Aktualizacja strony została wstrzymana

Sejm nie uzna ukraińskiego nacjonalizmu za „ustrój totalitarny” po interwencji ambasadora Ukrainy?

Ukraińska deputowana Oksana Jurynet z zadowoleniem informuje o podporządkowaniu się marszałka Kuchcińskiego wytycznym ambasadora Deszczycy.

Deputowana Rady Najwyższej Ukrainy, Oksana Jurynets napisała na swoim profilu na facebooku: Możemy tylko dziękować Andriejowi Deszczycy i Mikoii Kniażyckiemu za wczorajsze, jak podejrzewam, trudne negocjacje! Po ich spotkaniu z kierownictwem Sejmu projekt ustawy, który proponuje nazwanie ukraińskiego nacjonalizmu „innym ustrojem totalitarnym” został wycofany z planu dzisiejszego posiedzenia polskiego parlamentu. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński oraz wicemarszałek Ryszard Terlecki uznali, że taki dokument ten nie może być przyjęty przez większość sejmową, ponieważ przyniesie szkody relacjom polsko-ukraińskim i polsko-litewskim, gdzie mamy do czynienia z analogiczną sytuacją.

CZYTAJ TAKŹE:

Dzisiaj w Sejmie miała się odbyć debata na temat projektu ustawy „O zakazie propagowania komunizmu i innych reżimów totalitarnych w nazwach budynków, obiektów i miejsc użytku publicznego”.  Senator PiS Jerzy Czerwiński wniósł do ustawy poprawkę, która włączałaby do innych „reżimów totalitarnych” ukraiński i litewski nacjonalizm.

kresy.pl / facebook.pl / polukr.net

Za: Kresy.pl (15 grudnia 2016)

[Wybrane wpisy internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]

PIS sam sobie strzela w kolano, a nam Polakom w plecy. Wiadomo jakie ukraińcy mają do nas nastawienie, w Polsce jest ich coraz więcej, prędzej, czy później trzeba się będzie zmierzyć z ukraińskim banderyzmem w Polsce. Tylko, że ofiar będzie znacznie więcej, bo rak się rozprzestrzenia i trudniej będzie z nim walczyć.

 


 

Obcy ambasador dyryguje polskim Sejmem

Ambasador ościennego państwa skutecznie interweniujący w sprawie porządku obrad polskiego Sejmu. Kiedy to się działo? Za czasów targowicy czy w okresie PRL-u? Nie, to zdarzyło się zaledwie kilka dni temu, w wolnej Polsce, w której rządzi Prawo i Sprawiedliwość, a funkcję marszałka Sejmu zajmuje (tak właśnie – zajmuje, a nie piastuje, sprawuje czy pełni) Marek Kuchciński.

W całym zamieszaniu wywołanym przez awanturniczą hucpę, jaką 16 grudnia rozpoczęli w Sejmie posłowie PO i Nowoczesnej, umknęło powszechnej uwadze pewne znaczące wydarzenie. Oto po rozmowie z ambasadorem obcego państwa i na jego żądanie Marek Kuchciński zdjął z porządku obrad odbytego 16 grudnia 33. posiedzenia Sejmu pewien ważny punkt. Być może nie zauważylibyśmy tego incydentu w ogóle, gdyby o sprawie nie poinformowały polskojęzyczne portale reprezentujące opcję ukraińską. Zacytujmy portal polukr.net (utrzymaną w podobnym tonie informację zamieścił także wschodnik.pl):

Po wczorajszym spotkaniu kierownictwa Sejmu RP z ambasadorem Ukrainy w Polsce Andrijem Deszczycą i współprzewodniczącym grupy ds. kontaktów międzyparlamentarnych z Polską, Mykołą Kniażnyckim, zapadła decyzja o zdjęciu z porządku dziennego obrad projektu ustawy ws. uznania ukraińskiego nacjonalizmu jako jednego z „innych ustrojów totalitarnych”. „Marszałek Sejmu Marek Kuchciński oraz wicemarszałek Ryszard Terlecki zgodzili się, że w takiej formie dokument ten nie może być przyjęty przez większość sejmową, jako że przyniósłby jedynie szkody relacjom polsko-ukraińskim i polsko-litewskim, gdzie mamy do czynienia z analogiczną sytuacją” – napisała na Facebooku deputowana Rady Najwyższej Ukrainy Oksana Jurynets.

Jeżeli to prawda – to jest ona przerażająca. Dowodzi, że Kuchciński z Terleckim przypisali sobie kompetencje nie tylko marszałków, ale i całego Sejmu, uzurpując sobie prawo do samodzielnego stwierdzania, jaki dokument może być przyjęty przez większość sejmową.

O co poszło? O złożony przez Senat (na mocy uchwały podjętej 21 października br.) projekt zmiany ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Z całego projektu, bardzo potrzebnego, bo naprawiającego ewidentne „niedoróbki” w ważnym akcie prawnym, Deszczycy nie spodobał się jeden punkt. Mianowicie ustawowe uściślenie, co należy uznać za „inny ustrój totalitarny”. Senatorowie zaproponowali następującą definicję „Za inny ustrój totalitarny uważa się w szczególności faszyzm, nazizm niemiecki, nacjonalizm ukraiński i litewski, militaryzm pruski, rosyjski i niemiecki”. No jakże to tak – zrównać ludobójczy nacjonalizm ukraiński z ludobójczym faszyzmem niemieckim? Współczesnym neobanderowcom z Ukrainy to nie w smak, więc ruszyli z interwencją do Kuchcińskiego. I stało się tak, jak w balladzie Mickiewicza – „pan kazał, sługa musi”, więc Kuchciński pokornie wycofał projekt. Dodajmy, że był to projekt senacki, poddany wcześniej niezbędnym konsultacjom, a w wyższej izbie parlamentu większość posiada Prawo i Sprawiedliwość.

Nasuwają się same gorzkie refleksje. Po pierwsze – marszałek Sejmu RP konsultujący porządek obrad z ambasadorem ościennego państwa i ulegający jego naciskom to hańba. Zaprawdę, wyżej cenić należy postawę przedstawicieli władz PRL-u, którzy ulegali naciskom ambasadora sowieckiego niż marszałka Kuchcińskiego. Za ambasadorem sowieckim stała przynajmniej realna siła, natomiast współczesna Ukraina może Polsce co najwyżej… przysłowiowo naskoczyć. Co więcej – ambasador Deszczyca udowodnił wcześniej, że potrafi grać przeciw Polsce i czyni to skwapliwie, z własnej inicjatywy. Kiedy premier Beata Szydło w Parlamencie Europejskim mówiła o tym, że Polska przyjęła ponad milion uchodźców z Ukrainy – Deszczyca błyskawicznie zaczął strofować polskiego premiera. Oświadczył bowiem, że nie są to żadni uchodźcy, ale pracownicy, którzy zasilają polski budżet i napędzają polską gospodarkę. O tym, że równocześnie napędzają gospodarkę Ukrainy, bo zarobione w Polsce pieniądze właśnie tam transferują – już nie wspomniał.

Po drugie – Marek Kuchciński podważył wiarygodność słów lidera własnej partii Jarosława Kaczyńskiego. To przecież prezes PiS-u ledwie kilkanaście dni temu podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką (według relacji rzecznika prasowego klubu PiS Beaty Mazurek) „bardzo mocno postawił wątek historyczny, a stanowcze odcięcie się Ukrainy od zbrodni UPA uznał za warunek zarówno zbliżenia z Polską, jak i Europą”. Niemal równocześnie Kuchciński zablokował możliwość sejmowej dyskusji nad uchwałą zrównującą ideologię, która doprowadziła do ludobójstwa na Wołyniu, z ideologiami, które doprowadziły do zbrodni wojennej w Katyniu i ludobójstwa w Auschwitz.

Po trzecie wreszcie – bezbronne ofiary ludobójstwa na Wołyniu znowu zostały „zdradzone o świcie” i „zamordowane po raz drugi”. Oto człowiek, który zajmuje stanowisko marszałka Sejmu niepodległej Rzeczypospolitej pod dyktando ambasadora Ukrainy, czyli państwa stawiającego pomniki oprawcom i sprawcom ludobójstwa – zdjął z porządku obrad parlamentu uchwałę zrównującą katów spod znaku sierpa i młota z katami spod znaku tryzuba. W czym gorsi są męczennicy Wołynia od ofiar Katynia?

Puenta może być tylko jedna: Kuchciński powinien odejść. Nie należy żartować z nazwisk, ale tym razem cisną się na usta słowa, że bardziej nadaje się – nomen omen – na kuchtę niż na marszałka Sejmu RP. I to bez względu na to, czy jest świadomym lobbystą ukraińskiego interesu czy też działa w dobrej wierze i wydaje mu się, że tak należy postępować.

Marcin Hałaś

Za: Polska Niepodległa (15.01.2017)

 


 

Skip to content