Totalitaryzm to system, w którym wszystkie ludzkie zachowania, w tym również wypowiedzi i myśli, poddane są kontroli władzy. W związku z tym totalitarnymi można nazwać każde metody zmierzające do tego, aby z jakichś powodów sprawować polityczny nadzór nad prywatnym życiem tych czy innych jednostek. Szczególną cechą totalitaryzmu jest przekonanie, że pewnym grupom ludzi nie należą się te same prawa, co innym. Wynika to stąd, że dla wyznawców totalitarnej ideologii ludzie ci są przyczyną wszelkiego zła. Dlatego też uniemożliwienie im wypowiadania się i działania, a nawet ich fizyczna likwidacja, z punktu widzenia totalitarystów jest wielce pożądana.
W komunizmie rolę tego typu wrogów pełnili „burżuje” i „kułacy”, a więc „wrogowie klasowi”, których należało pozbawić wszelkich praw, odczłowieczyć i ostatecznie wyeliminować. Narodowy socjalizm za podstawowego wroga uznał Żydów, a więc „wrogów rasowych”, których najpierw piętnowano, później pozbawiano praw obywatelskich, a następnie eksterminowano. Trzeba tu dodać, że w obu przypadkach totalitaryści posługiwali się bardzo swobodną i szeroką definicją „wroga”: właściwie każdy, kto naraził się siłom czerwonego czy brunatnego postępu, mógł zostać zakwalifikowany jako „burżuj” czy „żyd” i skazany na niebyt.
Trzeba pamiętać, że oba totalitaryzmy nie od razu wzywały do fizycznej likwidacji wrogów ludzkości. Na początku jedynie ich wskazywały, domagając się zamknięcia im ust, pozbawienia praw czy konfiskaty majątków, odosobnienia bądź wyrzucenia z kraju. Dowodzono, że Wielkie Niemcy i Sowiecka Rosja dopiero wówczas będą mogły prawidłowo się rozwijać, kiedy pozbędą się tego ludzkiego zła, zakłócającego marsz ku świetlanej przyszłości.
Podobną drogą podąża czasopismo „Nigdy Więcej”, które jest jednym z niewielu periodyków na polskim rynku wiernie stosującym nazistowskie, totalitarne metody, niemal dosłownie przejęte z osławionego „Stürmera”. O tym, że opinia taka jest w pełni uzasadniona, świadczą co najmniej dwie sprawy. Po pierwsze, podobnie jak naziści czy komuniści, wyznawcy ideologii głoszonej przez „Nigdy Więcej” uznają, że pewna klasa ludzi powinna zostać pozbawiona możliwości swobodnej wypowiedzi bądź karana za swoje poglądy. Właściwie w całym piśmie nie ma żadnych pozytywnych treści, gdyż skupione jest ono całkowicie na tropieniu i piętnowaniu obecności owej grupy w życiu publicznym. Co prawda, jeszcze nie nawołuje się do zamykania wrogów w obozach, ale zarówno symbole (zaciśnięta pięść przygotowana do ciosu), jak i język, naładowane są przemocą: Jako absolutna konieczność jawi się unicestwienie dawnych, a niezmiennie aktualnych i żywotnych schematów ideologicznych, wskutek których wciąż żywotne są destrukcyjne zjawiska obecne w polskim życiu publicznym (nr 17, s. 32). To nie jest krytyka, to po prostu wyraz chęci eliminacji adwersarza. Po drugie, definiowanie owej klasy przeznaczonej do likwidacji – określanej jako „antysemici”, „rasiści” itd. – jest tak mętne i szerokie, że bez trudu można zapakować do niej każdego, z kim ideolodzy antyfaszyzmu się nie zgadzają.
W ostatnim numerze zaatakowany został nasz miesięcznik, o którym pisze się: W stopce redakcyjnej „Opcji na Prawo” wśród stałych pracowników znajduje się doborowe grono antysemitów i negacjonistów Holokaustu. Spróbujmy zmienić w tym zdaniu nazwy wrogów, a ujrzymy stare, dobrze wypróbowane metody piętnowania ludzi o odmiennych poglądach. Czyż nie w taki właśnie sposób tropiono kiedyś semitów w redakcjach gazet, na uczelniach czy w urzędach? Czy nie tak w czasach PRL-u denuncjowano ukrytych wrogów socjalizmu, lejących „wodę na młyn wiadomych nastrojów”. Całe pismo pełne jest tego rodzaju rewelacji, demaskowania podludzi i tropienia przejawów wroga w życiu publicznym.
Przy tym autorzy, zgodnie z dobrą bolszewicką tradycją, posługują się kłamstwem: o antysemityzm i negowanie holokaustu oskarżają bowiem o. Jacka Gniadka, werbistę i duszpasterza imigrantów i uchodźców, z którego poglądami się nie zgadzają. Podobnie jak dla nazistów i komunistów polemika kończyła się nazwaniem kogoś „żydem” czy „imperialistą”, tak tutaj wystarczy obrzucić kogoś wyzwiskiem „antysemita”. Nikt oczywiście nie sprawdzi, czy w opiniach o. Gniadka w ogóle można znaleźć jakiekolwiek sugestie usprawiedliwiające taką ocenę. Ale cóż się dziwić: czy stalinowski czynownik sprawdzał kiedykolwiek, czy dany chłop jest „kułakiem”, czy nie?
Powtórzmy jeszcze raz: cechą totalitaryzmu nie jest to, jakiego wroga sobie wynajdzie, ale to, jakie metody wobec niego chce stosować. Pismo „Nigdy Więcej”, kryjące się pod maską „antyfaszyzmu”, faktycznie stosuje metody totalitarne, odbierając pewnej grupie ludzi prawo do głosu. Ale przecież – ktoś powie – „antysemici” i „rasiści” są źli, należy z nimi walczyć! Otóż Hitler też był głęboko przekonany, że opisywani przezeń „żydzi” są źli i od ich eliminacji zależy szczęście ludzkości. Zazwyczaj każda grupa nawiedzonych fanatyków wierzy, że ma prawo decydować o tym, co mają mówić i myśleć inni. Wolność słowa jest tym, czego totalitaryści najbardziej się obawiają, dlatego atakują ją jako pierwszą.
Ale – doda ktoś – „Nigdy Więcej” prezentuje się jako obrońca mniejszości i wykluczonych. Zgadza się, ale naziści też uznawali się za obrońcę prawa Niemców do poszerzania przestrzeni życiowej, komuniści walczyli zaś z „burżujami” i „kułakami” w imię dobra ludu pracującego miast i wsi. To, że ktoś samozwańczo przedstawia się jako obrońca pewnych grup i czyni to podstawą swojego dążenia do eliminacji innych, nie znaczy, że tak rzeczywiście jest. Fanatycy zawsze wierzą, że mają do spełnienia misję i wiarę tę trudno zakłócić.
Za: Opcja na Prawo, Nr 5/89 – maj 2009 r.
„Nazistowskie metody Nigdy Więcej”