W zadłużaniu Polski jesteśmy lepsi nawet od Edwarda Gierka. W latach 70. przybywało co prawda długów i kredytów, nie zawsze racjonalnie wykorzystywanych, ale powiększał się też majątek.
Tymczasem dziś mamy zadłużenie, o jakim nie śniło się nawet Gierkowi. Pieniędzy brakuje na wszystko, a majątku narodowego w polskich rękach praktycznie już nie ma. Gdzie są więc pieniądze z prywatyzacji?
W zadłużeniu Polski jesteśmy lepsi nawet od Edwarda Gierka. Media donosiły radośnie, że wreszcie spłaciliśmy zaciągnięte przez I Sekretarza długi, czyli ok. 20 mld USD, które pożyczył. Z powodu niespłacania odsetek, urosły one wkrótce do sumy 70 mld USD. Nasz kraj spłacił ostatnią ratę 886 mln USD swego zadłużenia wobec tzw. Klubu Paryskiego. Dług Polski w wyniku porozumienia z 1991 r. zredukowano o 50 proc. do poziomu 26,4 mld USD w 1994 r.
Jesteśmy oszczędni?
Dziś minister Rostowski buńczucznie zapewnia, że nie będzie zwiększać zadłużenia państwa, nie wpadniemy w spiralę zadłużenia i nie powtórzymy niefortunnej polityki czasów Edwarda Gierka, gdy pożyczano, mając nadzieję, że jakoś to będzie. Jak twierdzi minister – nasz rząd nie będzie prowadził takiej nieodpowiedzialnej polityki. Problem jednak w tym, że zadłużenie III RP już dawno wyrwało się spod kontroli, a przy dzisiejszych wydatkach nawet rozrzutny Gierek wydaje się oszczędny.
Był rozwój
Pożyczone przez Gierka pieniądze służyły do powiększania nowoczesnego, jak na tamte czasy, trwałego majątku produkcyjnego, który później ekipy rządowe roztrwoniły w ramach tzw. „prywatyzacji”. To właśnie wówczas w oparciu o zagraniczne fundusze wybudowano Port Północny, Hutę Katowice, Zakłady Przemysłu Papierniczego Kwidzyn, FSM w Bielsku-Białej, zbudowano Police, Puławy, Świecie, Stomil Olsztyn, nie mówiąc już o modernizacji Petrochemii Płockiej, Lotosu i KGHM. Wszystko to, co kolejne ekipy rządowe postanowiły sprywatyzować, często poniżej wartości. Przykładowo Zakłady Przemysłu Papierniczego Kwidzyn zbudowano na kredyt na kwotę 500 mln USD, a sprzedano je w ramach prywatyzacji za niecałe 120 mln USD.
Gdzie pieniądze?
W latach 70. przybywało co prawda długów i kredytów, nie zawsze racjonalnie wykorzystywanych, ale powiększał się też majątek. Dziś polski dług rośnie w zastraszającym tempie. Mamy nie tylko gigantyczny dług zagraniczny, ale też olbrzymi dług wewnętrzny, którego za Gierka w ogóle nie było. Źyjemy i rozwijamy się praktycznie wyłącznie na kredyt i to od lat. Pieniędzy brakuje na wszystko, a majątku narodowego w polskich rękach praktycznie już nie ma. Gdzie są więc pieniądze z prywatyzacji?
Niechlubne rekordy
Zadłużenie Skarbu Państwa w grudniu 2008 r. wyniosło, licząc po kursie 4,17 za euro, ok. 570 mld zł i wzrosło tylko w jednym roku o blisko 70 mld zł, czyli o ok. 20 mld USD. To mniej więcej tyle, ile Gierek pożyczył kapitału przez całe 10 lat i to coś budując. Na koniec 2008 r. Polacy mieli w bankach wg danych NBP ok. 380 mld zł kredytów, czyli ponad 100 mld USD. Firmy w większości już niepolskie ok. 250 mld zł, czyli ok. 65 mld USD. I otwarty jest ciągle problem z opcjami walutowymi, które w wersji optymistycznej stanowią kolejne ogniwo zadłużenia rzędu 9 – 15 mld zł. Licząc stan na 2009 r., zadłużenie Skarbu Państwa wzrosło do poziomu 610 mld zł, a cały dług zagraniczny Polski zbliża się do poziomu 190 mld euro, czyli ok. 240 mld USD. Dług potężnej Rosji to ok. 370 mld USD. Jednak w 2007 r. zadłużenie zagraniczne Polski wynosiło 158 mld euro.
Rosnące kursy
Pamiętajmy, że podawane przez Ministerstwo Finansów dane o skali zadłużenia Polski i Polaków są przeliczane według relacji złotego do euro właśnie na poziomie 4,17 zł, a dziś kurs wynosi w granicach 4,35 – 4,40 zł. Według tej relacji dług publiczny Polski powinien wynosić ok. 840 mld zł. Tylko w I kwartale ten dług wzrósł o 85 mld zł. A latem po nowelizacji budżetu niewątpliwie trudno będzie utrzymać kurs na poziomie 4,30 – 4,40 zł. Ten kurs może jeszcze poszybować i to znacząco do poziomu np. 5,50 zł, a być może i wyżej. Wtedy nasz dług zagraniczny poszybowałby w złotych do poziomu ponad biliona złotych. To prawdziwie astronomiczna kwota.
Potrzeba pieniądza
Zadłużamy się coraz szybciej i coraz mocniej. Staliśmy się jako kraj wręcz zakładnikiem finansowania zagranicznego, a to źródło wysycha z dnia na dzień. Tylko w 2009 r. nasze potrzeby zagranicznego bilansowania brutto sięgają 115 mld USD, tyle długów w walutach obcych musimy zrolować, czyli zamienić stare na nowe zobowiązania. Nasza gospodarka zajmuje drugie niechlubne miejsce, po Rosji, w Europie Środkowo-Wschodniej, gdy chodzi o uzależnienie od zagranicznego finansowania. Ogromna część z kwoty 115 mld USD przypada na działające w Polsce przedsiębiorstwa, które bez tego zastrzyku mogą zbankrutować.
Banki na kreskę
Jakby kłopotów było mało, zadłużone są nawet te rzekomo silne i stabilne banki komercyjne działające w Polsce. Tak pospiesznie i bezmyślnie sprywatyzowane. Tylko w IV kw. 2008 r. zadłużenie sektora bankowego w Polsce wzrosło o 508 mld euro. A w ciągu całego 2008 r. o kwotę 15 – 20 mld euro. Sektor ten był już i tak zadłużony na niebagatelną kwotę, ok. 30 mld euro. Rok 2009 będzie czasem dalszego zadłużania się banków komercyjnych w Polsce. PKO BP pożyczy od Banku Światowego 1,7 mld zł, BRE kolejne 0,5 mld euro od Europejskiego Banku Inwestycyjnego i liczy na następne transze. Podobnie postąpią inne banki, będą poszukiwać gwałtownie środków, zwłaszcza u swych spółek matek, które same proszą rozpaczliwie o pomoc i finansowanie. Tylko sam Kredyt Bank w 2008 r. w ramach pięciu transakcji pożyczył od Grupy KBC łącznie 800 mln euro i dodatkowo 200 mln CHF, a to nie koniec pożyczek. O podobnej pomocy myślą BRE, Millennium, BZW BK. A pieniądz jest coraz droższy i coraz trudniej dostępny. Rok 2009 będzie bardzo zły dla banków – ich zyski w Polsce znacząco spadną.
Zadłużeni obywatele
Co miesiąc zadłużenie Polaków wzrasta średnio o ok. 170 mln zł. Wartość wierzytelności już przekroczyła 10 mld zł, są to tzw. złe kredyty polskich gospodarstw domowych. Szybko rosną nasze długi wobec dostawców energii, bo ceny prądu wzrosły horrendalnie w ostatnich miesiącach. Rosną długi wobec spółdzielni mieszkaniowych, telekomów. Polacy od wielu lat żyją, mając bardzo niskie wynagrodzenia i dochody, a jednocześnie cenową drożyznę – ceny mogące się równać z najzamożniejszymi krajami Europy. Źyją więc na kredyt, zadłużając się coraz bardziej. Dziś mamy o 40 mld kredytów więcej niż oszczędności, różnica między lokatami a pożyczkami szybko rośnie. Na lokatach Polacy mają ok. 351 mld zł, a zadłużenie to niecałe 400 mld zł. Kredytów konsumpcyjnych wzięliśmy na 100 mld zł.
Źycie na kartę
Rosną też plastykowe długi Polaków. Przeterminowane zadłużenie na kartach kredytowych Polaków wzrosło ostatnio o 40 proc. do kwoty 600 mln zł. Łącznie zadłużenie na kartach na dziś to ok. 13 mld zł i przyrasta ono rocznie o 4 mld zł. Na koniec 2009 r. możemy zbliżyć się do sumy 19, a nawet 20 mld zł. W naszych portfelach jest już ponad 30 mln kart płatniczych, z czego 10 mln to karty kredytowe. Ta mieszanka hipotek i długów na kartach kredytowych może okazać się wybuchowa. Zwłaszcza młodzi Polacy już obsługują zadłużenie hipoteczne pieniędzmi z kart kredytowych.
Bankructwo?
Mamy więc zadłużenie, o jakim nie śniło się nawet Gierkowi. W konsekwencji w najlepszym razie to wszystko odbije się ciężką recesją i spadkiem PKB już w tym roku o 1,5 – 2 proc., a w najgorszym razie stanie przed nami prawdziwe widmo bankructwa i konieczność sięgnięcia po pomoc z MFW, który jest w stanie natychmiast wyasygnować dla nas 30 mld euro.
Janusz Szewczak
Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym
Za: Gazeta Finansowa, Piątek, 17 kwietnia 2009 | banki.wp.pl