, że to niby taki objaw oszołomstwa, ale ludzie pomni doświadczeń z komunistycznym totalitaryzmem wiedzą, że nie można lekceważyć niczego, jak w anegdocie o zającu i wielbłądzie. Zając uciekający przed myśliwymi spotyka uciekającego wielbłąda i tłumaczy mu, że niepotrzebnie ucieka, bo myśliwi polują akurat na zające. Ale wielbłąd odpowiada, że na wszelki wypadek woli nie wdawać się w wyjaśnianie myśliwym tej różnicy, bo zanim mu się to uda, to może tego eksperymentu nie przeżyć.

Na wieść o strasburskim wyroku komuniści aż podskoczyli z radości, bo wiadomo, że kto jak kto, ale ci niedawni rzecznicy niewoli i wszelkiego ludobójstwa, jednym susem skoczyli do pierwszego szeregu płomiennych obrońców wolności. U nas znajdująca się obecnie w niebezpiecznym dla kobiet wieku, weteranka PZPR, czyli europosłanka Joanna Senyszyn, chyba na skutek zdarzającego się w okresie menopauzy uderzenia krwi do głowy zapowiedziała mobilizowanie polskich sierot po Stalinie, żeby składali takie same skargi i w ten sposób, przy pomocy strasburskich pożytecznych idiotów, spróbowali „tymi ręcami” zmieść znienawidzony „przeszłości ślad” – zgodnie z bojową śpiewka bolszewików, że „przeszłości ślad dłoń nasza zmiata”. Widzieliśmy to i w Rosji i w Chinach i na „polach śmierci” w Kambodży. Rzeczywiście – zmiata, aż do gołej ziemi.

Więc kiedy po 3 listopada chrześcijańskie społeczności Europy z zaniepokojeniem komentowały strasburski wyrok, 22 listopada Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej COMECE wystosowała komunikat wyrażający zadowolenie z rychłego wejścia w życie traktatu lizbońskiego i zapowiedziała wydanie dokumentu na temat promowania wolności religijnej w Unii. Przewodniczący COMECE, JE biskup Rotterdamu Adrianus van Luyn pogratulował Hermanowi van Rompuy wyboru na stanowisko prezydenta Unii Europejskiej, a Katarzynie Ashton – na stanowisko „wysokiego przedstawiciela do spraw zagranicznych”, czyli ministra spraw zagranicznych UE. COMECE wyraziło nadzieję, że będą oni promowali Unię Europejska, jako „strażnika pokoju i sprawiedliwości, zdeterminowanego do propagowania różnorodności w jedności”.

JE van Luyn uznał też (22 listopada, a więc już po strasburskim wyroku, a także – po eliminowaniu z dokumentów UE wszelkich wzmianek o chrześcijaństwie), że dotychczasowy dialog z instytucjami europejskimi był „owocny”. Tego wykluczyć nie można, zwłaszcza, gdy w dalszej części komunikatu COMECE czytamy, że „biskupi dyskutowali także o innych bieżących zagadnieniach, takich jak kwestie zmian klimatycznych, czy nowe inicjatywy dotyczące nierozprzestrzeniania broni nuklearnej”. O strasburskim wyroku wśród „bieżących zagadnień” ani słowa. COMECE zostało utworzone 3 marca 1980 roku jako profsojuz biskupów, traktowany przez władze UE w charakterze transmisji polityki partii do katolickich mas. Episkopat polski w COMECE reprezentuje JE bp Piotr Jarecki.

Zatem kiedy COMECE wyraża „zadowolenie” z wejścia w życie traktatu lizbońskiego i podsumowuje „dialog” z unijnymi instytucjami jako „owocny”, kiedy nie ma większych „bieżących” zmartwień, jak walkę z klimatem i nuklearnymi zbrojeniami, 26 listopada, na 350 konferencji plenarnej Episkopatu Polski biskupi wyrazili swój „protest” w sprawie strasburskiego wyroku w odniesieniu do znaku krzyża oraz „sprzeciwili się” przejawom wrogości względem niego, jakie przy tej okazji miały miejsce w Polsce. „Obrona krzyża jest zadaniem nas wszystkich. Prawa niewierzącej mniejszości powinny być łączone z obowiązkiem respektowania praw większości ludzi wierzących” – napisali księża biskupi w komunikacie. „Nas wszystkich”… No dobrze – a COMECE? Broni krzyża, czy raczej walczy z globalnym ociepleniem? Czyżby biskupi co innego mówili w trakcie „owocnego dialogu” z unijnymi instytucjami, a co innego – nam tubylcom?

Ano zobaczymy – bo przecież witany przez COMECE z takim zadowoleniem traktat lizboński wszedł w życie dopiero 1 grudnia, więc nie od razu przekonamy się, jaka na jego podstawie ukształtuje się praktyka, doktryna i orzecznictwo. Na razie będziemy przeżywali miesiąc miodowy, kiedy to wszyscy raczej piją sobie z dzióbków, zaś JE abp Kazimierz Nycz, w ramach nowej świeckiej tradycji zapali świeczki chanukowe, podobnie, jak pan prezydent Kaczyński, który wzorem lat ubiegłych, pewnie znowu będzie puszczał bąki w Pałacu Namiestnikowskim, w towarzystwie pana Piotra Kadlcika.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton   tygodnik „Najwyższy Czas!”   4 grudnia 2009

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1044

Skip to content