W rozdziałach I i II wykazaliśmy, że katolicka oraz protestancka koncepcja kapłaństwa są ze sobą absolutnie nie do pogodzenia. Są wzajemnie sprzeczne; tak więc obie nie mogą być prawdziwe. Jedynym sposobem, w który katolicy i protestanci mogliby osiągnąć prawdziwe porozumienie jest rezygnacja jednej ze stron z własnego stanowiska i przyjęcie stanowiska strony przeciwnej. Możliwe jest jednak również porozumienie pozorne, kiedy jedna lub obie strony dialogu Jedna lub obie strony posługują się sformułowaniami wieloznacznymi w celu osiągnięcia powierzchownej „jedności”. Taktykę taką przyjęło obecnie wielu katolików zaangażowanych w dialog ekumeniczny. Deklaracje doktrynalne formułowane są w taki sposób, że elementy nauczania nie do przyjęcia dla protestantów nigdy nie są w nich potwierdzane, nawet jeśli otwarcie się ich nie neguje, a równocześnie wyraz liturgiczny doktryn które protestanci odrzucają redukowany jest do absolutnego minimum, lub też rezygnuje się z niego całkowicie. Przed przeanalizowaniem zakresu, w jakim stało się tak w przypadku nowego rytu święceń kapłańskich, konieczne jest zastanowienie się nad przyczynami, które skłoniły Leona XIII do stwierdzenia w sposób nieodwołalny, w ogłoszonej przez niego w roku 1896 bulli Apostolicae curae, że święcenia anglikańskie są nieważne. Pozwoli nam to stwierdzić w jakim zakresie cechy, które papież uznał za nie do przyjęcia w cranmerowskim rycie święceń, pojawiły się w nowym rycie katolickim.
Aby dobrze zrozumieć znaczenie bulli Apostolicae curae konieczne jest pobieżne chociażby zapoznanie się historią anglikańskiego Rytuału.
Po zerwaniu z Rzymem w roku 1534 początkowo w rycie święceń nie zostały wprowadzone żadne zmiany. Za panowania Henryka VIII i przez pierwszą część panowania Edwarda VI w użyciu pozostawał wciąż Pontyfikał Sarum. Biskupi konsekrowani byli kapłani zaś wyświęcani wedle starożytnych formuł Kościoła, choć niekiedy pojawiały się nieautoryzowane [przez Stolicę Apostolską] wariacje. Jednakże wkrótce po pojawieniu się Book of Common Prayer z roku 1549, Cranmer skupił swą uwagę na rycie święceń kapłańskich.
Wprowadzenie nowego Rytuału było z pewnością wydarzeniem najdonioślejszym w historii angielskiej reformacji. 8 stycznia 1550 roku Izbie Lordów przedłożony został wniosek o utworzenie mającej go opracować komisji, która miała składać się z „sześciu prałatów oraz sześciu innych mężów uczonych w prawie Bożym”. Do zatwierdzenia nowego Rytuału wymagana była zwykła większość głosów – tak więc w przypadku gdyby większość członków komisji stanowili sympatycy protestantyzmu rezultat głosowania był z góry przesądzony.
25 stycznia Izba Lordów projekt przyjęła, po czym odesłany on został do Izby Gmin, która zatwierdzała go 30 stycznia po naniesieniu pewnej liczby poprawek.
31 stycznia projekt trafił ponownie do Izby Lordów, którzy zatwierdzili jej zmodyfikowany tekst. Obecna była mniej niż połowa biskupów i rezultat głosowania wyniósł 6:5 na korzyść Rytuału, który nie został jeszcze oficjalnie ułożony przez komisję, również jeszcze nie utworzoną. Protestanckimi biskupami głosującymi za projektem byli: Cranmer, Goodrich, Barlow, Holbeach, Ridley oraz Ferrar. Przeciwko opowiedzieli się: Tunstall, Aldrich, Heath, Thirlby i Day. Dwóch z najzagorzalszych anglokatolików, Gardiner i Bonner, przebywało w tym czasie w więzieniu.
Choć oficjalnie Rytuał nie został jeszcze ułożony, nie może być wątpliwości że rzeczywiste zadanie komisji polegało nie na jego stworzeniu, ale jedynie zaaprobowaniu tekstu podsuniętego jej przez Cranmera. 8 lutego 1550 Heath, jedyny anglokatolik wchodzący w skład komisji, wezwany został przed Radę [Królewską] „ze względu na to, że nie chciał zaaprobować księgi stworzonej przez resztę biskupów i duchownych”. Za opór swój został uwięziony i pozbawiony urzędu. Wynika z tego niezbicie, że Rytuał gotowy był już w sześć dni po mianowaniu członków komisji. Drukiem ukazał się 7 marca 1550 roku.
Powstanie nowego Rytuału wiąże się z niewątpliwie z faktem, iż jeszcze latem roku 1549 Cranmer zaprosił do swego domu Bucera, który gościł u niego przez kilka kolejnych miesięcy. Skrajnie protestanckie poglądy Bucera omówiłem na stronie 107, a także w mej książce Cranmer’s Godly Order. Wśród ksiąg które przywiózł on wówczas ze sobą znajdowało się również jego dzieło poświęcone święceniom, De ordinatione legitima. Jak zauważa ks. Messenger, ryt edwardiański „w wyraźny sposób czerpie inspirację z idei głoszonych przez Bucera i w znacznym stopniu stanowi jedynie modyfikację czy tłumaczenie [na angielski] stworzonego przez niego łacińskiego rytu luterańskiego”. Także anglikanin C. Smyth stwierdza, że „jest niemal pewne, iż zadaniem komisji nie było stworzenie nowego Rytuału, ale przyjęcie względnie zaproponowanie poprawek do tekstu już istniejącego, stworzonego prawdopodobnie przez Cranmera i Ridleya, na podstawie szkicu sporządzonego przez Martina Bucera”.
Dwa lata później Rytuał z roku 1550 został zrewidowany, a główna różnica między nimi dotyczy ceremonii święceń kapłańskich, z której usunięty został obrzęd podania kielicha i pateny. Należy tu zauważyć, że już w rycie z roku 1550 znaczenie tego obrzędu zredukowane zostało do udzielania władzy administrowania sakramentów, a nie do składania ofiary.
Dwa Rytuały były w użyciu przez około 4 lata – i posługując się nimi wyświęcono znaczną liczbę księży oraz konsekrowano sześciu biskupów: Poyneta, Hoopera, Coverdale’a, Scory’ego, Taylora i Harley’a. Inny biskup, Ferrar z St. David’s, konsekrowany został przed ogłoszeniem Rytuału z roku 1550, jednak wedle zmodyfikowanej wersji Pontyfikału Sarum.
Maria Tudor
Kiedy na tron wstąpiła królowa Maria i kraj ponownie znalazł się pod jurysdykcją Rzymu, papież mianował swym legatem w Anglii kard. Pole’a. Do licznych problemów w obliczu jakich stanął ten ostatni należał m.in. problem ważności święceń kapłańskich oraz konsekracji biskupich z okresu schizmy. Generalnie rzecz biorąc duchowieństwo angielskie podzielić można było na trzy grupy:
- Tych, którzy wyświęceni zostali przed schizmą
- Tych, którzy przyjęli święcenia podczas schizmy, jednak zgodnie z Pontyfikałem Sarum
- Wyświęconych przy użyciu nowego Rytuału
Co do grupy pierwszej i drugiej, święcenia ich były z pewnością ważne – musieli oni jedynie uzyskać rozgrzeszenie z grzechu schizmy, i otrzymawszy oraz otrzymać od Kościoła jurysdykcję do wykonywania swej posługi. W celu tym konieczne było jedynie uzyskanie dyspensy.
W przypadku grupy trzeciej sytuacja wyglądała odmiennie. Zostali oni wyświęceni według rytu, który nie został zatwierdzony przez Kościół – i ich status był wątpliwy. Istniały różne możliwości, i niekiedy trzeba było brać pod uwagę bardzo złożone okoliczności. Rozwiązania były generalnie trzy:
- Święcenia ich mogłyby być uznane za ważne i wystarczające
- Można było uznać, iż ważność ich była wątpliwa, co pociągało za sobą konieczność ponownego wyświęcenia sub conditione
- Mogły zostać uznane za nieważne.
Przed podjęciem ostatecznej decyzji kard. Pole zwrócił się do Rzymu o wskazówki w tej kwestii. Sprawa powierzona została biskupowi Ely Thomasowi Thirlby, który w lutym 1555 roku udał się do Rzymu. On sam konsekrowany został wedle Pontyfikału Sarum za panowania Henryka VIIII, miał więc dokładną wiedzę o wszystkim, co działo się w Anglii za panowania dwóch kolejnych władców. Ponadto publicznie protestował przeciwko nowemu Rytuałowi, kiedy został on zaprezentowany Izbie Lordów. Zabrał ze sobą do Rzymu wszystkie odnoszące się do tej sprawy dokumenty, włączając w to łacińskie tłumaczenie głownych części anglikańskiego Rytuału. Dokumenty te znajdują się po dziś dzień w Archiwach Watykańskich.
20 czerwca 1555 roku papież Paweł IV ogłosił bullę Praeclara charissimi, w której stwierdzał że „ci wszyscy, którym udzielone zostały święcenia (…) przez kogokolwiek poza biskupem ważnie i legalnie konsekrowanym, zobowiązani są do ponownego ich przyjęcia”. W Anglii tekst bulli został w duchu uległości ogłoszony, jak to odnotował w swym dzienniku kard. Pole pod datą 22 września 1555 (…), dominowało jednak odczucie, że nie wyjaśniła sprawy w sposób wystarczający – zwrócono się więc do Rzymu po dalsze doprecyzowania. W konsekwencji 30 października tego samego roku ogłoszone zostało brewe papieskie (…), wyjaśniające że w rozumieniu bulli:
„Jedynie o tych biskupach i arcybiskupach którzy nie zostali wyświęceni i konsekrowani w formie przepisanej przez Kościół nie można powiedzieć, że zostali ważnie i prawidłowo wyświęceni, a więc osoby wyświęcane przez nich nie otrzymały święceń, ale zobowiązane są przyjąć te święcenia na nowo od swych ordynariuszy (…)”.
Brewe wyjaśniało następnie że ci, którzy wyświęceni zostali lub konsekrowani zgodnie z Pontyfikałem [Sarum] otrzymali ważne święcenia i mogli wykonywać swą posługę po otrzymaniu rozgrzeszenia Jego Świątobliwości za pośrednictwem jego legata.
Wyjaśnienia te zostały uznane za zadowalające i zaakceptowane. Od tej pory święcenia udzielane przy użyciu Rytuału Cranmera nie były w żadnym przypadku uznawane za ważne i nawet odnośnie Ferrara, który został konsekrowany przy użyciu zmodyfikowanej wersji Pontyfikału, stwierdzono iż był on w rzeczywistości jedynie zwykłym księdzem. Ci z wyświęconych wedle nowego rytu, którzy chcieli być kapłanami, musieli przyjąć święcenia ponownie. Liczba ich nie była znaczna: wielu z tych którzy wyświęceni zostali wedle Rytuału Cranmera zawarło związki małżeńskie, inni uznani zostali za niegodnych. Choć jednak akta diecezjalne zawierają adnotacje o ponownym wyświęceniu szesnastu duchownych, którzy przyjęli uprzednio święcenie wedle Rytuału edwardiańskiego, nie ma w nich żadnej wzmianki by komukolwiek wyświęconemu w ten sposób pozwolono dalej pełnić swą posługę bez ponownego wyświęcenia. Komentując ten fakt, dr Francis Clark zauważa:
„Stary argument, że święcenia anglikańskie nie zostały zakwestionowane jako nieważne za panowania królowej Marii zaczął być podnoszony na nowo w wieku XIX, zanim jeszcze ujawnione zostały dyskredytującego go dokumenty, dziwić więc może, że wysuwane są po dziś dzień”.
Stanowisko ówczesnych katolików co do ważności święceń udzielanych wedle anglikańskiego Rytuału wyrażone zostało bardzo jasno w kazaniu wygłoszonym przez biskupa Bonnera w roku 1555, w trakcie którego mówił on o „święceniach udzielanych w czasie schizmy, wedle nowo stworzonego rytu, nie udzielających żadnej władzy ofiarowania we Mszy Ciała i Krwi naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa”.
Jak to wykazałem w mej książce Cranmer’s Godly Order, po Gardinerze Bonner był najodważniejszym spośród pro-katolickich biskupów edwardiańskich, i swą obronę wiary katolickiej przypłacił ostatecznie uwięzieniem. Podobnie jak Gardiner za panowania Marii przywrócony został na swą stolicę biskupią, a wśród jego zachowanych do dziś jego kazań cytowane powyżej posiada znaczenie wyjątkowe. Dowodzi ono, że ówcześni katolicy nie mieli najmniejszych wątpliwości iż Rytuał edwardiański był nieważny, zarówno w wersji z roku 1550 jak i 1552. (…)
Bp Bonner doskonale zdawał sobie sprawę z intencji nowinkarzy – żył w czasie reformacji i cierpiał dla wiary katolickiej. Jednakże wedle Międzynarodowej Komisji Anglikańsko-Rzymskokatolickiej nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy katolicką i anglikańską koncepcją kapłaństwa i Eucharystii. Pragnie byśmy uwierzyli, że w angielskiej reformacji nie chodziło w istocie o kwestię wiary – że gdy Cranmer uwięził Bonnera a później, pod zmianie sytuacji, sam trafił na stos za panowania Marii, podzielali oni w istocie tę samą wiarę, różnili się jedynie sposobem, w jaki ją wyjaśniali; że reformacja angielska była jedynie kwestią semantyki! (…)
Papież Leon XIII rozstrzygnął problem ważności święceń anglikańskich w sposób definitywny w swej bulli Apostolica curae. Co skłoniło go do jej ogłoszenia w roku 1896? Wbrew rozpowszechnionej dziś opinii, nie kierował się żadną wrogością do Kościoła Anglii. Wręcz przeciwnie! Po wpływem ekumenicznie usposobionego francuskiego księdza Fernanda Portala papież nabrał przekonania, że Kościół Anglii był w istocie [w swej doktrynie i praktykach] katolicki, a jedynie oderwany od komunii z Rzymem i że wśród anglikanów istniało wielkie pragnienie unii. Przebywając podczas urlopu na Maderze w roku 1889 Portal poznał tam przypadkowo lorda Halifaxa, przywódcę ruchu anglokatolickiego. Gdyby nie to spotkanie, Apostolicae curae nigdy nie zostałaby napisana.
Ks. Portal był pod tak silnym wrażeniem obrazu Kościoła Anglii przedstawionego mu przez lorda Halifaxa, iż zdecydował się przyjąć jego zaproszenie. Odwiedzał anglokatolickie parafie, klasztory i sanktuaria, podczas wizyty starannie izolowano go jednak od kontaktów z wojowniczo antykatolickimi ewangelickimi anglikanami oraz – co niewiarygodne – także z katolikami! Odrzucił nawet zaproszenie na oficjalny obiad z kard. Vaughanem, podczas którego mógłby spotkać niektórych katolickich teologów o gruntownej znajomości anglikanizmu. Znalazł jednak czas na odwiedzenie arcybiskupa Canterbury!
Sam lord Halifax dawał do zrozumienia, że trudno byłoby o papieża życzliwiej usposobionego do Kościoła Anglii niż Leon XIII. Jak stwierdził publicznie:
„O, gdyby tylko duchowieństwo Anglii mogło poznać Leona XIII, gdyby tylko wiedzieli jaki jest i jak wiele od niego zależy, uświadomiłoby sobie bez wątpienia że nie ma modlitwy którą zanosić powinni z większą żarliwością, niż aby Wszechmocny Bóg przedłużył jego dni. Możemy już nigdy nie zobaczyć papieża tak gotowego i chętnego do poczynienia wielokodusznych gestów w stosunku do Kościoła Anglii!”.
Do kard. Vaughana dotarła wiadomość, że entuzjazm papieża odnośnie perspektyw doprowadzenia Kościoła Anglii z powrotem do jedności katolickiej był tak wielki, że zamierzał napisać osobisty list do arcybiskupów Canterbury i Yorku. Już później kardynał dowiedział się, że papież rozważał także zaoferowanie warunkowych święceń aby nawrócić duchowieństwo anglikańskie, co równałoby się publicznemu uznaniu możliwości, że ich święcenia były ważne.
Kard. Vaughan udał się więc do Rzymu powiedział papieżowi otwarcie, że nie powinien ani pisać listu ani oferować warunkowych święceń bez przeprowadzenia dogłębnej analizy ważności rytu anglikańskiego. Leon XIII pokornie przyjął jego radę i w marcu 1896 roku utworzył w Rzymie komisję międzynarodową, której zadaniem miało być zbadanie tej kwestii i przedstawienie mu wyników swych ustaleń. O jego dobrej woli świadczą dobitnie granice do jakich posunął się by nieć absolutną pewność, że ponowne rozpatrzenie kwestii ważności święceń anglikańskich przeprowadzone zostanie w zgodzie z najwyższymi standardami naukowymi oraz z w sposób całkowicie bezstronny. Zadanie przeprowadzenia możliwie najdokładniejszego rozpoznania sprawy powierzone zostało komisji złożonej z uczonych o niekwestionowanych kompetencjach i znajomości tematu.
Pierwotnie w skład tego zespołu weszło sześciu teologów: trzech kwestionujących ważność święceń anglikańskich i trzech skłaniających się do uznania ich ważności. Tym ostatnim pomagało w dyskusji dwóch teologów anglikańskich, T.A. Lacey oraz F.W. Puller. Pozostawali oni w Rzymie podczas posiedzeń komisji za zgodą watykańskiego Sekretarza Stanu kard. Rampolla oraz anglikańskiego arcybiskupa Yorku. Lacey potwierdza, że trzech teologów: ks. L. Duchesne, msgr P. Gasparri oraz ks. de Augustinis SI wyznaczonych zostało po przedstawieniu papieżowi skłaniających się do uznania ważności święceń anglikańskich memorandów, co dowodzi że Leon XIII zdeterminowany był zapewnić całkowitą bezstronność badań. Trzema członkami komisji skłaniającymi się ku uznaniu ich nieważności byli angielscy księża: o. F.A. Gasquet OSB, kanonik J.C. Moyes oraz o. D. Fleming OFM. Ks. J.B. Scannell, jeden z niewielu angielskich księży skłaniających się uznaniu ważności święceń anglikańskich, dołączył później do pierwszej grupy, druga zaś poszerzona została o o. J. de Llevanerasa, kapucyna z Hiszpanii.
Jak pisze Lacey, stosunek anglikańskich teologów do obrońców ich sprawy w komisji porównać można do stosunku radcy prawnego do adwokata, podkreślał jednak fakt, że nie usiłowali oni wpłynąć na skłaniających się ku uznaniu ważności święceń anglikańskich teologów katolickich i że komisja nie została powołana na prośbę Kościoła Anglii, który nie miał wątpliwości co do ważności swych święceń. Jak wyjaśniał: „Nasza praca w komisji nie polegała na udzielaniu rad: dostarczaliśmy informacji, podawaliśmy argumenty, występowaliśmy w roli konsultantów”. Można mieć więc całkowitą pewność, że komisji zaprezentowane zostały wszelkie możliwe argumenty, mogące przemawiać za uznaniem ważności święceń anglikańskich.
Prace komisji trwały ponad sześć tygodni, w trakcie których miało miejsce 12 sesji roboczych, jej członkom udostępniono zaś wszelkie materiały znajdujące się w Świętym Oficjum i Archiwach Watykańskich, z których wiele było wciąż nieznanych lub nie publikowanych w Anglii.
Każdy szczegół kontrowersji dyskutowany był niezwykle szczegółowo. Ostatnie spotkanie komisji miało miejsce 7 maja 1896 roku, po czym wyniki jej ustaleń przestawione zostały kardynałom ze Świętego Oficjum, którym pełne zapoznanie się z dokumentacją zajęło dwa kolejne miesiące. Spotkanie, podczas którego ogłosić mieli swą decyzję, odbyło się 26 lipca we wspomnienie Matki Bożej z Góry Karmel, przewodniczył mu zaś sam Ojciec Święty, co dowodzi znaczenia, jakie przywiązywał on do tej kwestii. Werdykt Świętego Oficjum był jednomyślny. Po przeanalizowaniu materiału dowodowego ani jeden z kardynałów nie miał wątpliwości co do nieważności święceń anglikańskich.
Papież jednak nie miał obowiązku przyjmowania ich werdyktu ani nawet ogłoszenia orzeczenia w sprawie święceń anglikańskich. Przez dziewięć kolejnych dni odprawiał Nowennę do Ducha Świętego, prosząc Go o pomoc i światło w podjęciu właściwej decyzji. Każdego dnia odprawiał również Mszę w intencji, aby podjąć decyzję najlepszą dla Kościoła Bożego, ogłaszając najnowsze autorytatywne ustalenia w tej kwestii lub powstrzymując się od tego.
Po zakończeniu Nowenny umysł jego był jasny. Tekst bulli został przygotowany i w piątek 18 września 1896 Apostolicae curae została uroczyście ogłoszona, stwierdzając w sposób ostateczny i bezapelacyjny, że święcenia anglikańskie „były i są nieważne i w każdym wypadku uznać je należy za niebyłe”.
Jak wyjaśnia w swej książce Eucharistic Sacrifice and the Reformation Francis Clark:
„W ogłaszającej święcenia anglikańskie za nieważne bulli Apostolicae curae z roku 1896, papież Leon XIII zwrócił szczególną uwagę na jeden fakt, na którym oparł całą swą argumentację. Chodzi mianowicie o «ducha i charakter Rytuału», o jego wrogi katolickiej idei ofiary i kapłaństwa wydźwięk, wynikające – jak stwierdził – z okoliczności które doprowadziły do jego powstania, a sprawiające iż nie można go uznać za ważną formę sakramentalną przy udzielaniu święceń kapłańskich”.
Leon XIII zwrócił też uwagę na to, w jaki sposób reformatorzy anglikańscy dostosowali swój nowy Rytuał do doktryny protestanckiej:
„W celu pełnej i odpowiedniej oceny rytu święceń anglikańskich, prócz tego co już po części zostało przedstawione, nic rzeczywiście tak nie jest ważne jak to aby rzetelnie rozsądzić to co zostało publicznie zatwierdzone i ustanowione. Długo należałoby to w szczegółach referować, co nie jest tutaj konieczne, wystarczy wspomnieć przykład z tego wieku [kiedy wprowadzono ryt edwardiański], jakiego ducha byli ci autorzy Rytuału, którzy [jeszcze] w Kościele katolickim, uchodzili za zwolenników nieortodoksyjnej sekty, a którzy potem zrealizowali swoje zamiary. Nade wszystko wiedząc że przekraczają konieczność zachowania ścisłego związku między wiarą a kultem, między lex credendi et lex supplicandi, w szczególności na wiele sposobów zniekształciwszy obrzędy liturgiczne z zamiarem przywrócenia ich do pierwotnej formy, popadli w błędy nowatorów. Dlatego też, w całym Rytuale prawie wcale nie ma otwarcie wymienionej ofiary, konsekracji, kapłaństwa, władzy składania i ofiarowania ofiary, a wszystkie tego rodzaju ślady, które przeważają w modlitwach rytu katolickiego nie tylko zostały po prostu pominięte, ale wręcz zostały usunięte ze szczególnym zamysłem, na co zwrócimy dalej uwagę”.
Niektórzy apologeci anglikańscy protestowali, że słowa te są niesprawiedliwe, jako że w Rytuale anglikańskim występuje słowo „kapłan”. Jednakże istota katolickiego kapłaństwa może być definiowana jedynie w odniesieniu do jego głównej funkcji, jaką jest składanie ofiary. Katolicki kapłan jest ofiarnikiem; człowiekiem który jest wyświęcany – jak wyjaśnia tradycyjny ryt – „aby składać Bogu ofiarę i odprawiać Mszę za żywych i umarłych”. Używanie terminu „kapłan” w odniesieniu do „kapłaństwa”, którego zasadniczy sens został wypaczony,, ma mniej więcej taki sam sens jak posługiwanie się terminem „demokratyczny” w oficjalnych tytułach dyktatorów komunistycznych. Nie może też być żadnej wątpliwości, że większość duchownych anglikańskich odrzuciłoby ze oburzeniem najmniejszą nawet sugestię, iż są kapłanami-ofiarnikami. Jak pisał pastor G. Lampe, wykładowca teologii na uniwersytecie w Cambridge, lojalny duchowny anglikański powinien być szczęśliwy, że jego święcenia nie są ważne w sensie katolickim.
Równie szczery jest pastor T.H.L. Parker. Krytykując próby wykazania przez anglokatolików, że Rytuał Cranmera nie był całkowicie protestancki, pisze:
„Niepodważalny jest jednak protestancki charakter Rytuału edwardiańskiego. Był to ryt reformacyjny, wyrażający protestancką koncepcję Kościoła i duszpasterstwa (…) Bez wątpienia dyskusje będą trwały nadal. Wciąż wynajdywane będą różne kruczki prawne, wysuwane nowe wersje starych argumentów, wszystko to nie jest jednak w stanie przesłonić faktu, że anglokatolicy stoją w obliczu bardzo poważnego dylematu”.
Prawdą jest, że Rytuał anglikański, podobnie jak Wieczerza Pańska Cranmera z roku 1549, nie wykluczały ani negowały katolickiej koncepcji kapłaństwa w sposób bezpośredni. Jak jednak wyjaśnia Leon XIII, kluczem do zrozumienia kwestii święceń anglikańskich jest właściwa ocena okoliczności historycznych, które doprowadziły do powstania Rytuału.
„(…) wystarczy wspomnieć przykład z tego wieku [kiedy wprowadzono ryt edwardiański], jakiego ducha byli ci autorzy Rytuału, którzy [jeszcze] w Kościele katolickim uchodzili za zwolenników nieortodoksyjnej sekty, a którzy potem zrealizowali swoje zamiary”.
Historia tego okresu oraz intencje autorów przeanalizowane zostały obszernie w mej książce Cranmer’s Godly Order.
Powtarzając tradycyjne katolickie nauczanie dotyczące istoty sakramentu, papież Leon wyjaśniał, że sama materia nie ma tu charakteru rozstrzygającego: „(…) polega [ona] na nałożeniu rąk; co jednak nic określonego przez się nie oznacza, i które również do innych święceń jak też do bierzmowania jest brane”. Sens sakramentalny „wyraża głownie forma”. W przypadku gdy słowa formy nie wyrażają łaski i władzy udzielanych przez sakrament, mogą być one wyrażone przez modlitwy znajdujące się w innych częściach obrzędu, czyli poprzez determinatio ex adiunctis.
Leon XIII wykazał ponad wszelką wątpliwość, że celem rytu anglikańskiego nie było wyświęcanie kapłanów-ofiarników; w istocie intencja jego wydaje się być dokładnie przeciwna. Główny argument papieża na poparcie tego twierdzenia znaleźć można w następującym ustępie:
„ Daremnie także i później dla ratowania tej sprawy zostały umieszczone w tymże Rytuale inne jeszcze modlitwy. Stąd, też, zresztą zaniechano w rycie anglikańskim posługiwania się tą niewystarczającą, jak to już zostało powiedziane formułą, jeden był przeważający argument, mianowicie na podstawie przez nich samych przeprowadzonych konsultacji stwierdzono, że zostało pominięte coś co szczególnie określa godność i obowiązki kapłana w rycie katolickim. Nie jest to więc forma odpowiednia i nie może być wystarczająca do urzeczywistnienia sakramentu, ponieważ to właśnie pomija milczeniem co powinno decydować o jego znaczeniu”.
Francis Clark streszcza istotę argumentu papieskiego w sposób następujący:
„Sakrament Kościoła katolickiego jest świętym znakiem, który Bóg uczynił skutecznym środkiem udzielania człowiekowi Bożych darów oraz łaski. Jako że sakrament jest zasadniczo widzialnym znakiem, musi on wyrażać to, czego udziela w sposób niewidzialny. W przypadku sakramentu święceń kapłańskich każdy ważny ryt święceń musi więc wyrażać, bezpośrednio lub pośrednio, przekazywanie urzędu katolickiego kapłaństwa. Jednak anglikański ryt święceń nigdy tego nie wyrażał, jako że same intencje jakie przyświecały jego twórcom wycisnęły na nim wyraźne znamię anty-kapłańskie”.
Użyty w powyższym cytacie termin „wyraz” odnosi się do tego, co ma być ostatecznym skutkiem danego obrzędu, stąd niekiedy mówi się o „intencji rytu”. Jednakże Francis Clark zwraca uwagę na niestosowność tego sformułowania, jako że może ono być mylone z intencją szafarza. Papież uznał święcenia anglikańskie za nieważne z dwóch powodów: defektu formy [wyrazu sakramentalnego] oraz defektu intencji tych, którzy ryt ten stworzyli. Tak więc w miejscach, w których Apostolicae curae mówi o „defekcie intencji”, papież ma na myśli błędną intencję szafarza. Jak wyjaśnia:
„Tak więc wewnętrzny brak formy połączony jest z brakiem intencji, która jest równie koniecznie wymagana aby był [udzielony] sakrament. O zamyśle czy intencji, która mianowicie jest czymś wewnętrznym, Kościół nie osądza, natomiast to co zewnętrznie się ujawnia, powinno się w tej rzeczy osądzić. Rzeczywiście jeśli ktoś sprawuje sakrament i wymaganą materię i formę poważnie i zgodnie z rytem zachowuje, o nim samym sądzi się, że bez wątpienia zamierza czynić to co czyni Kościół. Na której to zdrowej zasadzie opiera się nauka, która utrzymuje że jest prawdziwym sakrament [chrztu] czyli to, co posługą ludzką heretyków albo nie ochrzczonych, byleby tylko zgodnie z rytem katolickim było wykonane. Przeciwnie jeżeli ryt zostałby zmieniony taką decyzją, tak że wprowadzony byłby inny, w Kościele nie przyjęty, tak iżby to było przeciwne temu co czyni Kościół i temu co z ustanowienia Chrystusa dotyczy natury sakramentu, wówczas jest jawne, że nie tylko pozbawiony jest intencji wymaganej do sakramentu, ale intencję posiadałby sakramentowi wrogą i przeciwną”.
Anglikanie słusznie mogą twierdzić, że istnieli i istnieją biskupi anglikańscy, którzy zarówno wierzą w to w co wierzy Kościół katolicki jak i zamierzają czynić to, co o czyni. Tak więc posiadają właściwą intencję. Nie ma to jednak wypływu na ważność ich rytu z powodu defektu formy [wyrazu sakramentalnego]. Jak wyjaśnia ks. de la Taille, przy udzielaniu sakramentu intencja szafarza określana jest jedynie na podstawie stosowanej formy. „Jednej rzeczy jednak intencja szafarza nigdy nie jest w stanie osiągnąć; nie może nigdy nadać formie znaczenia, jakiej ona sama nie posiada. Innymi słowy, gdyby forma była w jakiś sposób defektywna, intencja [szafarza] nie uzupełniałaby tego braku”. Tak posługując się defektywnym rytem nie można nigdy udzielić ważnego sakramentu, nawet jeśli używa go prawowity szafarz posiadający właściwą intencję.
Zagadnienie intencji szafarza ma dla werdyktu Leona XIII znaczenie incydentalne, jako że sam defekt formy wystarcza do uznania święceń anglikańskich za nieważne. Tak więc papież wskazuje jedynie, że kiedy Elżbieta I ustanowiła swą nową protestancką hierarchię nakazując „konsekrować” w roku 1559 Matthewa Parkera na „arcybiskupa Canterbury”, ponowne wprowadzenie przenikniętego wyraźnie anty-kapłańskim duchem Rytuału Cranmera (…) na miejsce Pontyfikału Sarum (przywróconego za panowania królowej Marii) stanowiło widoczny wyraz intencji niekompatybilnej z doktryną katolicką.
Obrońcy ważności święceń anglikańskich powoływali się również na znaczenie niewielkich poprawek, które wprowadzone zostały do Rytuału w roku 1662. Do rytu święceń dodane zostały wówczas słowa: „na urząd i posługę kapłana Kościoła Bożego, powierzane ci poprzez nałożenie naszych rąk”. Kompletna formuła z roku 1552 brzmiała:
„Przyjmij Ducha Świętego, którym grzechy odpuścisz, są im odpuszczone, a którym zatrzymasz, są im zatrzymane. I bądź wiernym głosicielem Słowa Bożego oraz szafarzem Jego świętych sakramentów. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen”.
W formule tej, która pozostała niezmieniona gdy używanie Book of Common Prayer z roku 1552 przywrócone zostało [z pewnymi poprawkami] za panowania Elżbiety I w roku 1559, po okresie powrotu do tradycyjnych obrzędów za panowania królowej Marii, nie występuje termin „kapłan”. Jego brak w formie sakramentalnej, pomimo iż w innych miejscach obrzędu pojawiało się słowo „kapłaństwo”, jest bardzo znaczący. Obrońcy ważności święceń anglikańskich podkreślają też fakt, że niedawno odkryta została starożytna forma święceń kapłańskich [Sakramentarz Serafiona], w której słowo „kapłan” również nie występuje. Argument ten jest jednak chybiony, jako że usunięcie tego słowa z istniejącej formy posiada znacznie większe znaczenie niż jego brak w rycie starożytnym.
Formuła z roku 1662 brzmiała następująco:
„Przyjmij Ducha Świętego na urząd i posługę kapłana Kościoła Bożego, powierzane ci poprzez nałożenie naszych rąk. Którym grzechy odpuścisz, są im odpuszczone, a którym zatrzymasz, są im zatrzymane. I bądź wiernym głosicielem Słowa Bożego i szafarzem Jego świętych sakramentów. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen”.
Należy tu zauważyć że nawet z tym dodatkiem chodzi tu jedynie o „powierzanie urzędu” wyświęcanemu, zaś Ducha Świętego wzywa się jedynie w tym celu, by pomógł mu wypełniać ten „urząd” godnie. W formule tej [jak również w pozostałej części obrzędu] brak jest jakiejkolwiek sugestii, że przyjmującemu święcenia udzielana jest mu nowa władza, której wcześniej nie posiadał. Ponadto termin „powierzać” nie ma charakteru sakramentalnego. Kościół nie „powierza” sakramentów, ale ich udziela.
Leon XIII wziął pod uwagę zmiany wprowadzone w roku 1662, uznał jednak że nie mogą być one postrzegane jako nadające ważność rytowi, który nigdy nie był ważny:
„Próżne, jak mówimy były i są tego rodzaju usiłowania: także i z tej przyczyny, że jeżeli pewne słowa, w Rytuale anglikańskim takim jaki jest teraz, wzajemnie się skonfrontuje, to zupełnie inny jest tam ich sens niż w rycie katolickim. Albowiem raz wprowadzony nowy ryt, jak widzimy, który prawie neguje czy też wypacza sakrament święceń, i przez co jakby odrzucona jest konsekracja i składanie ofiary, już prawie wcale nie wymaga formuły Accipe Spiritum Sanctum, skoro Duch Święty wstępuje w duszę w łasce sakramentalnej, i już także nie są potrzebne słowa: ad officium et opus presbyteri lub episcopi, i tym podobne, które pozostają tylko słowami bez istotnej rzeczy którą ustanowił Chrystus”.
Faktem, który posiada wielkie znaczenie dla kwestii ważności święceń anglikańskich jest stanowisko Cerkwi Prawosławnej. Pisząc w roku 1898 kard. Vaughan zauważył:
„Inną jeszcze kwestią, która – w mojej opinii – powinna być wzięta pod uwagę w dyskusjach z anglikanami o ważności ich święceń jest fakt, że są oni całkowicie osamotnieni i odizolowani zarówno od zachodniego jak wschodniego chrześcijaństwa. Odrzucając ważność ich święceń Leon XIII oparł swój werdykt na zastrzeżeniach, które podzielają z nami wspólnoty rosyjska, grecka oraz wszystkie inne Kościoły Wschodnie. My, katolicy, różnimy się od tych różnych wspólnot w pewnych konkretnych punktach doktryny, w innych jednak pozostajemy całkowicie zgodni. Do tych ostatnich należą doktryny sakramentalne, a zwłaszcza doktryny o Rzeczywistej Obecności, kapłaństwie i Ofierze Mszy. W kwestiach tych jesteśmy wszyscy jednomyślni, za wyjątkiem anglikanizmu. I żadna uczciwa analiza Rytuału anglikańskiego z roku 1552; żadna uczciwa interpretacja języka jakim posługiwali się Cranmer i jego współpracownicy odnośnie Rzeczywistej Obecności, kapłaństwa oraz Mszy; żadne uczciwe wyjaśnienie [przyczyn] niszczenia ołtarzy i zastępowania ich stołami we wszystkich kościołach Anglii wyrwanymi spod jurysdykcji Stolicy Apostolskiej, nie są w stanie sprawić, by wspólnotę anglikańską stawiać można było w jednym rzędzie [pod względem ważności święceń – przyp. tłum.] z Kościołem katolickim i wspólnotami wschodnimi”.
Trzeba też zaważyć, że zabiegi Kościoła Anglii aby święcenia jego uznane zostały za ważne przed Ogólnoświatową Konferencję Prawosławną w roku 1948 odrzucone zostały w sposób jednoznaczny. Odpowiedź brzmiała:
„Doktryna wiary zawarta z XXXIX Artykułach Kościoła Anglii zdecydowanie różni się od dogmatów, wiary i tradycji wyznawanych przez Cerkiew Prawosławną. […] Tak więc jeśli Cerkiew Prawosławna nie może zgodzić się na uznanie poprawności nauczania anglikańskiego o sakramentach w ogólności a o sakramencie święceń w szczególności, nie może też uznać święceń anglikańskich za ważne”.
Fakt, iż w święceniach anglikańskich brali udział biskupi starokatoliccy nie ma wpływu na ich ważność, jeśli udzielane były one przy użyciu Rytuału anglikańskiego. Jak już wyjaśniliśmy, nawet posiadający uprawnienia szafarz posiadający właściwą intencję nie może udzielić sakramentu w sposób ważny, posługując się nieważnym rytem. Tak więc święcenia nie były udzielane w sposób ważny nawet w przypadkach uczestnictwa w konsekracji George’a Montaigne na biskupa Lincoln [14 grudnia 1617] Marco Antonio de Dominis, apostackiego biskupa Splitu w Dalmacji. Przytaczaliśmy już słowa Leona XIII, który wskazywał iż nawet biorąc pod uwagę dodatki z roku 1662:
„Próżne, jak mówimy były i są tego rodzaju usiłowania: także i z tej przyczyny, że jeżeli pewne słowa, w Rytuale anglikańskim takim jaki jest teraz, wzajemnie się skonfrontuje, to zupełnie inny jest tam ich sens niż w rycie katolickim”.
Fakt ten ma znacznie decydujące, albowiem jeśli dodatki z roku 1662 czyniłyby ryt ważnym, wówczas używany przez biskupów posiadających ważne święcenia [np. starokatolików w latach 1932, 1933 i 1947] udzielałby on ważnych sakramentów. Leon XIII zawyrokował jednak jak następuje:
„(…) ogłaszamy i deklarujemy: święcenia dokonane w rycie anglikańskim były i są nieważne i w każdym wypadku uznać je należy za niebyłe”.
Wydaje się jednak, że niektórym duchownym anglikańskim rzeczywiście udało się otrzymać ważne święcenia. Było tak prawdopodobnie w przypadkach duchownych anglikańskich, którzy przekonali biskupów starokatolickich do udzielenia im święceń przy użyciu rytu starokatolickiego. W przypadkach takich otrzymaliby oni ważne święcenia – choć zaiste trudno jest wyjaśnić mentalność ludzi, którzy zadowalają się przynależnością do denominacji w stosunku do której tak mało mają zaufania co do ważności udzielanych przez nią święceń, że uznają za konieczne przyjmować drugie poza jego strukturą.
Podsumowując, defekt formy sakramentalnej Rytuału anglikańskiego nie wynika z negowania przez niego ofiarnej funkcji kapłaństwa w sposób bezpośredni, ale z pośredniego jego zakwestionowania, który to fakt jest absolutnie bezdyskusyjny. Dowodzi tego sama ceremonia święceń, w przypadku której – choć zachowuje ona pewne tradycyjne elementy – usunięto wszystkie znajdujące się w Pontyfikale Sarum modlitwy wyrażające w sposób jednoznaczny ofiarną funkcję katolickiego kapłaństwa. Wszyscy wybitni katoliccy historycy angielskiej reformacji [Gasquet, Estcourt, Barnes, Messenger, Hughes, Clark] zwracają uwagę na przyjętą przez Cranmera taktykę, polegającą na wprowadzaniu nowinek doktrynalnych za pośrednictwem liturgii, nie poprzez wstawianie do niej testów wyraźnie heretyckich, ale poprzez usuwanie tych modlitw i obrzędów, które były nie do pogodzenia z doktryną protestancką. Wszyscy wspomniani historycy oceniają te zabiegi identycznie – prawdy, które nie są potwierdzane, uważać należy za odrzucane. Taki też był główny argument wysunięty w Obronie bulli Apostolicae curae opublikowanej przez katolickich biskupów prowincji Westminster w roku 1898. Ostrzegali oni przed zmienianiem czy też usuwaniem „czegokolwiek z owych formuł, przekazanych nam przez starożytną Tradycję. Albowiem poprzez fakt ich nieprzerwanego, niezależnie od tego czy na przestrzeni wieków wkradły się do nich pewne sztuczne nawarstwienia, muszą one – w ocenie tych, którzy wierzą w cieszący się opieką Boża widzialny Kościół – zawierać w sobie przynajmniej to, co jest absolutnie konieczne: tak więc trzymając się przekazanego nam rytu możemy zawsze czuć się bezpiecznie, podczas gdy usuwając cokolwiek lub zmieniając ryzykujemy odrzucenie właśnie tego elementu, który ma znaczenie zasadnicze. I tej zdrowej zasady Kościół katolicki zawsze się trzymał. Fakt, iż we wcześniejszych czasach Kościołom lokalnym pozwalano na dodawanie nowych modlitw i ceremonii, jest bezdyskusyjny. Twierdzenie jednak, że wolno im było również zastępować modlitwy i ceremonie wcześniej używane, a nawet przekształcać istniejące ryty w sposób najbardziej drastyczny, jest całkowicie pozbawione podstaw historycznych i wydaje się być absolutnie niewiarygodne”.
Jak pisałem we wstępie, autorytet Apostolicae curae jest obecnie kwestionowany nawet przez kard. Hume’a, następcę kard. Vaughana na stolicy arcybiskupiej Westminster. Nie ma jednak najmniejszej wątpliwości, że decyzja Leona XIII jest nieodwołalna. W listopadzie 1896 roku papież przesłał kard. Richardowi z Paryża list […], w którym podkreślał wiążący charakter swej bulli:
„Intencją Naszą było więc przedstawienie ostatecznego werdyktu i rozstrzygnięcie w sposób definitywny owej nadzwyczaj doniosłej kwestii dotyczącej święceń anglikańskich, już w przeszłości ocenianej przez Naszych poprzedników, a która jednak za przyzwoleniem Naszym została ponownie gruntownie zbadana. I uczyniliśmy to przytaczając argumenty tak ważkie, w sposób tak jasny i autorytatywny, by żaden rozsądny czy kierujący się zdrowym rozsądkiem człowiek nie mógł mieć wątpliwości co do naszego wyroku, i aby wszyscy katolicy czuli się zobowiązani przyjąć go z największym szacunkiem jako ostateczny i nie podlegający apelacji”.
Argumentem najczęściej przytaczanym przez tych, którzy pragną zakwestionować wiążący charakter bulli Apostolicae curae jest twierdzenie iż nie jest ona nieomylna. Nieomylna deklaracja – w sensie ścisłym – dotyczy jedynie tego, co zawarte jest w depozycie Bożego Objawienia, będącego głównym przedmiotem nieomylności. Jest faktem bezdyskusyjnym, że Zbawiciel nie przekazał nam żadnego objawienia w kwestii ważności czy nieważności święceń anglikańskich. Istnieje jednak również drugi przedmiot nieomylności, który dotyczy prawd związanych z Objawieniem, w tym faktów historycznych. Nieomylnie objawioną prawdą jest, że Chrystus Pan ustanowił ofiarne kapłaństwo, dla wiernych jednak zasadnicze znaczenie ma znajomość faktu, kto jest kapłanem a kto nim nie jest. Kiedy kapłan konwertyta sprawuje Mszę, jego wierni mają prawo wiedzieć, czy Msza ta jest ważna. Tak więc kiedy Kościół deklaruje ważność święceń jakiejś wspólnoty chrześcijańskiej, możemy mieć pewność że osąd ten jest prawdziwy. Od powracających do jedności Kościoła kapłanów prawosławnych nie wymaga się przyjmowania święceń sub conditione, jednakże – jako że Kościół uznaje ważność ich święceń, nie musimy mieć skrupułów odnośnie uczestnictwa w sprawowanych przez nich Mszach. Decyzje odnoszące się do tej drugiej sfery nieomylności to właśnie to, co określamy mianem faktów dogmatycznych, a Apostolicae curae podpada pod tę właśnie kategorię. Nie ma możliwości by Leon XIII mylił się i nie ma możliwości by decyzja jego została zmieniona. Werdykt bulli jest nie tylko ostateczny ale i nieomylny.
Niezwykle istotne jest, by rozumieć w pełni konsekwencje hipotetycznego uchylenia Apostolicae curae. Leon XIII zapewnił kard. Richarda, że wraz z ogłoszeniem tej bulli kwestia ważności święceń anglikańskich została „w sposób ostateczny rozstrzygnięta bez możliwości apelacji”. Gdyby Jan Paweł II poinformował nas obecnie że decyzja ta była błędna i że święcenia anglikańskie są ważne, co mogłoby skłonić nas do wiary że to on ma rację i że któryś z kolejnych papieży nie unieważni jego werdyktu ponownie uznając ich nieważność? Nie ma przesady w twierdzeniu, uchylenie werdyktu Apostolicae curae podkopałoby całkowicie wiarygodność urzędu papieskiego – i możemy być absolutnie pewni, że nic takiego nigdy nie nastąpi. Wszyscy katolicy mają obowiązek modlić się o jedność chrześcijan oraz w miarę swych siły przyczyniać się do jej urzeczywistnienia, nigdy jednak kosztem katolickiej prawdy.
Michael Davies
tłum. Scriptor