Aktualizacja strony została wstrzymana

Niezgoda na kłamstwo

Na rany zadawane Polakom od 17 września 1939 roku nie tylko rosyjscy i ukraińscy, lecz także polscy politycy z dziką lubością sypią sól.

Po wypowiedzi Henryka Wujca i negacjonisty Stefana Niesiołowskiego otworzyłem na nowo pamiętnik mego śp. ojca, który zapisał: „17 IX 39 r. – Armia Czerwona zajmuje Buczacz. Już rano widziałem samoloty „gwiaździste” nad Monasterzyskami. 18 IX – czerwonoarmiejcy wkraczają po południu do Monasterzysk. Konne patrole rozbrajają niedobitków armii polskiej. Były też drobne potyczki zbrojne. Moskale rozbili polską kuchnię polową, byli zabici i ranni. Polski czołgista zastrzelił się w czołgu, którym wpierw zatarasował szosę i zaryglował się od wewnątrz. Ukraińcy witają swoich Å¥wyzwolicieliŤ kwiatami. W przeddzień wkroczenia Armii Czerwonej Ukraińcy wymordowali polską ludność na kolonii Kołodne pod Wyczółkami. Zabili wszystkich, w tym też kobiety i dzieci. […] Podobnie stało się w okolicach Brzeżan i Podhajec. Z kolei na Pokuciu zdarzały się przypadki strzelania w plecy wycofującym się do Rumunii żołnierzom, a nawet zabijania ich nożami, gdy strudzeni prosili o wodę lub nocleg. […] Z kolei w Baranowie Rosjanie zastrzelili ziemianina, który rzekomo bił w sadzie chłopów zrywających owoce, jak donieśli „poszkodowani”.

Dalej pamiętnik opisuje „porządki” nowej władzy zaczynające się od unieważniania polskich paszportów, ogołacania sklepów oraz okradania ludności z butów i zegarków. Najgorsze jednak miało przyjść w lutym 1940 r. – wywózki Polaków na Sybir i do Kazachstanu. Wywożono wszystkich, którzy związani byli z polską władzą państwową, przede wszystkich rodziny oficerów, policjantów i urzędników, a nawet kolejarzy i leśników. W 1941 r. okupantów radzieckich zastąpili niemieccy. Ci swoje „porządki” rozpoczęli m.in. od wymordowania nauczycieli w Stanisławowie. W 1943 r. ojciec zapisał: „Niemcy ogłaszają o odkryciu mogił pomordowanych w Katyniu przez Rosjan żołnierzy polskich. Czytamy o tym w prasie. Na liście znaleźliśmy nazwisko oficera z Buczacza. Nauczycielka p. Maria Barylewicz twierdzi, że znała go, zatem wiadomości, o zgrozo, są prawdziwe. Wstrząsające wrażenie”.

W 1944 r. powrócili okupanci radzieccy, wywożąc do łagrów lub mordując na miejscu osoby związane z AK. Trochę wcześniej rozpoczęło się ludobójstwo dokonywane przez opętańców z UPA. Na Polaków, jak na zwierzynę, polowali wszyscy – Rosjanie, Niemcy i Ukraińcy, choć wśród tych ostatnich znajdowali się czasami ludzie sprawiedliwi, którzy ratowali sąsiadów. Rok później w wyniku porozumień z Teheranu, Jałty i Poczdamu, w ramach których Anglicy i Amerykanie byli łaskawi sprzedać sprawę polską, Kresy odrąbano od macierzy. Polska wprawdzie nie została republiką ZSRR, lecz straciła zarówno suwerenność, jak i ziemie za Bugiem. Rozpoczęły się kolejne wywózki ludności polskiej, tym razem na Zachód. Ich celem były tzw. Ziemie Odzyskane, mocno zniszczone w wyniku działań wojennych. Niektóre miasta leżały w gruzach. Wywózki te nazywano „repatriacją”, ale to pojęcie fałszywe. Powinno się mówić „ekspatriacja”, bo nie był to powrót do ojczyzny, ale wypędzenie z niej.

Kresowianie opuścili rodzinne strony fizycznie, ale nigdy duchowo. Ich dalsze losy były na ogół bolesne. Zdziesiątkowani i upodleni, rozproszeni aż po Nową Zelandię i Kanadę, odarci z majątku i godności, żyjący ustawiczną traumą „czerwonych nocy”, mieli zazwyczaj bardzo ciężkie życie. Co gorsza, w PRL-u byli traktowani jak obywatele pośledniej, wręcz podejrzanej, kategorii. O swoich przeżyciach nie mogli mówić głośno, a wspomnienia pisali tylko do szuflady. Niejednego z nich, używając dosadnych określeń kresowych, szlag trafiał, gdy w dowodzie osobistym wpisywano mu „urodzony w ZSRR”. Niestety, nie lepiej jest po 1989 r. Kresowianie wciąż więc są zmuszeni upominać się o prawdę, będąc publicznie poniżani przez polityków, którzy obrzucają ich błotem, wyzywając od „oszołomów”, „ekstremy” i „agentów Łubianki”.

Tej prawdy nie usłyszeli w czasie ostatniej wizyty Wiktora Juszczenki. Gość z niektórymi polskimi politykami witał się „po radziecku”, całując w policzki, obłapując za szyję i klepiąc po plecach. Oprócz tego frazesy i przemilczenia, a przede wszystkim kłamstwa, polegające m.in. na porównaniu zbrodniarzy z UPA z żołnierzami Armii Krajowej. Wstyd i hańba. Sprawę dobił Adam Michnik, który 11 bm. raczył wypowiedzieć się dla korespondentów ukraińskich. Cytuję za Eugeniuszem Tuzow – Lubańskim: „Widziałem pomnik Bandery, widziałem billboardy Bandery, banderowskie hasła. Nie jestem sympatykiem Bandery, ale nie życzę Ukraińcom, aby pisali życiorys Bandery na podstawie materiałów KGB” – zaznaczył we Lwowie Michnik. Redaktor naczelny „GW” podkreślił, że nie jest zwolennikiem stereotypów narodowych. Michnik zaproponował stronie ukraińskiej, aby przygotowała do druku życiorys Stepana Bandery w języku polskim. Taki życiorys byłby bardzo popularny w Polsce. Przecież w archiwach sowieckich służb specjalnych można znaleźć materiały świadczące dobrze o Banderze – stwierdził Michnik. Na spotkaniu historyków Michnik w ostrej formie skrytykował wicemarszałka Sejmu RP Jarosława Kalinowskiego za jego antybanderowską pozycję. „Dlaczego grasz melodię, napisaną na Łubiance w KGB? Czy nie ma bardziej ważnych tematów niż to, co się zdarzyło na Wołyniu w 1943 roku? – zapytałem Kalinowskiego” – popisywał się na spotkaniu we Lwowie Adam Michnik”.

I to ma być prawda historyczna, głoszona 20 lat po upadku komunizmu? Święty Boże! Na coś takiego nie będzie nigdy zgody!

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Gazeta Polska, 16 wrzesnia 2009 r.

Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego | http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=2171

Skip to content