Aktualizacja strony została wstrzymana

Rekolekcje adwentowe – Tydzień IV – Ks. John Jenkins FSSPX

Dodano: 2016-12-20 9:46 am

Mówiliśmy już o trzech cnotach kardynalnych, tworzących niejako fundament dla cnót wyższych, nad którymi się obecnie zatrzymamy. Widzieliśmy, że istnieją dwie cnoty odnoszące się do poskramiania naszych namiętności, tego co nazywamy pożądliwościami, popędliwościami, dotyczące przyjemności oraz gniewu. Owe dwie cnoty są jak gdyby dwoma kolumnami naszego osobistego uświęcenia. Gdy nasza dusza znajduje się w stanie łaski, jest świątynią Ducha Świętego. Podobnie jednak jak każdy inny dom, musi być skonstruowana w sposób zapewniający swym gościom stosowne wygody. Dzięki cnotom ozdabiamy, czy raczej rozbudowujemy dom, jakim jest nasza dusza, by mógł zamieszkać w nim Duch Święty.

Najpierw muszą powstać fundamenty i podłoga. Odpowiadają one cnotom wstrzemięźliwości oraz męstwa, dotyczącym najbardziej ziemskich sfer naszego życia, naszego temperamentu i namiętności. Dom nie może być stabilny, jeśli nie spoczywa na solidnym podłożu, co oznacza że nasze namiętności muszą być rządzone przez rozum, a nie jedynie przez emocje. Fundamentem tego Domu Bożego jest cnota wstrzemięźliwości, ponieważ odnosi się ona do najbardziej ziemskich zmysłów smaku i dotyku, przyjemności zmysłowych, które muszą być uporządkowane, muszą spoczywać na skale rozumu, by mogły osiągnąć cel, dla którego Bóg nam nimi obdarzył – czyli nasze szczęście. Cnota męstwa jest jak gdyby podłogą, która pozwala ludziom chodzić i stać pomimo trudności. Niekiedy dla wypełnienia obowiązków konieczne jest opieranie się i trwanie mocno jak skała  pośród sztormu. Podłoga musi więc być twarda, dostatecznie solidna, by stojących na niej ludzi ustrzec przed upadkiem. Cnota męstwa jest niejako kręgosłupem życia moralnego, siłą woli konieczną do wytrwania.

Ścianami i drzwiami naszego gmachu duchowego będzie cnota sprawiedliwości, która jak drzwi, okna i ściany równocześnie chroni go i daje dostęp innym. Tak więc również  cnota sprawiedliwości, czyli ściany naszej duszy, dotyczy naszych relacji z bliźnimi. Święty Paweł porównuje nawet cnotę sprawiedliwości do puklerza (Ef 6,14), który chroni nasze serce przed zakusami innych. Sprawiedliwość często wydaje się surowa, odległa lub bezwzględna, taka jednak być musi w świecie pogrążonym z grzechu i błędzie. Najlepszym sposobem na ustrzeżenie się szkody jest oddawanie każdemu tego, co mu się należy, czyli praktykowanie cnoty sprawiedliwości. Owe ściany chronią  nas przed wiatrem wszelkiego błędu, mrozem braku zaufania oraz atakiem nieprzyzwoitości. Każdy budynek posiada ściany dla siebie odpowiednie: forteca będzie miała mury grubsze niż zwykły dom. Podobnie nasze dusze, w zależności od naszego powołania, będą potrzebowały ścian sprawiedliwości o grubości stosownej do naszego powołania życiowego.

Jednak nawet posiadając piwnicę, podłogę i ściany, nasz budynek nie jest jeszcze domem. Potrzebuje przede wszystkim dachu. Każdy architekt powie wam, że często właśnie dach determinuje kształt i rozplanowanie dużych nawet budynków. Na przykład katedra gotycka jest budowlą wyjątkową przez fakt, że wznosi sklepienia ku niebu, a sklepienia te muszą być wykonane z kamienia, gdyż drewniane stropy łatwo mógłby zniszczyć ogień.  Jednak ciężar wszystkich tych wznoszących się ku niebu kamiennych elementów determinuje układ wszystkich innych struktur katedry: sklepień żebrowo-krzyżowych wspierających się na wielkich kolumnach, a także dodatkowych łuków przyporowych i kolumn na zewnątrz budynku, równoważących ciężar stropu.

Podobnie jest z naszymi duszami. Obciążenie domu naszej duszy jest proporcjonalne do jej aspiracji. Kształt sklepienia naszej duszy, które w pewien sposób determinuje kształt całego budynku, zależy od naszego powołania – powołania dzieci Bożych do wiecznej szczęśliwości. Potrzeba więc innej jeszcze cnoty, przykrywającej w pewnym sensie wszystkie inne i nimi rządzącej. Cnotą tą jest roztropność.

Zaprawdę, roztropność stanowi zwieńczenie wszystkich naturalnych cnót, jest niejako cnotą, która kieruje i rządzi wszystkimi innymi. Jest to specjalna cnota zakorzeniona w naszym intelekcie, a jej przedmiotem jest nie tyle prawda, co odpowiednie działanie. Innymi słowy jest to niejako ta część naszej duszy, która kieruje nasze działania ku określonemu celowi.

Wszyscy wiemy, że powinniśmy czynić dobro a unikać zła, gdy jednak dochodzimy do konkretnych okoliczności musimy ocenić, czy nasze aktualne postępowanie doprowadzi nas do wiecznej szczęśliwości, czyli jest moralnie dobre, czy też nie doprowadzi nas do upragnionego celu.  Co więcej, musimy wcielić ten osąd w praktyce – nie zastanawiać się jedynie nad tym, ale to uczynić. Każda cnota polega na znajdywaniu słusznego środka pomiędzy dwoma ekstremami. Na przykład by być odważnym musimy unikać tchórzostwa, musimy też jednak wystrzegać się lekkomyślności. Potrzebujemy specjalnej cnoty, dzięki której będziemy w stanie precyzyjnie wybrać i zastosować właściwy środek stosowny do konkretnych okoliczności. Nie jesteśmy abstrakcyjnymi istotami poświęcającymi cały czas na myślenie o ty, co jest dobre – chcemy to dobro osiągnąć. Musimy więc wdrażać nasze idee w życie. Wszystko to rządzone jest przez cnotę roztropności, która ukierunkowuje nasze działania na cel i stosownie do tego celu dobiera środki.

W pewnym sensie nawet cnoty teologiczne wiary, nadziei i miłości rządzone są przez roztropność, gdyż wszystko, co czynimy, dokonuje się w określonym miejscu i czasie, w określonych okolicznościach, a roztropność pozwala rozsądzić, co powinniśmy uczynić w konkretnych warunkach.Rozumiemy więc, że cnota ta jest niezwykle ważna dla naszego życia moralnego i duchowego, gdyż jest ona niejako sterem, kierującym całą istotą ludzką. Musimy unikać grzechu, i to właśnie dzięki tej cnocie unikamy katastrof będących skutkiem niebezpiecznych okazji. Musimy czynić dobro, musimy więc sterować statkiem naszej duszy ku silnemu prądowi i najlepszym środkom do jego osiągnięcia. Jak widzicie, roztropność pochodzi w dużej mierze z doświadczenia – z poznawania co jest użyteczne a co nie w danych okolicznościach.

W pewnym sensie całe nasze życie duchowe polega na praktykowaniu cnoty roztropności, wdrażaniu w życie naszych idei. Wpierw musimy osiągnąć dojrzałość i dojść do używania rozumu, ale rozum ten musi osądzać również okoliczności i potencjalne konsekwencje wszystkich naszych działań. Bez cnoty roztropności, nawet posiadając wielką wiedzę, będziemy niewiele lepsi od użytecznych idiotów, wiedzących wiele na każdy temat, nie mających jednak najmniejszego pojęcia, jak to wykorzystać w praktyce. Pewien sposób mała wiedza jest rzeczą bardzo niebezpieczną, jak mówi angielski poeta Alexander Pope:

A little learning is a dangerous thing; drink deep, or taste not the Pierian spring:There shallow draughts intoxicate the brain, and drinking largely sobers us again

[An Essay on Criticism, 1709]Mała wiedza jest rzeczą niebezpieczną – a każda wiedza bez roztropności znaczy bardzo niewiele. Przyjrzyjmy się więc bliżej tej cnocie, a ponieważ tak często jej obecnie brakuje, być może łatwiej będzie zrozumieć ją rozważając wady, jakie koryguje.

Dwie główne wady przeciwne cnocie roztropności to oczywiście nieroztropność, oraz opieszałość. Nieroztropność przejawia się głównie poprzez pochopność, gdy ktoś działa bez zastanowienia, pod wpływem namiętności lub kaprysu. Jej przejawem jest też nierozwaga, gdy ktoś nie chce się nad czymś zastanowić, lub też nie bierze pod uwagę czegoś, co jest istotne dla dokonania prawidłowego osądu. Mamy też ludzi niestałych, bardzo nieroztropnych, gdyż bardzo szybko odstępują bez wystarczającego powodu od słusznego osądu, jaki poczynili. Możecie sobie pewnie wyobrazić, że nienawiść, gniew lub chciwość często popychają ludzi do nieroztropności. Opieszałość jest wadą, której skutkiem jest brak dbałości o skuteczne przeprowadzenie tego, co powinno zostać zrobione. Ktoś zdecydował, być może mądrze, jaki jest najlepszy sposób osiągnięcia danego celu, nie czyni tego jednak, lub czyni w sposób niewłaściwy.

Istnieje wiele wad wpływających destrukcyjnie na roztropność, szczególnie niszczycielskie są jednak podstępność i skłonność do oszustwa, ponieważ będące ich skutkiem czyny nie mogą być roztropne, gdyż dążą do osiągnięcia celu za pomocą nieuczciwych metod. Opieszałymi są zazwyczaj ludzie, którzy nie chcą wcielić w życie planu, na którzy sami się zdecydowali. Jest też coś, co moglibyśmy nazwać roztropnością światową, czy też doczesną – widoczna jest ona u ludzi przebiegłych, którzy mogą osiągnąć zamierzony cel, nie są jednak roztropni w ścisłym znaczeniu tego słowa, ponieważ nie są cnotliwi, jeśli posługują się niegodnymi środkami.

Jak możecie sobie wyobrazić w przypadku tak wzniosłej cnoty, dla jej doskonałości konieczne jest posiadanie wielu elementów składowych.

Po pierwsze, by być roztropnym, należy mieć w pamięci wiedzę o przeszłości. Innymi słowy, na podstawie własnych przedsięwzięć, czy też uczynków innych ludzi należy wyciągać wnioski o tym, co należy czynić, a czego unikać w danych okolicznościach. Jest to jeden z powodów, dla których poznawanie historii ma tak wielkie znaczenie. Ponieważ nie mamy w właśnym życiu jeszcze zbyt wielkiego doświadczenia, musimy przyglądać się temu, co inni czynili w przeszłości. Częstokroć przeszłość pełna jest pomyłek – i stanowi dla nas lekcję, czego powinniśmy unikać, jest też jednak również pełna tryumfów, widzimy ludzi wszystkich wieków realizujących swe cele dzięki cnocie roztropności.Analizując przeszłość dostrzegamy również znaczenie Tradycji, przejmowania nauk od tych, którzy nas poprzedzali. Z definicji osoba, która gardzi Tradycją, nie może być roztropna. Rewolucjonista jest zawsze nieroztropny, gdyż nie chce pamiętać o tym, co inni zdziałali czy zadecydowali w przeszłości, a co gorsza, gardzi samą przeszłością.

Musimy jednak nie tylko pamiętać o przeszłości, ale też posiadać prawdziwe rozumienie teraźniejszości. Musimy oceniać, czy to co czynimy tu i teraz jest właściwym sposobem postępowania, a by być do tego zdolnym, musimy potrafić osądzać to, co jest wokół nas, by dostrzec cel jego istnienia. Nie jest dobrze myśleć, że wszystko jest w porządku, tylko dlatego, że chcemy, by było w porządku. Nie możemy być jak protestanccy romantycy, którzy oscylowali od depresji do ekstazy wskutek swych poglądów na temat, jak rzeczy powinny wyglądać, musimy widzieć rzeczy takimi, jakimi są, co bardzo często różni się diametralnie od tego, jakimi być powinny. Nie chcemy też wpadać w rodzaj bizantyjskiego mesjanizmu, czy też ulegać dziwacznym przekonaniom o posiadanej misji, bez uwzględniania rzeczywistych trudności w jej realizacji. Oba te ekstrema prowadzą do katastrofalnych grzechów przeciwko roztropności, częstokroć pociągając za sobą dodatkowo zgubę innych.

A ponieważ często brakuje nam jasnego poglądu na wszystko, co nas otacza, potrzebujemy też innego jeszcze elementu składowego roztropności, który nazywamy uległością, czyli skłonnością do przyjmowania pouczeń. Gdy jesteśmy młodzi i niedoświadczeni, musimy przyjmować rady tych, którzy doświadczenie posiadają, i to właśnie nazywamy uległością. Jest to w szczególny sposób cnota uczniów, nawet po łacinie termin ten brzmi docilitas, co pochodzi od słowa docere, czyli nauczać, co oznacza, że nie można być nauczanym, nie posiadając choć  w najmniejszym stopniu cnoty uległości.

Istnieje jeszcze wiele innych elementów składowych cnoty roztropności, których omówienie zajęło by nam zbyt wiele czasu. Roztropność przychodzi z wiekiem, możecie więc sobie wyobrazić, jak długo musiałoby trwać wykład, by omówić tę cnotę w pełni. Człowiek roztropny musi działać stosownie i we właściwym momencie, podejmując decyzję szybko w sprawach które są pilne i wyczekując na odpowiedni moment w kwestiach ważniejszych. Jest to cnota zwana dalekowzrocznością lub przenikliwością, cechuje ona człowieka mądrego i rozsądnego. Istnieją inne jeszcze cnoty mające za przedmiot sam rozum, dotyczące tego jak osądzać i roztrząsać dane kwestie oraz inne cnoty pozwalające ocenić, które okoliczności są ważniejsze od innych, oraz umożliwiające dostrzeżenie przeszkód i niebezpieczeństw, których należy unikać.

Wszystkie te cnoty, integralne elementy cnoty roztropności są niejako włóknem, którego sploty tworzą ducha katolickiego, określanego często jako cnota Romanità. To właśnie różni nas od protestantów i prawosławnych, nawet na poziomie naturalnym. To właśnie naturalna cnota rzymskiej roztropności została pod wpływem cywilizacji łacińskiej przeobrażona, skorygowana i uwznioślona przez łaskę. Jedynie cywilizacja łacińska posiada właściwe rozumienie pojęcia dobra wspólnego, daje rozumienie, że postęp na drodze do celu warty jest małych ustępstw, że nie powinno się oceniać czynów ze względu na krótkotrwały efekt, ale długofalowe skutki.

Rzymianie byli świadomi znaczenia właściwej organizacji, i to nie tylko w podboju, ale i budowaniu. Rzym dał podbitym ludom tysiąckroć więcej, niż kiedykolwiek im zabrał – budując cywilizację tam, gdzie dotąd były jedynie dzikie plemiona walczące pomiędzy sobą. Dał tym ludom zdolność do samodzielnego rządzenia. Dał im to, co nazywamy roztropnością, stanowiącą niejako urodzajną glebę, na której mogło wzrastać Słowo Boże, przynosząc plon stokrotny.

Jeśli dzisiejszemu światu brakuje czegoś, to jest to zwłaszcza cnota roztropności. Roztropność wyszydzana jest często jako przejaw słabości czy nieuczciwości, twierdzi się, że potrzebujemy raczej jawnego i zdecydowanego działania niż dyplomacji i długo obmyślanych planów. Zafascynowani perspektywą natychmiastowego zysku i bogactwa przypominamy małpę, która wyciąga łapę do otworu pułapki, ale pochwyciwszy przynętę nie jest w stanie jej wciągnąć, a myśliwy łatwo może ją ogłuszyć i schwytać. Głupia i smutna sytuacja, przywodzi na myśl współczesną politykę, sterowaną przez ludzi nieroztropnych.

Chociaż w każdym prawdziwie katolickim kraju istnieje głęboko zakorzeniona świadomość wielkości Rzymu, niemniej jednak cnota Romanità została w Polsce w znacznym stopniu zapomniana. Wskutek smutnych kolei losów zapomniano, co to znaczy być imperium. Zapomniano, jak to jest posiadać kilka narodowości żyjących pod jednym rządem, na terytorium, które wielkością rywalizować mogło z Cesarstwem Rzymskim. Zapomniano, jak to jest być odpowiedzialnym nie tylko za siebie, ale też za innych, a nawet za całe chrześcijaństwo jako jego wschodnia straż. Zapomniano w pewnym sensie o konieczności posiadania cnoty roztropności. Jednak podobnie jak ognisko rozdmuchać można na nowo od tlących się jeszcze węgli, tak też przy cierpliwej i roztropnej pracy również Romanità może zapłonąć tak jasno, jak niegdyś.

Z tego właśnie powodu musimy modlić się zwłaszcza do Najświętszej Maryi Panny, która jest najroztropniejszą we wszystkich rzeczach, gdyż jeśli jest ktoś, kto prawdziwie odniósł sukces, kto osiągnął cel i zrealizował w pełni swe powołanie – jest nim właśnie Matka Boża.

A w jaki sposób mamy naśladować Najświętszą Maryję Pannę w praktykowaniu cnoty roztropności?

Moglibyśmy oczywiście przyjrzeć się wszystkim epizodom z życia Matki Bożej i dostrzec w każdym z nich Jej roztropność, prawdopodobnie jednak najwymowniejszym i najbardziej pouczającym będzie dla nas pierwszy cud zdziałany przez Zbawiciela, którym rozpoczął On swe życie publiczne a zarazem ustanowił sakrament małżeństwa. Najświętsza Maryja Panna już wówczas troszczyła się o potrzeby rodzaju ludzkiego, widziała stan, w jakim znajdował się on pozbawiony łaski Bożej. I widząc wszystkie te braki i potrzeby, nawet najbardziej materialne, mówi Ona do Syna: Nie mają już wina. Nie mają łaski. Dostrzegała ludzkie potrzeby i prosiła swego Syna, by im zaradził. Jako roztropna matka analizuje sytuację, okoliczności, wie również, do kogo musi się zwrócić o pomoc.

Odpowiedź Chrystusa nie zniechęca Jej: jeszcze nie nadeszła godzina moja. Wykazuje prawdziwą roztropność przez fakt, że nie odstępuje od dobrego zamiaru. W swej roztropności wie, że pozorna odmowa często nie jest ostatnim słowem. Dlatego odczekuje, a następnie wykazuje najwspanialszą oznakę roztropności mówiąc:

„Cokolwiek wam powie, czyńcie”

Na tym właśnie polega roztropność Matki Bożej: na czynieniu woli Zbawiciela. Jak widzieliśmy, oznaką roztropności jest pójście za radą osoby mądrej, poznanie okoliczności i potencjalnych możliwości każdej rzeczy. Jednak Bóg jest nieskończenie mądry, jest wszędzie i zna wszystko. Dlatego czynienie Jego woli w każdej chwili życia jest zawsze postępowaniem najroztropniejszym. Innymi słowy najroztropniejsze jest posłuszeństwo wezwaniu: „cokolwiek wam powie, czyńcie”.

Dlatego, drodzy przyjaciele, pamiętajmy zawsze o konieczności naśladowania Najświętszej Maryi Panny w tym, co ma największe znaczenie dla naszego życia duchowego, czyli w praktykowaniu cnoty roztropności. Święty Paweł pisze, że „wolą Bożą jest wasze uświęcenie”, czyli że uświęcamy się szybciej i w sposób najpewniejszy wówczas, gdy wykonujemy wolę Bożą. Wola Boża objawia się nam przede wszystkim poprzez obowiązki naszego stanu. Wypełnianie obowiązków stanu w możliwie najlepszy sposób jest roztropną drogą do zbawienia, a stąd również drogą najszybszą, najbezpieczniejszą i najskuteczniejszą.

Módlmy się więc do Najświętszej Maryi Panny, by mogła wypełnić nas owym pragnieniem pełnienia woli Bożej we wszystkich okolicznościach, byśmy pewnego dnia mogli razem z Nią radować się chwała nieba na wieki wieków. Amen.

Ks. John Jenkins FSSPX

tłum. Scriptor

Za: Scriptorium – z blogosfery Tradycji katolickiej (20/12/2016) | https://scriptorium361.wordpress.com/2016/12/20/rekolekcje-adwentowe-tydzien-iv/