Aktualizacja strony została wstrzymana

Z Unii trzeba uciekać – wywiad z W. Cejrowskim

Z Wojciechem Cejrowskim – publicystą, podróżnikiem, fotografem – o demokracji, Polsce i Unii Europejskiej.

PAWEŁ CHRUSZCZ: – Jak z perspektywy czasu ocenia Pan swój program „WC Kwadrans”?

WOJCIECH CEJROWSKI: – Był doskonały i potrzebny. W kategoriach ważnych dla telewizji, czyli oglądalność, udział w rynku, rozpoznawalność, liczba komentarzy prasowych, był rekordowy i tego rekordu nie udaje się pobić do dziś – 3,5 miliona widzów dla programu publicystycznego w piątkowy wieczór, w czasie, gdy inne kanały wabią dobrymi filmami. Ale to wszystko parametry biznesowe, a dla mnie to był program misyjny. I jego misja trwa do dziś – ludzie po latach oglądają go w internecie i piszą mi na przykład tak: „nie cierpiałem Pana, ale wtedy to ja byłem student, a dzisiaj mam córeczkę, która właśnie poszła do szkoły i zupełnie inaczej oceniam Pańskie argumenty sprzed lat. To Pan miał wtedy rację”.

– Waldemar Łysiak bez pardonu rozprawia się z „salonem”. Czy jest szansa na wsparcie go ze strony Naczelnego Kowboja RP? Czy gdyby otrzymał Pan teraz propozycję realizacji podobnego programu telewizyjnego, zgodziłby się Pan na jego tworzenie w obecnych realiach politycznych?

Gdybym otrzymał propozycję, to bym się nie uchylał od realizacji – to obowiązek patriotyczny stale walczyć o swoją ojczyznę, o to, jaka ma być. Fakt odzyskania niepodległości nie zwalnia z troski o niepodległość. Ponadto każda niepodległość jest stale zagrożona. Zagrożenia mogą być wewnętrzne – upadek państwa, rozkład moralny, rosnąca zależność gospodarcza, wstępowanie w sojusze, które zobowiązują do oddawania kompetencji obcym sądom, obcym dowódcom, obcym prawodawcom… O niepodległość trzeba walczyć stale, więc i ja bym się nie uchylał. Ale zrobiłbym trochę inny program. Wcale nie mniej ostry niż tamten. Przecież, kiedy się czasami pojawiam w sporach publicystycznych, na przykład u Janka Pospieszalskiego, to widać i słychać, że ostrość sądów u mnie nie stępiała. A zatem zrobiłbym inny program, ale równie mocny i twardy. Takie czasy – wtedy trzeba było krzyczeć, domagać się czegoś i walić pięścią w stół. Dzisiaj trzeba wrzeszczeć, kopać i gryźć, bo przeciwnik urósł w siłę i stał się bezczelny. Brukanie świętości, orgie zboczeńców na ulicach Berlina pod ochroną policji, pornograficzne reklamy, gołe cycki wystawione bez ogródek w witrynie każdego kiosku… Jest źle i to wymaga ostrych środków – ostrzejszych niż stosowane 13 lat temu w „WC Kwadransie”. Ale… nikt się nie odważył przez te 13 lat udostępnić mi żadnej anteny na taki program. I teraz – po ostatnich zmianach w TVP i Polskim Radiu – tym bardziej się nie odważy.


Przed ponad 13 laty jako pierwszy publicznie zaprezentował Pan poglądy, które nazwiemy najogólniej konserwatywnymi. Mówię tu choćby o krytyce skrajnego feminizmu i moralnego liberalizmu. Pomimo popularności Pana programu i – jakby się wydawało – takich poglądów w Polsce, nie wytworzyła się siła polityczna, która prezentowałaby je wprost. Jak Pan uważa, czy możliwe jest powstanie takiej grupy?

– Trzeba się w tej intencji modlić o Boską interwencję, bo po ludzku rzec biorąc – taka możliwość nie istnieje.

– Podczas kampanii referendalnej w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej wypowiadał się Pan bardzo krytycznie o akcesji Polski. Czy podtrzymuje Pan swoje zdanie?

– Moje zdanie się utwardza z każdym dniem. Codziennie potwierdzają się dowodami moje intuicje sprzed lat. Wczoraj słuchałem w lewackim radiu TOK FM wypowiedzi lewackich ekonomistów, którzy z jednej strony byli za wprowadzeniem euro w Polsce, ale jednocześnie otwarcie przyznawali, że dynamika rozwoju gospodarczego w krajach, które mają euro jest wyraźnie niższa niż w krajach, gdzie euro nie wprowadzono – chodzi o państwa Unii, bo gdybyśmy mieli konfrontować Unię z resztą świata, to będzie jeszcze gorzej. Gospodarczo UE jest potężną… ale ślamazarą. W każdej innej kwestii, którą mi Pan podrzuci do omówienia jestem gotów przedstawiać kolejno zdroworozsądkowe argumenty przeciw Unii. Jestem w stanie w każdej dziedzinie życia wykazać, że lepiej byłoby nam poza Unią. Unia jest przekleństwem, jest krzyżem, jest zagrożeniem. Z Unii trzeba uciekać lub – dla dobra wszystkich – trzeba ją rozwalić od środka albo rozmontować, doprowadzić do upadku tak samo, jak doprowadziliśmy do upadku komunę. Unia w swojej istocie, w swoim stosunku do człowieka jest tym samym, czym był sowiecki komunizm. A w sensie gospodarczym zawęża się tu pole indywidualnej aktywności jednostek na rzecz gospodarki centralistycznej. Unia jest systemem o duchu marksistowskim.

– Jakie ma Pan zdanie na temat tzw. Traktatu Reformującego, który odrzucili Irlandczycy w referendum? Czy Polacy powinni mieć prawo wypowiedzenia się w tej sprawie w referendum, czy powinien o tym zadecydować Sejm RP?

– Wśród demokracji za wzór bardzo często stawia się Szwajcarię. Bardzo samorządowy ustrój i referenda w czasami bardzo drobnych sprawach. Uważam, że Polacy mają prawo wypowiadać się ponad głową parlamentu, czyli w referendum właśnie, nie tylko w tak ważnej kwestii, jak wspomniany traktat, ale także na przykład w kwestii wysokości podatków na rok przyszły. Jesteśmy suwerenem Sejmu i powinniśmy jak najczęściej korzystać z tej pozycji. Naród powinien decydować ponad głową swojego parlamentu we wszystkich istotnych kwestiach. Parlament natomiast powinien być jedynie udogodnieniem do załatwiania spraw mniejszych.

– Niedługo problem ten nie będzie Pana dotyczył. Czy ma Pan już obywatelstwo Ekwadoru?

– Problem ten będzie mnie dotyczył zawsze. Matkę ma się jedną na całe życie, a Polska to moja matka. Oczywiście dorosły mężczyzna ma pełne prawo wyprowadzić się od mamusi i założyć własny dom, na przykład w Ekwadorze, ale nie zwalnia go to z obowiązków wobec matki. To, że pokochałem Amerykę Łacińską nie oznacza, że przestałem kochać Polskę. Podobnie jak w sytuacji, gdy się człowiek żeni, to, że kocha wybrankę serca nie oznacza, że w tym sercu nie będzie już miejsca dla matki. No więc moje obywatelstwo, jakie by nie było, nie ma wpływu na moją narodowość. Obywatelem Unii być nie chcę, ale Polakiem nie mam zamiaru przestać być. Czyli niezależnie od tego, ile będę miał obywatelstw i z jakiego kraju będą pochodziły moje paszporty, to zawsze w rubryce „narodowość” będzie napisane „polska”.

– Dość głośna stała się Pańska wypowiedź o zrzeczeniu się polskiego obywatelstwa. Jedni mówią, że podejmując taką decyzję zachował się Pan jak desperat, a inni, że prawie jak Drzymała. Uważa Pan, że sytuacja w Polsce jest już  „przegrana” i nie będzie już „wolnej” – w Pana rozumieniu – Polski?

– Mnie chodziło raczej o to, bym miał więcej swobody w krytykowaniu poczynań Unii. Przecież w zeszłym roku w Anglii zapadł ten okropny wyrok na dziennikarza, który w audycji katolickiej publicznego radia przedstawił stanowisko Kościoła w sprawie sodomii (gdyby ktoś nie wiedział – tak zwani geje to poprawnie rzecz nazywając, sodomici). Dziennikarz przytoczył odpowiedni kanon katechizmu, a potem dostał wyrok za szerzenie zakazanej prawem homofobii. Ponieważ ja jestem homofobem i zawiadamiam o tym otwarcie, i ponieważ sodomia jest dla mnie „obrzydliwością w oczach Boga”, to jako obywatel Unii mógłbym trafić do więzienia; za poglądy religijne! W tej sytuacji wolę być karnie wydalony z terytorium Unii (jako obcy obywatel), niż osadzony w unijnym więzieniu. I w tym celu potrzebny mi zamorski paszport. Walcząc o Polskę w Polsce, będę się czuł bezpieczniej, będąc obywatelem Ekwadoru.


W sprawie obywatelstwa motywuje Pan swoje postępowanie względami ekonomicznymi. Premier Donald Tusk zapowiedział, że do 2011 wprowadzi w Polsce walutę euro. Jak Pan uważa – będzie lepiej, czy gorzej?

– Mówiłem już wcześniej: będzie gorzej. Dynamika wzrostu ekonomicznego u członków Unii posługujących się euro jest niższa niż u tych, którzy zachowują własną walutę. Kurs euro ustalany dla całej Unii nie uwzględnia potrzeb lokalnych i spowalnia rozwój. Jak w ogóle można się pozbywać wpływu na kurs własnej waluty? Absurd. Regulowanie kursu złotego, szczególnie w sytuacjach, gdy jest kryzys, pozwala ratować nasz eksport w konfrontacji z Niemcami, czy Francuzami. To są podstawowe regułki ekonomiczne – kto kontroluje pieniądz, ten ma władzę. Likwidacja złotego to rezygnacja z bardzo poważnego oręża. Zupełnie jakbyśmy w wojnie z Niemcami zlikwidowali Wojsko Polskie i zadowolili się wojskami NATO.


– Co by Pan radził Polakom, którzy nie mogą wyrwać się z macek socjalistycznej Unii Europejskiej, a nie mają niestety (z różnych przyczyn) możliwości skorzystania z „azylu” w Ameryce Południowej?

Różaniec. Sprawdzona modlitwa, która czyni cuda.

– A na zakończenie i z innej strony… Czy naprawdę jeździ Pan starym oplem corsą?

Tak. Trzynastoletnim zardzewiałym… Samochód to narzędzie, a nie biżuteria – nie musi być ładny.

– Dziękuję za rozmowę.

Za: Mysl.pl | http://www.mysl.pl/?module=content&m=3&art_id=1028&more=more | Z Unii trzeba uciekać

Skip to content