Finlandia: Zakaz palenia papierosów w swoim własnym domu, albo… eksmisja

Grupa działająca w ramach fińskiego Ministerstwa Spraw Społecznych i Zdrowia przygotowuje przepisy mające zakazywać palenia papiersów w swoich własnych mieszkaniach, budynkach mieszkalnych oraz eksmitować tych, którzy nie przestrzegają zakazu.

 

Tzw. Grupa robocza ds. rozwoju polityki tytoniowej i nikotynowej przy Ministerstwstwie Spraw Społecznych i Zdrowia (Suomen sosiaali- ja terveysministeriö) zaproponowała, aby umożliwić spółdzielniom mieszkaniowym i innym firmom wprowadzenie całkowitego zakazu palenia w mieszkaniach, a nawet na balkonach – informuje Breitbart.

Antytytoniowa grupa chce również zwiększyć kary dla palaczy, w tym umożliwić firmom mieszkaniowym eksmisję tych, którzy palą w swoich domach.

W dalszym szaleństwie ograniczania dostępu do tego typu “używek” grupa dąży również do zakazu importu tabaki, którą się wącha, a nie pali.

Nie wiadomo czy projekt zakłada również walkę z “palaczami” [czytaj: papierosów], czy również z palaczami różnych narkotyków, które stają się coraz bardziej legalne.

Ponadto, walcząc z tym strasznym “nałogiem nikotynowym” – choć większość palaczy nie jest uzależniona od nikotyny, lecz pali dla relaksu – zastanawia dlaczego nie zabroni się w ogóle sprzedaży papierosów, choć wyjaśnienie może być dziecinnie proste: rządy obcięłyby sobie dużą część wpływających do budżetu podatków nakładanych przy sprzedaży wyrobów tytoniowych.

Proponowane przez Finlandię ograniczenia w używaniu tytoniu nie odbiegają od tego typu podobnych restrykcji w innych krajach, np. w Austrii gdzie w 2019 r. zakazano palenia papierosów w pomieszczeniach. Najnowszym przykładem szaleńczego trendu jest Nowa Zelandia gdzie lewicowy rząd zakazał kupowania papierosów każdej osobie urodzonej po 1 stycznia 2009 r.

Przy okazji warto przypomnieć jeden dziwny fakt: jak donoszą liczne obserwacje i badania naukowe, osoby palące papierosy (te “zwykłe”, a nie naprawdę szkodliwe e-papierosy czy inne) w mniejszym stopniu “chorowały na Covid”. Media i główne środowiska medyczne unikały zajmowania się tym zjawiskiem.