Aktualizacja strony została wstrzymana

Cześć dla Najświętszego Sakramentu nie może mieć granic!

W Polsce nie jest najgorszej. Jeszcze. Na Zachodzie przyjmowanie Komunii Świętej do rąk jest normą. U nas wciąż – na szczęście – rzadkością. I nie warto takiego stanu zmieniać. Więcej – o cześć dla Pana Jezusa, realnie obecnego w Najświętszym Sakramencie, należy nieustannie zabiegać. Furtek profanacji otwierać nie wolno. Z żadnego powodu.

Każdy człowiek, nawet nie mając fachowego wykształcenia teologicznego, wie i czuje w sercu, że postawa klęcząca jest godniejsza niż stojąca, tak samo jak stojąca mocniej niż siedząca wyraża szacunek. Język gestów znany jest nie tylko z Kościoła. Uczniowie wstają, gdy do sali wchodzi nauczyciel. Podobna etykieta obowiązuje w sądach.

Dokonana na Zachodzie kilka dekad temu zmiana sposobu udzielania Komunii Świętej w sposób oczywisty wpłynęła na ludzką świadomość, wiarę w realną obecność Pana Jezusa w konsekrowanej Hostii oraz cześć wobec Najświętszego Sakramentu.

Dzisiaj Kościół na Zachodzie przeżywa ogromny kryzys. Apostazja całych narodów i kiepska kondycja katolicyzmu w Europie wynika między innymi z upadku czci dla Najświętszego Sakramentu i osłabienia wiary w realną obecność Pana Jezusa w Eucharystii. Chyba nie chcemy iść ich tą drogą zagłady?

Komunia do rąk jest jednak nie tylko mniej pobożna. Takie rozwiązanie grozi profanacją, która – nawet jeśli jest niezamierzona – nigdy nie powinna mieć miejsca.

„Jeśli chodzi o profanacje mimowolne, przy Komunii do ust, dzięki użyciu pateny, puryfikaterzy przewidzianych przez mszał oraz dzięki naturalnej dbałości przy udzielaniu i przyjmowaniu świętej Hostii, ryzyko prawie nie istnieje. W przypadku Komunii na rękę potrzebny byłby cud, żeby przy każdej Komunii jakaś cząstka nie upadła na ziemię lub nie została na dłoni wiernego” – zauważa ks. biskup Juan Rodolfo Laise OFMCap w książce pt. „Komunia św. na rękę?” wydanej w Polsce przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi oraz Fundację Świętego Benedykta.

W naszym kraju w ostatnim czasie miały miejsce dwa cuda eucharystyczne – w roku 2008 w Sokółce i w roku 2013 w Legnicy. Powinno dać nam to do myślenia i skłonić zarówno wiernych jak i pasterzy Kościoła w Polsce do jeszcze silniejszej troski o godne udzielanie sakramentów, w tym Najświętszego Sakramentu.

Tymczasem w parafiach Ostrowa Wielkopolskiego z powodu lokalnego wzrostu zachorowań na wirusowe zapalenie wątroby wiernym zasugerowano, że mogą przyjmować Ciało Chrystusa do rąk. Teoretycznie ma to zmniejszyć ryzyko zachorowania, jednak nikt nie ma pewności, że udzielanie Komunii Świętej w sposób tradycyjny, a więc wprost na język, może sprzyjać zapadaniu na WZW. Wszak nikt nie mówi o epidemii, a Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego i Powiatowa Inspekcja Sanitarna proszą, by nie ulegać panice.

Nigdy nie można akceptować umniejszania czci dla Najświętszego Sakramentu, dlatego zachęta do przyjmowania Pana Jezusa na rękę z powodu wątpliwych przesłanek nie jest rozwiązaniem trafnym. Oswaja bowiem wiernych z popularną na Zachodzie formą przystępowania do Komunii Świętej, która utrudnia wiarę w realną obecność i grozi profanacjami.

Michał Wałach

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2017-05-31)

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Do słów „Dokonana na Zachodzie kilka dekad temu zmiana sposobu udzielania Komunii Świętej…” należy się dopowiedzenie. Otóż zmiana ta nie dokonała się samoistnie, lecz była precyzyjnie, w sposób zorganizowany i skoordynowany, przeprowadzona przez grupę ówczesnych biskupów-apostatów, początkowo głównie holenderskich, belgijskich, francuskich i niemieckich – którzy już w 1969 roku otrzymali zgodę swoich Episkopatów – a później rozpowszechniona przez amerykańskich.

Przypomnijmy desktrukcyjną rolę Pawła VI („błogosławionego”…), który pomimo negatywnej odpowiedzi zdecydowanej większości biskupów na świecie na zapytanie Watykanu o umożliwienie dostępności Komunii świętej na rękę, wprowadził w 1969 roku tzw. kompromis dopuszczający „w wyjątkowych przypadkach” tę formę przyjmownia Komunii świętej. Ten wprowadzony indult był pretekstem dla innych biskupów aby wymusić na Watykanie przyznanie i im prawa do udzielania Komunii świętej „na łapę”.

W Stanach Zjednoczonych pierwszym i największym promotorem tej formy przyjmowania Komunii św. był w 1975 roku bardzo wpływowy arcybiskup Joseph Bernardin (czytaj o tej ciemnej postaci w tekście z 2004 roku pt. „Ułomni pasterze, ślepe owce”) – zresztą promotor lobby gejowskiego w Kościele. Po tym nielegalnym – nawet według poluźnionych przez Pawła VI norm – przegłosowaniu i zatwierdzeniu możliwości świętokradczego przyjmownia Komunii św. „na łapę”, inne diecezje amerykańskie gremialnie przyłączyły się do rewolucji antykatolickiiej. Przypomnijmy również, że bardzo często właśnie tych biskupów „święty Jan Paweł II” nie pomijał w swoich decyzjach promocyjnych, gdyż i dla tego papieża ważniejsze było sztuczne i tymczasowe zachowanie „jedności w Kościele” niż dbałość o szacunek do Najświętszego Sakramentu.

W Polsce jakoś Kościół przetrwał najbardziej burzliwe czasy rewolucji na Zachodzie, lecz nadrabia szybko te „zaległości”. Episkopat Polski w 2004 roku opowiedział się za umożliwieniem przyjmowania Komunii św. „na łapę”, samemu zgrabnie wycofując się z tej zbiorowej odpowiedzialności, czyli „pozostawiając biskupom poszczególnych diecezji decyzję o zastosowaniu postanowienia Konferencji na terenie swojej jurysdykcji„. Co prawda w Polsce dominuje jeszcze tradycyjna forma przyjmowania Komunii św., ale w wielu diecezjach rozpowszechnia się, szczególnie wśród dzieci i młodzieży, ten „fajniejszy i modniejszy” sposób.

 


 

Skip to content