Aktualizacja strony została wstrzymana

Melioracje wodne i światowe – Stanisław Michalkiewicz

Gdy władzę twórczy szał ogarnie, to nie ma dla niej rzeczy trudnej” – twierdzi poeta – i chyba ma rację, o czym możemy się przekonać nie tylko na podstawie wydarzeń zachodzących w naszym nieszczęśliwym kraju, ale i w innych krajach, dotychczas uchodzących za szczęśliwe. W naszym nieszczęśliwym kraju właśnie nieubłaganie zbliża się termin wyborów na prezydenta Andrzeja Dudę, chociaż nie wiadomo do końca, czy chodzi o 10 maja, czy 17, czy może 23.W każdym razie – w maju. Dlaczego w maju? Po pierwsze dlatego, że tak stanowi konstytucja, od której nikomu nie wolno odstąpić ani na krok, ale – po drugie – że być może sekretarz stanu USA, pan Mike Pompeo nie chce, a być może również nie może, przedłużać w nieskończoność „horyzontu roku wyborczego”, by przedstawić Kongresowi swój raport w sprawie realizowania przez Polskę żydowskich roszczeń odnoszących się do własności bezdziedzicznej. Nie jest to zresztą jedyna niewiadoma, bo w chwili, gdy to piszę, nie wiadomo nawet czy będą one korespondencyjne dla wszystkich obywateli, czy tylko dla schorowanych starców, w których właśnie precyzyjnie uderza zbrodniczy koronawirus. Trawestując dobrego wojaka Szwejka można powiedzieć, że jak tam będzie, tak tam będzie; zawsze jakoś będzie, bo jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było. Nawiasem mówiąc, sposób przeprowadzenia wyborów zależy od postawy nie tyle pobożnego posła Jarosława Gowina, chociaż od niego też – ale przede wszystkim – od postawy pozostałych 17 posłów partii „Porozumienie” – czy posłuchają pobożnego posła Gowina, czy raczej Naczelnika Państwa, dzięki któremu dostali się do Sejmu i zostali dygnitarzami. Jeśli posłuchają pobożnego posła Gowina, to zaproponowana przez rząd druga nowelizacja kodeksu wyborczego może nie uzyskać w Sejmie wymaganej większości, ale jeśli posłowie Porozumienia posłuchają Naczelnika Państwa, to nowela przejdzie i wybory na prezydenta Dudę będą korespondencyjne dla wszystkich – chociaż nie wiadomo, w którym z tych trzech terminów. Trawestując Winstona Churchilla można powiedzieć, że jeszcze nigdy tak liczni nie uzależnili się tak bardzo od tak nielicznych, bo 18 , czy nawet 17 posłów to nie jest grupa liczna, a proszę – właśnie uzależniła od siebie cały nasz mniej wartościowy naród tubylczy. Jeśli tedy komuś brakuje uzasadnienia by zwątpić w polityczną demokrację, to właśnie samo wchodzi mu w ręce.

Wybory na prezydenta Dudę poprzedza oczywiście kampania, w której, ma się rozumieć, przoduje pan prezydent Andrzej Duda, stwarzając wrażenie, jakby mógł bez żadnych ograniczeń czerpać z zasobów państwa. Zapowiedział tedy, że Polska pod jego kierownictwem „nigdy” nie odstąpi od programów rozdawniczych. Nie wiadomo jeszcze, czy tylko tych, które wprowadził rząd dobrej zmiany, czy też i od tych, których wprowadzenie zapowiada pan Władysław Kosiniak-Kamysz. O ile pamiętam, zapowiedział on wprowadzenie „dodatku mieszkaniowego” w wysokości 50 tys. złotych, a przecież nie jest to ostatnie słowo. Widać tedy wyraźnie, że większość kandydatów zmierza w kierunku „dochodu gwarantowanego”, to znaczy – sytuacji, gdy „czy się stoi, czy się leży…”. Zaiste, czyż nie miał racji Franciszek książę de La Rochefoucauld mówiąc, że „tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego”? Podobną myśl, tylko oczywiście bez tej francuskiej finezji, wyraziła posłanka Klaudia Jachira, potwierdzając, że opozycja jest „beznadziejna”, ale tłumacząc tę sytuację tym, że wyborcy taką właśnie sobie wybrali. Ano, nie da się ukryć. Nawiasem mówiąc, potwierdza to trafność spiżowego spostrzeżenia Józefa Stalina, że w demokracji najważniejsze jest przygotowanie wyborcom odpowiedniej alternatywy, to znaczy – nastręczenie im takich kandydatów, że bez względu na to, kto wybory wygra, będą one wygrane.

Ale nie tylko zbrodniczy koronawirus, nie tylko wybory na prezydenta Dudę nękają nasz nieszczęśliwy kraj, bo właśnie pustoszy go straszliwa susza. Pan prezydent Duda zapowiedział, że będzie z suszą „walczył” – ale czy sam jeden zdoła nawodnić 312 tysięcy kilometrów kwadratowych? Nie poradziłby sobie z tym nawet Gargantua, czy Herakles, który oczyścił stajnie Augiasza, kierując tam rzekę. Rzecz w tym, że wody mało jest właśnie w rzekach. Rząd zapowiedział w związku z tym ambitny program zwiększenia „retencji” z 6 do ponad 30 procent, co wymaga również odtworzenia naturalnych zbiorników w postaci stawów, bagien i moczarów. Tymczasem to właśnie one były przed 50 laty likwidowane w ramach melioracji, które sprowadzały się do osuszania terenu. W rezultacie tamtych zabiegów woda deszczowa prawie w całości spływa do rzek, a potem – do morza, a coraz większe obszary kraju stepowieją. Tak zresztą bywa zawsze, gdy tylko władzę „twórczy szał ogarnie”. Michał Kryspin Pawlikowski w książce „Wojna i sezon” wspomina, jak to nad całym systemem jezior brasławskich (obecnie na Białorusi) dokonano eksperymentu melioracyjnego, to znaczy – regulacji rzeki Drujki. Wydawało się, że dzięki temu bagnista Drujka stanie się rzeką spławną i żeglowną, a z jezior pozyska się tysiące hektarów . Tymczasem zamiast urodzajnych gruntów, „wyłoniły się olbrzymie i szpetne łysiny piasków i żwirów, porosłych z rzadka skrzypami i rachityczną trawką. Fale Dryświat (…) cofnęły się o kilkaset metrów w głąb jeziora.” Ale autor nie traci nadziei, że czas i na to znajdzie lekarstwo: „z biegiem lat nurt Drujki zamuli się, prąd jej zwolni, poziom jezior brasławskich znów się podniesie, zeszpecony krajobraz powróci do dawnej krasy. A w legendzie lokalnej utrwali się po wieczne czasy nauka: nie poprawiaj przyrody!” Zatem i teraz program retencyjny polega właściwie na naprawieniu szkód poczynionych przez tamtą meliorację, a nie na przeciwdziałaniu skutkom „globalnego ocieplenia”.

Tymczasem w związku z szalejącą epidemią zbrodniczego koronawirusa, pojawiła się gwałtowna potrzeba znalezienia winnego tej sytuacji, którego można by światu wskazać nieubłaganym palcem. Co do tego nie ma wątpliwości, ale dlaczego nie połączyć pięknego z pożytecznym? Toteż sekretarz stanu USA pan Mike Pompeo oznajmił, że „są dowody”, iż zbrodniczy wirus wydostał się w chińskiego laboratorium w Wuhan. Ano, skoro „są dowody”, to znaczy, że odstępujemy od „teorii spiskowych” na rzecz rozwiązań praktycznych. Co prawda nie wiemy jeszcze, czy te „dowody” są takie same, jak te, według których straszliwy Saddam Husajn, który nie tylko zbuntował się przeciwko Stanom Zjednoczonym, ale nawet odgrażał się bezcennemu Izraelowi, wyprodukował broń masowej zagłady. Źe „wyprodukował” – to jasne, ale gdzie schował? Wywiady całego świata „zachodziły w um z Podgornym Kolą” i pojawiły się nawet fałszywe pogłoski, jakoby broń ta została ukryta na pomalowanym na czarno statku, który pod osłoną nocy pływa po morzach i oceanach – ale tego statku dlaczegoś też nie można było namierzyć. I nie wiadomo, jakby się to skończyło, gdyby nie pan red. Bronisław Wildstein, który, nie ruszając się z Warszawy, spenetrował prawdę, że straszliwy Saddam Husajn ukrył broń masowej zagłady „w miejscach niemożliwych do wykrycia”. Od razu wszystko się wyjaśniło i można było spokojnie straszliwego Saddama Husajna powiesić – oczywiście na podstawie wyroku niezawisłego sądu. Co prawda później wyjaśniło się, że żadnej broni masowej zagłady nie było, ale straszliwego Saddama Husajna też już nie było, więc wszystko skończyło się wesołym oberkiem.

Teraz jednak dowody „”, a skoro tak, to znękany epidemią zbrodniczego koronawirusa świat, który poza tym właśnie wchodzi w ostrą recesję, spowodowaną podjęciem walki ze zbrodniczym bakcylem przez ogarnięte twórczym szałem „władze”, nie tylko nieubłaganym palcem wskaże winowajcę, ale przede wszystkim będzie chciał wyciągnąć w stosunku do niego konsekwencje, w postaci pokrycia strat spowodowanych epidemią, która w związku z tym nabiera coraz większego rozmachu. Oczywiście jeszcze nie teraz, bo teraz świat „walczy”, ale skoro epidemia, która w związku z tym będzie musiała potrwać tyle, ile będzie trzeba, szczęśliwie się zakończy, to przystąpimy do kolejnej fazy operacji.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    14 maja 2020

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4697

Skip to content