Aktualizacja strony została wstrzymana

„Incydent pod Jasną Górą” był dziennikarską ustawką

Przez pięć dni portal Fronda.pl wnikliwie zbadał sprawę bójki pod Jasną Górą i roli „Gazety Wyborczej” w wykreowaniu tego newsa. Oto wyniki naszego śledztwa.

W sobotę, 20 czerwca, na portalu Gazeta.pl pojawił się artykuł „Radio Maryja wymusza porządek pięściami”. „O. Piotr Andrukiewicz rzucił się z pięściami na Rafała Maszkowskiego, który jest krytykiem toruńskiej rozgłośni. Do incydentu doszło podczas młodzieżowej pielgrzymki Radia Maryja do Częstochowy” – napisał jego autor podpisany jako „kowal”.

Później pojawiły się bardziej szczegółowe opisy. Autorzy tekstów Dorota Steinhagen i Marcin Kowalski przedstawili w nich swoją wersję wydarzeń.

Według nich, bloger Rafał Maszkowski, znany krytyk Radia Maryja, zjawił się pod Jasną Górą, gdy odbywała się tam pielgrzymka młodych sympatyków rozgłośni. Rozdawał ulotki krytykujące Radio i jego założyciela ojca Tadeusza Rydzyka. „Redakcja Radia często narzeka, że audycje są krytykowane w innych mediach, ale nie informuje rzetelnie o powodach tej krytyki. Najważniejszym powodem jest to, że Radio Maryja kłamie” – głosiła jedna z nich.

Wokół Maszkowskiego stali fotoreporterzy i brytyjska telewizja, która kręci film o Radiu Maryja. Jego reżyserem jest Brytyjczyk polskiego pochodzenia Aro Korol.

Wówczas doszło do incydentu.

„Większość osób czytała i nie reagowała agresywnie. Wyjątkiem był o. (Piotr) Andrukiewicz z obstawą. Rzucił się na Maszkowskiego z pięściami, rozpiął mu koszulę, wyrwał i popsuł mikrofon. Obstawa zakonnika goniła w tym czasie fotoreporterów dokumentujących zajście” – relacjonowali Steinhagen i Kowalski w jednym z tekstów.

Ojciec Tadeusz Rydzyk mówił jeszcze w sobotę, że jego pielgrzymka padła ofiarą dziennikarskiej prowokacji, oskarżał też dziennikarzy o użycie gazu pieprzowego wobec jednego z pielgrzymów. Dziennikarze „Wyborczej” przeinaczyli jego słowa i napisali, że redemptorysta mówił o ataku na o. Andrukiewicza, co sugerowało, że w ten sposób tłumaczy rzekome agresywne zachowanie swojego współpracownika.

My dotarliśmy do kilku świadków tej awantury, którzy przyjechali na Jasną Górę jako pielgrzymi. Rozmawialiśmy także z Aro Korolem, Rafałem Maszkowskim, fotoreporterem „GW” Piotrem Deską i ojcem Piotrem Andrukiewiczem. Jedyną osobą, która odmówiła rozmowy z nami była Dorota Steinhagen.

Na podstawie tych wszystkich relacji ustaliliśmy, że Maszkowski wcześniej zaplanował swoją akcję i to on ściągnął na nią dziennikarkę „Gazety Wyborczej”. Udział w happeningu proponował także innym mediom. Co najmniej jedna telewizja odmówiła.

– Cieszę się, że „Gazeta Wyborcza” się zainteresowała sprawą, dziennikarz, z którym się kontaktowałem, powiedział, że kogoś wyśle, kto opisze wydarzenie i zrobi zdjęcie – mówił nam Rafał Maszkowski.

Jak wyglądało „polowanie” na newsa w wykonaniu Doroty Steinhagen opisuje z kolei jeden ze świadków – młoda uczestniczka pielgrzymki, która wraz z mężem przyjechała z Krakowa.

– Obok (Rafała Maszkowskiego) cały czas stała kobieta w liliowej sukience i jakiś chłopak. Miał aparat, a ona miała notes. Kiedy tylko ktoś podchodził do tego pana z ulotkami, zaczynała się przysłuchiwać i notować. Potem się dowiedziałam, że to miejscowa korespondentka „Gazety Wyborczej” – wspomina. Dodaje również, że z pewnej odległości blogera śledzili Brytyjczycy z kamerą.

Po awanturze z udziałem Andrukiewicza dziennikarka „GW”, brytyjski reżyser i Rafał Maszkowski razem poszli do knajpy, gdzie widziano ich w czasie, gdy na jasnogórskich błoniach trwała Msza. Przyznał to w rozmowie z nami sam Maszkowski. Dodał też, że dziennikarka „Gazety” poszła razem z nim na komisariat, gdzie składał zeznania przeciwko redemptoryście.

Jak dotychczas „Gazeta” nie jest w stanie udokumentować dwóch swoich twierdzeń: jakoby Andrukiewicz używał w czasie zajścia „niewybrednych słów” i jakoby „rzucił się z pięściami” na Maszkowskiego. Pytaliśmy o to Korola i samego blogera. Obaj zarzucają duchownemu wyłącznie zniszczenie mikrofonu należącego do Brytyjczyków. Maszkowski nie jest też pewien, czy mikrofon zniszczył redemptorysta czy inna osoba, która „przejęła ten kabel”.

Prosiliśmy Aro Korola o udostępnienie nam fragmentu filmu, na którym miało być widać atak ojca Andrukiewicza. Nie chciał go nam udostępnić i twierdził, że przekazał go telewizjom TVN i Polsat. Rzecznik TVN Karol Smoląg powiedział tymczasem, że na filmie nie widać sceny ataku i że materiał jest słabej jakości.

Niewyjaśniona do końca pozostaje sprawa użycia gazu pieprzowego. W czwartek dotarliśmy do 63-letniego mężczyzny z Lublina, który twierdzi, że to on był obiektem ataku i że poraził go jeden z fotoreporterów. – Kiedy ojciec Piotr zaczął rozmawiać z tym człowiekiem od ulotek zobaczyłem, że fotoreporter stojący obok mnie robi zdjęcia. Złapałem za ten aparat. „Co robisz?”, mówię. I wtedy on mnie potraktował jakąś substancją, widziałem małą plastikową ampułkę – relacjonował uczestnik pielgrzymki.

Dokładnie sprawdziliśmy wiarygodność tej relacji. Jego wizytę w ambulatorium potwierdziła nam pielęgniarka, która wówczas pełniła dyżur oraz ksiądz, który towarzyszył grupie z Lublina. Ekspert do spraw broni powiedział nam z kolei, że efekty, które opisał mężczyzna (szczypanie oczu i przebarwienie włosów) istotnie mogą występować przy użyciu gazu pieprzowego na bazie oleożywicy.

Piotr Deska, fotoreporter „GW”, na którego zdjęciu mężczyzna rozpoznał samego siebie, twierdzi, że nie ma gazu pieprzowego i nie użył go wobec żadnej osoby.

Po całej serii weekendowych publikacji, „Gazeta Wyborcza” ani razu nie powracała do tematu. Dorota Steinhagen odmówiła rozmowy na temat incydentu i sposobu jego zrelacjonowania.

Redakcja Fronda.pl


Zobacz także:

Skip to content