Aktualizacja strony została wstrzymana

Rekolekcje adwentowe – Tydzień II – ks. John Jenkins, FSSPX

Podczas ostatniej konferencji mówiliśmy o cnocie wstrzemięźliwości, zwanej też umiarkowaniem.

Umiarkowanie, jak pamiętacie, jest cnotą dotyczącą przyjemności, zwłaszcza przyjemności związanych ze zmysłem smaku oraz dotyku i polega na podporządkowania ich rozumowi. Przyjemność jest konsekwencją naszej natury, odczuwaną w obecności lub przy posiadaniu jakiegoś dobra. Jest to normalna konsekwencja tego, jakimi stworzył nas Bóg. Jest to w pewnym sensie najniższa z cnót, ponieważ dotyczy jedynie niższych zdolności człowieka, jest jednak jedną z najważniejszych w dziele wychowania, ponieważ jest główną cnotą, przyczyniającą się do złagodzenia niedoskonałości naszego temperamentu.

Temperament jest wynikiem specyficznej budowy naszego ciała. Niektórzy z nas są bardziej podatni na przyjemności od innych, z tego prostego powodu, że wszyscy różnimy się systemem nerwowym i wrażliwością. Niektórzy ludzie odczuwają rzeczy bardzo szybko i bardzo mocno – inni potrzebują więcej czasu i nie odbierają tak silnych bodźców. Wszystko to jest skutkiem konkretnej budowy naszego ciała, które otrzymujemy od naszych rodziców. Tak więc każdy z nas potrzebować będzie umiarkowania, zwłaszcza jednak ci, którzy posiadają pociąg do przyjemności w większym stopniu.

Istnieje inna część naszego temperamentu, nad którą nasz rozum oraz łaska muszą panować – jest to to, co święty Tomasz nazywa skłonnością do gniewu – w odróżnieniu od pożądliwości zmysłowej, będącej przedmiotem przyjemności. Dlatego też istnieje inna jeszcze cnota, bardzo podobna do umiarkowania, posiadająca jednak całkowicie inny przedmiot. Umiarkowanie dotyczy obecności dobra – dobra, które daje nam przyjemność.  Jest jednak inna cnota, która dotyczy nie obecności dobra, ale raczej jego braku, innymi słowy: obecności zła.

Tę szczególną cnotę nazywamy cnotą męstwa. Wiąże się ona głównie z dwoma poruszeniami naszej natury, z którymi mamy do czynienia gdy znajdujemy się w obecności zła. Pierwszym jest oczywiście strach – obawiamy się zła, boimy się, że coś złego może nam się przydarzyć, unikamy więc tego i od tego uciekamy, i to często w sytuacjach, gdy powinniśmy raczej atakować. Możemy również obawiać się utarty czegoś co posiadamy, a co ktoś mógłby nam odebrać. Stąd głęboko w naszej naturze zakorzeniona reakcja, by unikać tych niebezpieczeństw i starać się przed nimi obronić, by stawiać opór względem tego, co może wyrządzić nam szkodę. Stąd właśnie wywodzi się uczucie gniewu, nasze ciało buntuje się wobec obecnego zła, byśmy mogli je zwalczyć i podporządkować. Czujemy gniew, ponieważ zdarzyło się coś złego i chcemy to naprawić, tak więc nasza natura zbiera wszystkie siły, by walczyć przeciwko złu, a przynajmniej by je przetrwać.

Istnieje jeszcze jeden aspekt uczucia gniewu: gniew odczuwamy również w obliczu przeciwności w dążeniu do czegoś dobrego. Podobnie sportowiec czy żołnierz widzą jasno cel, który chcą osiągnąć, czyli zwycięstwo, dostrzegają jednak na swej drodze wiele przeszkód: innych zawodników czy żołnierzy. Przeszkody te przypominają bardzo zło, które musimy pokonać by coś osiągnąć, stąd uczucie gniewu w stosunku do tych przeciwności. Jak często odczuwacie frustrację, gdy nie potraficie mówić w jakimś języku, czy porozumieć się tak, jak byście chcieli, lub też czujecie się ograniczeni przez brak siły lub możliwości! Gniew odczuwamy również wówczas, gdy natura stara się zmobilizować wszystkie siły dla osiągnięcia tego, czego pragniemy.

Widzimy więc, że  dwoma zasadniczymi aktami w obrębie tej cnoty są dążenie do atakowania i do przetrwania. Nasze życie jest nieustanną wojną, mówi Pismo Święte (Jkb 7,1). Istnieje wiele sytuacji, w których musimy bronić siebie samych i dobra, które posiadamy, oraz opierać się złu. Najtrudniejsze jest jednak właśnie znoszenie zła, gdyż często cierpieć to musimy przez długi czas. Wszyscy potrafimy atakować, zwłaszcza gdy znajdujemy się pod wpływem silnych emocji, aspekt agresywny gniewu może jednak trwać bardzo krótko. Jednak znoszenie zła ze stałym i zarazem spokojnym duchem wymaga wiele męstwa. Nawet Grecy przedstawiali bohatera tragedii jako człowieka, który wiedział jak przyjąć śmierć w sposób odważny, a chrześcijanie zawsze traktowali męczenników jako najwspanialsze wzorce męstwa.

Istnieją dwie główne wady sprzeczne z cnotą męstwa, z którymi musimy zawsze walczyć, by cnotę tę osiągnąć. Pierwszą jest tchórzostwo, wada polegająca na odmowie znoszenia koniecznych trudności, towarzyszących poszukiwaniu dobra, lub w obliczu niebezpieczeństwa śmierci. Historia pełnia jest niestety przykładów tego, jak tchórzostwo stało się powodem zdrady szlachetnej sprawy. „Lękliwy stokroć umiera przed śmiercią  – mówi Shakespeare – Mężny kosztuje jej tylko raz jeden” (Juliusz Cezar).

A jednak męstwo nie jest tym samym co lekkomyślność – nie możemy być obojętni na strach, podobnie jak nie potrafimy ominąć wszystkich niebezpieczeństw, których powinniśmy się wystrzegać. Biec bez namysłu ku niebezpieczeństwu nie jest przejawem cnoty, zwłaszcza w przypadku niebezpieczeństwa, którego nie jest się wstanie przezwyciężyć. Historia pełna jest również przykładów lekkomyślności ludzi, u których rozsądek nie szedł w parze z odwagą. Z tego właśnie powodu król Salomon  wypowiedział słowa, których echo znajdujemy u Shakespeare’a: „Najlepszą połową męstwa jest dyskrecja” (Król Henryk IV, cz. 1,5,4).

Widzimy więc konieczność posiadania tej cnoty, rozumiemy też, jakiej przesady musimy unikać. Istnieje wiele cnót powiązanych z cnotą męstwa, a pierwszą spośród nich jest ta, którą musimy posiadać w naszej szkole, czyli cnota wielkoduszności. Cnota ta skłania nas do wykonywania wielkich  dzieł, godnych podziwu – dzieł wielkich i wspaniałych, a więc trudnych do realizacji. Jest więc dokładnym przeciwieństwem miernoty i przeciętności. W pewnym sensie cnota wielkoduszności jest niejako koroną wszystkich innych cnót, gdyż wymaga posiadania szlachetnej i prawdziwie wzniosłej duszy. Jest to cnota bardzo rzadka, gdyż wymaga ona wysokiego stopnia doskonałości w innych cnotach.

Jest jeszcze jedna cnota do niej podobna – zwana hojnością, skłania nas ona do podejmowania wspaniałych i trudnych przedsięwzięć i nie zniechęcania się ogromem pracy lub wielkimi kosztami z tym związanymi. Różni się ona od wielkoduszności, gdyż dotyczy raczej materialnych aspektów rzeczy, takich jak budowa szpitali, uniwersytetów, kościołów etc., niż cnotliwego życia. Jest ona przeciwieństwem wady skąpstwa i rozrzutności.

Wiele innych cnót związanych jest z cnotą męstwa, jak na przykład cierpliwość i wyrozumiałość, które pomagają nam ścierpieć obecne zło ze względu na przyszłe dobro. Nie możemy jednak zakończyć tego kazania bez wspomnienia najważniejszej prawdopodobnie dla uczniów cnoty, jaką jest wytrwałość.

Cnota wytrwałości skłania nas do nie ustawania w praktykowaniu dobra pomimo napotykanych trudności. Pozostanie niewzruszonym i zdecydowanym w praktykowaniu cnoty z dnia na dzień wymaga mężnego ducha, którego daje właśnie ta cnota. Bardzo łatwo jest zrobić coś tylko raz. Każdy może spróbować zrobić co jakiś czas  coś nowego. Weźmy na przykład jazdę na rowerze lub grę na fortepianie. Każdy może raz na jakiś czas dotknąć kilku klawiszy fortepianu. Jednak sztuka pięknej gry wymaga wielkiego wysiłku i to nie jednorazowego ale wielokrotnego, niekiedy trwającego wiele lat. Z nauką nie jest jak z pieniędzmi, które można wydać tylko raz – jest to coś wymagającego czasu i ćwiczenia. Zawsze istnieje więc pokusa, by dać sobie z tym spokój i spróbować czegoś innego, co być może bardziej nas w danej chwili interesuje. Jest tak w przypadku wielu ludzi, którzy po kilku lekcjach odkładają instrument na półkę, nie nabywając oczywiście żadnej wprawy, marnując jedynie czas. Widzicie więc sami, że nauka, nauka czegokolwiek, nawet dyscyplin sportowych jak hokej czy jazda na rowerze, wymaga wytrwałości. Wymaga codziennego ćwiczenia i pilności, a to jest trudne.

Cnota męstwa konieczna jest do wykonywania wszelkich dobrych uczynków. Wielu ludzi rozpoczyna różne przedsięwzięcia, jednak tylko naprawdę silni potrafią wytrwać w czynieniu dobrych uczynków. W naszym życiu duchowym jest tak wiele przeszkód, tak wiele trudności w samym już tylko wykonywaniu obowiązków stanu, że właśnie cnota męstwa odróżnia człowieka z charakterem od osoby, która zmienia się jak pory roku.

Ponieważ cnota ta jest tak niezbędna, musimy nieustannie pracować nad wzmacnianiem naszej woli, byśmy mieli siłę potrzebną do pokonywania tych przeszkód. Jest to jeszcze jeden powód, dla którego umartwienie jest dla naszego życia duchowego tak owocne – wzmacnia bowiem wolę. Wyrzekając się rzeczy dozwolonych opanowujemy nasze namiętności, wzmacniając rząd woli nad niższymi  władzami i skłonnościami. Każdy akt woli przypomina akt rządzenia – im częściej jest wykonywany, tym szybciej osiąga się posłuszeństwo. A skoro już wykształci się nawyk, ciało w naturalny sposób mu ulega, niezależnie od tego, czy jest to nawyk dobry, czy zły. Ważne więc, by wykształcać u siebie dobre nawyki, a w przedsięwzięciu tym najważniejsza jest właśnie cnota męstwa.

Jest ona tak bardzo konieczna, że Zbawiciel dał nam sakrament w szczególny sposób ją wspomagający i formujący, sakrament bierzmowania. Sakrament ten słusznie nazywany jest niekiedy sakramentem męczenników lub sakramentem świadków. Udziela on zwłaszcza daru siły płynącej  z cnoty męstwa, dlatego też święty Tomasz mówi, że chociaż nie jest on mówiąc ściśle konieczny do zbawienia, jednak na dobrą sprawę bez niego nie sposób zbawienie osiągnąć, zwłaszcza biorąc pod uwagę niebezpieczeństwa, jakie czyhają na nas w każdej chwili na tym świecie.

Szczególnie godnym naśladowania jest tu przykład Najświętszej Maryi Panny, będącej również Matką Bolesną, której siedem boleści Kościół ukazuje nam do rozważania. Jest Ona Matką Boga, jednak trwając u stóp Krzyża  zasłużyła sobie również na tytuł naszej Matki. Stała pod Krzyżem swego Syna ucząc nas, jak my powinniśmy dźwigać nasze krzyże. Ewangelia mówi, że stała, czyli trwała tam nie ulegając zniechęceniu czy słabości, trwała mężnie. Choć Jej Jednorodzony i najdroższy Syn został ukrzyżowany na Jej oczach, była w stanie nie tylko znieść to cierpienie, ale nawet ofiarować je w zjednoczeniu z Jego cierpieniami – dla naszego zbawienia.

Również nasze codzienne trudności, nawet te najbardziej osobiste i intymne, mogą być ofiarowane Bogu w zjednoczeniu z cierpieniami Zbawiciela, za pośrednictwem Jego Najświętszej Matki. Z woli Opatrzności łaska przychodzi do nas jedynie poprzez Krzyż, tak więc zbawienie możemy osiągnąć jedynie poprzez mężne dźwiganie naszych codziennych krzyży. Cudu męstwa dostąpić możemy jedynie naśladując cierpliwość Najświętszej Maryi Panny, będącej wzorem cierpliwości, która nigdy się waha się ofiarować samego siebie. Módlmy się więc w czasie Adwentu zwłaszcza o ową wzniosłą cierpliwość, płynącą z umiłowania Krzyża. Amen.

ks. John Jenkins

tłum. Scriptor

 

 

Za: Scriptorium – z blogosfery Tradycji katolickiej (10/12/2016) | https://scriptorium361.wordpress.com/2016/12/10/rekolekcje-adwentowe-tydzien-ii/