Aktualizacja strony została wstrzymana

Szokujące wyniki naszego śledztwa! Operacja Tajnych Służb „Jordan” na polskich serwerach

Figurant o kryptonimie „Jordan”, rozpracowywany swego czasu przez SB pod kątem współpracy z wywiadem izraelskim, był współodpowiedzialny za budowę serwerowni Ministerstwa Finansów i Medycznego Centrum Przetwarzania Danych, które docelowo ma zgromadzić dane milionów Polaków – ustaliła „Warszawska”.

Wątpliwości bezpieki miała podzielać również palestyńska służba bezpieczeństwa. Spokrewniony z wpływowymi politykami świata arabskiego dr Ahmad Sameh Abu Mizer został zmuszony do wyjazdu z Polski, ale wrócił po 1989 r. Z funkcji szeregowego urzędnika awansował na specjalistę do spraw budowy centrów danych z kluczowymi informacjami o Polsce i Polakach! Ujawniamy historię, na podstawie której mógłby powstać niejeden film sensacyjny.

Zarówno serwerownia Ministerstwa Finansów, która powstała w Radomiu, jak i Medyczne Centrum Przetwarzania Danych we Wrocławiu to z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa dwa strategiczne miejsca. Ta pierwsza ma za zadanie zapewnić usługi infrastruktury teleinformatycznej dla scentralizowanych systemów informatycznych resortu finansów, druga – finalnie – gromadzić i przetwarzać dane wrażliwe (np. wywiad lekarski i historie chorób) wszystkich Polaków. A takie informacje według ekspertów warte są miliardy złotych. W dodatku, gdyby dostały się w niepowołane ręce, mogłoby to doprowadzić do destabilizacji państwa. Dlatego trzeba je szczególnie chronić.

W obu tych projektach brał udział dr Ahmad Sameh Abu Mizer, który w różnych wypowiedziach medialnych zapewniał, że procedury bezpieczeństwa zostały wdrożone na najwyższym poziomie. Na przykład, w Medycznym Centrum Przetwarzania Danych, jak stwierdził, panuje bardzo rygorystyczny system upoważnień, a to oznacza, że poszczególni pracownicy mają ściśle określony zakres miejsc, do których mogą wejść.

– Przykładowo nawet prezes spółki Data Techno Park nie ma dostępu do dokumentacji medycznej pacjentów. W MCPD jest ona wyłącznie przechowywana, a fizycznie żadna osoba zatrudniona w budynku nie ma kontroli nad zgromadzonymi informacjami, nie może nimi administrować czy przetwarzać. Serwerownia stanowi jedynie skarbiec, w którym dokumentacja medyczna jest przechowywana bez żadnego dostępu do niej nieuprawnionych ludzi – powiedział Ahmad Sameh Abu Mizer w rozmowie z innpoland.pl. Jak podkreślił, to mało prawdopodobne, aby ktoś włamał się do obiektu, bo jest ogrodzony płotem o wysokości 2,5 metra, jest również monitorowany za pomocą 169 kamer (na zewnątrz, jak i wewnątrz budynku), a teren jest strzeżony przez 24 godziny na dobę przez wykwalifikowaną służbę ochrony.

Tego entuzjazmu nie podzielają jednak członkowie grupy Anonymous, której udało się złamać nawet zabezpieczenia Pentagonu. Według nich w systemach teleinformatycznych nie ma bowiem idealnych zabezpieczeń. Jak nam mówią – wszystkie zabezpieczenia da się obejść lub złamać, tylko jedne są trudniejsze, a inne łatwiejsze do przejścia. – Poza tym projektanci zabezpieczeń zwykle wiedzą, jak je obejść. To rząd dąży do całkowitej i wyłącznej kontroli nad obywatelami, przenosząc wszystko do sieci i gromadząc o nas poufne informacje – mówi nam jeden z członków grupy.

Ahmadem Samehem Abu Mizerem zainteresowaliśmy się dlatego, że stosunkowo szybko z szeregowego urzędnika w niedużej miejscowości stał się znaczącą osobą w gigantycznych projektach realizowanych za publiczne pieniądze. Dla przykładu, koszt Medycznego Centrum Przetwarzania Danych to ponad 200 mln zł.

Ten awans Palestyńczyk z jordańskim i polskim paszportem (od 1992 r.) uzyskał w 2010r. w czasach rządów PO-PSL. Wówczas Ministerstwo Finansów zatrudniło go na stanowisku głównego specjalisty do spraw inwestycji, gdzie m.in. nadzorował budowę ministerialnej serwerowni w Radomiu. Wcześniej, bo w latach 2007-2009 był kierownikiem Wydziału Inwestycji w Urzędzie Miasta i Gminy Konstancin-Jeziorna. Z tą pracą musiał się jednak pożegnać, bo burmistrz zarzucił mu przekroczenie uprawnień polegające na zawyżeniu kosztorysu inwestorskiego przy przebudowie jednego z gminnych obiektów. Sprawa trafiła nawet do prokuratury, ale została umorzona ze względu na – jak czytamy w uzasadnieniu – brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa.

Przeszłość w IPN

Ahmad Sameh Abu Mizer urodził w Jerozolimie w Izraelu, w rodzinie inteligenckiej. Jako student w Polsce w okresie PRL był wielokrotnie sprawdzany przez „bezpiekę” pod kątem wywiadowczym. „Warszawska” dotarła do dwóch materiałów źródłowych Abu Mizera, zdeponowanych w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej.

Pierwsza opasła teczka (IPN BU 1368/1727 „Akta osobowe obcokrajowca Ahmad Sameh Hasan Husni Abu-Mizer”) to tzw. paszportówka, w której znajdują się informacje o Abu Mizerze, spisane przez niego w formie życiorysów, a także dane pozyskane przez służby milicyjne i pracowników resortu spraw wewnętrznych. Klauzula tajności została zdjęta z akt dopiero 8 października 2014 r. podczas ich przetwarzania przez IPN na podstawie prawnej art. 7 ust. 2 Ustawy o ochronie informacji niejawnych z 2010 r.

Stypendysta PRL

Jako „obywatel Jordanii narodowości palestyńskiej”, a także mieszkaniec Izraela, niespełna 18-letni Ahmad Abu Mizer (przedstawiający się obecnie drugim imieniem Sameh) przybył do Polski 14 października 1976 r. z paszportem jordańskim w celu podjęcia studiów, na które skierowała go Organizacja Wyzwolenia Palestyny. Został studentem Uniwersytetu Łódzkiego na Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców i już po niespełna roku rozpoczął studia na Politechnice Łódzkiej na Wydziale Budownictwa i Architektury, będąc „stypendystą PRL” (stypendium przydzielił mu Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów). Palestyńczyk wszedł w stały kontakt z Komendą Wojewódzką Milicji Obywatelskiej w Łodzi oraz Biurem Paszportowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w sprawach wizowych. Zamieszkujący na stałe w Izraelu Abu Mizer załatwiał w tych instytucjach sprawy związane z możliwością pobytu w Polsce czy wyjazdami do rodziców do Jordanii lub Jerozolimy. W latach 80. starał się o pobyt stały w Polsce najpierw osobiście, a później przez żonę. Bezpieka pisała o nim, że jest wyjątkowo inteligentny i miły, że da się lubić. Fakt inteligencji potwierdza choćby to, że w niecały rok nauczył się języka polskiego.

Niekryteryjny dla „bezpieki”

Z akt cudzoziemca wynika, że w 1984 r. (rok po ślubie) rozpoczął starania o pobyt stały w Polsce. Kończąc studia pisał, że jest Palestyńczykiem, nie posiada ojczyzny i nie chce „wrócić pod okupację izraelską”. Nie trzeba przypominać, że Polska Ludowa, związana przyjaźnią ze Związkiem Radzieckim w obszarze propagandowym, bliższa była narodowi palestyńskiemu niż żydowskiemu. Pomimo to, Ahmad Abu Mizer przez lata okazywał się podejrzany dla resortu bezpieczeństwa. Od 1984 r., pomimo pracy w Polsce (m.in. jako inżynier w Łódzkim Kombinacie Budowlanym „Śródmieście”), ślubu z Polką i posiadania dzieci, jego kolejne wnioski o pobyt stały były oddalane. Biuro paszportowe MSW, funkcjonujące jako jeden z podstawowych instrumentów Służby Bezpieczeństwa PRL, nie wydało zgody na pobyt stały, pomimo że 21 grudnia 1985 r. kończyła się ważność czasowej wizy pobytowej. Źona Palestyńczyka w 1985 r. ponownie prosiła o zezwolenie na pobyt dla męża. Bezskutecznie. W końcu cudzoziemiec wystąpił jedynie o przedłużenie wizy. Sprawę oddano do weryfikacji służb. 29 listopada 1985 r. kpt. P. Pach, zastępca naczelnika Wydziału II Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Łodzi w piśmie o charakterze tajnym podtrzymał negatywną opinię na temat wydania pozwolenia na pobyt stały Abu Mizerowi.

– Powyższa decyzja podyktowana jest względami bezpieczeństwa państwa – argumentował. Decyzję odmowną zatwierdził sam płk Tomasz Cinkowski, zastępca szefa WUSW w Łodzi ds. Służby Bezpieczeństwa. Później żona Abu Mizera wznawiała wielokrotnie prośby o pobyt stały dla męża. Doszło jedynie do przedłużenia wizy na podstawie odbywanego stażu podyplomowego poświadczonego przez Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego w Warszawie (1986), a w 1987 r. Abu Mizer ubiegał się już o pobyt stały z terenu Izraela (Jerozolima). Pracował wówczas jako asystent w Instytucie Budowlanym Politechniki w Hebronie.

W końcu o sprawie Abu Mizera przypomniał towarzyszom w Polsce Ludowej tow. Piotr Puchta, III sekretarz Banku PEKAO Sekcji Interesów PRL w Tel Awiwie (według radio.radiopomost.com – Piotr Puchta, syn płk. Janusza Puchty, zastępcy szefa WSI w latach 1991-1992). Co ciekawe, znając negatywną opinię Służby Bezpieczeństwa, dotyczącą pobytu stałego dla Abu Mizera w Polsce, towarzysz Puchta 13 marca 1987 r. argumentował za zmianą decyzji odmawiającej Palestyńczykowi powrotu na stałe do PRL. Puchta pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych od 1985 r. W Izraelu reprezentował interesy PRL. Musiał spełniać wszystkie wymogi, jakie wówczas stawiały dyplomatom polskie służby, bo trudno wyobrazić sobie funkcjonariusza państwa komunistycznego PRL w Izraelu bez odpowiedniego poparcia aparatu władzy. Po 1989 r. dla Puchty czasy dyplomacji się nie zakończyły. Po powrocie z Tel Awiwu w 1991 r. został radcą w Departamencie Afryki, Azji, Australii i Oceanii MSZ. Od 1996 do 2001 pełnił funkcję zastępcy Ambasadora RP w Izraelu. W latach 2001-2005 pracował w Departamencie Afryki i Bliskiego Wschodu MSZ, a następnie kierował przedstawicielstwem RP przy Palestyńskich Władzach Narodowych w Ramallah. 15 września 2009 otrzymał nominację na stanowisko Ambasadora RP w Egipcie, Erytrei i Sudanie. Przedstawicielem MSZ był jeszcze w 2015 r. za rządów PO-PSL (dyrektor Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu MSZ). Wróćmy jednak do czasów PRL-u.

MSW, a dokładnie kryjąca się pod jego szyldem „bezpieka” 8 maja 1987 r. wysłała w odpowiedzi do Tel Awiwu negatywną odpowiedź. 10 stycznia 1989 r. prośbę Puchty, sformułowaną na terenie Izraela (dotyczącą dążenia Sameha, by wrócić do PRL na stałe), wsparł pismem płk Cinkowski, wiceszef Służby Bezpieczeństwa w Łodzi, zatwierdzając wniosek naczelnika łódzkiego wydziału paszportów ppłk. Kazimierza Okońskiego, doświadczonego „ubeka „po kursie KGB w Moskwie”.

Tym razem Warszawa wyraziła zgodę. 2 listopada 1989 r. płk Stanisława Lewandowska, naczelnik Wydziału III Biura Paszportów MSW, zezwoliła na pobyt stały Abu Mizera w Polsce. „Obywatel Haszemickiego Królestwa Jordanu, Ahmad Sameh Hasan Husni Abu-Mizer” oczekiwany był jeszcze w lipcu 1990 r. w łódzkiej prokuraturze w związku z nieznaną nam sprawą o sygnaturze akt Ds.344/90. Tu akta paszportowe Palestyńczyka urywają się… Ostatecznie udało mu się otrzymać obywatelstwo w 1992 r.

Kryptonim „Jordan”

Więcej światła na sprawę negatywnej i wieloletniej weryfikacji Abu Mizera rzuca inny zbiór dokumentów, który także znajduje się w IPN (sygn. akt. IPN Ld 014/392). To zbiór akt operacyjnych SB dotyczących Abu Mizera, rozpracowywanego jako figurant o kryptonimie „Jordan”. Palestyńczyk znajdował się w zainteresowaniu służb, co akurat nie było rzadkością, zwłaszcza z punktu widzenia kontrwywiadu. Ale jego biogram i kontakty rodzinne musiały dodatkowo wzbudzić zainteresowanie aparatu bezpieczeństwa PRL. Inwigilowany przez kilku tajnych współpracowników SB od czasów studenckich, Abu Mizer w raportach kontaktujących się z nim donosicieli był na bieżąco prześwietlany, co było bez wątpienia brane pod uwagę przy późniejszych jego staraniach o pobyt stały w Polsce. Z akt dowiadujemy się, że jego znajomy (TW „Darek” donosiciel SB, prawdopodobnie obywatel Jordanii) w 1979 r., będąc w Jordanii, próbował spotkać się z członkiem swojej rodziny, który pełnił wówczas funkcję ministra informacji w jordańskim rządzie (jeden z najbliższych współpracowników króla Jordanii). Do spotkania nie doszło, ale skontaktował się z Abu Mizerem, który miał mu powiedzieć, że był wielokrotnie przesłuchiwany przez służby Izraela.

– W przesłuchaniach tych władze izraelskie interesowały się jego kontaktami z organizacjami palestyńskimi oraz studentami palestyńskimi w Polsce – relacjonował TW „Darek”.

Z pierwszych informacji TW „Darka” dowiadujemy się też, że Abu Mizer przynajmniej na początku nie wstąpił w Polsce do Związku Studentów Palestyńskich.

– Wynikało to z nieporozumień politycznych jego stryja jako działacza Ludowego Demokratycznego Frontu Wyzwolenia Palestyny z dyrektorem OWP Palestyny w Warszawie Foadem Jassenem – twierdził TW „Darek”. Po analizie raportu kpt. Pisarek zdecydował o założeniu dla „ob. Jordanii” kwestionariusza ewidencyjnego, za co odpowiedzialnym czyni ppor. K. Cytryniaka. Całe środowisko Palestyńczyków prześwietlane było w ramach operacji „Babel”. Konieczność weryfikacji przez SB kontaktów Abu Mizera ze służbami specjalnymi Izraela była wystarczającym czynnikiem, by podjąć obserwację studenta, a do tego aparat bezpieczeństwa zaintrygował stryj Palestyńczyka, który był jednym z czołowych działaczy Ludowo-Demokratycznego Frontu Wyzwolenia Palestyny (Hisham Maizar, 1942-2015) – wieloletni przewodniczący Federacji Organizacji Islamskich w Szwajcarii (FOIS), największej organizacji islamskiej w Szwajcarii zrzeszającej około 150 organizacji). Później bezpieka pozyskała informacje, że dodatkowo dziadek „figuranta”, Abdul Hamid Al Sayed, jest członkiem Komitetu Wykonawczego OWP.

Z akt SB wynika, że Abu Mizer był także obiektem zainteresowania służb palestyńskich.

– Z wiarygodnego źródła otrzymaliśmy informację, dot. Palestyńczyków: Sameh Abu Mizer i Kawan Walid, którzy pozostają w Waszym zainteresowaniu, że w ocenie ambasady Organizacji Wyzwolenia Palestyny w/w nie powinni dłużej przebywać w Polsce – pisał 11 maja 1985 r. ppłk Z. Sobczyński, Zastępca Naczelnika Wydziału V Departamentu II w Warszawie, informując o tym Naczelnika Wydziału II Służby Bezpieczeństwa WUSW w Łodzi (był to czas, kiedy Abu Mizer starał się o pobyt stały w Polsce).

Jednak już wcześniej z danych agenturalnych (relacje tajnego współpracownika SB PS. „Josew”) wynikało, że specsłużby palestyńskie także zajmowały się Abu Mizerem. 9 lutego 1983 r. por. Cytryniak, odpowiedzialny za opracowywanie sprawy „Jordana”, napisał odręcznie notatkę „Wyciąg z informacji operacyjnej od tajnego współpracownika ps. „Josew” z dn. 9.02.83.”: Służba Bezpieczeństwa OWP interesuje się studentem narodowości palestyńskiej Samehem Abu Mizerem, który w grudniu przebywał w Berlinie Zachodnim. Podejrzany jest on o utrzymywanie kontaktu z Kongresem Żydowskim. Przed kilku laty miał on być przesłuchiwany przez służby specjalne Izraela.

Z akt paszportowych wynika, że „ze względu na bezpieczeństwo państwa” odmówiono mu przyznania prawa do stałego pobytu w Polsce Ludowej, jednak dopiero z akt z operacji „Babel” i inwigilacji osobowej o kryptonimie „Jordan” dowiadujemy się, że Palestyńczyk podejrzewany był o ewentualne kontakty ze służbami izraelskimi oraz utratę wiarygodności w oczach popierającej go w latach 70. OWP. 6 stycznia 1986 r. do „bezpieki” w Łodzi i MSW w Warszawie (płk Sławomir Nowak) wysłano „uprzejmą prośbę” o podanie podstaw operacyjnych dla odmowy wydania pozwolenia na pobyt stały. Odpowiedź kpt. Pacha z 17 stycznia 1986 r. warto przytoczyć obszernie: (…) wymieniony jest figurantem prowadzonego przez nas kwestionariusza ewidencyjnego krypt. „Jordan” nr ew. 43095. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że podczas wyjazdów na tereny okupowane przez Izrael (Jerozolima) był on zatrzymywany przez władze bezpieczeństwa tego kraju i poddawany wielokrotnym przesłuchaniom. Powyższy fakt ustalony przez nas agenturalnie. Cudzoziemiec fakt ten starał się ukryć w środowisku i nie potwierdził go również w czasie przeprowadzonych z nim rozmów. Ponadto wymieniony mimo posiadania rodziny na wysokich stanowiskach we władzach OWP otrzymuje zgodę władz izraelskich na swobodny wjazd na tereny kontrolowane przez Izrael. Stanowisko w sprawie negatywnej decyzji zezwolenia na pobyt stały w PRL wobec w/w uzgodnione zostało z Wydz. V Dep. II MSW.

28 stycznia 1986 r. ppor. Jerzy Mamczarek na wieść, że Sameh złożył wniosek o wizę wyjazdową z PRL proponuje: (…) Wystosować do tut. Wydziału Paszportów pismo o wpisanie cudzoziemca do indeksu osób niepożądanych w PRL. Propozycja uzyskała potwierdzającą dekretację przełożonego (nieczytelny podpis). Jednocześnie zaproponowano zamknięcie teczki „Jordana”.

Znając podejrzenia wobec Abu Mizera, jakie miały polskie służby, zastanawia fakt, że już w 1987 r., a zwłaszcza w 1988 r. „tow. Puchta”, wówczas reprezentant PRL w Tel Awiwie, w piśmie do MSW w Warszawie „uprzejmie prosi o rozpatrzenie prośby ob. Abu Mizera o udzielenie zezwolenia na pobyt stały w PRL”. MSW w Warszawie (rozumiane jako centrala SB) domagało się na bieżąco szczegółów dotyczących negatywnej weryfikacji wniosków Palestyńczyka przez łódzki aparat bezpieczeństwa. Po przedstawieniu argumentów, dla których obcokrajowiec okazał się niekryteryjny (zwłaszcza ewentualna współpraca ze służbami Izraela), MSW raz jeszcze zawnioskowało o dokumenty w tej sprawie, przyjmując do wiadomości wyjaśnienia od łódzkich towarzyszy. Tym razem poproszono o wysłanie do stolicy całego kwestionariusza osobowego „Jordana”, dodając, że sprawę należy traktować jako b. pilną.

Z akt paszportowych wynika, że Łódź przystała na wniosek Abu Mizera o pobyt stały dopiero 10 stycznia 1989 r. (nieznane są kulisy ewentualnych nacisków czy innych powodów zmiany decyzji łódzkiej SB), a MSW w Warszawie ostatecznie zgodę wydało 2 listopada 1989 r.

Abu-Mizer odpowiada dziennikarzom: znam swoje akta

Mieliśmy sporo problemów ze skontaktowaniem się z Ahmadem Samehem Abu Mizerem. Najpierw nie odpowiadał na nasze, e-maile i wiadomości na Facebooku. Kontaktu do niego nie chciała nam przekazać również spółka, w której jak wówczas utrzymywał na Facebooku, był zatrudniony (konkretnie Data Techno Park). Po naszych pytaniach wysłanych do rzeczniczki firmy, informacja o zatrudnieniu zniknęła z jego profilu. Rzeczniczka nie chciała powiedzieć, czy nadal jest tam zatrudniony. Ostatecznie udało nam się do niego bezpośrednio dodzwonić. Powiedział nam, że nie powinno nas interesować, czy i kiedy współpracował z wywiadem, a w sprawie jego zatrudnienia mamy zadzwonić do firmy Data Techno Park i się dowiedzieć, czy tam pracuje. Stwierdził również, że nie widzi potrzeby odpowiadania na pytania, gdzie jest zatrudniony i uważa, że nasze pytania mają podtekst rasistowski i faszystowski, a informacje z Facebooka zdjął, bo chciał nas zmylić. Dodał, że zna swoje akta z IPN – do teczki zaglądał w ubiegłym roku i nie ma potrzeby się do niej odnosić, bo wie co robił i dla kogo. Nie potrafimy ocenić, czy poważnie, ironiczni czy w złości stwierdził, że współpracuje z wieloma służbami. Poprosił o kontakt w następnym tygodniu obiecując, że być może przyjmie nasze zaproszenie na spotkanie. Ostatecznie poprosił o przesłanie pytań. Odpowiedzi dostaliśmy na kilka minut przed zamknięciem numeru. Ahmad Sameh Abu Mizer odpowiedział nam, że obecnie bywa w Izraelu wyłącznie w celach prywatnych, bo ma tam rodzinę.

Poprosił o doprecyzowanie, co rozumiemy pod pojęciem „służb” i dodał, że nie jest „agentem ani wywiadu izraelskiego bądź innego państwa” więc temat uznaje za wyjaśniony.

Potwierdził, że nie jest pracownikiem firmy Data Techno Park, ale był i odpowiadał za realizację inwestycji pod względem budowlanym. Jak stwierdził – uważa, że naszym największym problemem jest jego arabskie pochodzenie w związku z czym w naszej ocenie nie jest wiarygodny do piastowania odpowiedzialnych stanowisk. Dodał również, że ludzi nie powinno się oceniać po tym skąd pochodzą. Jak stwierdził – był również weryfikowany przez odpowiednie służby i instytucje i otrzymał odpowiednie certyfikaty pozwalające mu na wykonywanie obowiązków. Odpowiedź została udzielona Gazecie Finansowej – drugiemu tytułowi należącemu do naszego wydawnictwa. Całą odpowiedź umieścimy na naszej stronie internetowej.

W trosce o interes publiczny

Do grudnia 2013 roku, głównym udziałowcem spółki Data Techno Park, która – przypomnijmy – wybudowała Medyczne Centrum Przewarzania Danych był Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu. Rektor zbył udziały w spółce po wartości księgowej, a nie rynkowej w grudniu 2013 r. Sprawa trafiła do prokuratury. Zainteresował ją m.in. fakt, że rektor podjął decyzję jednoosobowo – bez zgody Ministra Skarbu, w dodatku zaraz po tym, jak spółka otrzymała informację o przyznaniu jej wielomilionowego dofinansowania z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Sprawa przez kilka miesięcy leżała w prokuraturze we Wrocławiu bez żadnych rezultatów. Ostatecznie przeniesiono ją do Gliwic, ze względu na to, że rektora w radzie społecznej jednego ze szpitali uniwersyteckich reprezentuje czynny prokurator – Andrzej Kaucz, znany m.in. z oskarżania antykomunistycznych opozycjonistów, w tym Barbary Labudy i Władysława Frasyniuka. Źona prokuratora była z kolei zatrudniona na Uniwersytecie Medycznym.

W radzie nadzorczej Data Techno Park – zgodnie z ubiegłotygodniowym stanem akt w KRS – zasiada m.in. prof. Marian Noga, ur. 24 maja 1946 r. w Nowym Sączu. System informatyczny IPN także wyświetlił nam Mariana Nogę urodzonego w tym samym miejscu i czasie. Akta zatytułowane: „kurs kandydatów na oficerów rezerwy, spec. Kontrwywiad”. Chcieliśmy porozmawiać z prof. Marianem Nogą. Napisaliśmy w tej sprawie na adres Data Techno Park, prosząc o kontakt, bo wygląda na to, że profesor może znać się na zabezpieczaniu danych. Rzeczniczka Anna Smycz-Michalak odpowiedziała jedynie, że w budynku Medycznego Centrum Przetwarzania Danych zastosowano szereg wielopoziomowych zabezpieczeń: – Serwerownia i część techniczna budynku są zabezpieczone przed ingerencją osób trzecich. Wszystkie pomieszczenia w budynku są monitorowane, a dostęp do serwerowni mają jedynie osoby to tego uprawnione – wyjaśniła.

Kolejne zaskakujące fakty w tej sprawie ujawnimy w następnych numerach „Warszawskiej”.

Sameh Mizer na kilka chwil przed zamknięciem gazety wysłał nam wiadomość, w której zaprzecza, jakoby był współpracownikiem jakichkolwiek służb. Dodał przy tym, jak rozumie słowo „służby” i opisał swoje pobyty w Izraelu oraz stwierdził, że jest obywatelem polskim.

Napisane przez  Robert Wit Wyrostkiewicz, Magda Groń, Paweł Miter

Reportaż ukazał się na łamach tygodnika Warszawska Gazeta

Za: Wirtualna Polonia (2016-02-09) | https://wirtualnapolonia.com/2016/02/09/szokujace-wyniki-naszego-sledztwa-operacja-tajnych-sluzb-jordan-na-polskich-serwerach/#more-50909