1. Przede wszystkim – znakomicie przygotowane. Napisane przez kogoś kto doskonale wie co Polakom w duszach gra. Godny podziwu profesjonalizm.
2. Po drugie – bardzo dobrze wygłoszone. Może to i banał, ale nawet najlepsze mowy można zepsuć słabym wykonaniem. Nie w tym przypadku.
3. Po trzecie – bardzo zręcznie wpisujące realizację amerykańskich interesów w polskie potrzeby, obawy, nadzieje.
4. Po czwarte – docenić należy dowartościowanie Polski na tle Europy Zachodniej toczonej liberalną degeneracją.
5. Po piąte – utrzymane niestety w stałej, imperialnej narracji politycznej amerykańskich neokonserwatystów, gdzie Irak i Afganistan to „konieczne” interwencje zbrojne. Gdzie rząd Syrii jest wspólnikiem terrorystów a z Arabią Saudyjską walczy się z… islamskim fundamentalizmem ( jest dokładnie na odwrót).
6. Po szóste a wcale nieoczywiste – jasno rysujące front wojny kulturowej, która toczy się w naszej cywilizacji.
Nad tym zatrzymamy się dłużej. Warto tę część przemówienia docenić z tego względu, że Trump wcale nie musiał tak jasno i wyraźnie opowiadać się przeciwko marksizmowi kulturowemu, który niszczy nasz krąg kulturowy.
Zrobił to bardzo mocno, wychodząc nawet ponad agendę swojej własnej kampanii wyborczej a także ponad politykę realizowaną wewnątrz USA i na świecie przez jego administrację.
Najistotniejsze, że szef światowego supermocarstwa zwrócił uwagę na fakt iż starcie świata idei, świata wartości duchowych i kulturowych jest decydujące. Źe czynniki materialne są jednak wtórne.
Podatki, administracja, system wyborczy, handel, usługi, emerytury czy polityka rolna – bardzo ważne tematy, ale nie one stanowią istotę życia wspólnoty, nie są rdzeniem polityki. Nie mogą stanowić, bo jeśli tak się staje – ginie dusza narodu, ginie cywilizacja.
Tak, za te właśnie słowa powinniśmy być Trumpowi wdzięczni. Nie wiem na ile są one wyrazem jego osobistych przekonań – to już nieistotne. Padły i będą rezonowały w debacie publicznej. Bardzo dobrze, że tak się stało.
————-
Podsumowując – prezydent USA przyjechał do Polski przede wszystkim załatwiać geopolityczne interesy swojego państwa. Do realizacji tych interesów powinniśmy podchodzić z należytym dystansem.
Nie ulegać euforii, jak o tym pisałem wczoraj i nie dać się wykorzystać do anglosaskiej gry światowej jak w latach 30. XX wieku. Nie dać się pochlebstwami przekonać do pełnienia roli amerykańskiego „zderzaka” w Europie. To nie jest w naszym interesie narodowym.
A także – sprawdzać Trumpowe deklaracje w zakresie wojny kulturowej. Bo mówić to jedno a robić to drugie, jak zresztą twierdził dziś sam lokator Białego Domu.
Skoro prezydent USA tak żarliwie mówił dziś o Bogu, tak bardzo kreślił wizję walki o rodzinę, tradycję, o wartości naszej cywilizacji, to już jutro Ruch Narodowy zrobi sprawdzam.
Zapytamy w oficjalnym piśmie ambasadę USA w Polsce, czy wycofa się z forsowania w naszym kraju marksizmu kulturowego, m.in. poprzez popieranie homo-parad.
Robert Winnicki
Źródło: www.facebook.com
Winnicki pyta ambasadora USA, czy po mowie Trumpa wciąż będzie wspierał homoparady w Warszawie
Prezes Ruchu Narodowego i poseł na Sejm RP Robert Winnicki uważa, że po afirmacji wartości konserwatywnych przez Trumpa na Placu Krasińskich ambasada USA w Warszawie powinna wycofać się z wspierania tzw. Parady Równości.
Robert Winnicki ocenił na Facebooku przemówienie prezydenta USA Donalda Trumpa wygłoszone na Placu Krasińskich. Jego zdaniem było ono znakomicie przygotowane i wygłoszone. Według posła autor przemówienia zręcznie wpisał realizację amerykańskich interesów „w polskie potrzeby, obawy, nadzieje”. Winnicki uznał, że przemówienie było dowartościowaniem pozycji Polski na tle Europy Zachodniej, co należy docenić. W kontekście bliskowschodnim słowa Trumpa świadczą jednak, że Ameryka utrzymuje swoją stałą, „imperialną narrację neokonserwatystów”.
Winnicki zatrzymał się dłużej nad częścią przemówienia Trumpa poświęconą wartościom konserwatywnym:
Warto tę część przemówienia docenić z tego względu, że Trump wcale nie musiał tak jasno i wyraźnie opowiadać się przeciwko marksizmowi kulturowemu, który niszczy nasz krąg kulturowy. Zrobił to bardzo mocno, wychodząc nawet ponad agendę swojej własnej kampanii wyborczej a także ponad politykę realizowaną wewnątrz USA i na świecie przez jego administrację. – napisał prezes RN.
W związku z tym Winnicki zapowiedział, że zwróci się do Ambasady USA w Warszawie z zapytaniem, czy Stany Zjednoczone zaprzestaną forsowania w Polsce marksizmu kulturowego. Dzisiaj na swoim koncie twitterowym opublikował kopię pisma kierowanego do ambasadora USA w Warszawie Paula Jonesa.
…od wielu lat ambasadorowie USA w Polsce, w tym Wasza Ekscelencja, wyrażają swoje poparcie dla tzw. Parad Równości. Wydarzenia te, promujące skrajny nihilizm i libertynizm uderzają w przywołane przez prezydenta USA filary naszej cywilizacji, tj. wiarę, tradycję oraz rodzinę. Idea Parad Równości jest przesiąknięta marksizmem kulturowym i stoi w oczywistej sprzeczności z deklaracjami Donalda Trumpa, poczynionymi w Warszawie. Ich organizatorami są zaś skrajnie lewicowe i liberalne, antyrodzinne oraz antykatolickie siły, które podczas przemówienia wielokrotnie nazywał wrogami cywilizacji. – napisał Winnicki zapytując następnie, czy ambasador USA zamierza trzymać się linii ideowo-politycznej zawartej w przemówieniu Trumpa.
Czy wycofa się Ekscelencja z wcześniejszych deklaracji wsparcia dla tzw. Parad Równości? Czy Polacy mogą liczyć na to, że w przyszłym roku nie będzie Ekscelencja wyrażać aprobaty dla tego rodzaju wydarzeń, wpisujących się w ofensywę marksizmu kulturowego w naszym kraju? – pyta Winnicki.
- CZYTAJ TAKŹE: Trump i inicjatywa Trójmorza – idea a interesy
Kresy.pl
KOMENTARZ BIBUŁY: Prezydent Trump wspominał kilkakrotnie o Bogu, czym tak bardzo urzekł nawet światłych, acz zaczadzonych nastrojem chwili obserwatorów w Polsce. Zapomina się jednak, że pojęcie Boga w znaczeniu wyłaniającym się z historii Ameryki i amerykanizmu, jest bardzo elastyczne i wynika bardziej z tradycyjnej formułki tak bliskiej każdemu kto choć raz trzymał w ręku banknot dolarowy, niż prawidłowego, katolickiego znaczenia tego pojęcia. Bóg, którym posługiwał się Trump – sam zresztą daleki od wzoru moralnego – to jakaś gnostyczna, nieokreślona siła nadprzyrodzona, którą można wykorzystać do stworzenia pan-religii mającej być konglomeratem wszelkich opcji, siła którą wzywa się w potrzebie i wzniosłych chwilach. Polacy, słysząc słowo „Bóg” automatycznie kojarzą prawidłowo z jedynym Trójosobowym Bogiem, zaś Amerykanie – niekoniecznie. Stąd wielkie nieporozumienie. Pamiętajmy przy tym, że Stany Zjednoczone powstały na bazie wizji stworzenia państwowego tworu dopuszczającego każdą opcję religijną, co w sumie prowadzi nieuchronnie do stworzenia państwa bezreligijnego i pozbawionego moralnych, trwałych zasad.
Co obserwujemy od początku istnienia tego państwa, bez względu na to ile razu jego poszczególni prezydenci wzywali Boga i posługiwali się Nim do własnych celów.