Aktualizacja strony została wstrzymana

Ejszyszki, czyli legenda o „dobrych” Niemcach i „złych” Polakach – Rozmowa z Tadeuszem Płużańskim

„Nierównomierność przekazu informacji dotyczących Ejszyszek jest co najmniej zastanawiająca. Z jednej strony nagłaśnianie do granic absurdu są sprawy śmierci dwóch przypadkowych ofiar, które w ogóle nie były celem żołnierzy AK. Z drugiej strony niemalże całkowicie zapomniany i przemilczany pozostaje mord ponad 3 500 osób – precyzyjnie zaplanowany i dokonany przez Niemców” – mówi Tadeusz Płużański, prezes fundacji „Łączka”. 

Ejszyszki… Litewskie miasteczko, o którym głośno zrobiło się w roku 2005. Wtedy to amerykańska profesor żydowskiego pochodzenia Yaffa Eliach poinformowała świat o „pogromie ludności żydowskiej”, który miał miejsce 19 października 1944 roku. „Pogromu” mieli dokonać żołnierze Armii Krajowej, którzy zamordowali dwie osoby pochodzenia żydowskiego…

Mamy tutaj kilka kwestii do wyjaśnienia. Bo przecież już samo to, że wyszło to na jaw nagle, dopiero w latach dwutysięcznych budzi podejrzenia, że osoba, której się to nagle przypomniało u kresu życia, może konfabulować.

Druga sprawa: od jakiego momentu możemy mówić o pogromie? I co to właściwie jest pogrom?

Czy śmierć dwóch osób, które przypadkowo giną w skutek akcji wojskowej, można nazwać pogromem? Moim zdaniem nie.

Czy jest to zatem pogrom Żydów przeprowadzony przez Polaków? Nie, ponieważ ani Cipora Sonenson ani jej syn Chaim nie byli obiektem akcji oddziału polskiego.

Mówienie więc, że oto „Żydzi padli ofiarą Polaków” stanowi wielkie nadużycie, ponieważ cała akacja dotyczyła funkcjonariusza NKWD, którego szukano w domu pani Sonenson. W związku z tym cała ta historia wygląda zupełnie inaczej niż próbuje się to przedstawiać: nie był to wcale pogrom dokonany przez Polaków na Żydach, ale śmierć dwóch przypadkowych osób.

Nie wolno robić uogólnienia, według którego przypadkowa śmierć Żyda to wynik antysemickiej natury Polaków!

Idąc tropem amerykańskiej profesor – jeśli w tym przypadku mamy do czynienia z „pogromem”, to z czym mamy do czynienia w przypadku likwidacji  getta w Ejszyszkach, w czasie której Niemcy wymordowali 921 mężczyzn, 1851 kobiet i 814 dzieci?

No właśnie! Nierównomierność przekazu informacji dotyczących Ejszyszek jest co najmniej zastanawiająca. Z jednej strony nagłaśnianie do granic absurdu są sprawy śmierci dwóch przypadkowych ofiar, które w ogóle nie były celem żołnierzy AK. Z drugiej strony niemalże całkowicie zapomniany i przemilczany pozostaje mord ponad 3 500 osób – precyzyjnie zaplanowany i dokonany przez Niemców.

Skąd te różnice w przekazie?

Być może wynikają z tego, że wiele osób uważa, że to „normalne”, że w czasie II wojny światowej Niemcy mordowali Żydów i dlatego jest to temat przemilczany. Nie sądzę jednak, żeby to był główny powód takich działań. Tym bowiem jest, moim zdaniem, proces przerzucania winy za mordowanie Żydów z Niemców na Polaków. W związku z tym dwie przypadkowe ofiary urastają do rangi wielkiego pogromu, a rzeź dokonana przez Niemców wydaje się nieważna.

To narracja, z którą należy walczyć!

Czy dlatego właśnie takie postacie jak Kazimierz Korkuć, który uratował 28 Żydów i pomagał ukrywać 70 innych, za co uhonorowany w 1973 r. tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata muszą zostać zapomniane?

Tak. Kazimierz Korkuć stanowi bowiem kolejny element historii, o której rozmawiamy. Fakty są bezsporne i pokazują, że w Ejszyszkach i okolicznych wsiach Polacy masowo ratowali swoich żydowskich sąsiadów. Robili to mimo świadomości tego, co im grozi za taką pomoc. Wielu z nich poniosło zbrodnicze skutki polityki niemieckiej począwszy od represji a na śmierci kończąc.

A świat o tym milczy!

Temat Ejszyszek został wywołany nieprzypadkowo, albowiem w nocy z 6 na 7 grudnia 1944 roku oddział Armii Krajowej pod dowództwem por. Jana Borysewicza, pseudonim „Krysia”, odbił Ejszyszki z rąk sowieckich. Z rozbitego aresztu NKWD uwolniono 34 więźniów, zniszczono dokumentację NKWD i miejscowej placówki prosowieckiego Związku Patriotów Polskich. Ciężko znaleźć informacje na temat tej akcji w polskiej literaturze, o światowej nie wspominając. Dlaczego?

Ponieważ nadal eksponowane są wydarzenia takie jak rzekomy pogrom, które są powtarzane nie tylko przez amerykańską profesor, ale również przez jej naśladowców w Izraelu, a nawet w Polsce. W tym kontekście ginie szereg innych rzeczy, m.in. działalność polskich sił zbrojnych na niezwykle trudnym terenie, czyli na Kresach. Polskie wojsko miało tam przeciwko sobie regularne oddziały NKWD.

Mimo to oddziałowi „Krysi” udała się rzecz niezwykła, czyli uwolnienie ludzi z miejscowego aresztu niemal bez strat własnych. Niestety, akcja ta, jak i pozostałe działania por. Borysewicza i jego oddziału, pozostają faktami niemal całkowicie nieznanymi.

W tym miejscu warto również przypomnieć postać ostatniego dowódcy zorganizowanych struktur polskiego podziemia niepodległościowego na Kresach, czyli Anatola Radziwonika pseudonim „Olech”…

Był to równie wielki patriota i równie ofiarny oficer Wojska Polskiego jak „Krysia”. Wraz ze swoim oddziałem utrzymał się on w terenie do roku 1948 będąc przy tym szalenie skutecznym. Oddział „Olecha” liczył około 800 osób. Miał rozbudowaną sieć współpracowników i agentów w zakładanych przez Sowietów instytucjach. Skutecznie rozbijał kołchozy, m.in. kołchoz im. Stalina.

Dla Sowietów było rzeczą wręcz nie do pomyślenia, że kilka lat po zakończeniu wojny na Kresach działa tak świetnie zorganizowany oddział walczący o niepodległość Polski. I tu należy postawić pytanie: kto dzisiaj w Polsce zna por. Jana Borysewicza i por. Anatola Radziwonika?

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz D. Kolanek

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2017-12-07) | http://www.pch24.pl/ejszyszki--czyli-legenda-o-dobrych-niemcach-i-zlych-polakach,56643,i.html

Skip to content