Aktualizacja strony została wstrzymana

Paweł Chmielewski o filmie „Dwóch papieży”: zgodny z modernistyczną propagandą gniot

„Film Dwóch papieży Fernando Meirellesa to film podwójnie zły. Ci, którzy cokolwiek wiedzą o Kościele, będą się po prostu nudzić, w przerwach między ziewaniem sarkając na kompletnie fałszywą narrację. Z kolei widzom takiej wiedzy niemających obraz zrobi po prostu krzywdę, karmiąc ich kłamstwami”, podkreśla w recenzji najnowszego „dzieła” platformy Netflix Paweł Chmielewski. Recenzja została opublikowana w mediach społecznościowych.

Od „Netflixa” nie mogłem zresztą spodziewać się niczego bardziej uczciwego; w końcu to firma wspierająca aborcję, a w tym roku przed świętami racząca widownię filmem z bluźnierstwami o Chrystusie. Zastanawia tylko jedno: dlaczego Watykan wziął udział w promocji tego potwornego propagandowego gniotu?

Film, gdyby na chwilę pominąć kwestie propagandowe, jest po prostu kiepski. Aktorzy grają może ciekawie, ale obraz jest przesycony niezwykle nudnymi scenami, długimi i powolnymi dialogami, czasem zabawnym, ale częściej po prostu głupawym humorem. Sądzę, że gdybym miał to nieszczęście bycia ateistą, to po prostu wyłączyłbym obraz gdzieś w połowie. Może wtedy, gdy widz męczony jest wynurzeniami o młodości Bergoglia. Jeżeli interesowałby mnie życiorys obecnego papieża, to, naprawdę, mógłbym wejść na Wikipedię i w trzy minuty dowiedzieć się więcej, niż z dwugodzinnego filmu.

Nie jestem jednak ateistą, tylko katolikiem, więc „Dwóch papieży” obejrzałem do końca. Stwierdzam z pełnym przekonaniem, że obraz nie jest niczym innym, jak tylko potwornie tępą i prymitywną antykościelną propagandą… ale w duchu progresistów nadających dziś ton Kościołowi w wielu krajach. Opiera się wyłącznie na jednym motywie: przełamywania konserwatyzmu Kościoła katolickiego przez liberałów, konserwatyzmu definiowanego tu jako: umiłowanie bogactwa i „rygorystyczna” moralność seksualna.

Rzecz jest po prostu obrzydliwym atakiem na papieża Benedykta XVI. Przedstawia go jako spragnionego władzy neurotyka. Pontyfikat Józefa Ratzingera to pasmo nieszczęść; i nie mogło być inaczej, bo w narracji „Dwóch papieży” Ratzinger został papieżem nie z woli Ducha Świętego, ale wbrew Jego woli! Jedyną dobrą decyzją, którą podjął Benedykt XVI, była decyzja o abdykacji, podjęta rzekomo w pewności, że jego następcą zostanie Bergoglio i „naprawi błędy” papieża z Niemiec. Co szczególnie podłe, film przedstawia papieża Ratzingera jako obrońcę pedofila, narkomana i zbrodniarza, Marciala Maciela Degollado, co jest całkowicie sprzeczne z faktami.

Mówiąc krótko, nieznający lub słabo znający katolicyzm widz dowie się z „Dwóch papieży”, że Kościół przez 2000 lat nurzał się w grzechu, zbędnym rygoryzmie i błędach, aż przyszedł wreszcie Franciszek, któremu Bóg powierzył misję oczyszczenia i odbudowania Mistycznego Ciała Chrystusa; swój wyraz ma to w manifestowaniu ubóstwa, apelach o przyjmowanie imigrantów, zmianie w sprawie rozwodników, nowym podejściu do homoseksualizmu i celibatu.

Film jest zatem wykwitem całkowicie modernistycznej wizji Kościoła, zresztą zgodnej z tą, którą ma dzisiaj bardzo wielu najwyższej nawet rangi hierarchów.

I tu właśnie dochodzimy do podstawowego problemu, jaki mam z „Dwóch papieży”. Film jest reklamowany na wielkim plakacie wywieszonym na budynku przy Via della conciliazione w pobliżu placu św. Piotra. Jak podała „La Repubblica”, budynek należy do Stolicy Apostolskiej. Czy to przypadek?

Kilka dni temu w przemówieniu do Kurii Rzymskiej papież Franciszek przywołał słowa zmarłego kilka lat temu włoskiego kardynała, Carlo Marii Martiniego, wielkiego progresisty, nieformalnego przywódcy tak zwanej „Mafii z Sankt Gallen”. „Kościół pozostał dwieście lat z tyłu. Dlaczego się nie otrząśnie? Boimy się? Strach, zamiast odwagi? W każdym razie fundamentem Kościoła jest wiara. Wiara, zaufanie, odwaga. […] Tylko miłość zwycięża zmęczenie” – powiedział Franciszek cytując purpurata.

„Kościół pozostał dwieście lat z tyłu” – to motto idealnie opisuje ideologiczne przesłanie „Dwóch papieży”. Tragedią jest to, że proaborcyjny, bluźnierczy „Netflix” ma o Kościele dokładnie tę samą narrację, co niezwykle dziś wpływowa grupa modernistów otaczających samego papieża.

Źródło: Facebook

TK

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2019-12-27)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Obejrzeliśmy ten film, którego określenie „gniot” jest co najmniej łagodne. I tak samo zastanawiamy się „dlaczego Watykan wziął udział w promocji tego potwornego propagandowego gniotu?” Odpowiedź jest jedna: w tym filmie Bergoglio oraz tenże osobnik jako „Franciszek” ukazany jest z jak najlepszej strony: jest ciepły, mądry, uśmiechnięty, łagodny, skromny, taki ludzki, bezpośredni, dba o wszystkich. Benedykt XVI ukazany jest natomiast jako gburowaty, podstępny, cyniczny, żądny sławy (scena z podpisywaniem swojej płyty CD), itp. Na dodatek Anthony Hopkins zupełnie do roli prawdziwego Benedykta XVI nie nadaje się, bo ze swoją fizjonomią pasuje do psychopaty (które to role idealnie mu się udawały w innych filmach), niż do kard. Ratzingera, który był zawsze łagodny i ciepły. Zresztą autorzy filmu właśnie dlatego przypisali rolę Hopkinsowi pragnąc zmanipulować odbiór jakże serdecznego i wrażliwego Papieża Benedykta XVI.

Z kolei rola Bergoglio-Franciszka zagrana została naszym zdaniem bardzo dobrze (Jonathan Pryce). „Bardzo dobrze”, w sensie propagandowym, bowiem w filmie tenże nieustannie uśmiechnięty Bergoglio-Franciszek jest w rzeczywistości gburem (no, chyba że spotyka się z delegacją żydowską czy komunistów obdarowujących sierpem i młotem – wtedy jest zadowolny i śmieje się; zobaczcie Państwo na zdjęciach, porównajcie z innymi zdjęciami…). W rzeczywistości to właśnie Franciszek-Bergoglio jest autorytarny do bólu, o czym świadczą liczne świadectwa ludzi Watykanu, którzy doświadczyli lewicowego brutalnego traktowania nowej władzy watykańskiej.

W sumie, film jest niezwykle groźną platformą masowej manipulacji, zarówno tzw. katolików, których edukacja skończyła się na płytkich przygotowaniach do I Komunii św., jak i ludzi ciągle żyjących w rozterce. Po takiej dawce antykatolickej narracji, z pewnością zamienią się w otwartych wrogów Kościoła. Niestety, to wszystko dzieje się z pomocą Watykanu oraz obecnego rezydenta papieskich komnat.

 


 

Skip to content