„Zachodzim w um z Podgornym Kolą, co ciągnie go (tzn. Henry Kissingera – SM) do naszych dam” – dziwowała się Caryca Leonida w nieśmiertelnym poemacie Janusz Szpotańskiego „Caryca i zwierciadło”. Ale „zachodzić w um” nawet i bez towarzystwa Koli Podgornego, który zresztą chyba już nie żyje, można również i na inne tematy – na przykład – na temat przyczyn, dla których Żydzi z organizacji przemysłu holokaustu i z Izraela, a nawet szabesgoje z Departamentu Stanu USA, tak nerwowo zareagowali na nowelizację ustawy o IPN w Polsce. Ta ustawa została uchwalona w roku 1998 i już wtedy wprowadzony został do niej przepis (art. 55), przewidujący kary za tzw. „kłamstwo oświęcimskie”, to znaczy – każdą próbę publicznego podważania zatwierdzonej przez światowy Judenrat wersji dziejów holokaustu, a zwłaszcza – zatwierdzonej wersji wydarzeń wokół obozu oświęcimskiego. O ile mi wiadomo, penalizacja „kłamstwa oświęcimskiego” została przez polski Sejm wprowadzona do tej ustawy na sugestię strony żydowskiej, która w ten sposób chciała umocnić swój monopol na ustalanie ostatecznej i obowiązującej wersji wydarzeń historycznych, zwłaszcza II wojny światowej.
Jak wiadomo, podczas II wojny światowej, Rzesza Niemiecka dokonała masakry znacznej części europejskich Żydów, co po pewnym czasie zostało patetycznie nazwane „holokaustem”, to znaczy – całopaleniem”. Ta nazwa nadawała tej masakrze znaczenie mistyczne, stając się istotnym elementem „religii holokaustu”. Rzecz w tym, że w wieku XX przez świat, zwłaszcza zachodni, przewaliła się, a ściślej – nadal się przewala fala sekularyzmu, to znaczy – coraz większego rozziewu między życiem codziennym, a religią, która coraz częściej traktowana jest w najlepszym razie tylko jako zjawisko kulturowe, a w gorszym – jako zjawisko ze sfery sennych majaków, które ustają, jak tylko ktoś zapali światło. Katalizatorem sekularyzmu w świecie zachodnim jest komunistyczna rewolucja, której celem jest zniszczenie historycznych narodów i przerobienie ich na „masy”, które można będzie potem już w każdą formą ulepić.
Sekularyzm niósł ze sobą niebezpieczeństwo zwłaszcza dla żyjącego w diasporze narodu żydowskiego, dla którego istotnym, a kto wie, czy nie jedynym wyznacznikiem tożsamości przez całe stulecia była religia. Nawiasem mówiąc, religia mojżeszowa jest właściwie narodową historią żydowską, tyle, że podaną w metafizycznym sosie. Inne narody miały swoje narodowe historie w zasadzie od religii uniezależnione, więc ich tożsamości sekularyzm nie zagrażał w takim stopniu, jak w przypadku Żydów, których coraz częściej ogarniały wątpliwości, czy powinni wierzyć w starożytne sagi o tym, jak to Morze Czerwone rozstąpiło się, tworząc „mur z wód” wzdłuż uczynionego w ten sposób wąwozu, którym „Izraelici” suchą nogą przemaszerowali po morskim dnie – i tak dalej. Tymczasem właśnie to traumatyczne przeżycie stanowiło podstawę mojżeszowej religii, stanowiąc dowód szczególnego zainteresowania „Izraelitami” ze strony Stwórcy Wszechświata. W tej sytuacji postępy sekularyzmu mogły okazać się dla narodu żydowskiego szczególnie niebezpieczne, doprowadzając w końcu do rozpłynięcia się go bez śladu wśród innych narodów.
Zgodnie jednak z podstawową zasadą myślenia pozytywnego, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Skoro tedy wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler już dokonał masakry europejskich Żydów, eliminując zwłaszcza uboższą i gorzej wykształconą część narodu żydowskiego, która właśnie z tego powodu miała mniejsze szanse na ocalenie, to można tę okoliczność wykorzystać w charakterze remedium na zagrożenia płynące dla narodu żydowskiego ze strony sekularyzmu. Po co wierzyć w starożytne sagi, które dostarczają tylu wątpliwości, kiedy oto mamy całkiem świeże traumatyczne wydarzenie, w które wcale nie trzeba „wierzyć”, a tylko pamięci o nim nadać sens metafizyczny. To spostrzeżenie legło u podstaw religii holokaustu”, która zaczęła podbijać serca coraz szerszych kręgów społeczności żydowskiej, a nawet umysły tym bardziej, że bardzo szybko się okazało, że z holokaustu można ciągnąć całkiem pokaźne i realne profity. Jak zauważyli starożytni Rzymianie, nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, toteż religia holokaustu niemal z dnia na dzień stała się dominującym wyznaniem społeczności żydowskiej.
Przyszło to tym łatwiej, że religia holokaustu nie przecinała pępowiny łączącej ją z religią dawną. Fundamentem religii mojżeszowej bowiem jest przekonanie, że Żydzi są narodem wyjątkowym, ponieważ cieszy się on specjalnym zainteresowaniem Stwórcy Wszechświata. Religia holokaustu nawet nie próbuje z tym dogmatem polemizować, a tylko na jego bazie zbudowała dogmat kolejny – że mianowicie holokaust stanowi wydarzenie bez precedensu w dziejach świata. W zwykłych kategoriach pogląd ten nie wytrzymuje krytyki już na pierwszy rzut oka, ale jeśli masakrę Żydów europejskich przez Rzeszę Niemiecką uznać za formę ingerencji Stwórcy Wszechświata, który zamierza w ten sposób powierzyć Żydom plenipotencję na administrowanie tym zakątkiem Wszechświata, to historyczne, czy arytmetyczne argumenty nie mają tu nic do rzeczy. Ale do sukcesu religii holokaustu nie wystarczy, by ten dogmat przyjęli do wiadomości wyłącznie Żydzi. Konieczne w tym celu jest, by dogmat ten został przyjęty powszechnie i bez zastrzeżeń również przez resztę świata, to znaczy – przez świat nieżydowski. Dlatego też wysiłki promotorów religii holokaustu są nakierowane na narzucenie tego dogmatu światu nieżydowskiemu per fas et nefas.
Ta operacja wymaga jednak utrzymania monopolu na zatwierdzanie ostatecznej wersji historii w rękach żydowskich. Dlatego właśnie, na sugestię ze strony żydowskiej, polski Sejm w 1998 roku włączył do ustawy o IPN przepis przewidujący penalizację „kłamstwa oświęcimskiego”. Wprowadzał on zasadę, że w dyskusjach historycznych ostatnie słowo należy do prokuratora, który – jak można było od razu się domyślić – będzie respektował wersję zatwierdzoną przez dzierżawcę monopolu na prawdę. I dopóki ta zasada działała wyłącznie na korzyść strony żydowskiej, żadnych protestów, ani wątpliwości, że w ten sposób podważa się swobodę dociekań naukowych, nie było. Dopiero gdy mniej wartościowy polski naród tubylczy spróbował wykorzystać tę samą zasadę dla ochrony swojej własnej reputacji przed oszczerstwami produkowanymi przez skoordynowane polityki historyczne: niemiecką i żydowską, strona żydowska podniosła przeraźliwy klangor. Jest on całkowicie zrozumiały w sytuacji dynamicznej, gdy przecież nie wiadomo, jaka wersja historii może przynieść największe profity. Na wszelki tedy wypadek trzeba zostawić otwarte wszystkie możliwości, a wobec tego nie można pozwolić, by mniej wartościowe narody tubylcze mogły korzystać z zasady która ma umacniać żydowski monopol naprawdę. Religia holokaustu jest bardzo młoda i trudno przewidzieć, jakimi dogmatami będzie posługiwała się w przyszłości.
Stanisław Michalkiewicz
Felieton • Portal Informacyjny „Magna Polonia” (www.magnapolonia.org) • 6 lutego 2018